wtorek, 21 lutego 2017

Bezdzietność.Moja przyszłość?

Udostępnij ten wpis:

Odkąd przyjechaliśmy tylko piorę.Dzisiaj zaczęłam prasować z obawy,że nie będziemy mogli niedługo wejść do pokoju.Sterta rosła i rosła.Jest nas dwoje i zawsze zastanawiam się skąd tego tyle.

Jutro odbieram dokumentację medyczną dotyczącą leczenia po wypadku.W zeszłym tygodniu neurolog orzekł,zdrowa i zdolna do wszystkiego:)Był nieco zdziwiony,że tak szybko doszłam do siebie.Szybko?Dla mnie to całe wieki!
Ortopeda jutro zakończy leczenie i składam papiery do ubezpieczyciela.Pewnie teraz się zacznie zabawa.
Umówiłam się od razu do ginekologa.Załatwię wszystko za jednym zamachem.
Nie oczekuję cudów bo to lekarz, u którego byłam gdy dowiedziałam się o ciąży.Przeciwnik in vitro i clexane. Chcę tylko sprawdzić czy wszystko ok.Jestem w okresie okołowulacyjnym i w sumie dobrze by było dowiedzieć się czy ta owulacja w tym cyklu była, jest, czy będzie.

Ostatnio studiowałam życiorysy wrocławskich ginekologów.Było tego trochę:)
Zdecydowałam się na dr pracującą w Medfeminie. Umówiłam się na 21 marca.Kobieta podobno ma pojęcie o niepłodności.Widziałam,że specjalizuje się w laparoskopii.Może w końcu ktoś mnie oświeci w temacie udrażniania jajowodów.Jedni zalecają, inni odradzają.Pat.

Dużo myślałam ostatnio o tym co dalej.Poczytałam o przemyśleniach innych kobiet o bezdzietności i trochę oswajam temat.Powoli godzę się z tym,że i mnie może on dotyczyć.
Ten wyjazd pozwolił mi spojrzeć na wszystko z dystansu.Było cudownie, mimo,że otaczały nas rodziny z dziećmi.Może też właśnie dlatego;)Napatrzyłam sie na takie sytuacje,że momentami oddychałam z ulgą,że mnie to nie dotyczy.
Bezdzietność nie jest zła albo dobra.Wiem,że życie bez może być równie wartościowe, fascynujące i piękne.Tak naprawdę nie wiem jak może być inaczej bo nigdy nie miałam dziecka.
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, matka czwórki dorosłych już dzieci.
Ona:dobrze mieć chociaż jedno dziecko
Ja:A skąd wiesz, skoro nigdy nie byłaś bezdzietna?
I tak naprawdę o to w tym chodzi.Nikt z nas nie wie jak to jest.Nie ma czego porównywać bo nie znamy dwóch stron medalu.

Staram się szukać pozytywnych stron takiego stanu rzeczy i znajduję coraz więcej.
Myślę,że szczęście w dużej mierze zależy od tego czy godzimy się z pewnymi stanami rzeczy, czy ciągle walczymy,kopiemy się z życiem.
Zauważyłam,że czuję się szczęśliwa w momentach totalnej akceptacji, wdzięczności za to co mam.Czuję taki spokój i ciepło.Lepiej smakuje kawa, jedzenie podane z miłością,życie smakuje lepiej.
Są momenty, w którym myślę jakby to było być matką ale to nie jest stan permanentny,zadręczanie się,żal i rozpacz.Albo przyjmę to co dostałam, albo będę całe życie nieszczęśliwa  czekając na coś, co może nigdy nie nastąpić.Mam wybór i ja wybieram to pierwsze.

Może to dziwnie zabrzmi ale dużo ze sobą rozmawiam.Pytam siebie co się dzieje, co czuję.
Może nie wspięłam się na wyżyny samoświadomości ale znam siebie dobrze.
Coraz częściej myślę,że moja niepłodność, to kwestia głowy.Chyba nadal nie załatwiłam sobie przyzwolenia na bycie odpowiedzialną za kogoś.Mam olbrzymią potrzebę wolności i ta wolność nie daje mi kotwicy.
Kobiety rodzą dzieci i jakoś specjalnie nie analizują.Niepłodność sprawiła,że jestem mistrzem analizy.

Ostatnio zastanawiałam się nad tym jak to natura sprytnie pomyślała,dała nam czas.Facet może zostać ojcem do 70 tki (patrz frontmen Rolling Stones), a kobieta?
Mężczyzna nie musi się martwić,że jego płodność z wiekiem się pogorszy.My tylko liczymy ile jeszcze...


Pozdrawiam Tangerina;)

23 komentarze:

  1. Jesteś taka mądrą kobietką...podziwiam Cię bo wiem, że ciężko przyznać przed samym sobą i powiedzieć głośno, że bezdzietność też jest jakimś sposobem/wyborem/wyjściem z sytuacji. Nawet jeśli to nie jest nasz pierwszy wybór, to pogodzenie się z takim stanem rzeczy też w pewnym sensie nim jest. Moment, kiedy mówisz pas i kiedy to Ty stajesz się dla siebie najważniejsza. Myślę, że Ty po prostu już jesteś szczęśliwa, dlatego to akceptujesz. I dobrze, że się tym z nami dzielisz. Uściski ode mnie dla całej Waszej szczęśliwej czwórki♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrzeba czasu żeby to wszystko przemyśleć i zaakceptować.To trudne bo każda z nas miała trochę inne plany;)Pamiętam jak przeżywałaś porażkę, a teraz znalazłaś dla Was inną drogę i jesteś szczęśliwa:)Każdy z nas znajdzie coś dla siebie w tej dżungli.
    Te dwa kudłate wariaty dają mi tyle radości i miłości,że nie ma jak się smucić:)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tą płodnością mężczyzn to bym nie przesadzała. Na studiach mnie uczono, że ryzyko wad genetycznych płodu wzrasta po 35 roku życia matki I OJCA. ponoć są na to badania, ale nigdy nie czytałam. jakość nasienia spada z wiekiem - to wiadomo. ostatnio jakaś 64-latka urodziła bliźnięta. gdy rodzicem zostaje ktoś, kto wiekiem pasuje bardziej na dziadka, jest o tym głośno, to medialne, ale chyba wcale nie aż takie częste. coraz częściej za to kobiety 40+ rodzą dzieci i to zdrowe... już chyba kiedyś pisałam, że traktuję te wszystkie cezury bardzo umownie.
    trochę się obrażam za to zdanie, że kobiety rodzą i nie analizują. bo myślę, że analizują i to bardzo. pewnie po prostu inne rzeczy albo i te same, tylko z innej perspektywy.
    pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam wielu ojców z przedziału wiekowego 50 - 60 lat.Fakt,że są to osoby medialne np.Borysewicz, Jastrun,Żakowski.Z tego co wiem dzieci mają zdrowe.Ryzyko wzrasta, tak samo jak słabnie płodność ale jak widać większość ma się dobrze.
    Może i 64 latka urodziła, ale to raczej nie ona była dawcą komórki jajowej;)
    Mówiąc o analizowaniu mam tu na myśli czas jaki mają niepłodne na przemyślenia.Umówmy się kobiety, które zachodzą w ciąże w pierwszym cyklu zaczynają analizować po fakcie bo mają mniej czasu;)
    Jol nie obraź się ale chodzimy w trochę innych butach.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie obrażam się, co więcej przyznaję pełną rację - chodzimy w innych butach, ale to nie zmienia faktu, że jakoś tak irracjonalnie jesteś mi bliska ;-) I chciałabym tu nadal zaglądać, choć jeśli uznasz, że może na razie lepiej nie, to uszanuję to.

    Nie chcę mieć też wyrzutów sumienia, że mnie się udało, a innym kobietom się nie udaje. Choć to głupie, to czasami mam takie wyrzuty, do samej siebie.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze:):)To że mamy inne doświadczenia nie znaczy,że mamy się na siebie obrażać.
      Daj spokój!Ciesz się tą ciążą!!!!To, że inne nie mogą być w ciąży nie może odbierać Ci radości.Wiem jak to było kiedy ja byłam w ciąży i czytałam jak ciężko jest innym.
      Sama zadecydujesz czy chcesz mnie odwiedzać.Prawdę mówiąc ostatnio unikam czytania blogów ,,ciążowych" żeby się nie nakręcać.
      Mam wrażenie,że jeszcze nie bardzo cieszysz się z tej ciąży.Mam nadzieję,że spodoba Ci się ten stan i zniesiesz go bez zawirować objawowych:):)
      To jak?Maszerujemy razem?
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. To absolutnie nie czytaj bloga, a jakbym wpadła na jakieś świetne tropy książkowo-filmowo-podróżnicze to tu na pewno dam Ci znać. Maszerujemy razem! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja bezdzietność w związku trwała prawie 17 lat, od ponad roku jestem Mamą - najszczęśliwszą osobą na świecie:) I nie powiem bym przez te 17 lat była nieszczęśliwa, nieprawda byłam bardzo szczęśliwa. Ale to było inne szczęście:) Masz absolutną rację nikt nie zrozumie dobrze bezdzietności i dzietności niż osoby, które ten temat dotyczy bezpośrednio. I mam tutaj na myśli te drogi, które wybieramy sami, jak i te, które są dla nas niemiłym zaskoczeniem.
    Ja stoję po obu stronach i poczułam te przysłowiowe dwie strony medalu o których piszesz.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję,że podzieliłaś się swoją historią.Gratuluję i pozdrawiam!:)

      Usuń
  8. Ostatnio napadly mnie bardzo podobne przemyślenia i zaczęłam się zastanawiać czy to tylko taki mechanizm obronny żeby nie zwariować czy faktycznie tak czuję. Bo są momenty ze jestem w stanie powiedzieć do siebie- tak jest dobrze. Widzę i doceniam to co mam...i myślę sobie czy by aż tak źle było gdyby tak już zostało. Zaraz skończę 30 lat i zawsze mi się wydawało, zawsze, nawet jeszcze 2 lata temu- do 30 będę mamą. Trochę ciężko mi wchodzić w ten wiek. Dużo koleżanek ma już dzieci, część jeszcze nie zaczęła o nich myśleć a ja jak spojrzę na to jaka drogę juz przeszłam to czasem sama się dziwię ile może człowiek znieść, na jakie ustępstwa pójść żeby osiągnąć cel. Tylko co jak ten cel wciąż nie przychodzi? Mam POF, zdecydowaliśmy się na kd, potem na az a teraz modlę się o to żeby w ogóle było możliwe najmniej traumatyczny transfer i się zastanawiam co jeszcze, z czego jeszcze mam zrezygnować dla bycia mama? A może już wystarczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam siebie w tym wieku.Też chciałam zostać mamą do 30 tki:)Za rok skończę 40 i nią nie jestem.
      Jesteś jeszcze młoda.Wiem,że to truizm ale przed Tobą jeszcze dobrych kilkanaście lat szans na dziecko.Może się coś zmieni w tym kraju i in vitro będzie bardziej dostępne.Wiem,że człowiek może znieść wiele ale nadchodzi taki moment,że nie ma już sił i ochoty na walkę.Życie ucieka, a skupianie się tylko na tym aspekcie może zabrać nam inne piękne momenty w życiu.
      Rodzące i zachodzące koleżanki będą zawsze i nic tego nie zmieni.Mnie też jest czasem ciężko, nie panuję nad tym, nie potrafię tego kontrolować ale najbardziej na świecie boję się,że stracę wszystko dla tego jednego doświadczenia bycia matką.
      Sama będziesz wiedziała kiedy powiedzieć pas.Życzę Ci żeby nastąpił cud, byś nie musiała dojść do ściany;*Ściskam i pozdrawiam!

      Usuń
  9. Tangerina, trzymam za Ciebie mocno kciuki, żebyś była szczęśliwa - te dwie drogi są bardzo różne, ale wcale nie znaczy, że któraś z nich jest lepsza. Po prostu są inne. A szczęście to krótkie chwile w naszej codzienności. To przebłyski przy porannej kawie, dobrej książce... chwytaj ich jak najwięcej! Miłego, wspaniałego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, chwytam i smakuję:)
      Dziękuję Ci i życzę również miłego dnia!:):)

      Usuń
  10. Jeśli mogłabym Ci polecić lekarza... z super efektami nie tylko u mnie, ale całej masy moich znajomych, którzy tam trafili po długiej walce z niepłodnością, każdy z nich ma teraz swoje marzenie :) Również ten lekarz pracuje w świetnej klinice, z innymi świetnymi lekarzami, naprawdę osiągają wspaniałe sukcesy. Robią operacje na płodach. To jest dr Grzegorz Tomanek http://www.antrum.pl/content/page/pl/menu/oferta/Sukcesy_naukowe/2/index.html . Miałam tam 2 laparoskopie i jedną histeroskopię, sukcesem była 2 inseminacja. Rodziłam również tam. Dojezdzałam 100 km, ale nie zamieniłabym ich na żadnych innych lekarzy. W mojej rodzinie jest już kilkoro dzieci dzięki tej klinice. Naprawdę są efekty tej walki. Skuś się na wizytę. Mila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informację:)Poczytam o tych cudotwórcach.Coraz trudniej mi zaufać lekarzowi po latach szwędania się po klinikach;)
      Na pewno się zapoznam:)
      Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń
  11. I to jest właśnie to: my nie wiemy jak to jest być rodzicami, a inni nie wiedzą jak to jest żyć z niepłodnością.

    OdpowiedzUsuń
  12. Robiąc badanie drożności jajowodów jednocześnie się je udrażnia, jak coś zatkane... nie miałaś tego badania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz o laparoskopii, a ja miałam hsg. Właśnie czytam,że hsg nie daje 100% pewności.Lepiej zrobić laparoskopię.

      Usuń
  13. Tangerina zdradź mi Twoje argumenty przeciwko adopcji w Waszym przypadku. Rodzisz i wychowujesz dziecko dla świata, nie dla siebie. Adoptujesz i wychowujesz tez dla świata. Adoptując zbawiasz poniekąd czyjeś życie. Urodziłam dwójkę ale nie wykluczam adopcji za kilka lat, kiedy będę starsza, mam ogromne pragnienie by pomóc, choćby jednemu niewinnemu dziecku. A co do Twojej odpowiedzialności i wolności... czcze klepanie. Można stawiać Cię za wzór i dobrze wiesz, że byłabyś wspaniałą odpowiedzialną matką-wariatką a Twoja wolność osiągnęłaby wyższy poziom ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Po pierwsze nie mamy ślubu, po drugie dobiegam 40tki, po trzecie nie mamy mieszkania, po czwarte i to najważniejsze cholernie sie boję,ze nie potrafię pokochać tego dziecka,a nie chciałabym kogoś skrzywdzić drugi raz.Jeżeli bym się zdecydowała na adopcję chciałabym mieć chociaż 99% pewność,że to jest ta droga.Nie mam jej niestety.

    Obserwuję siebie jak traktuję psy i jak się nimi opiekuję i wiem,że jestem w tym niezła, tylko trochę mało konsekwentna;)
    Wiem,że macierzyństwo to wyzwanie, przygoda na całe życie, a ja zawsze bałam się takich dalekosiężnych deklaracji, dlatego sądzę,że mój problem tkwi w głowie.
    Z drugiej strony wzięłam dwa psy, decydując się na wszystkie konsekwencje tego wyboru.Czasem sama tego nie ogarniam;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie skojarzyłam że pisałaś tu o udrażnianiu jajowodów i się zastanawiam o jakiej metodzie myślisz. Bo ja mam niedrożne i po laparoskopii doktor mi powiedział że nie zna metody na udrażnienie. Opisałam to również na swoim blogu.
    Czy Ty masz całkowicie niedrożne? Bo rozumiem że w ostatnią ciążę zaszłaś naturalnie, tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam niedrożny lewy jajowód.Wszyscy mi mówią,ze nie da sie go udrożnić ale wiem ze niektóre dziewczyny udrażniają laparo.Ide we wtorek do nowej lekarki,która specjalizuje sie w laparo.Zapytam co ona o tym.myśli.Zaszłam naturalnie zaraz po ciąży biochemicznej in vitro.
      Czyli można pytanie czy to nie wynik działania leków ze stymulacji.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.Na każdy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam odwiedzających:):)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia