piątek, 30 sierpnia 2019
Powrót do pracy
Miałam już dwie rady pedagogiczne. Tadam, nie ma jak zacząć z przytupem.
Powoli trzeba przestawiać zwrotnicę na inne tory.Czy jestem gotowa?Nie wiem, może bardziej ciekawa;)Brakuje nam ludzi i jak słyszę braki kadrowe to nie tylko problem naszej placówki.
Zaczynają się ucieczki z przedszkoli bo dziewczyny nie dostaną dodatku za wychowawstwo.
Naprawdę współczuję dyrektorom.Nie ma kim obsadzić etatów.To wszystko przełoży się na jakość nauczania i spowoduje bałagan.Ludzie będą łączyć kilka etatów w różnych placówkach.Nauczyciel przepracowany = kiepski nauczyciel.Jakoś nikogo na górze to nie rusza.W Polityce czytałam jak to ma być w tym roku pięknie. Pielęgniarka, dentysta, psycholog, pedagog ma być w każdej szkole.To jakiś żart!Jaki psycholog przyjdzie pracować za 2tyś?W dzisiejszych czasach, gdzie interwencje idą w setki! Kiepsko to wygląda.Znając życie, będziemy ciągnąć zastępstwa do upadłego.
Pochwalę się,że założyliśmy firmę.Będziemy sprzedawać materace i łóżka.Jesteśmy na etapie tworzenia sklepu internetowego.Jak już ogarniemy temat, to podciągnę sklep pod bloga.
Sprzedajemy to, z czego sami korzystamy, więc nie będzie żadnego szarlataństwa;)
Zawsze tęsknię za moim łóżkiem bo teraz żadne nie dorównuje mu wygodą;)
Jestem po pierwszej wizycie u psychologa.Było miło:)Muszę przyznać,że reagowałam trochę ucieczkowo i nie chciało mi się iść.Trudno coś więcej powiedzieć.Może kolejne spotkanie przyniesie jakieś odkrycie:)
Przede mną ostatni weekend przed powrotem do pracy na dobre.
Teraz czekam na jesień!
Pozdrawiam Tangerina;)
poniedziałek, 26 sierpnia 2019
Miedzianka Fest - wrażenia
Nie wiem od czego zacząć.Może od naszego noclegu, który okazał się koszmarem.
Na zdjęciach miejsce wyglądało pięknie.Większość opinii było pozytywnych, więc się skusiliśmy.Pisałam niedawno,że zarezerwowaliśmy domek na jedną noc ale gdy okazało się,że znaleźliśmy miejsce na dwie noce, z domku zrezygnowaliśmy. I to okazało się błędem.
Za łóżko służyły dwie złączone wersalki.Łazienka pamięta lata 80te i nie tylko ona.W toalecie zastaliśmy trzy listki papieru toaletowego.Jak się okazało to był dopiero początek.Potem zepsuła się spłuczka.Zawiany ojciec właściciela ponaciskał piętnaście razy i zadziałała;)Cena 70zł od osoby!
Ruszyć się z z psami nie było gdzie bo wszędzie pałętało się pełno wioskowych psów.
Postanowiliśmy ruszyć do Sędziszowej, do Młyna Wielisław..Kiedyś już tam byliśmy przy okazji ferii.Miejsce przyjazne psom, właściciele bardzo sympatyczni, piękne tereny spacerowe.
Inka |
Inka |
Dziadek |
Po powrocie do bazy, okazało się,że dom pęka w szwach.Mnóstwo rodzin z dziećmi, głośnymi dziećmi co przy drewnianych schodach daje efekt trzęsienia ziemi.
Ok 22.00 do pokoju obok zaczęli spływać robotnicy.Mam wrażenie,że posługiwali się tylko bluzgami i czuli się jak u siebie. Kur.. i chu..je leciały równo jak korytarz długi i szeroki.
Mój mąż grzecznie zwrócił im uwagę.Niby pan przeprosił ale za chwilę słyszeliśmy przez ścianę jak chcieliby się rozprawić z moim mężem.Musieliśmy się mocno hamować,żeby nie wybuchła awantura.
Dobra, panowie się popili powrzeszczeli i nastała cisza.Nie na długo bo za chwilę zaczęli tak chrapać,że ściana dudniła ( ściana karton - gips).Miałam wrażenie jakby ten chłop spi koło mnie.
Przekładanie poduszki nic nie dało.Nie wiem czy w ogóle spałam.Rano obudził mnie łomot.Panowie wyjeżdżali.Nie omieszkaliśmy zrelacjonować tego zajścia właścicielowi.Był lekko zawstydzony.
W stanie totalnie rozpieprzonym pojechaliśmy na festiwal.
Zacznę od plusów.Wolontariusze super się spisali!Auta trzeba było zostawić w Janowicach i spacerkiem dojść do Miedzianki.Na każdym kroku stał wolontariusz, który kierował ruchem.
Poza tym zorganizowano duży parking i pole namiotowe.I chyba tyle plusów.
Do kościoła na spotkania nie weszliśmy bo z psami nie wpuszczali.Do hali nie zmieściliśmy się na pierwszy wykład tyle było ludzi!.Zaplecze gastronomiczne wysiadło.Ekspres do kawy psuł im się co godzinę.Udało nam się kupić jedną kanapkę wege. Kolejki do stoisk z książkami ogromne.
Moim zdaniem przy takiej pogodzie i ilości osób większość wykładów z powodzeniem mogła być zorganizowana w plenerze.Wyjazd z psami okazał się zajazdem.Inka ma psie adhd i nie potrafiła usiedzieć przez 5 sekund.Umordowaliśmy się okrutnie.Udało nam się wysłuchać dwóch wykładów Olgi Wiechnik i Adama Bodnara oraz Magdaleny Grzebałkowskiej.
Gdyby nie psy to pewnie nie spotkałabym Kasi, która mnie rozpoznała!Kasi nigdy na oczy nie widziałam i ciekawe to było doświadczenie:)Podchodziłyśmy razem do procedury in vitro w programie rządowym.Fajnie było się spotkać:):)Pozdrawiam Cię jak czytasz i dziękuję!
Może gdybyśmy byli z jednym grzecznym psem byłoby inaczej.Inka nas zajechała.Miałam skatowane ręce od ciągłego jej ściągania.
Większość czasu spędziliśmy na łące.Tam te gady były jeszcze do okiełznania.
Byliśmy tak zmęczeni,że w niedzielę już nie pojechaliśmy, tym bardziej że kolejna noc nie różniła się znacząco od poprzedniej.Na miejsce robotników przyjechała para francuzów.Pan dawał czadu przez całą noc.Gdybym pojechała tam się wyspać i odpocząć, to wiałabym gdzie pieprz rośnie.
Dwie chrapiące noce wykończyły mnie totalnie!Nigdy tam nie wrócę!
Jesteśmy już na tyle dzicy,że takie molochy odpadają.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy moją mamę, a wieczorem dziękowałam opatrzności,że mam w końcu swoje łóżko i nie słyszę chrapania sąsiada:)Spałam jak zabita.
Dziś wróciłam do pracy.Wrócił też kiepski nastrój i rozdrażnienie.Mój mąż skwitował ,,Zaczyna się".
Niestety się zaczyna.Jestem zmęczona od samego myślenia o powrocie.
Brakuje nam 4 pracowników.Mówię o naszym zespole, nie wiem jak wygląda stan na całą szkołę.
Dziś mam wizytę u psychologa.Zaczynamy cotygodniowe spotkania.Na pewno mi się przydadzą;)
Sama czuję,że zaczyna mi odbijać.Zaproponowałam mężowi,że mogę odizolować się na kilka dni i zamieszkać w małym pokoju:):)Chyba jeszcze nie jest tak źle bo się nie zgodził;)
Pozdrawiam Tangerina;)
poniedziałek, 19 sierpnia 2019
Minimalizm moda czy sposób na życie?
