środa, 31 sierpnia 2016

Polska służba zdrowia

Udostępnij ten wpis:


Na wizycie kontrolnej okazało się,że jednak coś zostało.To coś ma 4mm, więc małe nie jest.
Ustaliliśmy z lekarzem,że w piątek przychodzę na kontrolę i jeśli nic nie ruszy przez te dni, trzeba będzie ingerować.Był mój lekarz;)i sfora studentów.Poleźli za nami do gabinetu z usg.Wyglądało na to,że mam ściągać gacie przy nich.Stanowczo zaprotestowałam.To chyba jakiś żart!Ja wiem,ze oni muszą się uczyć ale chyba nie budowy mojego tyłka.Gdy już byłam gotowa do badania i przykryta, lekarz ich poprosił.

Jest jakieś małe plamienie ale to wszystko.Mam nadzieję,że moja macica wypluje intruza do piątku.
Zrobiłam badanie bety i teraz uwaga. 
Szpital Kliniki we Wrocławiu.Kazamaty, tunele, korytarze i zakręty.Uważam,że w momencie przekroczenia drzwi szpitala, pacjent powinien otrzymywać mapę i kompas.

Pani mi tłumaczy:wyjdzie Pani ze szpitala głównym wejściem, skręci Pani w lewo, znowu w lewo i będzie Pani na miejscu. Naskręcałam jak kazała i byłam na miejscu ale nie tym co trzeba.Trafiłam na alergologię.Miły lekarz w croksach przyszedł z pomocą:wyjdzie Pani przez te oszklone drzwi, tam gdzie ten samochód, skręci Pani w lewo i tam będzie ambulatoriom. Trafiłam ale musiałam zapytać o drogę przypadkowych światków mojej wędrówki.I teraz najlepsze.Pani pobrała mi krew i mówi:Żeby Pani miała szybko wyniki, pójdzie Pani z tą probówką prosto..i zaczęłam się śmiać:):)Pani do mnie:My się znamy,że się Pani do mnie uśmiecha:)?Przypomniała mi się scena z filmu Testosteron i droga do kibla.
..To jest droga do kibla czy plan Wilczego Szańca?".

Polazłam tam gdzie kazała.Oczywiście nie trafiłam od razu, chociaż Pani zapowiedziała,że Ona na pewno dobrze mi wytłumaczy(chyba że jestem tępa jak siekiera).
Pani, która odebrała ode mnie wynik powiedziała,że wyniki będą za 1,5 h.TU, bo jutro to juz tam, skąd przyszłam.
Ajuto!Pomocy!Hilfe!
Człowiek musi się pośmiać bo inaczej by oszalał!

Cieszę się z jednego.Ludzie są naprawdę życzliwi!Tłumaczą do upadłego:):)

Kilka szpitalnych smaczków:

Aha, rozumiem,że inaczej nie można:)

Taki bajer,żeby drzwi nie trzaskały

Dopóki nie chodziłam po szpitalach nie miałam świadomości jak to wszystko wygląda.Przecież w tych murach nic nie było remontowane od kilkudziesięciu lat!Jak ludzie do cholery mają zdrowieć?
A dzieciaki?Gdzie kolory,światło?
Wydawane są pieniądze na politycznych pasibrzuchów, a ludzie umierają w tym syfie.Nie ma postępów w leczeniu.A jak mają być w takich warunkach?!
Koszmar, wstyd i hańba!Zmieniają się ministrowie na stołkach, a syf jak był tak jest!

W takich sytuacjach cieszę się,że nie jestem chora,że nie muszę tego oglądać codziennie.

Pozdrowienia z Hawany


Pozdrawiam Tangerina;)

wtorek, 30 sierpnia 2016

Wolna głowa, cięty język!

Udostępnij ten wpis:


Nie miałam ostatnio głowy do czytania.W końcu nadrobiłam zaległe Duże Formaty, Wysokie Obcasy i Zwierciadła.
Ubawił mnie Varga:)W czwartkowym DF pisze o pobycie w Zakopanem.Nagrzałam się na spotkanie z nim ale nie daliśmy rady, z racji pokrywania się niby weselnej imprezy z jego wystąpieniem.
Ma taki sam odbiór Zakopanego jak my. Paździerz i festyn!
Postanowił zajrzeć do gabinetu figur woskowych.Nas też pamiętam zaszokowała tego typu rozrywka, tym bardziej,że z plakatu zerkał na nas Jan Paweł II, zapraszając do środka.
Oprócz świętobliwych osobistości można zobaczyć tam również Człowieka Jednorożca, Człowieka kasetę i Człowieka z trzema i czterema oczami:D ja pierdziu!:D
To miasto pogrąża się w coraz większym bagnie wszelakiej maści rozrywek.Kiedyś przyjeżdżało się tu na narty,na szlaki, dziś przyjeżdża się,żeby zrobić zakupy w Rossmanie, Reserved i nażreć się w Mcu.
Od teraz kojarzyło mi się będzie to piękne niegdyś miasto z dmuchanymi zjeżdżalniami,podrabianymi serami, białymi niedźwiedziami,festyniarstwem i męczeniem koni! 
Aha i z Papieżem Franciszkiem, przypominającym aktora Cezarego Żaka:D



poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Niepłodność

Udostępnij ten wpis:



Ten blog miał być inny, nieprzesiąknięty niepłodnością i tym całym smutem.
Miało być wesoło;)

Po invitro mam mocne postanowienie.Nie chcę,żeby niepłodność określała mój byt.Nie chcę w kółko o tym gadać, pisać, dyskutować.Nie chcę się w tym taplać.Czuję,że ta suka wciąga jak bagno, nie pozwala oddychać, zabiera wszystko co najcenniejsze.
Nie chcę się przedstawiać:Hej, mam na imię Edyta jestem niepłodna.Nie chcę być ekspertem, nie chcę być od niej uzależniona. 

Są dni kiedy rozsiada się jak hrabina na kanapie i próbuje rządzić.Są dni,że siedzi skulona w nogach i boi się odezwać.Wiem,że już na zawsze będzie gdzieś obok, nawet jak urodzę dziecko, będzie we wspomnieniach, koszmarach,flashbackach.

Czasem, czytając mój stary blog http://niedoczekanienanie.blogspot.com/ mam wrażenie,że to nie ja, nie moja historia.Jakbym stała za szybą i obserwowała jej życie.Boże jakie ono było smutne..
Nie chcę do tego wracać.Odkreśliłam invitro grubą krechą.Było, minęło.
Potrzebuję radości, którą kiedyś miałam.Potrzebuję energii, z którą witałam każdy dzień, czekając co mi przyniesie.Potrzebuję ludzi, nie litości i głaskania po głowie, autentycznych kontaktów opartych na empatii, zaufaniu i miłości.

niedziela, 28 sierpnia 2016

To już koniec..I początek..

Udostępnij ten wpis:


Wszystko zaczęło się ok.12.00.Dostałam takich bóli,że chodziłam po ścianach.Dwie tabletki nie pomogły.Żadnej ulgi.Po dwóch godzinach wzięłam kolejne dwie.Nic!

Bedzie mocno, więc zastanówcie się czy chcecie to czytać.

sobota, 27 sierpnia 2016

Zaczęło się..

Udostępnij ten wpis:


Jadę do szpitala.Ból jest nie do zniesienia.
Pozdrawiam Tangerina;)

Chce się żyć!

Udostępnij ten wpis:

Napisałam ostatnio do dietetyczki na stronie Znany lekarz i odpisała:

Witam Panią serdecznie, bardzo słusznie lekarz zasugerował Pani kontakt z dietetykiem, aby ustalić odpowiedni sposób żywienia. Jest to bardzo ważne dla donoszenia ciąży i prawidłowego rozwoju dziecka, ale również niezmiernie istotne dla Pani,aby zmniejszyć ryzyko przedwczesnych schorzeń sercowo-naczyniowych. Mutacje genu MTHFR powodują zaburzenia w wytwarzaniu 5-metylotetrahydrofolianu- jest to najważniejsza postać kwasu foliowego, która uczestniczy w redukcji homocysteiny. W przypadku mutacji genu MTHFR nie zachodzi prawidłowo proces unieszkodliwiania homocysteiny, a to właśnie jest przyczyną trudności w zajściu w ciążę, poronień, ale również poważnych schorzeń układu krążenia. Dieta i odpowiedni styl życia są w tym przypadku skuteczną metodą leczenia. Proponuję Pani indywidualną konsultację, aby docelowo opracować dietę o zwiększonej podaży kwasu foliowego i substancji redukujących homocysteinę, bogatych w grupy metylowe.Pozwoli to zmniejszyć poziom homocysteiny do granic pozwalających na utrzymanie ciąży i zabezpieczyć Pani organizm przed czynnikami działającymi promiażdżycowo. Zapraszam do kontaktu telefonicznego lub e-mailowego.


Przeanalizowałam całe leczenie i jego efekty.Konkluzja jest nieco dołująca.
Myślę,że obyło by się bez in vitro gdyby ktoś wcześniej przeanalizował dokładnie moje wyniki i zastosował odpowiednie leki była by duża szansa na naturalne poczęcie.
Przy ostatnim transferze zaczęłam brać acard i clexane.Pewnie brałam je za krótko i krew dostatecznie nie zdążyła się rozrzedzić.Przy mojej mutacji rozrzedzenie krwi to podstawa.
Ponadto nie powinnam przyjmować kwasu foliowego, a brałam końskie dawki!
O sławetnym femibionie raz mi mówiona raz nie i nie bardzo wiedziałam w czym rzecz.
Teraz wiem,że w postaci homozygotycznej mtftr powinnam unikać kwasu foliowego,zwiększyć dawkę metylofolianów, rozrzedzić krew I zastosować odpowiednią dietę.Ponadto powinnam kontrolować poziom homocysteiny. Moja mieści się w normie ale jest w górnej granicy.
W mojej klinice nikt nie przeanalizował wyników badań genetycznych.Skoro na nie kierują to powinien się do nich odnieść genetyk, a nie lekarz który ma o tym blade pojęcie, a jak wynika z efektów mojego leczenia, zerowe.Gdybym sama nie nalegała na clexane i acard, pewnie nigdy by leków nie wprowadzono.
Dziewczyny pilnujcie tego!Nie dajcie się zbywać, szukajcie i konsultujcie!Po latach wiem,że opinia jednego lekarza nie wystarczy!
Moja wiara podniosła się z kolan.Dostałam takiej energii,że mogę góry przenosić!Mogę zajść w ciążę!Bez szarlatanów, wróżenia z fusów i zaglądania w majtki!
Po raz pierwszy jestem w dobrych rękach.Lekarz może nie jest spełnieniem moich marzeń jeśli chodzi o sposób rozmawiania z pacjentem ale zna się na rzeczy, na genetyce, na poronieniach.
Na początku myślałam,że będzie ciężko ale paradoksalnie ta ciąża kopnęła mnie w tyłek, a w locie nabrałam prędkości do działania hahaha:)
Nic nie dzieje się bez przyczyny.Ten mały kropek siedzi sobie gdzieś na chmurce i zaciska za mnie małe paluszki:)Sprowadzi mi na ziemię jakąś wariatkę w zastępstwie:)
Chce się żyć jak diabli!!!


piątek, 26 sierpnia 2016

Pierwszy dzień w szkole

Udostępnij ten wpis:


Napisała do mnie wczoraj dobra dusza, która pozwoliła mi oswoić lęk.Opisała w sposób wyczerpujący cały zabieg, dzięki czemu wiem już czego mam się spodziewać, co ze sobą zabrać i jak załatwić ewentualne formalności.Potrzebowałam tego.Wiem,że może być ciężko ale trzeba to przejść.Dziękuję M!

Dowiedziałam się ponadto jak nazywa sie ten ,,miły" lekarz, z którym mój facet rozmawiał przez telefon.Nie chce mi się wierzyć,że ten człowiek jest ordynatorem!
Skarga powędruje w takim razie do dyrektora.Podobno był już zawieszany przez Zębalę, a w necie można o nim poczytać ciekawe historie.
Szlag mnie trafia jak sobie pomyślę, że kobiety przeżywające taki koszmar są zmuszone obcować z chamami, mizoginami najwyższej próby!Nie ma na to zgody!!Nigdy tam nie będę rodzić, choć miałam taki zamiar. 

Dzisiejsza rada bite 4 godziny!Mój dr uwielbia mówić i dobrze to robi trzeba mu przyznać.
Mnóstwo nowych twarzy.Młyn, hałas jak w ulu.Boże jak ja od tego odwykłam.Już chyba wolę jak dzieciaki wrzeszczą niż jak nauczyciele kłapią dziobami.
Jakoś wytrzymałam, chociaż chwilami miałam wrażenie,ze mnie zaleje.Od rana nic nie jadłam.Mam z tym problem.odrzuca mnie od jedzenia.Po powrocie wmusiłam w siebie dwie kromki bezglutenowego chleba. Ohyda!Uwielbiam pieczywo żytnie, a to smakowało jak plastelina.

Przekopałam wczoraj internet w poszukiwaniu info.na temat mojej ewentualnej diety i suplementacji.
Gluten i nabiał odpada.Umówiłam się do dietetyka na 1 września ale nie wiem czy kobieta zna się na rzeczy.Poza tym muszę suplementować wit.b12 i b6 w formie metylowej.Kwas foliowy ( wit.b9) w formie podstawowej jest niewskazany, a mi z uporem maniaka przepisywali 5 mg.
Znalazłam suplementy firmy Swanson.Trzeba się za siebie wziąć.Wygląda na to,że zostanę weganką czy mi się to podoba czy nie.
Znalazłam stronę o mutacji mtftr i wydrukowałam sobie wszystkie wskazówki.
Może komuś się przyda.Wygląda na to,że to nie jest taki błachy problem.


Dzisiaj rano dostałam wiadomość z BellyBestFriend,że jestem w 10tc. Muszę jak najszybciej zlikwidować ten kalendarz.

Krwawienie mam takie miesiączkowe ale cały czas boję się,że dostane jakiegoś krwotoku w najmniej oczekiwanym momencie.Jakoś do poniedziałku trzeba wytrzymać.
Koleżanka zadeklarowała że mnie zawiezie i odwiezie.S. tez stara się o wolne.Nie wyobrażam sobie,że będę sama w tych kazamatach.

Kolejna rada we wtorek.Znowu mi się udało bo miała być w poniedziałek.Może nie będę musiała w niej uczestniczyć.

p.s
Od tygodnia hulam na nowej domenie;)Było łatwiej niż myślałam;)


Pamiętacie Dido?

Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 25 sierpnia 2016

Skierowanie na zabieg

Udostępnij ten wpis:


Zrobiłam rano betę ale wszystko jest juz jasne.
Zarodek zatrzymał się na 6 tygodniu.Przypadek czy moja wina?!

Dziś lekarz zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie.Pamiętał o moim mtftr pytał czy biorę acard, metafoliany, clexane i czy stosuję dietę.
W ogóle na wstępie powiedział że spokojnie może jeszcze nie wszystko stracone ale usg rozwiało wszelkie wątpliwości.Dokładnie pomierzył bąbla i powiedział,że nie żyje od ok 2 tygodni.

Powiedział żeby nie liczyc tego poronienia jako trzeciej straty.In vitro kazał odkreślić gruba krechą.Jest ciąża, pierwsze poronienie.Podbudował, tchnął nadzieję i poprawił mi humor.

Pytałam go o badania ale stwierdził,że i tak już wszystko biorę w sensie leków, więc nawet jak coś wyjdzie, jestem już leczona.Musze tylko znaleźć dobrego dietetyka.
Mam się pojawić u niego z wynikami histopatologicznymi.

Wystawił skierowanie do szpitala.Mój S. zadzwonił z drogi na Kamieńskiego.Jakiś ch..za przeproszeniem zapytał go czy to jemu ma robić zabieg.Nie chciał nic powiedzieć co mamy ze sobą zabrać.S. tak się wkurzył,że zamierza złożyć na gnoja skargę.
Powiedziałam,że jedziemy w takim razie na Kliniki.
Okazało się,ze nie ma miejsc.
Kobieta podała mi dwa wyjścia albo przyjeżdżam jutro dają mi tabletkę i skrobią pod znieczuleniem miejscowym albo przyjeżdżam w poniedziałek i mam zabieg pod narkozą.
Chyba poczekam do poniedziałku.Boję się jak cholera znieczulenia miejscowego.
Jutro mam radę i boję się żebym jakiegoś krwotoku nie dostała.W razie mocnego krwawienia mam jechać na pogotowie.
Może samo się oczyści bo krwawię już dwa dni.

Najlepsze to!Podobno przede mną była kobieta która przyjechała na pogotowie z bólem brzucha.Zaczęła nagle rodzić!Okazało się,że nie wiedziała,że jest w ciąży i upierała się,że nie jest!Ja pierdziele!To trudne sprawy czy dlaczego ja?
Jak można być w ciąży przez 9 miesięcy i tego nie wiedzieć!?Myślałam,że to tylko w TV można zobaczyć!

