wtorek, 14 lutego 2017

Dziennik z wyprawy - dzień 4.

Udostępnij ten wpis:

Rano podjęliśmy dość ryzykowną decyzję o pozostawieniu kudłatej dzieciarni w domu.Ja byłam większą optymistką,S. bał się,że zastaniemy zdewastowany pokój.

Bardzo się palą do wyjścia:):)



Lenka ogląda TV

Udało mi się go jakoś namówić i ruszyliśmy sami do Świeradowa Zdroju.Byłam tam kiedyś jako dziecko na białej szkole.Pamiętam,że nie bardzo chciałam iść z grupą na Stóg Izerski i skłamałam, że boli mnie brzuch.Teraz postanowiłam,że się na niego wdrapiemy.
Trasa krótka, malownicza, idealna na 2-3h.
Wyruszyliśmy czerwonym szlakiem, zaczynającym się przy ul.Konstytucji 3 maja.
Szlak biegnie drogą asfaltową na zamianę z kamienistą (teraz mocno oblodzoną).Ciężko się wchodziło.Śnieg ubity, zmarznięty, droga śliska i wąska, miejscami biegnąca przez podmokły teren (but wpadł mi po kostki).Chłopak przed nami szedł w rakach.Nie wiem czy raki ale porządne buty z konkretną podeszwą wskazane.Po jakiejś godzinie byliśmy na górze.Widoki cudowne!
Zamówiliśmy po olbrzymim pączku w schronisku i delektowaliśmy się widokami.Kawy nie polecam;)Pół odniosłam.










Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zboczyli ze szlaku:)Dwa gamonie!Na szczęście dwa, bo dwa pozostałe zostały w domu:)
Zeszliśmy do centrum ok 16.00.Byłam zszokowana ilością nazw niemieckich, sklepów, aptek, kantorów.Sama pochodzę z miejscowości granicznej ale u nas nie ma tego na taka skalę.Gdy przekraczam granicę niemiecką nie znajduję tego zjawiska u naszych sąsiadów.Są polskie informacje,ekspedientki mówią po polsku ale nie ma wyrąbanych na całą szybę polskich napisów.
Czułam się trochę dziwnie.W Polsce czy w Niemczech?

Oczywiście S. po tej wędrówce był głodny jak wilk.A głodny, znaczy zły i zaraz będzie awantura:)
I była.Wywiózł mnie do jakiejś restauracji, gdzie zasiadały same starsze panie, a miejsce wyglądało jak z żurnala!Nie chciałam tam zostać.Nie lubię takich miejsc.No i się zaczęło:D:D Awantura gotowa!
Psy w domu, późno,głodni.Jako, że nic konkretnego nie znaleźliśmy po drodze, wróciliśmy do domu w ciszy:D Zostały nam sojowe parówki z mikrofalówki:):) Strach się do niego odezwać;)

Pokój cały,psy stęsknione:)Dobrze,że je zostawiliśmy,ta wycieczka byłaby dla nich za ciężka.
Prawdę mówiąc chciałam iść w góry bez nich.Wyrodna psia matka!;)

Pozdrawiam Tangerina;)

5 komentarzy:

  1. Crazy-cat-lady14 lutego 2017 22:31

    Hehe, psiaki potrzebowały odpoczynku ☺ Chyba szczęśliwe były mogąc dzień spędzić na lenistwie 😉 A każdy facet jak głodny to zły 😉 Na kolejną wyprawę kanapki ze sobą wziąść hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamówiliśmy w końcu pizze.Najgorsza jaką kiedykolwiek jadłam😂ale przetrwaliśmy😉

      Usuń
  2. Ale fajne ferie! Uwielbiam aktywny wypoczynek😊 a kolejny tydzień może... nad morze..? 😁😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad morzem nuda😉Tu słońce,pot i łzy😊Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.Na każdy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam odwiedzających:):)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia