środa, 12 kwietnia 2023

Święta, święta

Udostępnij ten wpis:
I po świętach.
To były najgorsze święta od dawna.
Pierwszy dzień był nawet fajny. Mama ucieszyła się na nasz widok, pogadałam z bratem, a potem się zaczęło. Czułam, że jestem złą córką bo nie pytam mamy co pięć minut jak się czuje.



Atmosfera była ciężka. Nie pamiętam kiedy spędzaliśmy czas w takim gronie.
Uderzyło mnie to jak funkcjonujemy jako rodzina.
Mama żyje w ciągłym lęku czy mój brat nie zacznie pić (nie pije kilkanaście lat), on natomiast pielęgnuje pępowinę, której nie zamierza odciąć. Mam wrażenie, że wszyscy siedzimy na dnie butelki.
Jakoś to wszystko mnie dobiło. Przyglądałam się temu z boku i zastanawiałam się jak wyszłam z tego w miarę cało. Wytrzymałam dwa dni. Mój brat zniknął już na drugi dzień.
Nie potrafię zaakceptować na tę chwilę tego co się dzieje z matką. Zapada się w sobie, użala, szuka widowni. Wiem, że jest jej ciężko odnaleźć się w tej sytuacji ale mnie również łatwo nie jest.
Starałam się jej pokazać szklankę do połowy pełną ale nie dałam rady przebić się przez jej narzekanie i zakotwiczenie w przeszłości. Zdaję sobie sprawę, że ona coś utraciła i przechodzi pewnego rodzaju żałobę po stracie zdrowia. Staram się zrozumieć jej punkt widzenia ale czuję, że na tę chwile nie mogę dać więcej od siebie. Mam swoje życie i swoje problemy. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy by jej pomóc.
Ona nie chce sobie pomóc, a ja nie wyleczę jej na siłę.
Miałam wrażenie, że ten nasz przyjazd potraktowała jak knucie przeciwko niej .Może myslała, że chcemy ją oddać do domu opieki. Nie zrobię nic przeciwko niej. Dopóki sama nie poczuję, ze potrzebuje pomocy nie będę jej na nic naciskać.
Przeraża mnie jak żyje przeszłością, jak skupia się na tym czego nie ma lub straciła.
Zawsze myślałam, że będzie wesołą staruszką.

Wygoliłam sobie pół głowy i mocno skróciłam włosy. Potrzebowałam mocnego cięcia i zmiany.
Czy razem z włosami pozbyłam się problemów? Pewnie nie ale takie zmiany dobrze mi robią na głowę.
Wiosna ładuje mi baterie. Zrzucam skórę. Wystawiam twarz do słońca.

Mąż zrobił taką  awanturę w Zusie, że postraszyli go Policją. Oczywiście były tradycyjne przeprosiny kierowniczki i zapewnienie, że po 15 kwietnia będą pieniądze.
Już nawet nie wiem co czuję.



Pozdrawiam Tangerina;)

2 komentarze:

  1. Ja znowu piszę i znowu dzielimy losy. Podobne święta, podobne klimaty rodzinne. Od wielu lat oszczędzanie Mamy od złych wieści i samotna walka z chorobą przy jednoczesnym byciu Jej psychologiem, terapeutą i słuchaniu o wszelkich nieszczęściach świata i jakie to życie przekichane ma. Wybuchłam przy stole. Że ja już nie dam rady słuchać tego znowu, tych utyskiwań, mimo że rozumiem i współczuję. Powiedziałam, że u mnie to o i to...ze walczę o życie i zdrowie. No i dowiedziałam się...że choruję bo się odchudzałam jako nastolatka (schudłam, bo mi truli że mam grube nogi i gdzie do ludzi), albo że po Azji się szlajałam i pewnie coś złapałam...no i że Ona i tak ma gorzej....Tragedia...a teraz leczę skołatane nerwy i szukam dla siebie ratunku po całej Polsce. Rodzina to trudna czasem rzecz. Przytulam i rozumiem to uczucie, że nawet nie wiadomo co się czuje...J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie podobny klimat.Ja już nie chce się grzebać w przeszłości bo mocno dala mu po dupie.Nie wiem skąd we mnie tyle nadziei i radości mimo tych wszystkich problemów.
    Moja mama pyta się co u mnie chyba tylko po to,żeby przebić mnie swoimi problemami.Kiedys dzwoniłam codziennie bo moglysmy poplotkować i razem sie pośmiać.Teraz jestem spluwaczką na problemy.Staram się być wsparciem i rozumieć ale w tym wszystkim muszę zadbać też o siebie i oszczędzać energię na rozwiązywanie swoich problemów.
    Przesyłam pozytywne wibracje🫶🌷

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.Na każdy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam odwiedzających:):)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia