czwartek, 18 stycznia 2018

Lubomierz, Gryfów Śląski,pola, lasy.Dzień czwarty.

Udostępnij ten wpis:
Nie miałam ochoty dzisiaj nigdzie wyłazić.
Budzimy się w okolicy 10.00, jemy śniadanie i zastanawiamy się nad celem podróży.
Dzisiaj jakoś nam nie szło.Większość szlaków rozpoczynała się przy ruchliwych ulicach,więc Lena dostałaby wścieklizny.Hałas jest dla niej bardzo stresujący.Zaczyna ciągnąć jak koń pociągowy i ciężko ją utrzymać.Chcąc oszczędzić jej stresu, a nam konieczności wyboru, postanowiliśmy pokręcić się po okolicy.

Lubomierz znam z opowieści.Urodziłam się niedaleko,więc ta nazwa gdzieś się tam zawsze przewijała.Miejscowość znana chociażby z filmu Sami Swoi i  Muzeum Kargula i Pawlaka.
Pokręciliśmy się po ryneczku, zakupiliśmy słodkości i ruszyliśmy dalej.
Pogoda wyjątkowo niewyjściowa.Strasznie wiało.Wiatr sprawił,że temperatura odczuwalna była o wiele niższa od tej, którą wskazywały termometry.
Szczerze mówiąc, najchętniej ten dzień spędziłabym pod kocem dzierżąc w dłoni kubek z gorącą herbatą.


Lubomierz







Drogi oblodzone i bardzo wąskie.Miejscami musiałam zatrzymywać samochód bo nie mogliśmy się minąć.

Ruszyliśmy do Gryfowa.Wcześniej telefonicznie zrobiliśmy rozeznanie czy w jadłodajni Obora wpuszczą nas z psami i czy zjemy coś wege.
W Oborze swego czasu szalała Geslerowa. Miejsce okazało się całkiem przyjemne, choć puste.
Dawno nie jadłam tak dobrej zapiekanki warzywnej!Psy dostały michę wody i padły tradycyjnie pod stołem.Nie mogę się nadziwić jak Lena szogun, w takich miejscach zachowuje się jak idealny pies.
Od razu kładzie się w nogach i jej nie ma.
Niestety nie lubi podróżować.Potrafi nagle wyskoczyć z bagażnika co udało jej się dzisiaj.
Idzie wtedy w cholerę i nie chce wrócić.
Podróżowanie to nie jej hobby.

Obora, Gryfów Śląski
Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie pobłądzili.Hołowczyc zasnął i przegapiliśmy zjazd.
Potem Krzychu poprowadził nas przez jakieś koszmarne wertepy. Myślałam,że zawieszenie zostawię na hałdzie śniegu.

Po drodze zwinęliśmy trójkę chłopaczków, którzy szli jakimś totalnym zadupiem.Na początku myślałam,że machają dla jaj i pojechałam dalej.Jedak gdy przede mną pojawiła się pustynia stanęłam i zaczekałam na nich.Okazało się,że panowie ( 5 klasa, 3 gimnazjum - małe jakieś elementy)wracają od babci, która mieszka 6 km od ich domów.Ja pierdzielę!!!Zimno jak diabli,wieje, a te małolaty idą taki kawał drogi!
Było wesoło do momentu jak usłyszałam,że nigdzie nie wyjeżdżają w czasie ferii.
Przykro mi się zrobiło.W mieście dzieciaki mają wszystko, a tu nic się dla nich nie zmienia, tyle tylko,że nie chodzą do szkoły.A może dla nich to żaden dramat?

Po powrocie poszliśmy jeszcze do lasu.Podobno to własność naszych gospodarzy.
A więc skorzystaliśmy z prywatnego lasu.Wiatr był coraz większy i musiałam zapiąć się po sam nos.
Młode dęby wyginały się do samej ziemi, a stare,połamane skrzypiały tajemniczo.
Psy zwietrzyły sarny.Piękne,białodupce. Lena nie mogła wytrzymać.Już by za nimi biegła.
Swój las, fajna sprawa.






Fajnie jest wrócić wymarzniętym do ciepłej chałupy.Zagrzebać się pod kocem,ogrzać się pachnącą kawą,zjeść trochę słodkości i zanurzyć się w lekturze,


 do czasu....aż zgaśnie światło:)
Wietrzysko narozrabiało.Uroki wsiowego wypoczynku:)
Właśnie wyłączyli prąd, więc muszę skopiować tego posta zanim zniknie.
Napełnię wannę bo zaraz może nie być wody i ciepłości:)
Mamy latarki, mamy grzejniki na czterech łapach i siebie;)


I nastała jasność.Wolałam poprzedni anturaż..
Ale uwaga jest nadzieja.Światło gaśnie i zapala się.Najbardziej jednak boję się zimności:)


Pozdrawiam Tangerina;)

5 komentarzy:

  1. To jest wlasnie ten klimat. Ja zawsze uwielbialam jezdzic do babci na wioske i tam spedzac wakacje czy ferie. Moze jak dozyje starosci to kupimy sobie taki domek i bedziemy cieszyc sie spokojem :) Wyczochraj psiaki ode mnie :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tyle,że do znajomych rodziny.Uwielbialam wakacje na wiosce!
      Co masz nie dożyć 😁
      One już szczęśliwe,że jesteśmy w domu.Lena uciekła z bagażnika i za cholerę nie chciała wsiąść do auta.Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jak zazdraszczam wypadu :)) my również zawsze bez planu. Muszę się przyznać, że czekam zawsze na Twoje wpisy-relacje z wakacji.
    Trochę mnie ścisnęło, gdy przeczytałam o tych "młodych", zaraz przypomniały mi się moje ferie/wakacje w dzieciństwie.. nigdy się u nas nie przelewało z kasą a jedyną atrakcją był wyjazd do babci albo cioci :( smutna, szara rzeczywistość.
    Ściskam cieplutko i pozdrawiam z nowego miejsca w sieci :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My już w chałupie,więc koniec relacji😁
      Szkoda mi tych chłopaczków.Powiedzieli,że nigdzie nie jada bo rodzina przyjechała do nich.Moze nie wiedzą jak może być dlatego to dla nich normalne.Nie wyglądali na nieszczęśliwych.Wiecej w nich radości niż w naszych zblazowanych nastolatkach,którzy wszystkiego mają pod dostatkiem.

      Miejsce pachnie nowością 😘
      Wszystkiego dobrego na nowej drodze!

      Usuń
  3. Uwielbiamy te miejsca - choć odwiedzam je zazwyczaj latem. Mam do nich ogromny sentyment - ponieważ zawsze jeździłam tam na wyprawy z rodzicami, jako mała dziewczynka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.Na każdy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam odwiedzających:):)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia