Po przeczytaniu jednego z listów w WO zaczęłam się zastanawiać, dlaczego zgadzamy się na współczesne niewolnictwo domowe.
Dziś jest sobota, obydwoje mamy wolny weekend.Dawno nie spędziliśmy go razem.
Po przebudzeniu czekała na mnie kawa i karteczka, mój chłopak poszedł po sprawunki.
Potem było ustalenie kto co robi.Kto odkurza, kto gotuje, kto pierze i wiesza pranie.
Nigdy nie mamy z tym problemu.Od lat stosujemy ten sam system.W zależności od tego, kto czego nie lubi.Obowiązków raczej się nie lubi;) ale są takie, których nie lubi się bardziej np.ja nie znoszę prasowania.Ale za radą mamy wieszam koszulki na wieszakach i starannie je prostuję, dzięki czemu od miesiąca nie musiałam wykonywać tego paskudnego obowiązku;)
Jak wiadomo mój luby dobrze gotuje, więc ten obowiązek spoczywa na nim.Lubi też robić zakupy, więc mu nie odbieram tych przyjemności.Ja lubię prać, z odkurzaniem tez nie mam problemu,natomiast nie znoszę myć podłóg odkąd S. zakupił mopa parowego.Nie mogę się do niego przekonać, więc albo myje on, albo ja używając tradycyjnego mopa.
Kiedy wracamy późno, przemarznięci do domu pada hasło:Ty wychodzisz z psem, ja robię kolację.
Czasem nie musimy nic mówić bo każdy wie co ma robić.
Zaczęliśmy się dziś zastanawiać skąd nam się to wzięło albo skąd to się wzięło innym,że nie potrafią dzielić się obowiązkami.Moja matka miała na głowie cały dom, bo nie dość że pracowała na trzy zmiany,opiekowała się nami,prała, sprzątała, gotowała to jeszcze znosiła przemoc.
Na szczęście w porę się opamiętała i postanowiła skończyć ten koszmar.
Powinnam być uległa i pozwalać na to samo.Może to jak radziła sobie potem pozwoliło mi zrozumieć czego nie chcę i na co w życiu się nie zgodzę?
Owszem, wpadłam w związek z hieną, która dobrze się sprzedała ale trwało to krótko.
Jak tylko przetarłam oczy spakowałam mu walizkę i zaczęłam żyć pełną piersią.
Nawet hiena potrafiła gotować, sprzątać i robić zakupy.Umiała również pić i zepsuć mi dwa lata życia.
Mój partner też miał ojca niedorajdę i również pochodzi z rozbitej rodziny.
Skąd w nim tyle empatii,szacunku i mądrości?
Czy tylko ja miałam szczęście spotkać mężczyznę, dla którego prace domowe to żaden obciach?
Jak słyszę,że facet nie umie sprzątać to śmieję się w głos!A kobieta przepraszam rodzi się z funkcją full serwis?Jest zaprogramowana na wszelkie usługi i przysługi?
Facet nie potrafi posprzątać w domu ale świetnie mu idzie sprzątanie auta.
Nie umie ugotować ale zjeść potrafi.
Czy my same zgotowałyśmy sobie ten los i gotujemy go córkom?
Wszystko zrobimy lepiej.Zawsze po nich musimy poprawić.Krytykujemy na każdym kroku.
Tłumaczymy,że on przecież zmęczony po pracy.A my świeże i wypoczęte po dniu z dziećmi, zakupach i zapieprzu w robocie.
Pisałam w ostatnim poście,że nie ma w moim otoczeniu kobiet, które myślą podobnie.
Czuję się wyalienowana i jakaś dziwna.Tematy kręcą się wokół żarcia, zakupów, dzieci,prania, wypieków itd.
Siedzę często jak kołek, a jak już powiem co o tym wszystkim myślę, czuję na sobie dziwne spojrzenia.Czy to ja jestem dziwna czy dziwny jest ten świat?
One ciągle narzekają na wszystko, począwszy od nadmiaru obowiązków po facetów, których nawet nie lubią.Nie lubią swojego życia.A może wystarczyła by rozmowa i zmiana myślenia o sobie.
Mam wspaniała koleżankę.Z zewnątrz udany związek, cudowne życie.Fasada się wali i wyłazi koszmar.To co ona słyszy od swojego męża to jakiś hardcor!To jak ją traktuje w głowie mi się nie mieści.Jest we mnie okropna złość bo to cudowna, piękna kobieta traktowana jak robot kuchenny i ściera do podłogi.Tak bardzo chciałabym by trafiła na kogoś wspaniałego by uwierzyła,że zasługuje na coś więcej niż stanie przy garach i wyzwiska.Rozmawiam z nią i próbuję jej pokazać,że można inaczej.To,że facet ci pomoże to nie jest wow, tylko coś normalnego, tak powinien wyglądać związek!
Każda historia jest inna i nie mam prawa w nią ingerować.Nie wiem wszystkiego i nie mam prawa oceniać.Przykro mi tylko,że pozwalamy sobie na takie traktowanie.Zawsze mnie to wzburza i wywołuje mnóstwo emocji, zresztą mojego S. również.
Myślę,że gdzie jest miłość, przyjaźń i szacunek powinno być też partnerstwo bo dziecko nie jest kobiety tylko pary, bo brudne gacie nie są żony (czasem są:);)), gary same się nie umyją, a obiadu nie gotują krasnoludki.
Jak słyszę,że niektóre koleżanki rozliczają się z każdej chwili dla siebie to łapię się za głowę.
To jest nasze życie!Nie męża, dzieci, nasze..
Powiem szczerze,że wolałabym być sama niż znosić nieroba w domu.
Kto wychował takich mężczyzn?Niestety my kobiety, podtykając wszystko pod nos i ucząc lub zgadzając się na stwierdzenia, że miejsce kobiety jest przy garach.
Rozmawiałam ostatnio z maluchami o tym kto gotuje w domu. Większość odpowiedziała,że mama.Tylko jedna dziewczynka odpowiedziała,że tata też może gotować i robi to świetnie!
Dzieci twierdziły,że tata nie umie sprzątać i gotować.
To ciekawe..
Nie wiem co by było gdyby..pojawiło się dziecko.Wiem co jest teraz, a teraz jest partnerstwo, wsparcie, mnóstwo rozmów, wypitej wspólnie herbaty,wspólnie oglądanych filmów, czytanych gazet i czułości.Jest mi dobrze..
Jak mój partner nagle zmieni się w lenia (na razie się nie zanosi) to będę walczyła do upadłego!
No pasaran!
PS Tradycyjnie w okresie okołoświątecznym wykaz pomysłów na prezenty dla kobiet:mopy, żelazka, roboty kuchenne, gary.Bo kobieta tylko o tym marzy!
Pozdrawiam Tangerina;)
Akurat u nas podział jest prosty, ja gotuję (bo lubię), on sprząta (bo ja nie lubię). Ale nie jest to jakiś sztywny schemat. Czasem ja się przejadę na szmacie, a on stanie przy garach. Dzieckiem zajmujemy się tak samo, ja siłą rzeczy w dzień, za to do niego należy wieczór i weekendy. A ja mogę wtedy wyskoczyć na zakupy. I nigdy tego nie ustalaliśmy, jakoś tak samo wychodzi. I da się. Co do prezentów, to ja bym się akurat nie obraziła za jakiś wypasiony robot planetarny 😉
OdpowiedzUsuńMój facet wie,że robot to nie szczyt moich marzeń i zawsze żartuje,że jak będę niegrzeczna dostanę go na gwiazdkę:)
UsuńPodpisuję się wszystkimi kończynami pod tym, co napisałaś. Moj mąż sprząta, potrafi gotować i robi zakupy. Gdy ja robię jedno, on - drugie i nigdy nie mamy z tym problemu. I nawet poszliśmy krok dalej w równouprawnieniu :) Ja po macierzyńskim wróciłam do pracy, a moj mąż jest obecnie na urlopie wychowawczym i zajmuje się dzieckiem i domem. Mina tych, którzy się o tym dowiadują - bezcenna :) A tato to też przecież rodzic. Ewa
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to rozmawiać,próbować się dogadać i podzielić obowiązkami.
UsuńWydaje mi się,że w naszym społeczeństwie ciągle jeszcze zajmowanie się dzieckiem przez faceta jest obciachowe.Facet wdowiec z dziećmi - bohater!
Ten to jest biedny, jak on sobie poradzi?
Samotna matka z dziećmi - norma!Nic wielkiego!
Brawo,że potraficie dzielić obowiązki!Tak trzymać!Pozdrawiam!
Potrafić to jedno, ale jeszcze zrobić coś samemu z siebie, to już inna bajka. Odkąd wróciłam do pracy, przy dwójce dzieci, w tym jednym dwulatku jest koszmar na całej linii. Mam teraz troje dzieci w domu, jak nie przypomnę dziesiątki razy o zakupach, to następnego dnia nie mam czego zabrać do pracy. Wojna na całego. Zanim wróciłam do pracy wiele spraw wyglądało ładnie i gładko, ale cóż rzeczywistość jednak nas przerasta, mnie bo bierze mnie cholera, że o wszystkim muszę pamiętać a jego, że ciągle mam pretensje. Jak słyszę, że "jakoś się ułoży", to mnie pusty śmiech ogarnia, bo z każdym tygodniem jest tylko gorzej.
OdpowiedzUsuńMam koleżankę, która ma chłopca w wieku przedszkolnym i drugiego około 30 tki. Szlag mnie trafia bo wszytko jest na jej głowie.Nie mogę patrzeć jak się wszystkim zamartwia, chodzi niewyspana i z każdym dniem wygląda coraz gorzej.
UsuńA ten ciul Ci powie,że nic nie robi!Nie ma pomocy z żadnej strony.Nigdzie nie może wyjść bo nie ma z kim zostawić małego.Ostatnio mi właśnie powiedziała,że ma już wszystkiego dosyć bo jak pojawia się dziecko, to dla faceta świat się nie zmienia,a dla kobiety wszystko..
Moja inna koleżanka ma dwoje dzieci i podobną historię, tylko,że ona nie pracuje, więc Pan i władca na wszystko jej wydziela.Ona jest z dziećmi od rana do wieczora i ciągle słyszy,że nic nie robi!
Na żaden kurs nie pójdzie bo nie ma z kim dzieci zostawić, a prace musi znaleźć taką żeby dzieci móc odebrać z przedszkola i szkoły bo szanowny małżonek nie ma zamiaru się tym zajmować noż kurna..
Bardzo mi przykro.Wyobrażam sobie jak musi być Ci ciężko..
Kiedyś, jeszcze na studiach, miałyśmy zadanie, aby przeanalizować wszystkie dostępne podręczniki dla klas 1-3 pod kątem zadań jakie mają rodzice. I w 98% matki zajmowały się domem- gotowały, sprzątały, opiekowały się chorymi członkami rodziny, natomiast ojcowie odpowiedzialni byli za sferę rozrywkową- jeździli na rowerze, łowili ryby, ewentualnie coś naprawiali. Jeśli chodzi o zawody- matki były w większości ekspedietkami, pielęgniarkami, sprzątaczkami, a ojcowie lekarzami, prawnikami albo biznesmenami. Nie zwracamy na to szczególnej uwagi, ale role społeczne z góry przypisywane tendencyjnie są utrwalanie u dzieci od najmłodszych lat.
OdpowiedzUsuńWiem i też zwracam na to uwagę.
UsuńDlaczego nie kupujemy dziewczynkom klocków tylko zestaw kuchenny?Dziś czytałam o kobietach na wysokich stanowiskach i ręce mi opadły ale to temat na osobny post.
Pewne rzeczy robimy bez zastanowienia.Moze czas to zmienić..
O matko, moja prawie 7 letnia córa chce pod poduszkę zestaw małego chemika a pod choinkę samochód terenowy zdalnie sterowany to chyba dobrze? ;) a tak serio to moim zdaniem większość ludzi myśli, że udany związek "robi się" sam, po prostu trafiają na siebie dwie idealnie pasujące połowy.. g..prawda. Partnerski, udany związek to ciągłe przeciąganie liny, spory, rozmowy, kompromisy, jest jak chiński znak równowagi, nie jak podzielone na dwie koło. Po 10 latach naszego związku jestem dumna z jego postępu, nie było łatwo, czasem staliśmy na krawędzi, ale wyszliśmy z każdego zakrętu silniejsi, jeszcze dużo pracy przed nami. Ja jestem głową ale on jest szyją (kręci tak, zeby głowa myślała, ze decyduje), nie oddam pola w kuchni, chyba , ze mąż robi placki ziemniaczane, nie oddam kontroli nad rachunkami i kasą, bo on do tego nie ma głowy, wolę sama sprzątnąć bo perfekcjoniści tak mają, że myślą, że nikt lepiej od nich nic nie zrobi...ehh..ja nie mam głowy do pieca, samochodów, on ogarnia cały żywy inwentarz, zakupy z listy robi perfekcyjnie, zadania w domu wykonuje zgodnie z poleceniami hihi ;) uzupełniamy sie i to jest najważniejsze, nie ma ludzi ani par idealnych. Inna kwestia to pytanie dlaczego kobiety tkwią w toksycznych związkach, dlaczego boją się walczyć o zmiany, o siebie.. wiem, że wszystkiemu jest przeważanie winna matka, model rodziny i kształtowanie w małej dziewczynce poczucia własnej wartości, to jest tak naprawdę wyjściowa, nad którą należy pracować. Trzymam kciuki za wszystkie babeczki, nie dajcie się. Moja córa ma za matkę samice alfa, na pewno nie będzie współczesną niewolnicą.
OdpowiedzUsuńpss.. moje dwie córy ;P
UsuńNo ja mam właśnie takiego nieroba. Tylko że on pracuje w dość stresujących warunkach około 12 godzin dziennie 5-6 dni w tygodniu. Ja natomiast mam spokojną pracę na etat którą wykonuję w domu. U nas za bardzo problemu nie ma bo mąż zatrudnił dziewczynę która u nas sprząta 2 razy w tygodniu, więc mi zostaje gotowanie którego niestety nie znoszę ale wziąwszy pod uwagę że sprzątać nie muszę i pracuję krócej to nic innego mi nie zostaje.
OdpowiedzUsuńMój wychodzi o 9.00 i wraca o 21.00, więc równiez krótko nie pracuje.Natomiast jak jest w domu gotuje i pomaga,robi mi niespodzianki, pisze karteczki i przynosi kawę pod nos.To są takie drobne rzeczy które budują związek.Masz poczucie,że komuś zależy,że chce byś była szczęśliwa.
UsuńMiłość to nie słowa ale czyny.Czasem nam nie wychodzi ale staramy się by tą drugą stronę odciążyć;)
I kurczę z szacunku do niego jeszcze napiszę, że przy jego wadach (min.brak inicjatywy własnej, lenistwo,trudność w okazywaniu uczuć)potrafi być wspaniałym, czułym i troskliwym ojcem, to chyba wychodzi mu najlepiej..kiedy wracałam do pracy po 7 miesiącach (przy starszej córce) on zajął się małą, tak ustawiał zmiany (pracował w systemie 3 zmianowym) żebyśmy nie korzystali z pomocy innych (żłobka u nas nie ma). To on uczył ja mówić, chodzić, jeść sztućcami, jeździć rowerem, ubierać się. To była dla naszego związku prawdziwa szkoła, przez 3 lata mijaliśmy się czasem w drzwiach (on wracał do córki po nocce, ja wychodziłam do roboty), problemy rozwiązywaliśmy przez telefon. Ale wiem, że zawsze mogę na niego liczyć, jako męża i ojca. Staram się nie narzekać na niego, szukam plusów zamiast płakać nad minusami, które ciężko zmienić ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą.Związek to ciągłe docieranie się i przechadzki na kompromisy.Nie ma idealnych par.Mam świadomość i to ogromną swoich wad ale i wad mojego partnera.Mamy też spory dystans do tego i potrafimy się z nich śmiać.Sprawdziłam go już w chorobie i zdrowi, mogę go brać za męża;:):)
UsuńJak leżałam w szpitalu ganiał do mnie z jedzeniem.Jechał na drugi koniec miasta, specjalnie wziął urlop, który niemalże wyszarpał siłą;)
Mieliśmy kryzysy jak każdy ale nie ma chyba siły by zniszczyła naszą przyjaźń i miłość.Uwielbiamy spędzać czas razem i dyskutować o wszystkim.Często mamy inne zdanie ale o to chodzi by mieć o czym pogadać i trochę się pospierać.Mój były mąż na wszystko się zgadzał, a potem była katastrofa;)Wolę więc przerabiać wszystko na bieżąco.
Żremy się najczęściej jadąc samochodem.Wczoraj się śmiałam,że powinniśmy zaniechać takich wycieczek bo później jedziemy w ciszy jak kretyni.
Mój chłop coś przebąkuje,że chce zrobić prawo jazdy.Jakoś nie widzę oddania pod jego opiekę mojego bolida. Auto to moja działka do tej pory i nie wiem jak to będzie;)Obawiam się,że będę koszmarnym pilotem o ile w ogóle dam mu się karnąć:D
Co do tego, dlaczego kobiety robią sobie to kuku, nie wiem.Najgorsze,że jeszcze to sobie tłumaczą.Cierpią, narzekają i nie walczą o swoje prawa i czas dla siebie.Długo po rozwodzie byłam sama i bałam się,że trafię na jakąś fajtłapę, mamincyca ale jakoś się udało.
Jestem z natury ciekawska, więc chciałabym wszystko umieć, lecz niekoniecznie robić;)
Z drugiej strony jak facet ciągle słyszy,że coś robi źle, to wcale się nie dziwię,że nie chce tego robić po raz kolejny, bo po co?
Asiu to chyba nie jest kwestią wychowania.Moja matka była sama ze wszystkim.Ja z kolei jestem typem buntownika i za cholerę nie dam sobie zrzucić wszystkiego na barki.Może to kwestia charakteru plus jakieś tam uwarunkowania środowiskowe.
Pewne granice trzeba ustalić na początku, potem ich pilnować.
Jak kobieta pozwala na to by facet leżał, a za 10 lat zmieni zdanie to raczej nie wstanie z kanapy, tylko zmieni kobietę.
Czasem oglądam programy, w których facet szuka kobiety. Głownym kryterium jest zazwyczaj umiejętność gotowania.To on chyba szuka kucharki nie kobiety. I jeszcze jakby przy tym nie jadła bo musi być chuda!