Obejrzeliśmy na Netflixie film pt.,,Minimalism".Chyba w dobie pędzącego konsumpcjonizmu coraz więcej ludzi wybiera ten sposób na życie.Ale czym właściwie jest ten minimalizm?
Myślę,że dla każdego jest czymś innym.Bo czy minimalizm to tylko rezygnacja z przedmiotów?
Dla mnie to uświadomienie sobie,że kupno kolejnej rzeczy nie sprawi że będę szczęśliwa.To rezygnacja z przedmiotów, które tak naprawdę nie są mi potrzebne.Kolejne spodnie,kolejna koszulka na wyprzedaży bo przecież jest okazja.Tylko,że ta okazja często ląduje na półce i czeka na właściwy moment, który nigdy nie nadchodzi.
Mam ogromne opory przed wchodzeniem w jakieś skrajności.Nie lubię epatowania tylko i wyłącznie ,,właściwym stylem życia".Sama nie jem mięsa i nie piję alkoholu ale mam lekką alergię na ludzi, którzy o niczym innym nie mówią.Są tacy wyjątkowi bo: nie jedzą glutenu, cukru, tłuszczu, mięsa, używają mleka sojowego, nie latają samolotami, nie jeżdżą samochodami itd.
Wszystko świetnie tylko czy robimy to dla siebie i przyszłych pokoleń czy chodzi nam tylko o atencję i podkreślanie na każdym kroku swojej wyjątkowości.
Jestem daleka od narzucania komuś swojego myślenia, sposobu życia, podejmowania decyzji.Mogę o czymś opowiedzieć, coś doradzić ale nie mam zamiaru traktowania kogoś z góry bo żyje po swojemu.Jest wielu hipokrytów, którzy robią coś na pokaz, a tak naprawdę toczą wojnę ze sobą i swoimi popędami i potrzebami.Masz ochotę na kotleta, to go zjedz, lubisz zakupy, to kupuj każdy żyje jak chce. We wszystkim dobrze jest zachować równowagę.mieć świadomość swoich wyborów.
Przez ostatni, dość trudny dla nas rok uświadomiłam sobie kilka rzeczy.
Praca i pieniądze nie są w życiu najważniejsze.Pęd za pieniądzem, branie kolejnych kredytów może zrujnować nam zdrowie, czego dowodem jest mój mąż.Bagatelizował sygnały, które dawał organizm, a w konsekwencji wylądował w szpitalu z guzem, śladami po wylewach i zaburzeniami depresyjnymi.Zaczęliśmy od dentysty, a skończyliśmy na psychiatrze.
Zapożyczamy się by kupić przedmioty, na które nas nie stać, a potem ciężko pracujemy by je spłacić, co odbiera nam całą radość z ich posiadania.
Kiedy pojawił się pomysł z domem, oszalałam.Brałam na siebie coraz więcej obowiązków, pracowałam coraz dłużej, by wieczorem paść na pysk.Myślałam tylko jak zwiększyć naszą zdolność kredytową, jak dorobić by odłożyć na wkład.Konsekwencje tych działań mam dzisiaj. Muszę korzystać z pomocy psychologa bo wypaliłam się zawodowo i chyba też trochę życiowo.
Wpadłam w pułapkę, której unikałam cale życie - kredyt.Nigdy go nie brałam bo nigdy nie potrzebowałam.Mam marzenie ale jeśli ma ono być okupione ruiną zdrowia psychicznego, to nie dziękuję.Musimy wszystko dobrze przemyśleć by móc potem cieszyć się jego spełnieniem, a nie osiwieć z nerwów.
Wiem,że najważniejsza jest miłość, związek, zdrowie, otaczanie się życzliwymi ludźmi, unikanie ludzi zawistnych.Najszczęśliwsza jestem gdy moja wataha jest ze mną.Uwielbiam patrzeć jak moje psiury sobie śpią, mąż czyta gazetę, a ja popijam aromatyczną kawę i czytam.To są najlepsze momenty i mogę je mieć każdego dnia - to jest szczęście!Choć te chwile przemijają,możemy powtarzać je w nieskończoność, jeśli uświadomimy sobie co nas uszczęśliwia.
Dążę do prostego życia.Mieć co zjeść, gdzie mieszkać, kupować tylko to czego potrzebuję.Staram się nie marnować jedzenia, zakupy robić codziennie, ograniczyć plastik.
Nie pamiętam kiedy byłam ostatnio na szmateksowych zakupach.Zupełnie przestało mnie to bawić, a wręcz przeciwnie, kolejny ciuch jest fajny na 5 minut, potem wyprowadza mnie z równowagi bo nie mam już na niego miejsca.Kiedyś ubrania służyły do ochrony skóry, do zapewnienia ciepła, dziś to moda, która mija wraz z porą roku.
Kilka dni temu musiałam odebrać zamówienie z apteki, która mieści się w jednej z galerii.
Po powrocie do domu byłam wykończona, byłam kłębkiem nerwów!
Mnóstwo ludzi, ciągły pośpiech, reakcja na bodźce, pani w kasie pyta Cię o mnóstwo rzeczy, na parkingu musisz uważać, żeby Cię ktoś nie zabił (patrz wypadek 3 lata temu w tym miejscu).
Nie, nie, nie.Ciekawe czy robiono badania gdzie ludzie żyją dłużej na wsi czy w mieście?
Już wiem skąd u mnie ciągłe podminowanie w roku szkolnym.Hałas, pośpiech, ogromne zagęszczenie, co jak wiadomo wzmaga rozdrażnienie.
Te wakacje pozwoliły mi odpocząć ale na samą myśl o powrocie ściska mnie w żołądku, a to już za tydzień.
Żyjcie po swojemu z szacunkiem dla innych istot.Dbajcie o relacje bo nie dane są raz na zawsze.
Szanujcie przyrodę bo pomaga nam przetrwać, daje wszystko co ma najlepsze.
Dokonujcie dobrych wyborów zarówno jeśli chodzi o pożywienie, przedmioty codziennego użytku, jak i ludzi, którymi się otaczacie.Może jestem idealistką ale wierzę,że to co dajemy dobrego wraca do nas;)takie podaj dalej;)Ufajcie ludziom, choć to jest cholernie trudne.Nie doszukujcie się złych intencji bo to stawia nas w roli ofiary i automatycznie zaczynamy się bronić.
Żyjcie najlepiej jak potraficie😁
"Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy"
Howard Dayton
Polecam kilka filmów:
,,Podbić kongres"
,,Schody"
,,Mindhunter sezon 2"
,,Minimalism"
,,Zabójcza oglądalność"
Pozdrawiam Tangerina;)
Etykiety:
balans,
dobre życie,
konsumpcjonizm,
minimalizm,
równowaga
czwartek, 15 sierpnia 2019
Słodko gorzki smak
Muszę przyznać,że wiadomość o dofinansowaniu in vitro we Wrocławiu przyjęłam z entuzjazmem, który rozpłynął się w powietrzu w momencie poznania placówki, która będzie realizatorem.
Jeszcze wczoraj myślałam,że się skusimy.Wygrzebałam wielką teczkę z dokumentacją medyczną.Wróciły wspomnienia i to one zdecydowały,że absolutnie się na to nie piszę, nie w tej klinice.Choćby finansowali całą procedurę od A do Z, nie pozwolę znowu na odebranie mi godności.
To był koszmarny okres.Brak poczucia zaopiekowania, zrozumienia i bezpieczeństwa.
Sama dochodziłam do wiedzy, którą mam dzisiaj.Przekopywałam internet w poszukiwaniu informacji, pisałam pisma do MZ.
Niektórzy lekarze już tam nie pracują.Teraz klinikę obsługuje dwóch lekarzy w tym jeden, do którego by mnie wołami nie zaciągnęli.Jestem wkurzona bo dziś sprawdzałam kryteria i punktację konkursową.Oczywistym było,że wybrano klinikę, która podała jakieś biedne wyliczenia procedury.
Liczy się cena, nie doświadczenie i skuteczność,nie podejście i zaplecze,a kasa i dobrze wypełniony wniosek.Czy nie można było dać vouchera i pozwolić by ludzie sami zadecydowali gdzie się leczyć?
Na trzy wrocławskie kliniki wybrano najgorszą z możliwych.
Pamiętam,że porównywałam in vitro do hazardu.Mam wrażenie,że mam nawrót jak hazardzista, alkoholik, ćpun.Czuje w ustach ten smak.Podekscytowanie, ryzyko, adrenalinę.Chcesz zagrać ale boisz się stracić wszystko, pociąga cię ta ruletka, chciałbyś znowu to poczuć.
Tylko czy ta chwila, ten jeden raz nie zrujnuje ci zdrowia, związku, nie zostawi na zgliszczach?
Może nie warto ryzykować.Czy łyk gorzały sprawi że będę szczęśliwa, czy zostać przy tym małym szczęściu, które mam?
Pozdrawiam Tangerina;)
Jeszcze wczoraj myślałam,że się skusimy.Wygrzebałam wielką teczkę z dokumentacją medyczną.Wróciły wspomnienia i to one zdecydowały,że absolutnie się na to nie piszę, nie w tej klinice.Choćby finansowali całą procedurę od A do Z, nie pozwolę znowu na odebranie mi godności.
To był koszmarny okres.Brak poczucia zaopiekowania, zrozumienia i bezpieczeństwa.
Sama dochodziłam do wiedzy, którą mam dzisiaj.Przekopywałam internet w poszukiwaniu informacji, pisałam pisma do MZ.
Niektórzy lekarze już tam nie pracują.Teraz klinikę obsługuje dwóch lekarzy w tym jeden, do którego by mnie wołami nie zaciągnęli.Jestem wkurzona bo dziś sprawdzałam kryteria i punktację konkursową.Oczywistym było,że wybrano klinikę, która podała jakieś biedne wyliczenia procedury.
Liczy się cena, nie doświadczenie i skuteczność,nie podejście i zaplecze,a kasa i dobrze wypełniony wniosek.Czy nie można było dać vouchera i pozwolić by ludzie sami zadecydowali gdzie się leczyć?
Na trzy wrocławskie kliniki wybrano najgorszą z możliwych.
Pamiętam,że porównywałam in vitro do hazardu.Mam wrażenie,że mam nawrót jak hazardzista, alkoholik, ćpun.Czuje w ustach ten smak.Podekscytowanie, ryzyko, adrenalinę.Chcesz zagrać ale boisz się stracić wszystko, pociąga cię ta ruletka, chciałbyś znowu to poczuć.
Tylko czy ta chwila, ten jeden raz nie zrujnuje ci zdrowia, związku, nie zostawi na zgliszczach?
Może nie warto ryzykować.Czy łyk gorzały sprawi że będę szczęśliwa, czy zostać przy tym małym szczęściu, które mam?
Pozdrawiam Tangerina;)
wtorek, 13 sierpnia 2019
Gdzie plus, a gdzie minus?
INKA |
Nie chce mi się pisać bo obiektywnie nic ciekawego się nie dzieje ale jak już się zacznie dziać, cholera wie jak to wszystko sensownie opisać żeby nie przynudzać;)
Spędziliśmy cudowny tydzień w DB.To chyba jednak te tereny wiodą prym w plebiscycie na nasze miejsce na ziemi.Przez ten tydzień odpoczęłam bardziej, niż przez całe wakacje.
Dolina Baryczy mnie wycisza.Nie potrafię zrozumieć jak te piękne tereny nadal pozostają nieodkryte i niedocenione.Możemy szwendać się cały dzień dookoła stawów i nikogo nie spotkać.
Dla nas cudownie, dla żyjących z turystyki nie bardzo.
Wydaje nam się,że już wszędzie byliśmy, a za każdym razem odkrywamy nowe miejsca.
Największy problem tego regionu dla mnie to miejsca gdzie można coś zjeść.Większość jadłodajni czynna jest tylko w weekendy.My zawsze lądujemy w Parkowej w Miliczu, choć nie do końca pasuje nam klimat tego miejsca.Bywa że trzeba długo czekać na obsługę, za to zawsze wychodzimy najedzeni;)
Miałam jeździć konno jednak koń p.Joanny nie zamierzał wozić mojego dupska i ani myślał dać się osiodłać.Zniszczeniu uległa część padoku.Mogłoby być gorzej gdyby jednak się udało i moje cztery litery zawisłyby na jednym z bali.Ja konie kocham ale jak widać bez wzajemności.
Chyba mam jakiś problem z tym,żeby traktować konia jak narzędzie.Pamiętam,że jak byłam dzieckiem ojciec się ze mnie śmiał,że koń wyszedł ze mną na spacer, nie ja z koniem i to się nie zmieniło.Chyba pozostanę przy głaskaniu, ewentualnie czyszczeniu i pielęgnacji tego pięknego stworzenia.P.Joanna chciała mi zafundować hipoterapię ale znacznie lepiej poszło mi z kozoterapią.
Kozy nie przestają mnie zadziwiać.Uwielbiam je, wywołują u mnie dziecięcą radość:)
Pojechaliśmy do Wierzchowic z myślą,że wrócimy do Wrocka tylko na komisję lekarską.
Dzień wcześniej zadzwonili z ZUSu,że orzecznik jest chory.Jasna cholera!Całe wakacje rozpiżdżone!
Nie ma tego złego, przynajmniej zaliczyliśmy Barycz;)
Dziś mój mąż miał jechać na zabieg.Rano telefon,że chirurg jest na sympozjum i przekładają na 28 sierpnia.Normalnie dostałabym piany na pysku ale staram się szukać pozytywów bo oszaleję.
A pozytyw jest taki,że nie musimy się rozstawać;)
Ta choroba, a co za tym idzie leczenie i cały ten cyrk uczą nas cierpliwości jak nic innego.Ponad pół roku debatowania co zrobić z guzem i kiedy!Mam nadzieję,że w końcu to cholerstwo usuną.
Powrócił temat in vitro.Pieprznięty z wielką mocą bumerang wraca po trzech latach.
Wrocław dofinansowuje procedurę do 5 tysięcy.Wszystko pięknie bo łapiemy się na warunki ale..
Nie mogę pojąć jak klinika która ma fatalne opinie, dwóch lekarzy, w tym jednego koszmarnego, może wygrać konkurs.
To klinika w której realizowaliśmy program kilka lat temu.Projekt dziecko zakończył się fiaskiem jak wiadomo.Nie chcę dziś jojczyć i użalać się nad sobą ale myślę,że gdybym wtedy wiedziała co wiem dzisiaj pewnie byłoby inaczej.
Z ciekawości przeczytałam komentarze pod lekarką, która nas prowadziła.No dno!Myślałam,że może po tylu latach podejście owej pani ginekolog się zmieniło.
Takiego upokorzenia i chamstwa nigdy przedtem i potem nie doświadczyłam.Może to mnie jakoś zniechęciło do dalszych prób.Czułam się jak inkubator, nie inaczej bankomat chociaż teoretycznie nie płaciłam, pieniądze pochodziły z moich podatków.Dupa na taśmę i następna.Gacie na dupę i następna.Mam straszny mętlik w głowie jakby ktoś mieszał w niej wielką chochlą.
Pojawiła się szansa ale czy wracać do miejsca które oskórowało mnie z godności?
Czy jestem w stanie po raz kolejny zaufać i uwierzyć w sukces?
Czy pieprznąć tą furtką raz na zawsze i czekać na menopauzę?
Czas się kurczy.Zostało mi góra 5 lat.Dużo to i mało.Minęły trzy lata od ostatniej ciąży.Dokładnie trzy lata temu pod koniec lipca dowiedziałam się,że jestem w naturalnej ciąży.To był czas odpuszczenia głowie.Wiedziałam,że zakończyłam program i nic mnie już nie uratuje,że to koniec.
Może ten hamulec, który zaciągnęłam lata temu w głowie nie puścił ani na milimetr.
Trzymam tą wolność i nie potrafię jej puścić, boję się stracić kontrolę.Boję się,że moje życie pogrąży się w chaosie.
Wiem,że moje szczęście nie skurczy się w bezdzietności.Wiem,że potrafię cieszyć się życiem i łapać chwile.Dlaczego do diabła nie potrafię zamknąć tematu, tylko wracam?
Mam nadzieję,że podejmę decyzję najlepszą z możliwych..
Pozdrawiam Tangerina;)
sobota, 3 sierpnia 2019
Lekko pod górkę
Jakoś ten rok nie jest dla nas łaskawy, a może nie potrafię wyłuskać z niego łaskawości.
Nie jedziemy w Beskid.Mieliśmy jechać już dziś ale okazało się,że mój mąż w najbliższym tygodniu ma komisję lekarską.Jakoś w tym roku nie mam specjalnego ciśnienia na wyjazd.Poszukiwania domu, a co za tym idzie spędzanie czasu za kółkiem nieco mi obrzydło.Wizja kolejnych kilkuset km za kierownicą nie jest dla mnie na tą chwilę rarytasem.Praktycznie co kilka dni wyjeżdżamy w teren, więc nie narzekam na brak obcowania z naturą;)
Dziś za to dostaliśmy zaproszenie do zaprzyjaźnionej agro;)Blisko, cicho i swojsko;)
Pojedziemy na tydzień.Zerwiemy się na komisję i wracamy.Ta propozycja spadła nam z nieba.Już się nastawiłam,że nigdzie nie jedziemy.Dobrze mi w domu.Mam wszystko czego potrzebuję.Wysypiam się, wygłupiam z psami, czytam.Czuję się naprawdę wypoczęta.
Odwiedziła nas wczoraj moja koleżanka, matka dwóch synów 6 i 8 lat.Na co dzień mieszka za granicą i widujemy się raz w roku.Mój mąż był w szoku,że dzieciaki wychowują się bez telefonów.
Jakbym miała dzieci Ona byłaby moim guru!Ma fantastyczne, poukładane dzieciaki,wiedzą jak mają się zachować, przestrzegają zasad.Wiadomo trochę łobuzjuja ale jestem pod wrażeniem,że jednak się da!Trzeba czasu, chęci i konsekwencji, potem tylko rozpiera duma;)
Widzieliśmy cudowny dom!Moja kuchnia!Piec kaflowy, ,,wymurowane meble", kamienna podłoga!
W pokojach ceglane sufity, kamienne ściany, kominek.
I wszystko byłoby cudownie gdyby nie to,że działka ma 500m i 50 m od domu jest dom właściciela!
W sumie dom stoi na jego podwórku.Gdyby nie ten mankament już byśmy to brali.
My jak zwykle.Jedziemy oglądać dom i siedzimy kilka godzin.U właściciela spędziliśmy dwie godziny.Wpiliśmy kawę, pogadaliśmy,a koniec dał nam jajka:)Fajnie byłoby mieć go za sąsiada ale nie aż tak bliskiego.Obejrzeliśmy także dom jego sąsiadki ( sam nam go polecił co było bardzo miłe z jego strony), u której spędziliśmy 1,5h. Miałam wrażenie,że kobieta chce pogadać, to czemu nie?Niestety dom nie dla nas, choć pani była bardzo sympatyczna;)
Zawsze musi być coś!Jak fajny dom, to kijowa działka, jak kijowa działka, to fajny dom, jak dobry dojazd do za blisko sąsiad,jak ładne miejsce to dom zupełnie nie w naszym stylu.
Jest mnóstwo domów na rynku ale zupełnie nie w naszym klimacie.Obejrzeliśmy kilkanaście domów i oto co widzieliśmy: kasetony, narożne wanny, kolorowe ściany,podwieszane sufity,kuchnie w stylu glamour,panele itd.Każdy ma prawo urządzać dom jak się mu podoba ale nam się to zupełnie nie podoba i praktycznie w każdym domu, trzeba by robić remont od nowa.To co było stare i urokliwe, zostało zaklejone tynkiem, panelami,glazurą.Jestem załamana!