Mama dzisiaj się zrehabilitowała.Wybaczam jej wczorajszą koszmarna rozmowę.

Dziś śnił mi się ojciec.Wchodzę do sklepu, widzę go i chcę uciekać.On mnie zatrzymuje i zaczynamy gadać.To było takie realne..

Cała się trzęsłam.Trochę popłakałam i pojechałam umyć auto,żeby nie myśleć.Po drodze cukiernia, a w domu kawa na pocieszenie;)

Mój facet jest aniołem!Komu ja mam za niego dziękować?Ten koszmar nas zbliżył, choć już bardziej się nie dało.Walczy o mnie i wydrapał by oczy w mojej obronie.
Kocham Cię parówko!


Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 24 sierpnia 2016

Milion małych kawałków

Udostępnij ten wpis:



Dziękuję za wszystkie maile, porady,komentarze, ciepłe słowa!
Wasze wsparcie jest nieocenione:)

Cały dzień się trzymałam dopóki nie wrócił S.Przytulił i zaczął głaskać mój brzuch.Łzy same leciały..
Te jego smutek i stracone nadzieje rozrywały mi serce na milion kawałków..
Nie mogę patrzeć jak cierpi.Jak rozwiewają się jego nadzieje i plany.
Ta suka po raz kolejny dała i odebrała..


Beta z wczoraj 5734.Jeszcze takiej wartości moje oczy nie widziały.

Noc koszmarna.Zlana potem, przenikliwe zimno.Rano krew.Ciemna, brudna ale krew.Zaczyna się chyba.

Jutro powtórzę betę ale to juz raczej przesądzone.Na wizycie zbada mnie i powie co dalej.
Dalej nie wiem, genetyk, hematolog,wróżka?;)

Czuję się trochę jakbym wróciła z igrzysk bez medalu.Wszyscy kibicują, wierzą, a ty wracasz z pustymi rękami.Nie przechodzisz nawet eliminacji.


Każdy kolejny dzień to dla mnie nowa karta.Kiedyś uwielbiałam taplać się w cierpieniu, rozpamiętywać, użalać się nad sobą.Teraz szybko się podnoszę.Nie mogę się dać wciągnąć w czarną dziurę.To mi na pewno nie pomoże, a zabierze mnóstwo czasu i energii.
Może dziecko to faktycznie nie moja historia?
Trzy poronienia w ciągu roku, starczy!
Nie wiem czy chcę być jeszcze w ciąży..
I pomyśleć,że kilka dni temu zastanawiałam się jak powiedzieć o ciąży koleżance, która poroniła.

Dzisiaj zadzwoniła moja mama.Nie z pytaniem jak się czuję bynajmniej!Zakomunikowała mi,że we wrześniu wyjeżdża do pracy.
Mną zainteresowała się na końcu rozmowy.Podsumowała ją tekstem ,,inni mają gorzej".Ano mają ale od niej oczekiwałam czegoś innego.Miałam ochotę na nią nawrzeszczeć.Co ona może o tym wiedzieć.Nie roniła raz za razem.

Byłam dziś u dzieciatej koleżanki.Jej trzylatek mnie zajechał:)Bawiliśmy się 4 godziny.Prawie z nią nie gadałam bo młody mnie zagarnął:)

Okazuje się,że rada w piątek, a jutro jakieś sprawy organizacyjne. Ufff.

Spotkałam wczoraj na spacerze faceta z dwoma labkami. Starowinki takie.Zaczepiłam gościa i zaczęłam wypytywać jak to jest mieć dwa psy.
On też ma psy z adopcji.Jeden z interwencji, drugi ze schroniska.Aż się k..wa nie chce wierzyć,że ktoś krzywdzi takie kochane zwierzaki!
Zaakceptowały siebie od razu:)Podróż autem nie stanowi problemów.W domu mają towarzystwo, więc tak nie tęsknią.Znowu zaczęła kiełkować myśl o drugim kudłaczu.
Jak zaczynam sobie coś planować,życie wypierdziela to do góry nogami.Może ten pies jest mi pisany?

Znalazłam ciekawą stronę :https://www.poronienie.pl/


Pozdrawiam Tangerina;)

wtorek, 23 sierpnia 2016

Brak akcji serca.Cudu nie będzie..

Udostępnij ten wpis:


Brak akcji serca.

Czułam to od kilku dni.Takie rzeczy się wie..
Paradoksalnie te wszystkie nasilone ,,objawy" zwiastują u mnie śmierć zarodka.

Lekarz mnie zbadał i na podstawie obrazu usg określił wiek zarodka na 6,5 tygodnia.Wygląda na to,że mały zatrzymał się w rozwoju po naszej ostatniej wizycie.Brak akcji serca.Była i nie ma.
Zalecił mi zbadanie bety w odstępie 48h. Zrobiłam dzisiaj, powtórzę w czwartek i wszystko się wyjaśni.Jeśli ciąża obumarła muszę się szykować na czyszczenie.
Poradził mi,żeby zbadała zarodek genetycznie by wyjaśnić przyczyny.
I znowu usłyszałam,że z tym partnerem mogę nie mieć dzieci.Trudno.Partner zostaje.Nie zamierzam go wymieniać!

Trafiłam na super położną.Nie do wiary ale nawet się śmiałam.Opowiadała mi niestworzone historie o ciążach po 40 tce, o ciążach, które nie miały prawa się zdarzyć.Zarejestrowała mnie do lekarza, który przepisał mi clexane. Pamiętacie, ten ginodziwoląg. Może i dziwoląg ale podobno najlepszy.
Wizytę mam w czwartek i radę również. Będę musiała się jakoś zwolnić.

Czułam,żeby nie klepać na lewo i prawo bo to za wcześnie.Każde kolejne poronienie jakoś łatwiej znoszę.Dziś czułam,że usłyszę coś złego i dlatego chyba tak nie przeżywam, bo przygotowywałam się na to od jakiegoś czasu.Gdzieś z tyłu głowy była myśl, to za piękne, to niemożliwe, na pewno się coś stanie.

Dziękuję dziewczyny!
Będę wdzięczna za wszelkie rady dotyczące ewentualnego, dalszego postępowania na maila;)
Dziękuję Malina:)

Nie płaczę.Płakałam tylko raz za pierwszyzsm razem.Skóra coraz twardsza...
Niestety mój S. bardzo to przeżył.A mówią,że faceci tak nie przeżywają.


Zostaje niematka i sfora psów:)
Life's goes on po raz kolejny;)

Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Maraton filmowy

Udostępnij ten wpis:


Od kilku dni strasznie mnie mdli.Nie są to mdłości poranne, a całodobowe.Mam wrażenie jakby w brzuchu trwało jakieś tornado, które wywala mi bebechy do góry nogami.
Doszła zgaga i odbijanie.
Sny.Bardzo realne.Nigdy nie śniłam z taką częstotliwością, a sny nie były tak prawdziwe.

Wczoraj czułam jakby mi coś bąbelkowało w brzuchu.Takie dziwne łaskotanie.
Czasami boli mnie głowa, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało.

Muszę się zaopatrzyć chyba w jakieś mądre książki bo boję się korzystać z forów.Czasem jak czytam te głupoty to się za głowę łapię.

Mam nadzieję,że ta jutrzejsza wizyta trochę mi rozjaśni w głowie.


Wczoraj zrobiliśmy sobie maraton filmowy.Oglądaliśmy filmy 14 godzin!Chyba nasz rekord;)
Kilka seriali ale bez szału, chociaż jeden całkiem ciekawy Doktor Foster.Opowiada historię lekarki, która dowiaduje się,że jest zdradzana.Zemsta jest słodka;)



Polecam Tajemnice Manhattanu z Adrienem Brody.Felietonista zostaje poproszony o rozwikłanie zagadki śmierci męża pewnej kobiety.Okazuje się,że zostaje wciągnięty w intrygę.Sprawa odbija się na życiu jego rodziny.Podobała mi się narracja w tym filmie.No i oczywiście Nowy York;)




Po przebudzeniu czekała na mnie kawa (którą ostatnio w siebie wmuszam ale nie chciałam mu robić przykrości ) i karteczka.



Proszę o mocne kciuki za jutro:)

Pozdrawiam Tangerina;)

sobota, 20 sierpnia 2016

Huśtawka nastrojów i rozładowane baterie

Udostępnij ten wpis:

Jesteśmy w domu cali i zdrowi.Z przystankiem w Krakowie jazda zajęła nam 9 godzin.Byłam wypruta jak stara poduszka.


