Wczorajszy dzień spędziłam z dzieciakami na dworze.Gdy tylko robi sie ciepło prujemy na plac zabaw.Dzieciaki poczuły powiew wiosny i chciały się rozbierać.Miałam już jedną aferę z mamą, więc nie pozwalam.Z drugiej strony przy 14 stopniach dzieciaki były ubrane jak na Syberię.Nie pozwól się rozebrać, to się zapoci, pozwól, to się również zapoci, z tym,że go dodatkowo przewieje:)
Wiem,że jestem trochę po drugiej stronie barykady bo nie jestem MATKĄ ale..
Dzisiejsi rodzice biegną z każdą drobnostką do dyr.Nie ma rozmowy z wychowawcą, nauczycielem, jest od razu dyr, tudzież kuratorium.
Ostatnio była afera, obijająca się właśnie o kuratorium bo koleżanka wpisała dziecku uwagę w dzienniku elektronicznym.Uwaga taka skutkuje oceną z zachowania i się zaczęło!
Panie ze świetlicy nie mają takiego prawa!Bo dzieciak ma być grzeczny na lekcji, poza nią już nic nie musi.Jakiś koszmarny absurd!
Druga specjalność niektórych rodziców to dyscyplinowanie nauczycieli, obsługi przy dziecku.
Dziecko jest świadkiem jak matka zwraca pani sprzątającej uwagę bo nie sprząta tam gdzie trzeba tylko koło jej nóg.Ustawiamy pracę nauczycielom i innym pracownikom.
Rodzice są cudowni ale trafiają się tacy,że odechciewa się wszystkiego.
Ja wiem,że to są ich skarby największe ale dajcie pracować.
Mamy fantastyczną kadrę, jesteśmy w czołówce, jeśli chodzi o poziom nauczania i niech tak zostanie.
Jak sobie przypomnę moje dzieciństwo, to moja mama miała w nosie to co się dzieje w szkole, dopóki nie działa mi się krzywda.Teraz drzwi od gabinetu dyr się nie zamykają.Od kilku lat rada rodziców nie może się dogadać i ciągle zmienia się kierownictwo, bo wiecznie się kłócą.
Boję się o rosnące pokolenie.Nie nauczone szacunku do ludzi.
Kiedy mnie w podstawówce pani zwracała uwagę żebym podniosła papier, rzucałam się na kolana,teraz dziecko powie,że to nie jego.Szkoła nic nie zdziała, jeśli nie będzie między nami współpracy, opartej na szacunku, akceptacji i zaufaniu.Wiem,że nauczyciele też potrafią być różni i nie bronię tu nikogo.
To jest ciężki zawód, praca z młodym człowiekiem,totalnie wyczerpujący ale też wdzięczny.
Bywają momenty trudne ale też takie,że łza się w oku zakręci.
Uwielbiam je przede wszystkim za szczerość, choć potrafi być bolesna hahaha, za radość z prostych rzeczy, ulotnych chwil i prawdę, której nam często brakuje.
Dzisiaj sobie trochę ponarzekałam z panią sprzątającą ale potem mijam taką małą mordeczkę na korytarzu i to juz jest nieważne.
Wczoraj dowiedziałam się,że nie żyje ojciec jednego z uczniów,miał 52 lata,zawał.Nie mogłam w to uwierzyć!Był zamożny ale umiał się dzielić i nawet nam jako placówce pomagał.Młody człowiek.
Tak naprawdę nigdy nie wiemy co nas zżera.Dlatego banalnie, cieszmy się każdym dniem!
Drugi dzień w szkole przeżyty:)Chyba się nawet wczoraj opaliłam wiosennym słoneczkiem:)
PS Dziękuję za wszystkie rady dotyczące wiejskiej sielanki;)
Pozdrawiam Tangerina;)
Dzisiaj przy obiedzie rozmawiałam z koleżanką z biblioteki, która wcześniej przez kilka lat pracowała w szkole podstawowej w świetlicy. Ależ narzekała! Na rodziców właśnie, na ich wieczne pretensje, uwagi, roszczenia. Paniom ze świetlicy się ponoć często dostaje "za wszystkich" - nauczycieli, wychowawców.
OdpowiedzUsuńA poza tym w ferie pisałam pismo do kuratorium - odpowiedź na jakąś skargę. To tak a propos rodziców skarżepyt i długich nauczycielskich wakacji ;-)
Ale i tak innego zawodu sobie póki co nie wyobrażam.
Też mam takie wrażenie,że obrywa nam się za wszystkich;)
OdpowiedzUsuńJuż przywykłam, chociaż parę razy musiałam się tłumaczyć dyr za moją asertywność;)
Póki co ja jeszcze tez niczego innego nie wymyśliłam.Chyba. że lepienie garów z gliny na wsi:):)
Jestem w trójce klasowej i obiema rękami podpisuję się pod tym, co mówisz. Mamy w klasie 5-6 rodziców autentycznych pieniaczy. Żyć się momentami odechciewa. Katarzyna
OdpowiedzUsuńU nas rada rodziców funkcjonowała świetnie dopóki nie znaleźli sie w niej rodzice, dla których ważne stało sie samo rządzenie.Niczego nie można ustalić.Podważają każdą decyzje rady ped.Współpraca jest naprawdę trudna.
OdpowiedzUsuńCzasem mysle, ze praca w szkole w czasach, kiedy ja bylam dzieckiem, byla duzo wieksza przyjemnoscia, niz obecnie.. pewnie miala dobre i zle strony, jak kazda praca, ale dzieci byly uczone przede wszystkim szacunku dla nauczycieli.. a teraz, mysle, uczone sa tego, jak "sobie radzic" z nauczycielem... :/
OdpowiedzUsuńWiadomo, ze nauczyciele to tez ludzie, sa lepsi i gorsi. I - oczywiscie nie mowiac o patologiach - w takiej standardowej szkole zapewne sa nauczyciele, ktorzy maja powolanie, oraz tacy - ktorzy ucza. Swiat nie bylby w stanie opierac edukacji tylko na tych nauczycielach, ktorzy maja powolanie.. a wiec szacunek nalezy sie obu. I jesli dziecko nie jest nauczone tego szacunku, to moze sie zdarzyc tak, ze nie bedzie mialo motywacji do nauki czy prawidlowego zachowania. Bo dzieci tez maja rozne charaktery, jedne sa bardziej zdyscyplinowane czy latwiej sie koncentruja/motywuja, inne mniej..
Czesto tez rodzice przekladaja CALA odpowiedzialnosc w wychowaniu dziecka na szkole, zupelnie juz umywajac rece od wychowania w domu. I jesli pojawiaja sie problemy, to przeciez p. nauczyciel/-ka powinni sobie radzic sami, bo "po to studiowali", lub "za to im placa". :)
Ech.. temat rzeka.. kolejny. :) Pracowalam w zawodzie 4 lata i ciagle za "moimi dzieciakami" tesknie..
Ja sie obawiam, ze bedzie tylko gorzej.. :/
Ale ciesze sie, ze Ty sie w zawodzie realizujesz. :)
Kasia
Mam syna w pierwszej klasie, no i dla nas to był, szok, trafił do szkoły państwowej z prywatnego przedszkola. Ja się generalnie wyłączyłam z kontaktu z wychowawczynią, choć do niej nic nie mam, to Pani 50+, swoje już przeszła, więc wierzę, że wie, co robi. W kontaktach z nią działa mój mąż. Generalnie zauważyłam, że nauczyciele boja otwarcie rozmawiać z rodzicami, wszystko tak dyplomatycznie, żeby czasem ktoś z boku nie usłyszał, bo jeszcze jakaś życzliwa koleżanka się znajdzie. Sama mam fatalne doświadczenia ze szkołą i to pewnie też dlatego, nadal jej unikam:) Mimo wszystko kiedyś był szacunek do nauczyciela i rodzice nie latali co chwilę, a już na pewno nie z pretensjami. A teraz te roszczeniowe mamuśki są wszędzie. W podstawówce miałam dyrektora, tak 150cm w kapeluszu, to wszystkie te dryblasy z najstarszych klas z końca korytarza mu się kłaniały, żaden nawet krzywo nie spojrzał, a różne to ziółka były, a teraz....ech...szkoda gadać.
OdpowiedzUsuńNo niestety takie czasy nastały, a obrazek jaki załączyłas idealnie oddaje tą sytuację. Mam 10 letniego brata i przynajmniej u nas nie ma takich akcji, ale moi rodzice są przecież starsi, młody urodził się gdy mama miała 41 lat. Może dlatego mają cały czas normalne podejście do tematu i mimo, że jest bardzo rozpieszczany to szkoły mu nie odpuszczają i nie ma lekko 😄 hehe przypomnina to ten obrazek po lewej hehe Szacunek do drugiego człowieka, a przede wszystkim do starszych. Dużo dzisiejszych dzieci tego poprostu nie ma, ale to wina rodziców. Tak uczą dzieci :( przykre.
OdpowiedzUsuńMi mama zawsze tłumaczyła, że mówić sąsiadom dzień dobry jak ich widzimy, nawet po kilka razy dziennie😄
Dobrze, że ja zaczęłam uczyć w szkole po licealnej😄w miarę bardziej ogarnięci i raczej rodziców na karku nie powinnam mieć hehe