poniedziałek, 3 czerwca 2019

Ten pies wyciągnął mnie z mroku..

Udostępnij ten wpis:
Ten weekend był ciężki.
Sobotę mieliśmy zaplanowaną już wcześniej i postanowiłam nie zmieniać planów bo siedzenie w domu skończyło by się całodziennym rykiem.
Mój mąż podarował mi masaż na urodziny. Był to szczególny rytuał  ma - uri. Technika pochodzi z Nowej Zelandii, polega na szczególnym uciskaniu określonych części ciała.Bardzo ważna jest muzyka, bardzo spokojna i relaksująca.Ten zabieg był mi bardzo potrzebny.Oczywiście ryczałam ale ten płacz mnie oczyszcza i przynosi ulgę.
Potem poszliśmy do kina.Choć na chwilę mogłam zapomnieć o tym wszystkim ale ilekroć sobie ją przypominałam, łzy płynęły mi ciurkiem.
Najbardziej bolesne jest to,że mam przed oczami jej ostatnie chwile, kiedy jej oddech stawał się już niesłyszalny, a oczy nie reagowały gdy do niej mówiłam.Leżałam koło niej na podłodze, a ona powolutku ode mnie odchodziła.Nie mogła już z nami zostać, nie miała już siły...
Serca mi pęka na samą myśl,że ona była chora, a my nie mogliśmy jej pomóc bo nie wiedzieliśmy co się dzieje, weterynarz również. Anaplasma nie jest śmiertelna i tego się chwyciłam.Wierzyłam,że skoro podajemy jej leki, wyjdzie z tego.Zalane krwią płuca wskazują na jakiś nowotwór, guz lub wylew.Moja biedna, mała Lusia.Na szczęście długo się nie męczyła, a ja mogłam być przy niej obecna gdy odchodziła.S. pomagał przy reanimacji.Dziękuję za tego człowieka, który zawsze broni słabszych i pomaga, kiedy tylko może.
Muszę odwiedzić klinikę i podziękować lekarzom za opiekę, walkę i ogromne serce.

Może to szaleństwo, może to za wcześnie ale w sobote przeglądałam ogłoszenia z psami.
Nagle pojawiła się Ona, suka Goldena. Patrzyła na mnie cudownymi oczami.
Właścicielka chorowała, a skutkiem ubocznym była alergia na sierść.Sprawdziłam odległość od Wrocka - 50km. Zadzwoniliśmy od razu, choć była godzina 8.30.Umówiliśmy się na niedzielę i jest już z nami.Ogromna, kudłata jak gruba owca.Mieszkała na podwórku.Jest zaniedbana.Ma pełno kołtunów, ranę na czole.To nie Lena i nigdy nie będzie!Lena była fantastyczna i wyjątkowa, nikt mi jej nie zastąpi.Nigdy o niej nie zapomnę, nie ma takiej możliwości!


MOJA LENKA





Ina, tak ma na imię..Jest wulkanem energii, szaleństwa.Na pewno wymaga zabiegów fryzjerskich i odchudzenia.Wczoraj udało nam się ją wykąpać.Łatwo nie było ale wygląda o niebo lepiej.
Jesteśmy umówieni do groomera na przyszły tydzień.Moja mama mówi,że wygląda jak podhalańczyk i coś w tym jest;)
Jest trochę zestresowana nowym miejscem ale ogólnie jest dobrze.Dziadek ją zaakceptował i to jest najważniejsze.Odkąd Lenka odeszła leżał w miejscu,w którym odchodziła.
Ina uwielbia się bawić.Ciągle podchodzi by ją głaskać.Jeszcze jest nieufna ale powoli się oswaja.Je suche, choć właścicielka twierdziła,że nie ruszy.Ładnie chodzi na smyczy i reaguje na swoje imię.
Poznajemy się.Myślę,że damy jej to, czego nie miała w domu.Troskę, opiekę i ogromną miłość.

Dziś miałam ciężki dzień w pracy.W przedszkolu dziewczyny bardzo mi pomogły bo nie byłam w stanie prowadzić zajęć.Jak ktoś poruszył temat, odpływałam rzeką łez.
Wiem,że to potrwa i muszę wylać ich całe wiadra by poczuć spokój.Wiem,że biega sobie po zielonych łąkach i wścieka się jak w domu.Nic jej nie boli, nie cierpi, odczuwa spokój... ..

Nikomu w pracy nie mówiłam,że ją wzięliśmy Inę.Chyba bałam się oceny,że to za wcześnie.
Ja nie chcę zapomnieć, chcę pamiętać ale też chce pomagać innym, a wiem,że ten pies tam nie był szczęśliwy.
Myślimy o trzecim.Jak już osiądziemy na swoim miejscu na ziemi, weźmiemy Warciaka z fundacji.
Tak mi ciężko,że Lenka nie doczekała przestrzeni, domu, wolności...
Damy ją innym psiakom.
To koniec bo nadciąga fala łez..

Przedstawiam Wam Inę lat 7







Pozdrawiam Tangerina;)

4 komentarze:

  1. Bardzo dobra decyzja! Jesteś wielka Tangerina.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wpis! Jestem pełna podziwu, macie piękne i bogate serduszka. Podziwiam takich ludzi, tak odwaznych, którzy potrafią dać miłość innemu niewinnemu stworzonku. Moim marzeniem jest uratowanie jakiegoś biednego pozostawionego samemu sobie pieska, ale nie potrafi znaleźć tyle sił w sobie, tyle odwagi. Właśnie najbardziej sie boje tego bólu, który daje o sobie znac po stracie :( mam też psinke lat i codziennie pałam się z całych sił jego obecnością i całuje siwy pyszczek. Jest nasza rodzinna miloscia. Życze duzo sił bo kiedyś i nas to czeka :( M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję,że pytasz:)Najgorsze były pierwsze cztery dni.Myślałam,że już wychodzę na prostą ale dzisiaj koleżanka zapytała mnie co słychać i znowu się rozkleiłam.Muszę dać sobie czas, przeżyć to po swojemu.Bardzo mi jej brakuje.Tych jej wariactw,tego że przy niej zasypiałam i budziłam się.
    Czeka nas dużo pracy z dzikuską, więc jest co robić i o czym myśleć. Łapię się na tym,że mówię do niej Lena,że czasem mi ją przypomina ale mi jej nie zastąpi.To nowa historia.
    Inka jest spragniona miłości i dopomina się o nią na każdym kroku.
    Mam nadzieję,że czas zabliźni rany.Pozdrawiam!
    P.S Twoja historia z psem taty mnie poruszyła.To musiało być okropnie bolesne.Nawet nie potrafię sobie wyobrazić takiego bólu...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.Na każdy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam odwiedzających:):)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia