Udało mi się załapać na trzydniowe szkolenie, a właściwie warsztaty.Temat - teatr.
Pierwsza myśl, to nie dla mnie, druga, a właściwie dlaczego nie?
Warsztaty były w cudownym miejscu, jakieś 50 km od mojego miejsca stałego pobytu;)
Postanowiłam zabrać ze sobą uczestniczki, które nie miały się jak dostać na miejsce.
Było wesoło.Podróż minęła szybko w miłym towarzystwie.
Trochę się bałam z kim wyląduję w pokoju.Okazało się,że moja współtowarzyszka jest wegetarianką, więc było o czym gadać.Podobne doświadczeni z wyciąganiem kuraka z zupy: przecież już w niej nie ma mięsa;)
Warsztaty były intensywne.Trzy godziny, przerwa na posiłek,trzy godziny, przerwa na posiłek.
Wieczorem byłam wypompowana.Nie wiem czy to wynik porządnego dotlenienia czy wysiłku intelektualnego.
Zaskoczyła mnie atmosfera.Większość kobiet była starsza ode mnie ale czułam się jakbym znała je od lat.Silne, mądre, wesołe i otwarte.Pal sześć warsztaty ale dla tych kobiet warto było tam być!
Już dawno się tak nie uśmiałam.Bawiłyśmy się przednio wymyślając historie, bawiąc się cieniami, wchodząc w role.Czerpałam z ich doświadczenia i życiowej mądrości.
Pracowałyśmy w grupach, które ciągle się zmieniały, więc miałam okazję pracować z wszystkimi uczestniczkami.
Momentami było ciężko, czasem brakło weny ale warto było i cieszę się,że dane było mi doświadczyć tak różnych emocji.Działania teatralne rozwijają kreatywność, otwierają na drugiego człowieka, pomagają przełamywać swoje lęki i ograniczenia.
Zawsze myślałam,że to nie moja bajka.Nie lubię skupiać na sobie uwagi i nigdy nie prowadziłam tego typu zajęć z dziećmi ale chyba to się zmieni.
Uwielbiam się bawić, więc jeśli szkolenie pozbawione jest zabawy zaczynam się buntować, a poza tym nie usiedzę za długo na dupsku.Tu była kupa śmiechu.Wszystkie bawiłyśmy się niezależnie od wieku.
Jak ostatnio myślałam osobie - samotny wilk, tak teraz wiem,że potrzebuję po prostu odpowiedniego towarzystwa, kobiet od których mogę się uczyć, które mnie inspirują.
To był dobry czas.
W przyszłą sobotę zamierzam pobawić się w artystkę;)Tym razem warsztaty plastyczne;)
Po powrocie poleciałam na jogę chociaż byłam padnięta.
Jeszcze kilka lat temu jodze mówiłam NIE.Wydawało mi się,że to nie dla mnie.
Dla mnie raczej boks, walki w klatce:D
Dziś wiem,że tego mi było trzeba.Wyciszenia, relaksu,zatrzymania.
Czuję mięśnie o których istnieniu nie miałam pojęcia.
Na koniec zajęć zawsze gasimy światła, a prowadzący puszcza muzykę.
Wisimy sobie w chustach i staramy się maksymalnie odpuścić i zrelaksować.
Ostatni relaks objawił się chrapaniem jednej z uczestniczek;):):)