Niby już są ale nie dla mnie, czeka mnie jeszcze wizyta w kuratorium i egzamin.
Nie wiem czy nasz wyjazd dojdzie do skutku bo podobno egzaminy robią nawet w sierpniu.
Napiszę podanie z prośbą o ustalenie terminu wyłączając 10 dni sierpnia;)Zobaczymy.
Ten rok był naprawdę intensywny.Udało mi się zrealizować wszystkie plany.Mam poczucie,że ten czas nie przeleciał mi między palcami.Szkoliłam się, rozwijałam,planowałam dalszy rozwój.
Miałam wątpliwości i chwile załamania.Gdy moje maluchy przyszły na koniec roku z kwiatami, zapomniałam o wszystkim.Cholernie ciężko jest być w dzisiejszych czasach nauczycielem
i autorytetem ale ta praca choć czasem niewdzięczna ma mnóstwo plusów.
Lenistwo jeszcze nie dla mnie.Wspinam się na najwyższy szczebel drabiny nauczycielskiej ale to nie koniec bo według nowych zasad będziemy oceniani co trzy lata - jak dzieci.
Nowe przepisy podetną skrzydła niejednemu. Z zawodu odchodzi już coraz więcej ludzi, a myślę,że to dopiero początek.
Zostaną idealiści skłonni pracować za 2 tyś.
Póki co tak na początek lata posyłam kilka fotek z wypadu w tereny zielone,cudowne,niezapomniane...
i wracam walczyć z teczką.
PS Ból brzucha okazał się stanem zapalnym macicy.Tonę w antybiotykach.
W piątek zakończenie roku i niestety to jeszcze nie koniec.W poniedziałek czeka mnie jeszcze rada pedagogiczna.
Przebieram nóżkami.Kupuję na potęgę książki.Zaczynam się zbroić.
Ostatnio wciągnęłam Opowieść Podręcznej Margaret Atwood. Kiedyś zaczęłam oglądać serial ale później o nim zapomniałam.Gdy w księgarni wpadła mi w łapki książka postanowiłam wrócić do tematu. Głowna bohaterka to Freda, pełni rolę Podręcznej, której rola sprowadza się do inkubatora, macicy czekającej na cud życia.Jej życie zniszczono,rozerwano na strzępy jak starą gazetę.Rozdzielono z bliskimi, pozbawiono praw, uprzedmiotowiono.
Miałam nieodparte wrażenie,że rzeczywistość staje twarzą w twarz z fikcją.Dziś też kobietą odbiera się prawa, zakleja usta,ubezwłasnowolnia.O naszym życiu chcą decydować panowie w sukienkach.
Cytuję ,,Mężczyzna często po skończonej pracy czuje się bardzo wyczerpany. Potrzebuje pochwały, odpoczynku, nie można go zaraz angażować do następnej pracy. Trzeba cierpliwie poczekać. Żony powinny o tym wiedzieć!
i dalej
,,Normalny rytm działania i życia mężczyzny to: najpierw dosyć długie przygotowanie, intensyfikacja motywacji, później maksymalne zaangażowanie i wytężona praca, a następnie czas relaksu i odpoczynku. Mądra żona potrafi ten naturalny rytm odpowiednio zagospodarować.
,,Mężczyzna musi być spostrzegany jako ten, który coś w życiu znaczy i umie czegoś dokonać. Najgorszą obelgą dla mężczyzny jest stwierdzenie:"ty jesteś do niczego, nic nie potrafisz zrobić, jesteś zupełnym zerem, nic nie znaczysz".
Mąż powinien podkreślać walory piękna i dobra swojej żony. Sprawia jej to wiele radości. Dostrzeganie w kobiecie dobra i piękna jest bardzo dla niej ważne. Trzeba mieć oczy otwarte i często o tym mówić.
Niejaki ks. Głód zatrzymał się w czasach, gdy kobieta stała przy garach i to był cały jej świat.
Chyba komuś umknęło,że kobieta również pracuje, a nie leży plackiem cały dzień.Litości!
Druga książka, którą pochłonęłam to Masłowska i jej Inni Ludzie.Jest sporo bluzgów ale bez nich to nie byłoby to samo.Ma fantastyczny zmysł obserwacji.Czasami miałam wrażenie,że patrzę na świat jej oczami.Ciekawa forma, ostry język, zabawa słowem - dla mnie bomba!
Teraz na nocnym - Jastrun ,,Rzeka podziemna" i Nosowska ,,A ja żem jej powiedziała".
Dziś wyskoczyliśmy do kina na Escobara - Kochając Pabla, nienawidząc Escobara.
Temat kartelu z Medellin zawsze mnie interesuje, więc pójdę na każdy film o Pablu.
Film w porządku ale Narcos wymiata.Znam już całą historię, a ta była wyjątkowo okrojona.W sumie była to opowieść dziennikarki, która wdała się w romans z baronem narkotykowym.Dużo wątków zostało pominiętych z wiadomych względów.
Byliśmy ostatnio też na filmie dla seniorów:) Ella i John. Zryczałam się i uśmiałam.
Fajnie przeżyć taką miłość do grobowej deski, tu w znaczeniu dosłownym;)
Mój dziadek powoli dochodzi do siebie.Dostaje tablety ale nie widzę jakiejś spektakularnej poprawy.Dalej jest osowiały i ożywia się jedynie, gdy słyszy ruch przy miskach;)
Lena dostaje również tablety na swoje wariactwo - pożeranie odchodów.Chyba trochę działają bo wącha je zamiast pochłaniać:D:D
Jutro idę do ginekologa.Moje cykle dostały świra.Raz długie, raz krótkie.Odczuwam dziwne bóle w dole brzucha.Jajnik boli mnie już tuż po miesiączce co też nie jest normalne.
Idę do lekarza, który przyjął mnie po poronieniu.Zobaczymy co się dzieje.
Nie nadaję się na opiekuna, a już tym bardziej na matkę.
Daje się nabierać jak małe dziecko.
Wszystko zmierzało w jak najlepszym kierunku.Rana się goiła, co wnosiłam po ogromnym strupie na ogonie.Chwila nieuwagi i szlag trafił tydzień leczenia.Wychodząc w środę do pracy ok 6.00 rano wypuściłam psa z sypialni.W nocy nie zakładamy mu klosza,zawsze słyszymy gdy coś gmera przy ogonie.
Tym razem stwierdziłam,że dziadek będzie budził S. więc wypuściłam gagatka do salonu.Był śpiący, więc pomyślałam,że pójdzie spać i wszystko bedzie ok.
Ok 9.00 dzwoni S. z wiadomością,że strup zniknął, a ogon wygląda jak po wybuchu bomby!
Wszędzie krew i zniszczenia!
No żesz..!Wieczorem mieliśmy iść na kontrolę. Zastanawiałam się jak po raz kolejny wytłumaczymy się z zaniedbania.Ewidentnie moja wina.Tu już drugi raz kiedy gojącą się ranę szlag trafił.
S. poszedł na kontrolę, więc nie musiałam spalać się ze wstydu.
Pies został wymalowany na zielono i po raz kolejny dostał steryd.
Wczoraj kolejny zonk. Myłam podłogę w salonie i wygoniłam kudłatych na balkon.Po chwili wyłania się dziadek ze zdrapanym strupem z szyi:(:( Byłam wściekła na niego ale najbardziej na siebie.Lituję się nad nim, a potem oboje toczymy ten kamień po górę po raz kolejny.
Juz trzeci tydzień walczymy.On w tym kloszu ani się nie potrafi napić o jedzeniu nie wspominam.
Ścigam go na chwilę i zaraz zakładam.Trudno.
Dostał leki hormonalne na niedoczynność.Zmieniliśmy mu karmę na senioralną.
Kocham tego dziadka nad życie ale robię mu krzywdę nieświadomie.
Mam nadzieję,że mi wybaczy..
Lena nadal zjada psie kupy.Dostała tabletki ale na razie nie działają.Gdybym wsypała jej cały wór karmy, pewnie zjadłaby i prosiła o więcej.Zeżarłaby wszystko!
Więc mamy dziadka i wariatkę z nerwicą natręctw.Świetna ekipa:):)
Tiaaa, a niby jak mam wyglądać?Gruba, pomarszczona i zmęczona życiem?
Czas działa na moją korzyść rzeknę nieskromnie.
Jakoś nie mam porównania bo pracuję albo z 30tkami albo z 50tkami.
W każdym razie mogę jeszcze bez odrazy spoglądać w zwierciadło i mieszczę się w odzież sprzed kilku lat;)
Fajnie jest mieć czterdzieści lat!
Odstawiłam wszystkie suplementy.Poczułam ulgę,że w końcu moja macica jedzie na wakacje.Przestaje być centrum wszechświata.Nie sprawdzam ukrwienia,śluzu, temperatury.
Nie łykam garściami kolorowych kulek.Już nic nie muszę.Poczułam ulgę.Zdjęłam z siebie ciężar oczekiwań.Mogę ewentualnie przygotować się na życiowe niespodzianki oby miłe;)
Wczoraj doznałam wolnościowego olśnienia na spacerze z psami.Doszłam do wniosku,że nawet utrata pracy nie zrobiłaby na mnie dziś wrażenia, bo wszędzie zarobię tyle co w szkole, a nawet więcej!;):):)
Odkąd pozwoliłam sobie na marzenia czuję lekkość bytu.
Mój seniorek jest chory;( Najpierw wylizał sobie dwie rany, które nie chcą się goić.
Moja wina, bo ściągałam mu kołnierz.Nie mógł pić przez niego i miałam do wyboru pragnienie lub zlizanie strupa.Strup zniknął i zabawa od nowa.
Dostał steryd i preparat na rany.A te cholerstwa nie chcą się goić bo temperatura powoduje namnażanie bakterii.
Więc biedaczek robi za lampę.Nie mogę patrzeć jak się męczy ale nie mam wyjścia.
Wyniki krwi wyszły złe.Niedoczynność tarczycy i anemia.Wiem,że on juz jest stary i muszę liczyć się z tym,że będzie coraz trudniej.Ostatnio się zgubił.Jest coraz wolniejszy i zagubiony.
W środę dowiemy się jakie leki wprowadzić.Chcemy też zdjąć mu kamień z zębów.Koszty są okrutne ale dla niego wszystko!
Trzeba się zając kompleksowo dziadkiem:)
Chciałabym i to jest ostatnio moje marzenie,żeby odszedł gdzieś na spokojnej, zielonej trawie koło naszego wymarzonego domu, tak jak lubi, w ciszy i spokoju.
Jako dziecko sprowadzałam wszystkie zwierzęta do domu od kota po jeża i gołębia.Nie wyobrażam sobie dziś życia bez zwierząt, natomiast mogę sobie wyobrazić życie bez dzieci.
Każdy pies zwróci moją uwagę, chociaż byłby najbrzydszy na świecie.
Na wsi na pewno pojawi się jeszcze jakiś wariat lub wariatka, chociaż ta nasza daje nam tak popalić,że chyba będzie to jednak pies:):)
Uwaga!Za trzy tygodnie wyśpię się do oszołomienia!:):)
Dziś natomiast oszołomił mnie huk szkła o 5.45, buczenie telefonu sąsiadki, walenie balustradami balkonu, pisk mojego kudłacza.Wsi przybywaj!
Nie żyje Robert Brylewski.Pamiętam jak mój starszy brat słuchał jego muzyki - Brygada Kryzys, Izrael.Szkoda,że świat o nim zapomniał...