Nasz pośrednik powiedział,że niedługo przedstawi nam kilka propozycji.Zobaczymy!
Uczmy się od dzieci
Oglądamy teraz Gwiazdę szeryfa na Netflixie. Może komuś również przypadnie do gustu;)
Pozdrawiam Tangerina;)
Nie jedziemy w Beskid.Mieliśmy jechać już dziś ale okazało się,że mój mąż w najbliższym tygodniu ma komisję lekarską.Jakoś w tym roku nie mam specjalnego ciśnienia na wyjazd.Poszukiwania domu, a co za tym idzie spędzanie czasu za kółkiem nieco mi obrzydło.Wizja kolejnych kilkuset km za kierownicą nie jest dla mnie na tą chwilę rarytasem.Praktycznie co kilka dni wyjeżdżamy w teren, więc nie narzekam na brak obcowania z naturą;)
Dziś za to dostaliśmy zaproszenie do zaprzyjaźnionej agro;)Blisko, cicho i swojsko;)
Pojedziemy na tydzień.Zerwiemy się na komisję i wracamy.Ta propozycja spadła nam z nieba.Już się nastawiłam,że nigdzie nie jedziemy.Dobrze mi w domu.Mam wszystko czego potrzebuję.Wysypiam się, wygłupiam z psami, czytam.Czuję się naprawdę wypoczęta.
Odwiedziła nas wczoraj moja koleżanka, matka dwóch synów 6 i 8 lat.Na co dzień mieszka za granicą i widujemy się raz w roku.Mój mąż był w szoku,że dzieciaki wychowują się bez telefonów.
Jakbym miała dzieci Ona byłaby moim guru!Ma fantastyczne, poukładane dzieciaki,wiedzą jak mają się zachować, przestrzegają zasad.Wiadomo trochę łobuzjuja ale jestem pod wrażeniem,że jednak się da!Trzeba czasu, chęci i konsekwencji, potem tylko rozpiera duma;)
Widzieliśmy cudowny dom!Moja kuchnia!Piec kaflowy, ,,wymurowane meble", kamienna podłoga!
W pokojach ceglane sufity, kamienne ściany, kominek.
I wszystko byłoby cudownie gdyby nie to,że działka ma 500m i 50 m od domu jest dom właściciela!
W sumie dom stoi na jego podwórku.Gdyby nie ten mankament już byśmy to brali.
My jak zwykle.Jedziemy oglądać dom i siedzimy kilka godzin.U właściciela spędziliśmy dwie godziny.Wpiliśmy kawę, pogadaliśmy,a koniec dał nam jajka:)Fajnie byłoby mieć go za sąsiada ale nie aż tak bliskiego.Obejrzeliśmy także dom jego sąsiadki ( sam nam go polecił co było bardzo miłe z jego strony), u której spędziliśmy 1,5h. Miałam wrażenie,że kobieta chce pogadać, to czemu nie?Niestety dom nie dla nas, choć pani była bardzo sympatyczna;)
Zawsze musi być coś!Jak fajny dom, to kijowa działka, jak kijowa działka, to fajny dom, jak dobry dojazd do za blisko sąsiad,jak ładne miejsce to dom zupełnie nie w naszym stylu.
Jest mnóstwo domów na rynku ale zupełnie nie w naszym klimacie.Obejrzeliśmy kilkanaście domów i oto co widzieliśmy: kasetony, narożne wanny, kolorowe ściany,podwieszane sufity,kuchnie w stylu glamour,panele itd.Każdy ma prawo urządzać dom jak się mu podoba ale nam się to zupełnie nie podoba i praktycznie w każdym domu, trzeba by robić remont od nowa.To co było stare i urokliwe, zostało zaklejone tynkiem, panelami,glazurą.Jestem załamana!
Nasz pośrednik powiedział,że niedługo przedstawi nam kilka propozycji.Zobaczymy!
Uczmy się od dzieci
Oglądamy teraz Gwiazdę szeryfa na Netflixie. Może komuś również przypadnie do gustu;)
Pozdrawiam Tangerina;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)