Miałam dzisiaj fatalny dzień.
Od samego rana wrzucali mi dzieci czekające na lekcje, które przyszły za wcześnie do szkoły.
Oczywiście nie były to dzieci zapisane. Piątoklasiści, szóstoklasiści.
Był moment,że miałam liczbę dzieci sporo przekraczającą limit na jednego opiekuna.
Potem było jeszcze gorzej.Dzieci przybywało i przybywało.
Ten rok miał być lajtowy,a okazuje się jakimś koszmarem!
Szczerze?Jest totalny bajzel!
Jestem tak wkurzona na całą tą reformę,że szkoda gadać.
Niby małe dzieci są oddzielone od starszych uczniów ale np. na obiedzie jest dramat.
Wszystkie dzieciaki się mieszają.Nie muszę mówić jaki jest sajgon.
Maluchy przerażone ze mną włącznie bo boję się,że jakiś się zgubi.
Mam juz dwa wypadki za sobą.Nieźle jak na pierwszy tydzień szkoły.
Nie wiem kto projektuje place zabaw ale nasz nie jest przystosowany do bezpiecznej zabawy, szczególnie małych dzieci.
Trzeba mieć oczy dookoła głowy, a i tak nie jesteś w stanie wszystkiego przewidzieć.
Pierwszy wypadek miał miejsce w zeszłym tygodniu.Dziewczynka spadła z urządzenie prosto na buzię.Widzę zalane krwią usta i pierwsze co mi przychodzi do głowy - zęby!
Na szczęście była tylko przygryziona warga.
Dzisiaj dziewczynka spadła mi z drabinek na głowę bo inna pociągnęła ją za nogi.Na szczęście upadła na tartan ale i tak rodzice pojechali z nią na pogotowie.Wiadomo jak jest z uderzeniem w głowę.Byłam przerażona.Wyleczyłam się z wychodzenia na podwórko.
W grupie zerówkowej są nawet 4,5 latki!
Te dzieci są tak małe i niesamodzielne,że zastanawiam się czy temu podołam.
To zupełnie inne komunikaty, powtarzane w nieskończoność.
To ubieranie się półgodzinne, wracanie po kilka razu po zostawione rzeczy,zgłaszanie chęci skorzystanie z toalety zaraz po przyjściu na podwórko, mimo wcześniej wizyty w toalecie.
Jestem zmęczona.Jak kiedyś myślałam o pracy w przedszkolu, teraz stwierdzam no way!
Trzeba mieć anielską cierpliwość i łagodność anioła.Dzieci są fajne ale to chyba nie moja działka.
Wyjście gdziekolwiek trwa wieki.Gdyby nie pomoc mam i babć, byłoby ciężko.
Chyba nie zdawałam sobie sprawy na co się porywam.
Dziś mam dosyć.Jestem zmęczona, zestresowana i zniechęcona.
Jeszcze codziennie piszemy jakieś plany, w związku z czym w domu jestem ok.18 - 19, a pracuję od 6.45.Poniedziałki zapowiadają się 10 godzinne.
Jutro znowu siedzę do wieczora.Kolejny plan do napisania.
Zapisałam się na kilka fajnych kursów artystycznych m.in.akwarela,tempera i grafika.
Udało mi się załapać tez na fajny projekt wielokulturowy.
Mam kilka pomysłów ale nie wiem czy rok dla mnie nie okaże się znowu za krótki i czy uda mi się cokolwiek zrealizować w tych warunkach.
Mocy przybywaj!
To co się dzieje przez te zmiany to jakiś dramat... w przedszkolach też sajgon! Mój synek-trzylatek pomaszerował teraz do przedszkola i jest w grupie z czterolatkami... wszystko przez sześciolatki. Masakra. Życzę sił i wytrwałości! Oby było lepiej !
OdpowiedzUsuńBiedaczek.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się co z czterolatka mi,które mamy w zerówce.Beda ,,siedzialy''?Bo do 6r.z muszą chodzić do zerówki.Cyrk!!
Dobrze, że wypadki okazały się niegroźne.
OdpowiedzUsuńOpisujesz jakiś dramat. Jak przy takim planie pracy znaleźć czas na dziecko? To już byś w ogóle niczego poza pracą nie robiła.
Skończyło się na guzie na szczęście.
UsuńPadam na pysk.Jestem w pracy o 6.30,a w domu o 17.00.Chyba,że mamy znowu do robienia papiery,wtedy ok 19.00.
Mam nadzieję,że to początki bo faktycznie na dziecko i myślenie o nim nie mam czasu.
wow, nie zazdroszcze.. jak to jest, ze 4-latki sa w zerowce, a nie w przedszkolu??
OdpowiedzUsuńPrzesylam duzo pozytywnej energii! :**
Kasia
Bo szkoła jest darmowa...
UsuńDziękuję Kasiu😘
Powodzenia kochana, oby później było jakoś łatwiej...
OdpowiedzUsuńNapisze, ze współczuję, trochę wiem czym to pachnie, na studiach pracowałam od 5 do 22, normalnie w fabryce jak babeczki z rodzinami, tylko ja wracałam do pustego mieszkania. Do pracy dojeżdżałam godzinę, jakieś 11 km przez cały Krakow wzdłuż, tramwaj, potem autobus,trochę z buta i jestem. I to miedzy innymi był przyczynek do decyzji, ze po studiach wracam na "prowincje".. A powiedz co jeśli to się nie zmieni, jeśli dzięki cudownej reformie w Twojej szkole będziesz spędzała 3/4 życia? Na " prowincji" zarabiasz tyle samo, żyjesz taniej, wolniej. Praca jest wszędzie, mieszkania sa wszędzie, tylko nie wszędzie da się żyć tak jak by się chciało. Jeśli się meczysz to to zmień, nie czekaj aż samo się zmieni bo to nigdy nie nastąpi. Sorry, jeśli te moje komentarze są może czasem zbyt bezpośrednie, czasem zbyt kategoryczne i pouczające, ja wiem, ze Ty wiesz jak chcesz żyć, ale one maja dać Ci kopa do działania. Jeśli sobie ich nie życzysz to napisz. Z najlepszymi życzeniami 😘
OdpowiedzUsuńWiesz,że Cię uwielbiam i Twoja bezpośredniość 😘Wolę to niż głaskanie po główce.Twoje zdanie jest dla mnie cenne i mobilizuje do działania i zmian w życiu.Jestes obiektywna i zdajesz się mnie znać bardzo dobrze😉
UsuńAsiu,wale nadgodziny,osiem tygodniowo.Normalnie nie jest źle bo pracuje po 5,6 godzin dziennie.Troche jestem zmuszona sytuacja finansowa bo potrzebujemy kasy na leczenie.
Z wiocha musimy poczekać jakieś dwa lata.Ale już nie ma odwrotu wiocha i koniec.Moze mała szkoła i praca w małych grupach.
Szkoda mi dzieci.Jak można odpoczywać w takich warunkach?Czuć się bezpiecznie i dobrze?
Zębata pani minister ma w dupie bo nie widzi tego jak to wszystko wygląda!!!
Zerowkowicze nawet nie sięgają do muszli klozetowej!!!
Jestem w...wiona!!!
Pozdrawiam!!!
Pisz,pisz,pisz😘
W podstawówce mojej córki jest jedna pierwsza klasa- 15 dzieci, w zerówce 18. Nauczyciele na takich samych prawach jak w całej Polsce. Przedszkole gminne to łącznie 43dzieci. Pani dyrektor zarabia 5koła na rękę. Można?
OdpowiedzUsuńBajkowo😍Tak można uczyć i pracować.Dzieci mają poczucie,że pani znajdzie dla nich czas.
UsuńW takich warunkach każdego można dopilnować.A jak masz 27 dzieci w klasie(tak pyskowali,że ma być 25)i każde na innym poziomie to padaczka!