
5/02/2017
Duszność
Jako,że dziś miałam wolne, postanowiłam pojechać po jakiegoś lumpa:)
Kierunek Magnolia bo tylko tam czuję,że mnie nie stratują.
Wjeżdżając na parking miałam coraz większe źrenice.
Sceny dantejskie.Miejsc brak, ruch jak w Tokio.
Po wypadku, każda wizyta na jakimkolwiek parkingu doprowadza mnie do szaleństwa.
Szukam zawsze miejsca oddalonego od centrum maksymalnie, choćbym miała iść kilometr do miejsca docelowego.
Dziś wylądowałam na dachu sklepu bo tylko tam były wolne miejsca.
W środku było tylko gorzej.
Całe watahy ludzi, wolałabym watahę wilków;)
Oczywiście nic nie kupiłam bo na stanie w kilometrowych kolejkach do przymierzalni szkoda mi było czasu.
Jakoś na ciuchy zawsze szkoda mi kasy.
Było mi duszno, słabo.Ta fala ludzka wywołała u mnie jakąś panikę.
Raz na pół roku postanowię odwiedzić galerię i tak nigdy nie mogę nic dla siebie znaleźć.
Wolę zakupy przez internet.Co prawda przymierzyć nie mogę ale zawsze mogę zwrócić i nie jestem narażona na dzikie rodzinki.
Dlaczego nie mam tyle odwagi by rzucić to wszystko i wyjechać w cholerę w totalną dzicz?!
Podziwiam ludzi, którzy zostawiają wielki świat i zaczynają wszystko od nowa, w zupełnie nowym miejscu.
Ostatnio oglądałam film o korespondencie wojennym, którego depresja zaprowadziła w dzikie tereny Kanady.Kupił tam ranczo i odciął się zupełnie od życia w tempie.
Został przewodnikiem.
Zapożyczyli się z żoną na okrutne sumy ale są szczęśliwi.
Kolejna historia gościa, który wyprowadził się z Warszawy by zamieszkać w Bieszczadach i hodować hucuły.Oglądałam i zazdrościłam.
Coś ciągnie mnie do lasu:)Czasem czuję się jak wilk w ludzkiej skórze.
Coraz bardziej duszę się w tym życiu.Jestem tu ale w mojej głowie obraz zupełnej wolności.
Jakby ktoś się pomylił i wrzucił mnie w ten cyrk pędu,konsumpcji,zawiści,rywalizacji.W ciągłym biegu, w ciągłym stresie.
Często dopadają mnie duszności,brak mi tchu.Jakby ktoś deptał mi po klatce piersiowej.
Mam wrażenie,że prawdziwe życie jest gdzie indziej.Na pewno nie w tym chaosie, w tym wyścigu szczurów.Tu czas zapieprza jak oszalały, gdy jestem na wiosce, w górach nie potrzebuję zegarka, nic mnie nie ogranicza.
Cały czas mam nadzieję,że wymyślę dla siebie zajęcie, które pozwoli mi na totalną zmianę.
Póki co zakupiliśmy Wajrakowy przewodnik i zaczynamy planowanie białowieskiej wyprawy.
Jeszcze tylko zakup odpowiedniego środka transportu dla kudłatej ekipy.
Najwyżej nie wrócimy:):)
Jestem gotowa zastąpić kontakt z kulturą na kontakt z naturą;)
PS Dobił mnie obrazek pod Halą Stulecia.Krzepcy panowie z transparentami, przedstawiającymi martwe płody.Miałam wrażenie,że głowa mi eksploduje.Dobrze,że jechałam autem bo bardzo chętnie powiedziałabym im co o tym myślę. Mnóstwo małych dzieci i TE obrazy!
Pozdrawiam Tangerina;)