Wracając stwierdziliśmy,że nawet się ani razu nie pokłóciliśmy.Powiedzieliśmy to chyba w złą godzinę bo parkując w Krakowie rozpętałam dziką awanturę:)

Poprosiłam S.żeby mi pomógł i zobaczył czy nie uszkodzę komuś auta, próbując zaparkować (Kraków mnie przeraża!Ruch jak w Tokio, nie mówiąc o miejscach parkingowych).
Nie chciał współpracować czym rozsierdził mnie do białości!
Jedliśmy pyszny obiad w klimatycznej restauracji (dzięki Uczuciowa!) nie rozmawiając ze sobą.Myślałam,że zaraz wybuchnę!Nie chciałam już deseru.Byłam wściekła jak byk.I gdybym umiała wypuszczałabym kłęby pary nosem:D

Gdy wsiedliśmy do auta, zaczęło się!Zaczęłam płakać, histeryzować, wywalać cały szlam i wszystkie żale!Powiedziałam mnóstwo rzeczy, o których nie myślałam naprawdę.Byłam smutna i wściekła na zmianę!
Mój chłop obiecał brać pod uwagę mój stan i stan umysłu;)On chyba do końca nie zdaje sobie sprawę,że ja mogę się nieco inaczej zachowywać.

Pies najedzony i zadbany.Mamuśka czesała go codziennie i wygląda pięknie:):)
Podejrzewam,że trochę go rozpuściła i teraz trzeba będzie się za niego wziąć.
Odwieźliśmy ją dzisiaj na dworzec.Gdy wróciłam postanowiłam się na chwilę położyć.Ta chwila trwała 4 godziny;):)
Czuję,ze prądu zabrakło.Baterie rozładowały się do zera.Nie ma adrenaliny, nie ma mocy:)

Tam się ciągle coś działo, był plan, działanie.Teraz nastąpiło rozprężenie i wysiadłam.

Według kalkulatora wczoraj zaczęłam 9tc.
Boję się,że zacznę za dużo myśleć.Tam nie było na to miejsca i sił.
Dzisiaj trafiłam na jakieś koszmarne informacje o poronieniach i zaczęłam się jazda.
Te czarne myśli pojawiają się co jakiś czas ale staram się je odganiać.Mam nadzieję,że nic nie zepsułam tym szarżowaniem. 

Pozdrawiam Tangerina;)

piątek, 19 sierpnia 2016

Kierunek Breslau

Udostępnij ten wpis:

Wracamy.Było cudownie ale tęsknię już za wygodnym łóżkiem i moim kudłatkiem:)
Obiad w restauracji polecanej przez Uczuciową:) Dynia Resto Bar i dalej do Breslau!
Spokojnej drogi sobie życzę :):)



Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 18 sierpnia 2016

Bieszczady.Dzień 5 i ostatni.Sine Wiry.

Udostępnij ten wpis:

Na dziś zaplanowaliśmy trasę do Sinych Wirów.
Wyruszyliśmy z miejscowości Terka zielonym szlakiem.Miało być lajtowo i szybko.Po około 3 godzinach marszu byłam bliska płaczu:)Okazało się,że czeka nas jeszcze ok 3 godzinna wędrówka!
Trasa była piękna, jednak cholernie długa.
Terka - Przełęcz Szczycisko- Łuh - Zawój - Polanki - Terka
O 11.30 weszliśmy na szlak, a w domu byliśmy przed 19.00.

Dla zainteresowanych;)Najszybsza i najłatwiejsza trasa na Sine Wiry prowadzi ze wsi Łopienki (ok 2,5 km).Można zostawić auto na parkingu i ruszyć na szlak.Po ok. godzinie jesteśmy na miejscu.

W lesie znaleźliśmy dwa psy.Jeden nam zwiał, a drugiego, jamnika złapaliśmy na pasek od aparatu i holowaliśmy do domu.Na szczęście miał obróżkę i nr telefonu.Okazało się,że młoda Funia nie była na gigancie po raz pierwszy.Pod koniec już go S. niósł bo ledwo zipiał:)A że cały był w błocie bo szwędał się od wczoraj, mój chłop był również w błocie.

Musieliśmy fajnie wyglądać z psem na pasku od aparatu:):)

W Terce odstawiliśmy zgubę właścicielce:)




Sztywny piesio:)


Po drodze spotkaliśmy fajnych ludzi.Jeden chłop się ulitował i podwiózł nas do auta.Spotkaliśmy go wcześniej z rodziną na szlaku:)
Inna para zaprowadziła nas na Sine Wiry.
Myślałam,że już nigdy tam nie dojdziemy:)

Myślałam że szlak jest bardziej atrakcyjny.Pięknie było na początku trasy,bukowe lasy, natomiast potem była już droga szutrowa i mało widoków.

W Terce przeleciały nam nad głową dwa bociany i usiadły w gnieździe wesoło klekocząc.






Bukowy las

Sine Wiry

Sine Wiry




Mała wariatka
Wiem, wiem jestem stuknięta.Poszalałam nie ma co.Nie wiem jak dałam radę i w sumie nie planowałam takich ekscesów.Tak wyszło:)Teraz wracamy do domu i leżę plackiem kilka dni:)
Nadwyrężyłam sobie czworogłowy. Ledwo chodzę.Basta!!!

Jutro wracamy przez Kraków.Zatrzymamy się tam na jakiś obiad,żeby nie jechać ciurkiem.

Mogę śmiało powiedzieć,że to były najlepsze wakacje w moim życiu!!

Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 17 sierpnia 2016

Bieszczady.Dzień 4.Ulewa.

Udostępnij ten wpis:


Całą noc lało.Rano nie było lepiej.Waliło żabami z małymi przerwami.

Ok 13.00 zaczęło mnie nosić.Jak to, mamy siedzieć w domku przez cały dzień?
Jako,że zaczynało się przejaśniać, ruszyliśmy na obiad.

W baku echo, więc pojechaliśmy nad jezioro solińskie bo najbliżej.
Zasiedliśmy w restauracji Korona.Wybór dań wegetariańskich dosyć ubogi.Zamówiłam pierogi z brokułami z serem, S. rydze w śmietanie z ziemniakami i kapustą zasmażaną.
Jego danie zdecydowanie lepsze:)

Potem ruszyliśmy nad jezioro.Słoneczko nieśmiało wychodziło zza chmur.

Jezioro Solińskie









Nie wiedziałam,że Polańczyk to uzdrowisko.Tu jest naprawdę tłoczno.Mnóstwo kuracjuszy i kolonii.

Ok. 17.00 zaczęło się wypogadzać i ucieszyłam się,że ruszyliśmy tyłki:)
Ze stacjami paliw tu krucho.Udało nam się zlokalizować jedną ale ceny z kosmosu!W Krakowie tankowaliśmy za 4,02 a tutaj już za 4,52 zł.

Ta ulewa trochę pokrzyżowała nam plany bo mieliśmy dzisiaj ruszać na szlak.Nie chcieliśmy ryzykować zjazdem na dupskach.Kilka pośladów widziałam całych w błocie.Nie, dzięki;)
Zjazd na brzuchu tez nie wchodził w grę;)

Nie byłam przygotowana na tak szybkie zmiany.Dostaję zadyszki po przejściu kilkuset metrów.Nie mogę się przyzwyczaić.Mózg by chciał pokonywać kilometry, a nogi odmawiają posłuszeństwa.

Dzisiaj mnie mdliło i było mi słabo.Poza tym czuję się dobrze.
Mam dziwne sny.Śniła mi się ostatnio kartkówka z matmy.Pisząc gdzieś zagubiłam kartkę,Wiedziałam,że dostanę dwóję.Kurcze, takie sny z matmą mam raz na kilka lat;)Nie znosiłam matmy i prześladuje mnie do dziś.Poza tym śnią mi się cuda.Słyszałam,że to normalne w ciąży to tzw.sny na jawie.Po przebudzeniu nie wiesz czy to czasem nie działo się naprawdę.


Adoptowaliśmy wilczka:)
Co miesiąc płaci się 40 zł WWF, która szkoli rolników i finansuje zakup psów pasterskich i elektrycznych pastuchów.


słodziaki

dziki i piękny!

Wczoraj zakończyłam udział w akcji Zostań wege na 30 dni.Zostałam i zostanę jak najdłużej:)

Czas szybko leci.Jutro ostatni dzień w Bieszczadach. Jest cudownie ale tęsknię już za kudłatym. Pierwszy wyjazd bez niego.Już w piątek go przytulę:)


Pozdrawiam Tangerina;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia