7/27/2025

Refleksje na temat urlopu na Podlasiu

Wracaliśmy z Podlasia  osiem godzin.
Wyjechaliśmy ok 9.00.Planowaliśmy o 8.00 ale tak dobrze nam się rozmawiało z właścicielem, że wyjazd się opóźnił o godzinę. Zapraszał nas jeszcze na wspólne wypicie kawy ale to było ryzykowne.
Przypuszczam, że wtedy wyjechalibyśmy ok 12.00:)

Po drodze trafiliśmy na korek pod Warszawą spowodowany wypadkiem.
Generalnie słyszeliśmy o wielu wypadkach w tym czasie,dlatego cieszę się, że udało mi sie przywieźć bezpiecznie watahę do domu.

Wyjazd był udany. Pogoda była łaskawa biorąc pod uwagę początkowe prognozy.
Nawet jak padało rano, to druga połowa dnia była już słoneczna.
Niestety psy musieliśmy zostawiać w domku bo w wielu miejscach nie były mile widziane.
Miałam wyrzuty, że siedzą sami ale mam nadzieję, że buszowanie w ogrodzie po naszym powrocie choć trochę im to rekompensowało.
Ina była zachwycona ogrodem. Wieczorem trudno ją było ściągnąć do środka. Czarny obserwował  ogród z tarasu. Kierownik obiektu. Dziury w ogrodzeniu były zbyt małe by zwiał, choć raz głowę już miał między deskami:) Podejrzewam, że gdyby tylko znalazł odpowiednią dziurę dał by dyla.
Ina szalała w domu. Dyszała, kręciła się nie mogła sobie znaleźć miejsca. W przeddzień wyjazdu weszła po drewnianych schodach do naszej sypialni. Ona boi się schodów. Musiałam ją asekurować przy zejściu.
Czuła jakiś niepokój. Już poźniej zaczęłam się zastanawiać czy nie odczuwa obecności duchów, choć to brzmi niedorzecznie. Ta chata była kiedyś łaźnią dla Niemców. 
Po wojnie wrócił do swojego domu pewien człowiek, którego dom został spalony.
Postanowił przyciągnąć na swoją działkę starą poniemiecką łaźnię i zrobić z niej dom.
Obecny właściciel rozbudował dom i wprowadził wiele zmian.
Może jakieś duchy tam jednak istnieją?

Rzuciłam się na Podlasie jak burek na kość. Chciałam zobaczyć wszystko co się da. 
Plany miałam ambitne i mimo przejechanych ok 2 tysięcy km, spaleniu ok 170 litrów paliwa nie udało mi się ich zrealizować. Dni mieliśmy wypełnione po brzegi, a mimo tego mąż zdołał przeczytać 4 i pół książki. Ja niestety leżałam i gapiłam się w niebo. U mnie to jedynie 1,5 książki:)której lektura wyleczyła mnie z bezrefleksyjnego łykania filozofii wschodu.

Na pewno nie pojadę więcej kolejką wąskotorową. Cena nieadekwatna do atrakcji.
Klimat koszmarny. Wagoniki ponapychane do granic możliwości, wrzaski, brak kultury niektórych turystów, ogólnie już w tym nie wezmę udziału. Środek puszczy aż się prosi o ciszę i szacunek względem przyrody i innych ludzi. Niestety niektórzy nie powinni się tam znaleźć ponieważ nie potrafią się zachować.

Raczej nie odwiedzę już Ostoi Żubra. Jak wyżej. Masa ludzi dla których obecność zwierząt nie wymusza żadnej zmiany zachowania. Naprawdę nieliczni rozmawiali szeptem i zwracali uwagę na to by nie płoszyć zwierząt i zachowywać się w stosunku do nich z szacunkiem.
Biegali z telefonami, nagrywali, zachowywali się głośno, byłam zdegustowana.
Wilki zaczęły wystawiać zęby i dawały ludziom do zrozumienia, że ich tam nie chcą lub że zachowują się w sposób, który im nie odpowiada.


Podlasie to wilokulturowy i wieloreligijny tygiel. Prawosławni, muzułmanie, katolicy i protestanci.
Mnóstwo cerkwi i kościołów.
W tym roku odpuściliśmy sobie szlak tatarski ale polecam odwiedzić Kruszyniany.
Znajduje się tam meczet, a także jurta tatarska. Kolejny meczet znajduje się w Bohonikach ale niestety nie można go zwiedzać.
Ludzie boją się Podlasia bo nasłuchali się, że uchodźcy wychodzą z lasu, jest mnóstwo wojska i straży.
Straż graniczna faktycznie była obecna ale przecież to strefa przygraniczna, więc to jest całkiem normalne.

Podlasie jest fantastyczne, a ludzie otwarci i życzliwi.
Uwielbiam Hajnówkę. Jest gdzie zjeść, wypić kawę i pospacerować.
Najwięcej turystów było w Białowieży, poza tym cisza i spokój.
Jeśli chcecie odpocząć, nawdychać się świeżego powietrza, lubicie ciszę i spokój  to Podlasie jest idealnym miejscem.
Jeśli lubicie hałas, imprezy, tłumy to raczej sobie je odpuśćcie.
Podlasie to dzika przyroda i religie. Fantastyczne bociany, których obserwowanie jest swoistą medytacją. Tubylcy za nimi nie przepadają bo brudzą i znoszą padlinę, która niezbyt ładnie pachnie.

Polecam Skit w Odrynkach. Byłam zauroczona tym miejscem, szczególnie jego położeniem.
Oczywiście cudowne cerkwie w różnych kolorach, które mają znaczenie symboliczne: niebieski   odnosi się do Matki Bożej lub Archanioła, zielony do Ducha Świętego, brązowy do męczenników, a żółty do Chrystusa lub świętych apostołów. Mnie urzekły niebieskie:)

Żałuję, że nie odwiedziliśmy parków ale już nie mieliśmy czasu, a poza tym byliśmy z psami.
Myślę, że to temat na kolejną wyprawę.
Mieliśmy w  drodze powrotnej odwiedzić Jedwabne ale stwierdziliśmy, że to chyba za smutny temat na wakacje.


Dwutygodniowy detoks od Internetu. 
Internet był tylko w miasteczkach. Moje korzystanie z niego ograniczało się do korzystania z nawigacji i wrzucania postów. Nie wiedziałam co dzieje się na świecie.
Wczoraj nadrabiałam zaległości. Brakowało mi go tylko w momencie planowania wycieczek i ogarniania tras.

Było intensywnie. Mam wrażenie, że zamiast odpocząć zajechałam się na amen.
Spędziłam kilkanaście godzin za kółkiem. Mam dosyć jazdy samochodem. Na szczęście nad morze jadę pociągiem:)
Było warto!
Polecam!



Pozdrawiam Tangerina;)

7/26/2025

Powrót

Nie ma to jak wrócić do domu po 8h za kółkiem i odkryć na koncie kolejne zajęcie na ponad 5 tysięcy.
Nie mam juz sił.
Był płacz,była złość.
Wiem,że po raz kolejny przez to przejdę bo przechodziłam juz kilkanaście razy.
Boję sie,że to nie koniec.
A myślałam,że odpocznę i te wakacje będą inne.
To juz trzecie z zajęciami w tle.
Już mnie to nie zmiata z planszy.
Jest bunt,złość ale sie nie poddam.

Pozdrawiam Tangerina;)
Sitawskie drewnale/deskale

7/24/2025

Sitawskie drewnale/deskale

Wieś niedaleko Białegostoku.
Na drewnianych budynach powstało 13 drewnali, na których widnieją mieszkańcy wioski.
Andrejko malował na podstawie zdjęć miejscowego fotografa.
Projekt miał przyciągnąć turystów i podobno przyciąga ich z całej Polski.
Większość deskali można zobaczyć przy głównej drodze po prawej stronie,jeden jest na końcu wioski- sołtys,ostatni jest koło młyna nad zalewem.
Stoi tam też Spiżarnia,która niestety była pusta;)
Miały znajdować sie tam lokalne produkty i pamiątki.Zastaliśmy tylko magnesy.
Bierzesz co chcesz i wrzucasz kasę do skarbonki.
Weźcie ze sobą gotówkę.
Generalnie w małych wioskach na Podlasiu dobrze ją mieć.
Spotkaliśmy kobietę,, której synowa ściągnęła do wsi Andrejkowa.
Niestety nie mogliśmy dłużej porozmawiać bo wnuki rozpierzchaly się jej po wsi;)






























Drewnal koło młyna 




 
 Stary młyn



Super miejsce na wycieczkę.
Nie ma tu gdzie zjeść i chyba przenocować ale dla tych prac warto tu przyjechać.
Mam wrażenie,że początkowe plany by wieś stała sie mocno turystyczna trochę zostały zaniedbane.
Podobno większy ruch  jest tu podczas weekendów.

Dzisiaj spędziłam za kółkiem 3h.
Padam na twarz.
Chyba przedawkowałam zwiedzanie.
Jutro leżę i sie nie ruszam:)
Podlasie mnie wykończyło:)



Pozdrawiam Tangerina;)
Białystok śladem murali

7/24/2025

Białystok śladem murali

23.07.2025
Białystok
Tropiliśmy białostockie murale.
Rozpoczęliśmy wycieczkę od pobrania mapy murali w białostockim punkcie informacji turystycznej, znajdującym się w rynku. Jakoś nie mamy szczęścia do tych miejsc. Dziś pan sprawiał wrażenie jakbym mu przeszkadzała bo właśnie coś pisał na kompie. Wszystkie informacje trzeba wyciągać siłą. Nikt nic nie zaproponuje. O wszystko trzeba się pytać.
Gorzej jak nie wiesz o co pytać bo nie przeczytałeś pięciu przewodników po Podlasiu;)
Pobraliśmy mapę i ruszyliśmy trasą murali zlokalizowanych najbliżej rynku.
Jest ich tam naprawdę sporo ale nie wszystkie zaznaczyliśmy na naszej mapie jako warte obejrzenia. Te najciekawsze naszym zdaniem były rozrzucone po mieście. Poszukiwania mnie wykończyły.
Musiałam patrzeć na nawigację, drogę i jeszcze rozglądać się za muralami.
Łatwo nie było ale się udało.

Zjedliśmy obiad w barze mlecznym o nazwie Słoneczny.
Za dwa obiady i napoje zapłaciliśmy 50zł.
Ja wzięłam babkę ziemniaczaną, mąż kotleta z jaja i pieczarek z ziemniakami i surówką. Super miejsce. Polecam!

Zrobiliśmy sobie spacer wokół Pałacu Branickich.
I tu temat, który się przewija przez cały nasz pobyt tutaj.
Gdy spacerowaliśmy parkiem dwoje dzieci postanowiło sobie popiszczeć, które głośniej. Park, wiewiórki, mnóstwo spacerowiczów i piski takie, że głowa rozpadała się na części.
Mój mąż nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił mamom uwagi. Na to jedna z kobiet z tekstem cytuję,, nie sądziłam, że to komuś przeszkadza”. Serio??Kurtyna.
Naprawdę czy tak trudno stawiać dzieciom granice i uczyć jak zachować się w miejscach publicznych. Dlaczego nie można wrzeszczeć w parkach, lasach, autobusach itp.
Dzieci są mądre, niestety niektórzy rodzice nie i nie powinni zwyczajnie być rodzicami.
Z doświadczenia, obecnie trudniej się pracuje właśnie z rodzicami.

Urzekły mnie kolorowe parasolki.
Coś pięknego!

Trochę białostockich cudów






Dawny szpital,teraz kino










Pomnik Zamenhofa,człowieka który wynalazł esperanto


Ozdoby witrażowe nad oknami 





 
Kościół św Rocha



Podobno z tyłu jest smutna,niestety nie sprawdziłem 






Palac Branickich








Wrzucę zdjęcia murali ale opiszę je chyba dopiero we Wrocławiu bo tu szkoda mi na to czasu.
Dla mnie babcia wymiata!
Najpiękniejszy!Babcia jak żywa:)

Mapa murali




1. Białostocki Picasso ul.Podleśna 21



2.Matka Natura -  Biała
3. Wycięte z natury 

4.Chłopiec z wędką ul. Antoniukowska 42


5. Zofia Nałkowska u. Generała Józefa Hallera 21


6. Zenek Martyniuk ul. Generała Józefa Hallera 25

 
7. Przenikanie ul. Marii Skłodowskiej - Curie 10


8. Żołny i szerokodziób u. Św.Rocha 3



9. Malwy ul. Lipowa 24

10. Żubry ul. Zamenhofa 5


11. Czerwona ściana ul. Zamenhofa 5c


12. Ludwik Zamenhof ul. Zamenhofa 26


13. Wyślij pocztówkę do Babci  ul.Marii Skłodowskiej - Curie 14


14. Dziewczynka z konewką  AL. Józefa Piłsudzkiego 11/14


Ten niestety został zastawiony autem stąd dziwne ujęcia
15. Utkany wielokulturowością al. Józefa Piłsudzkiego 19/1





16. Tkana opowieść o chłopcu i pieczeniu chleba ul. Radzymińska 18



Pojechaliśmy też do miejscowości Suraż.
W przewodniku piękne zdjęcie góry Królowej Bony.
W rzeczywistości pusto i nieciekawie.
Jedynie piękny widok na rzekę Narew.


Kolejnym punktem był Bielsk Podlaski.
Jak dla mnie totalna klapa.
Ostatnio jedliśmy tu obiad.
Siedem lat później nie ma ani restauracji, ani żadnej kawiarni w centrum.
Jedynie sklep ze Znachora jak stał tak stoi.






Przez cały pobyt tutaj majaczyła mi pewna cerkiew. Nie pamiętałam w jakiej miejscowości była, a bardzo chciałam ją jeszcze raz zobaczyć.
I oto wracamy do domu przez Narew i jest!
Cudowna, drewniana i niebieska:)










W bazie pożarlislśmy Marcinka.
Wykończył mnie ten dzień.
Wszystkie te wyprawy to mnóstwo emocji ale też mnóstwo czasu za kółkiem.
Piątek chcemy zrobić sobie w bazie.
Muszę odpocząć przed długą podróżą (600 km)i ogarnąć trochę chatynkę.
Trochę żałuję,że psy nie jeżdżą z nami ale i one i my byśmy sie bardziej umordowali.

Koniecznie spróbujcie Marcinka - ciasto przekładane kremem śmietanowym.




Pozdrawiam Tangerina;)
Copyright © Enjoy the little things , Blogger