Myślę, że w przyszłym tygodniu będziemy mieli wszystkie niezbędne dokumenty by złożyć wniosek o kredyt. Jakoś podejrzanie dobrze wszystko się układa;)Okazało się, że jest dziennik budowy. Jest tam jakiś wpis co rozwiązuje największy problem. Nie musimy składać wniosku o pozwolenie na budowę i możemy przepisać projekt na nas. Tą sprawę załatwimy u notariusza przy umowie końcowej.
Pozostaje nam tylko uzyskanie pozwolenia konserwatora. Na szczęście na to czeka się tylko miesiąc.
Plan jest taki. Dostajemy klucze pod koniec marca i powoli ogarniamy dół, tak by móc zamieszkać. Myślę, że w maju uda nam się już wprowadzić.
Pośredniczka zaczęła nas nękać telefonami. Mój mąż się wkurzył. Umowa zawiera wszystkie terminy, więc jej poganianie podniosło nam ciśnienie. Sama nic nie załatwiła! Wisimy ciągle na telefonie by czegokolwiek się dowiedzieć. Wydzwaniamy to do starostwa, to do gminy.
Ona twierdzi, że dba o sprawy swojego klienta, a ja twierdzę, że spieszy jej się do prowizji bo niczego się od niej nie dowiedzieliśmy. Zacznijmy od tego, że nie chciała nam pokazać domu o reszcie nie wspomnę.
Jeszcze od nas chciała wyciągnąć kasę za opiekę prawną hahaha, żart!
Teraz mamy numer do właściciela i sami mierzymy się z tematem co łatwe nie jest bo ciężko się czegoś od niego dowiedzieć.
Nasi budowlańcy w blokach startowych. Jeśli przeciągnie się temat dachu zaczną nam powoli robić dół.
Teoretycznie za dwa miesiące dostaniemy klucze:)
Szukam starych gratów do chałupy.
Zaczynam się cieszyć:)