poniedziałek, 21 października 2019

Góry i doliny

Udostępnij ten wpis:


Ostatnie dwa tygodnie to była huśtawka nastrojów.Momentami myślałam,że oszalałam.
Płakałam, złościłam się, byłam rozdrażniona.Na nic nie miałam siły, nic mi się nie chciało, nic mnie nie bawiło.Dodatkowo pojawiło się poczucie winy,że obiektywnie źle nie jest więc o co chodzi, powinnam być pełna wigoru, tryskająca szczęściem i radością.
Dziś po rozmowie z psycholog udzieliłam sobie rozgrzeszenia.Uświadomiła mi,że warunki w jakich pracuję, wizja zakredytowania na kilkadziesiąt lat, zmiana miejsca zamieszkania, przemęczenie, choroba męża mają prawo zrobić mi takie kuku i to jest NORMALNE!Nie jestem wariatką, mam tylko czasem słabe dni.Ufff..
Czuję się niejako w potrzasku bo nie mogę wykonać żadnego ruchu związanego z pracą.Za chwilę weźmiemy kredyt, więc zmiana pracy na tą chwilę nie wchodzi w grę.
Najbardziej wkurza mnie to,że moje marzenia o szkole, to jak powinna wyglądać zderzają się z rzeczywistością i rozbiją na miazgę.Jestem pieprzoną idealistką i to mi chyba w życiu najbardziej przeszkadza.
Muszę mieć przed sobą jasny cel i do niego dążyć, chociaż czasem szlag mnie trafia.Jestem zmęczona ale wiem,że to po coś.
Za wysoko postawiłam sobie poprzeczkę, a jakieś tam codzienne sytuacje mi ją niemal codziennie zrzucają.Nie lubię przegrywać, podnoszę się i idę dalej ale zdążę się nieźle poobijać.
Myślałam,że jak wezmę więcej pracy, to zaczniemy odkładać jakieś pieniądze.Guzik z pętelką!Co chwilę zaskakuje nas jakaś sytuacja wymagająca wysupłania z kieszeni zaskórniaków.
I tak moja wizja góry pieniędzy jest nadal wizją hahaha:)
Doszłam do wniosku,że mam koszmarny stosunek do pieniędzy i wydawania.Warto się temu przyjrzeć i zacząć to zmieniać.

W sobotę byliśmy w Osolinie.Zrobiliśmy pomiary i ustaliliśmy warunki umowy.
Plan jest taki.Zaczynamy starać się o kredyt z początkiem roku, a na wiosnę chcemy się wprowadzić.
Mamy juz jakieś wstępne plany zagospodarowania pokoi.
Na pewno chcemy całą górę zrobić dla siebie.Tam są trzy pokoje plus antresola - pokój z którego wchodzi się do pozostałych.Połączymy dwa pokoje i tam zrobimy sobie sypialnię z łazienką, drugi pokój przeznaczymy na garderobę.
Na dole jest stara kuchnia z której wchodzi się do salonu z kominkiem.Przywrócimy kuchnię, a w salonie wybijemy drzwi na taras, który zbudujemy;)Taras to raczej nic na teraz.Priorytet to zdjęcie regipsów i odsłonięcie cegieł, zerwanie paneli na dole.Fajne jest to,że możemy na spokojnie robić remont góry i mieszkać na dole lub odwrotnie.Musimy też dokończyć ogrodzenie bo Inka nam na bank się ulotni.Coraz bardziej podoba mi się okolica.Z okna mamy widok na pastwiska i las:)
Jest stres.Ta decyzja zmieni nasze życie.Sprawy robią się poważne.Prawnik przygotuje nam umowę i do końca roku wpłacimy zaliczkę.Jak dobrze pójdzie przyszłe wakacje spędzimy na wsi:)

Dostałam dziś medal za długoletnią służbę.Jakieś mam mieszane uczucia, tym bardziej,że ta władza mnie mierzi, a szopka która odstawił kurator była żenująca.No nic, trzeba mieć nadzieję,że młoda lewica będzie odważnie dążyć do celu i realizować moje nadzieje.

Byliśmy dziś również na Bożym Ciele.Rewelacja! Gdybym miała takiego księdza, to kto wie, może bym się nawróciła:):)

Muszę mieć więcej ciepłych uczuć dla siebie.Jestem często swoim największym krytykiem.
Najważniejsze,że jestem normalna, no w miarę;)




Pozdrawiam Tangerina;)

niedziela, 13 października 2019

Bardzo ważny dzień

Udostępnij ten wpis:

Dziękuję Wam wszystkim za słowa wsparcia, za wszystkie kciuki i akceptację.
Powiedzenie tego na głos wcale nie było łatwe tym bardziej,że ostatnich kilka lat kręciło się wokół tematu dziecka.Cieszę się,że jesteście.Niektóre z Was wspierają mnie od samego początku.
Kiedy trzeba skrytykują, kiedy trzeba kopną w tyłek, kiedy indziej przytulą w myślach.
Świadomość kobiecej solidarności daje siłę, pomaga zmagać się z przeciwnościami losu, podnosi na duchu.
Dziękuję,że kopiecie ze mną małe kamyki i toczycie głazy.
Dziękuję,że jesteście!
Marzę o tym by kiedyś zaprosić Was do mojej wiejskiej chałupy!

Dziś jest nasza pierwsza rocznica ślubu.Czy coś się zmieniło?Tak!Wiemy,że jednak nie chcemy być rodzicami!Zaczynamy nowy rozdział i z niecierpliwością czekam aż życie nam go napisze.
Spędziliśmy cudowny weekend w Kątach Bystrzyckich, w naszym ulubionym domku.Pogoda dopisała.Świat mieni się kolorami!Do znudzenia będę powtarzać,że uwielbiam jesień!Kocham ją za kolory, spokój i zapachy.Kocham ją ze to,że jest początkiem przemiany, także mojej wewnętrznej.
W sobotę rano wyszłam na taras, a moim oczom ukazało się stadko jeleni i saren!
Na początku myślałam,że to konie:)Niesamowity widok!Niczym niezmącona cisza i spokój.
Nigdy nie widziałam czegoś podobnego!
To miejsce jest cudowne.Gdybym dotrwała do emerytury, to chyba chciałabym zamieszkać właśnie tu.Kąty to kameralna wioska blisko Lądka Zdroju.To najpiękniejsza górska wiocha jaką widziałam.
Byliśmy tam już cztery razy i nie przestaję się zachwycać tym miejscem.
Niezwykła cisza, spokój, przepiękne widoki i żywego ducha!Cudowne, poniemieckie domy z klimatem, pracownia alchemiczna, piękny kościół i kończąca się droga;)
Polecam to miejsce jeśli chcecie odpocząć od migoczących świateł, hałasu i miastowego pędu.



















Dziś ważny dzień też dla nas wszystkich.Wybieramy swoich przedstawicieli do Sejmu i Senatu.
To jest nasze prawo i warto z niego skorzystać.Wybierzmy dla siebie i swoich bliskich.
Twój głos się liczy!
My już byliśmy, a Wy?


Pozdrawiam Tangerina;)

niedziela, 6 października 2019

Wszystko jasne.Zamykamy temat.

Udostępnij ten wpis:
Czułam To pod skórą ale myślałam,że może się mylę,że może To minie.
Zrobiliśmy bilans.Zupełnie niezależnie spisaliśmy za i przeciw, plusy i minusy posiadania dziecka.
Powinnam być zdziwiona, zszokowana ale chyba poczułam ulgę i lekkość.
Na naszych listach nie ma ani jednego plusa, większość minusów nam się pokrywa.
Po rozmowie z psychologiem i naszej szczerej zamykamy temat.
Straciliśmy mnóstwo czasu i energii na spełnianiu zupełnie nie naszej wizji życia.Okazuje się,że my tego dziecka nigdy nie chcieliśmy i nie ma w naszym życiu na nie miejsca.
Chcieliśmy spełnić marzenia innych, nie nasze.Gdyby było inaczej poświęcilibyśmy wszystko lub dużo więcej na realizację projektu dziecko.Moja psycholog stwierdziła,że nasza zgodność daje nam jasny obraz tego,że dziecko nigdy tak naprawdę nie było naszym celem i czas skierować energię w inną stronę, w stronę naszych prawdziwych marzeń.Nigdy nie marzyłam o białej sukni, tak jak nie byłam sobie w stanie wyobrazić siebie w ciąży, z wózkiem.Moje obrazy dotyczące naszej przyszłości pokazywały zawsze nas dwoje i psy, dziecka na nich nie było nigdy.Miałam jakieś rzuty sytuacyjne.W towarzystwie często czułam się wykluczona bo przecież tematy związanie z macierzyństwem były mi obce.Nie raz mówiąc,że nie będę miała dzieci, czułam na sobie spojrzenia karzące, nieakceptujące.Wpadłam w pułapkę cudzych oczekiwań, realizacji modelu jedynie właściwego,spełniania cudzych marzeń.To nie ja, to nie my.
Wiem czym grozi brak czasu dla dziecka, widzę to na co dzień. Świat oszalał.
Cieszę się,że ktoś wydobył ze mnie tą prawdę o sobie.Zaakceptowałam ją.Chcę żyć swoim życiem.Może niepopularnym, skupionym na małych, dobrych chwilach, na pomaganiu zwierzętom i delektowaniu się wiejskim życiem.
Pamiętam,że ta lampka kiedyś mi się zaświeciła.Jechałam samochodem i oglądałam się za każdym psem.Pojawiła się myśl,że zwierzęta wzbudzają we mnie większe zainteresowanie jak mijane dzieciaki.Nie lubię brać niemowląt na ręce, nie dotykam brzuchów, nie zaglądam do wózków.Jeszcze do niedawna myślałam,że to przez niepłodność, a prawda okazała się inna i oczyszczająca.
Dotarłam do domu i rozsiadłam się wygodnie w fotelu życia skrojonego na moją miarę.
Będzie dom, mąż, psy i pewnie jeszcze jakieś zwierzęta.To moje marzenia i zamierzam je spełnić:)

P.S W sobotnich WO temat na czasie - bezdzietność z wyboru.Mam wrażenie,że niektóre wypowiedzi są wyjęte z moich ust.
Pozdrawiam Tangerina;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia