Jestem już nauczycielem dyplomowanym.
Wspięłam się na najwyższy szczebel.
Nerwy złapały mnie dopiero dziś rano.Wczoraj zasnęłam jak dziecko.
Przewodniczący okazał równie sympatyczny jak podczas naszej rozmowy telefonicznej.
Nieustannie żartował, co niewątpliwie wpłynęło na atmosferę rozmowy.
W komisji było pięć osób.Jeden mężczyzna i cztery babki:)
Najpierw potwierdziłam swoją tożsamość, przedstawiono mi przebieg postępowania i poproszono o zaczekanie aż komisja przeanalizuje teczkę i przygotuje pytania.
Czekałam ok 20 minut.
Dostałam pytania z cyklu internetowych, czyli takich, które krążą w internecie.
1. W jaki sposób prowadzę ewaluacje swoich działań?
2. Jakie działanie było dla mnie najważniejsze?
Nie oszukujmy się pytania były banalne.Była ze mną moja wice dyr i to ona zrobiła mi niezłą reklamę.
Najbardziej rozwaliło mnie to,że dwa razy ktoś wlazł do pokoju i wybił mnie z rytmu.
Nie mogłam w to uwierzyć,że ktoś może wleźć w trakcie egzaminu z jakimiś pierdołami!
Atmosfera była na prawdę luźna, a ja czułam się jak na spotkaniu towarzyskim.
Sama byłam zdziwiona,że gadka toczy się płynnie, a ja nie czuję napięcia.
Wiedziałam,że zdam ale wiecie zdać to nie wszystko ale zdać z przytupem to jest coś.
Był przytup:)Dostałam maksymalną ilość punktów i pękałam z dumy!
Wice mi później mówiła,że miałam tyle działań, że nie mieli za bardzo o co pytać.
Kiedy teczki są słabo przygotowane, wtedy maglują i wcale nie jest wesoło.
Niezmiernie się cieszę,że udało mi się przed zmianą przepisów, które wchodzą z dniem 1 września.
Nie zazdroszczę moim koleżankom.
Dostałam pracę w przedszkolu.Będę prowadziła zajęcia ruchowe.
Nie wiem czy nie wskoczyłam na głęboką wodę bo przekrój wiekowy jest dość szeroki, od 3 do 6 lat.Z trzylatkami nie miałam jeszcze przyjemności.Chyba dlatego nie denerwowałam się przed egzaminem bo denerwowałam się tym wyzwaniem.
Muszę przypomnieć sobie umiejętności ruchowe maluchów.Jak zwykle panikuje ojojoj nie dam rady.
Biurko obłożone książkami.Wszyscy każą mi się wyluzować łącznie z Panią dyr.
Ja oczywiście zawieszam sobie wysoko poprzeczkę, zamiast podejść do tematu na luzie.
Trzylatki będą pewnie płakać pół godziny i nie bardzo uda mi się na początku coś z nimi zrobić.
Na razie wrzuciłam na luz.Dostałam umowę na zastępstwo, więc jestem zaskoczona bo myślałam,że będzie to jakieś zlecenie.Wszystkie dodatki, socjale będę miała normalnie wliczane, co niewątpliwie jest dużym plusem.Czy będą inne plusy, zobaczymy;):)
Pozdrawiam Tangerina;)
piątek, 31 sierpnia 2018
czwartek, 30 sierpnia 2018
niedziela, 26 sierpnia 2018
Powrót do szkoły
Jutro wracam.Od kilku dni nieznośny ścisk w żołądku i sama nie wiem czy z podniecenia czy ze strachu,że będzie ciężko.
Jestem ciekawa, gdyby nie ciekawość nie chciało by mi się wstawać z łóżka.
Zastanawiam się co przyniesie ten rok.Czy przyciśnie mnie do ściany tak,że stracę oddech czy wręcz przeciwnie w końcu go odzyskam.Jakie będą dzieci?Samodzielne i pewne siebie czy nieśmiałe i zagubione w szkolnej przestrzeni.Jacy będą rodzice?Współpracujący i sympatyczni, czy roszczeniowi i szukający dziury w całym.
Tęsknie za nauczycielskimi pyszczkami, co niektórymi;) za szumem rad pedagogicznych, pewną nieprzewidywalnością, a zarazem poukładanym rytmem dnia.
Siedzenie w domu było fantastyczne.Przeczytałam mnóstwo książek, odwiedziłam ciekawe miejsca, odpoczęłam, złapałam oddech, poczyniłam plany i zaczynam wprowadzać je w życie ale..Już chyba czas wrócić by zatęsknić.
Moje dzieciate koleżanki pragną powrotu, łakną go jak powietrza, ja wygaszam wakacyjne emocje, studzę je jak herbatę, która parzy wargi.
Padła propozycja dodatkowej pracy.Mam nadzieję,że nie zapeszę mówiąc o tym.
Chciałabym żeby się udało.Cieszę się,że ktoś mnie polecił, a to znak,że można mi zaufać i że moja praca jest ceniona.Budujące:)Trzymajcie kciuki:)
Czuję już jesień w powietrzu.Dookoła złocista nawłoć.Zapach jesieni jest nieporównywalny z niczym innym to mieszanka słodkości i wilgoci.Mam nadzieję,że jesień bedzie słoneczna i ciepła.
Dosyć mam upałów.Zupełnie nieletnia ze mnie istota.Tęsknię za bluzami,jeansami i krytymi butami.
Tęsknie za spadającymi liśćmi i wiatrem, który targa mi włosy.
Wracam do gry..Jutro do szkoły!
A póki co idę sobie przypomnieć co robiłam przez ostatnie trzy lata bo w piętek egzamin;)
poniedziałek, 20 sierpnia 2018
Powroty
Nasze wojaże chwilowo się zakończyły.
Następny wyjazd szykuje się na koniec września.Jak co roku jedziemy na święto sadów do Wierzchowic.To będzie też okazja na rozejrzenie się za jakąś chałupą.
Może wcześniej przejrzymy ogłoszenia i uda się z kimś umówić.
W listopadzie zabieramy mamę urodzinowo na weekend do uroczego domku w Kotlinie Kłodzkiej.
Jesień zapowiada się wyjazdowo:)
Po wypadzie do Zagórza stwierdziliśmy,że optymalna odległość od Wrocławia to jakieś 50 km.
Głowę mam nabitą pomysłami i mam nadzieję,że uda się je zrealizować.
Mam prośbę do osób, które brały kredyt hipoteczny o przybliżenie warunków tej pętli na szyję.
Czy lepiej wziąć doradce finansowego czy samemu szukać banku?
Nigdy nie brałam żadnego kredytu ani nawet pożyczki w banku, więc zupełnie nie wiem jak to wygląda.
Plan jest taki,że kupimy coś co spełni funkcję domu dla nas na początek,a pewnie przygotowanie agroturystyki trochę potrwa.Wszystko zależny od tego co zaproponuje nam bank.
Będziemy musieli się zorientować w kwestii dotacji na agroturystykę.
Powoli trzeba zacząć się tym interesować.Nie ma się co na razie nagrzewać bo nie chciałabym spać na ziemię i obić sobie dopska.
Na pewno w niedalekiej przyszłości czeka nas jednak zmiana auta.Dojazdy będą kosztowne, a poza tym psy jednak w kombi nie czują się najlepiej.Priorytetem będzie ekonomiczna jazda i duuuuży bagażnik.
Zaczynają się telefony od koleżanek z pracy, znaczy to,że wakacje dobiegają końca.
Ten rok będzie ciężki bo przenosimy się dzięki pani minister do budynku obok, a wiadomo jak wyglądają takie przeprowadzki.Nikomu to nie służy niestety.Dziś czytałam,że na stołku ministerialnym nastąpić ma zmiana, niestety nie na lepsze.
Pani z soczystym uśmiechem narobiła bałaganu i leci dalej.Brawo!
Już nie mogę doczekać się jesieni.Czuję ją już w powietrzu, we fruwających liściach, w zapachu.
Nadchodzi moja ulubiona pora roku:)
Pozdrawiam Tangerina;)
Następny wyjazd szykuje się na koniec września.Jak co roku jedziemy na święto sadów do Wierzchowic.To będzie też okazja na rozejrzenie się za jakąś chałupą.
Może wcześniej przejrzymy ogłoszenia i uda się z kimś umówić.
W listopadzie zabieramy mamę urodzinowo na weekend do uroczego domku w Kotlinie Kłodzkiej.
Jesień zapowiada się wyjazdowo:)
Po wypadzie do Zagórza stwierdziliśmy,że optymalna odległość od Wrocławia to jakieś 50 km.
Głowę mam nabitą pomysłami i mam nadzieję,że uda się je zrealizować.
Mam prośbę do osób, które brały kredyt hipoteczny o przybliżenie warunków tej pętli na szyję.
Czy lepiej wziąć doradce finansowego czy samemu szukać banku?
Nigdy nie brałam żadnego kredytu ani nawet pożyczki w banku, więc zupełnie nie wiem jak to wygląda.
Plan jest taki,że kupimy coś co spełni funkcję domu dla nas na początek,a pewnie przygotowanie agroturystyki trochę potrwa.Wszystko zależny od tego co zaproponuje nam bank.
Będziemy musieli się zorientować w kwestii dotacji na agroturystykę.
Powoli trzeba zacząć się tym interesować.Nie ma się co na razie nagrzewać bo nie chciałabym spać na ziemię i obić sobie dopska.
Na pewno w niedalekiej przyszłości czeka nas jednak zmiana auta.Dojazdy będą kosztowne, a poza tym psy jednak w kombi nie czują się najlepiej.Priorytetem będzie ekonomiczna jazda i duuuuży bagażnik.
Zaczynają się telefony od koleżanek z pracy, znaczy to,że wakacje dobiegają końca.
Ten rok będzie ciężki bo przenosimy się dzięki pani minister do budynku obok, a wiadomo jak wyglądają takie przeprowadzki.Nikomu to nie służy niestety.Dziś czytałam,że na stołku ministerialnym nastąpić ma zmiana, niestety nie na lepsze.
Pani z soczystym uśmiechem narobiła bałaganu i leci dalej.Brawo!
Już nie mogę doczekać się jesieni.Czuję ją już w powietrzu, we fruwających liściach, w zapachu.
Nadchodzi moja ulubiona pora roku:)
Pozdrawiam Tangerina;)
sobota, 18 sierpnia 2018
czwartek, 16 sierpnia 2018
Pomiędzy
Wróciliśmy wczoraj.W drodze powrotnej byliśmy jeszcze na Kamieńczyku i Chybotku.
Znaleźć szlak na Chybotka to była nielada zagadka.Zrobiliśmy dwa kółka zanim przypadkiem znaleźliśmy miejsce z którego moglibyśmy ruszyć na szlak.Szlak to szumna nazwa bo byliśmy na miejscu po 15 minutach:)Znaleźliśmy jakieś dziwne wejście, chyba niezbyt popularne bo przy Izerskiej Chacie.Jak się później okazało wystarczyło cofnąć się samochodem, a znaleźlibyśmy się na parkingu, skąd mamy bezpośrednie wejście.Na Kamieńczyku byłam lata temu i za bardzo nic się nie zmieniło.Nie przypominam sobie biletów wstępu ale pamięć szwankuje.Teraz płacimy 6 zł za bilet.
Ludzie nie przestają mnie zaskakiwać.Były oczywiście wszelkiej maści japonki na stopach lub klapki.Ja wiem,że to nie Himalaje ale jakoś tego nie rozumiem.Wystarczy źle stanąć na kamieniu i zwichnięcie gotowe.Zjadłam gofra, który od zawsze kojarzy mi się z wakacjami i pruliśmy stamtąd bo dzikie tłumy opanowały miejsce.
http://www.karkonosze.pl/wodospad-kamienczyka
Jeżeli chcecie wejść na Chybotka to możecie udać się z Chaty Izerskiej czarnym szlakiem lub z opisywanego wcześniej parkingu przechodząc na drugą stronę jezdni.
W Chacie polecam pierogi ruskie w porcji 20 szt!Ja po 10 sztukach umierałam.
http://www.karkonosze.pl/chobotek-oraz-zloty-widok-pl/wycieczki
Chybotek to kamień, który można rozkołysać ( zadanie dla jakiejś grupy ).Kiedyś zabezpieczał wejście do skarbca.Zbaczając w drodze powrotnej możemy zaliczyć Złoty Widok.Nam niestety się nie udało bo seniorek patrzył błagalnym wzrokiem.Podobno warto bo widok jest piękny i pewnie złoty:):)
Chyba to jedne z nielicznych wakacji gdzie chcieliśmy już wracać do domu.
Dzieciaki za ścianą dawały czadu, materace koszmarne.Miejsce wydawałoby się klimatyczne ale coś mi tam nie pasowało.Jakaś dziwna energia.Poza tym właściciel może i się starał ale dla mnie zupełnie niekontaktowy i jakiś ,,zawieszony".Może trzeba być szczególnie uduchowionym żeby poczuć ten klimat.Miejsce cudowne wizualnie, fantastyczne ale było to coś, co po tygodniu zaczęło przeszkadzać.Zupełnie nie nadajemy się do zbiorówki.Domek, domek, domek..
Jutro jedziemy do Zagórza - Fregata czyli nasz ukochany domek nad wodą.Udało nam się wbić na weekend.
Dziś jeszcze walczyliśmy z tapetą.Okazało się jak już zaczęliśmy ją kłaść,że mamy karton - gips, więc ściana momentalnie wysychała i tapeta również. Zastanawiałam się czy za chwilę nie trzeba będzie jej doopskiem przytrzymywać i czy wieczorem nie będziemy jej mieli na głowie.
Jest dopiero 21.30, więc wszystko przed nami.Może obudzimy się z rulonach tapety.
S. kategorycznie odmówił jakiegokolwiek remontu w przyszłości.Powiedział,że zapłaci każde pieniądze żeby ktoś to zrobił.Dziś musiałam ewakuować się na zakupy bo nie chciałam oglądać furii.
No nic nie każdy możne być bohaterem w swoim domu;)
Lena dostanie histerii jak się jutro okaże że znowu ja pchamy do auta.
Odwalała nam takie numery,że musieliśmy ją łapać, a później siłą wpychać do samochodu.
Jej były właściciel przywiózł ją ze Śląska autem ,więc możne myśli,że znowu ją ktoś gdzieś wywiezie.
Mam zamiar jutro się moczyć tradycyjnie w wannie, oglądać Dziewczyny i lenić się aż dostanę odleżyn!
Pozdrawiam Tangerina;)
Znaleźć szlak na Chybotka to była nielada zagadka.Zrobiliśmy dwa kółka zanim przypadkiem znaleźliśmy miejsce z którego moglibyśmy ruszyć na szlak.Szlak to szumna nazwa bo byliśmy na miejscu po 15 minutach:)Znaleźliśmy jakieś dziwne wejście, chyba niezbyt popularne bo przy Izerskiej Chacie.Jak się później okazało wystarczyło cofnąć się samochodem, a znaleźlibyśmy się na parkingu, skąd mamy bezpośrednie wejście.Na Kamieńczyku byłam lata temu i za bardzo nic się nie zmieniło.Nie przypominam sobie biletów wstępu ale pamięć szwankuje.Teraz płacimy 6 zł za bilet.
Ludzie nie przestają mnie zaskakiwać.Były oczywiście wszelkiej maści japonki na stopach lub klapki.Ja wiem,że to nie Himalaje ale jakoś tego nie rozumiem.Wystarczy źle stanąć na kamieniu i zwichnięcie gotowe.Zjadłam gofra, który od zawsze kojarzy mi się z wakacjami i pruliśmy stamtąd bo dzikie tłumy opanowały miejsce.
http://www.karkonosze.pl/wodospad-kamienczyka
Jeżeli chcecie wejść na Chybotka to możecie udać się z Chaty Izerskiej czarnym szlakiem lub z opisywanego wcześniej parkingu przechodząc na drugą stronę jezdni.
W Chacie polecam pierogi ruskie w porcji 20 szt!Ja po 10 sztukach umierałam.
http://www.karkonosze.pl/chobotek-oraz-zloty-widok-pl/wycieczki
Chybotek to kamień, który można rozkołysać ( zadanie dla jakiejś grupy ).Kiedyś zabezpieczał wejście do skarbca.Zbaczając w drodze powrotnej możemy zaliczyć Złoty Widok.Nam niestety się nie udało bo seniorek patrzył błagalnym wzrokiem.Podobno warto bo widok jest piękny i pewnie złoty:):)
Chyba to jedne z nielicznych wakacji gdzie chcieliśmy już wracać do domu.
Dzieciaki za ścianą dawały czadu, materace koszmarne.Miejsce wydawałoby się klimatyczne ale coś mi tam nie pasowało.Jakaś dziwna energia.Poza tym właściciel może i się starał ale dla mnie zupełnie niekontaktowy i jakiś ,,zawieszony".Może trzeba być szczególnie uduchowionym żeby poczuć ten klimat.Miejsce cudowne wizualnie, fantastyczne ale było to coś, co po tygodniu zaczęło przeszkadzać.Zupełnie nie nadajemy się do zbiorówki.Domek, domek, domek..
Jutro jedziemy do Zagórza - Fregata czyli nasz ukochany domek nad wodą.Udało nam się wbić na weekend.
Dziś jeszcze walczyliśmy z tapetą.Okazało się jak już zaczęliśmy ją kłaść,że mamy karton - gips, więc ściana momentalnie wysychała i tapeta również. Zastanawiałam się czy za chwilę nie trzeba będzie jej doopskiem przytrzymywać i czy wieczorem nie będziemy jej mieli na głowie.
Jest dopiero 21.30, więc wszystko przed nami.Może obudzimy się z rulonach tapety.
S. kategorycznie odmówił jakiegokolwiek remontu w przyszłości.Powiedział,że zapłaci każde pieniądze żeby ktoś to zrobił.Dziś musiałam ewakuować się na zakupy bo nie chciałam oglądać furii.
No nic nie każdy możne być bohaterem w swoim domu;)
Lena dostanie histerii jak się jutro okaże że znowu ja pchamy do auta.
Odwalała nam takie numery,że musieliśmy ją łapać, a później siłą wpychać do samochodu.
Jej były właściciel przywiózł ją ze Śląska autem ,więc możne myśli,że znowu ją ktoś gdzieś wywiezie.
Mam zamiar jutro się moczyć tradycyjnie w wannie, oglądać Dziewczyny i lenić się aż dostanę odleżyn!
Lena aktywnie zmierza do auta:) |
Kamieńczyk |
Pozdrawiam Tangerina;)
poniedziałek, 13 sierpnia 2018
Świeradów.Dzień piąty - Wysoki Kamień.
Pomysł narodził się w drodze donikąd właściwie.Planowaliśmy znaleźć jakiś szlak w Szklarskiej, jednak po drodze pojawił się pomysł na zaliczenie Wysokiego Kamienia.
Szlak rozpoczyna się na parkingu przy zakręcie śmierci między Szklarską Porębą a Świeradowem.
Trasa bardzo ładna, wiedzie leśnym duktem.Szlak może w dwóch miejscach ma strome podejścia.Można spokojnie wybrać się z dziećmi, bądź psami;)
Byliśmy zaskoczeni pustkami na trasie.Psy nikomu nie przeszkadzały, nikt nie przeszkadzał nam:)
Na szczycie byliśmy po około godzinie.W schronisku posililiśmy się szarlotką i Radlerem.
Ceny astronomiczne, zresztą jak w każdym schronisku.Niczego ciepłego tam raczej nie zjemy.Króluje piwo.
Ze szczytu rozciąga się wspaniały widok na Karkonosze.
Pogoda dopisała.Cały dzień było słonecznie.Robiliśmy częste postoje,żeby psy mogły odpocząć.
Z Wielkiego Kamienia można ruszyć w stronę Stogu Izerskiego ale to spacer 4 godzinny, więc na pewno nie dla nas.Jeśli nie chcemy wracać tą samą drogą, możemy minąć Wielki Kamień i zejść niebieskim szlakiem do górnej Szklarskiej Poręby.
Przyznam,że byłam padnięta.Pod koniec spaceru nie miałam już siły nóg podnosić:)
Na obiad postanowiliśmy jechać do Siedlęcina.Jakoś mamy sentyment do tego miejsca.Tam pojechaliśmy z seniorkiem, zaraz gdy go wzięliśmy.Tarabaniliśmy się wtedy pociągiem i nocowaliśmy w Perle Zachodu.Dziś było tam już tak jesiennie.Zawsze mam stresa czy od strony gościńca nie będzie jechał samochód bo minięcie się z kimś graniczy z cudem.
S. zawsze zamawia pieczone kopytka z kapustą, a ja pieczone pierogi z ziemniakami i serem - rewelacja!Mają genialną herbatę z konfiturą z wiśni.Poza tym domowe wypieki.Wszystko świeże i przepyszne!
Psiury są padnięte, zresztą my również.Słoneczko chyba zrobiło swoje bo przecież nie szwędaliśmy się długo.
To był fajny dzień.Cudowne widoki, trafiony pomysł jeśli chodzi o wybór miejsca.Polecam!
Widok z Wysokiego Kamienia. |
Perła Zachodu - Siedlęcin. |
niedziela, 12 sierpnia 2018
Świeradów.Dzień czwarty.
Dziś pauzujemy.
Wczorajszy dzień totalnie mnie rozbił.Dotarło do mnie,że mój pies jest stary.
Niby miałam tego świadomość ale jego widok jak nie może się podnieść był okropny.
Zaczęłam ryczeć bo poczułam się jak pieprzona egoistka.Jak mogłam go tak przeczołgać.
Gdyby siadał, nie chciał dalej iść pewnie skrócilibyśmy spacer ale on spokojnie szedł, więc wydawało mi się,że daje radę.On pewnie nie chciał nas zawieść.
Jakoś nie mogłam się z tym pogodzić.Dopiero teraz dotarło do mnie,że czas podporządkować się upływającemu czasowi.On nie daje rady na długich trasach i czas to zaakceptować.
Uświadomiłam sobie,że to może ostatnie kilka lat gdy jest z nami i miałam z głowy cały wieczór.
W zeszłym roku na Podlasiu nie braliśmy ich raczej ze sobą, więc nie miałam świadomości,że seniorek po prostu nie daje rady.
Odkładamy na bok nasze plany i próbujemy dostosować się do nowych warunków.
Niestety nie wyjdziemy na długie szlaki, a nie wiem czy uda się wyjść na jakikolwiek.
Myśleliśmy o wejściu na Samotnię tym spokojnym szlakiem.Musimy go obserwować i dawkować mu wysiłek bo w końcu on jest najważniejszy.
Spędziliśmy dzień w ,,bazie". Ja siedziałam z psami na dworze, S. coś czytał.
Głód zaprowadził nas znowu do Czarnego Potoku, który znajduje się ok 100 m od naszego miejsca pobytu. Ostatnio rozsmakowaliśmy się w pierogach z wiśniami, więc dzisiaj wzięliśmy podwójne porcje.Dawno nie jadłam czegoś tak pysznego!
Zatrzymaliśmy się w Biorezydencji - http://www.biorezydencja.pl/
Nazwa trochę dziwna, jak dla mnie za bardzo wydumana.
Jest tu chyba z siedem apartamentów.Mamy pokój z dużą łazienką i małym salonikiem połączonym z sypialnią.Miejsca jest tyle,że nie włazimy na siebie.Niestety brakuje jakiegoś aneksu kuchennego.Nie ma lodówki co przy tych temperaturach jest trochę problematyczne.Pozostałe pokoje są dużo większe.W każdym jest podobno kominek i aneks.Niestety w interesującym nas terminie wszystkie były zajęte.Miejsce oferuje wyłącznie vegańskie posiłki.My wykupiliśmy sobie tylko śniadania.Jest tu kawiarnia, gdzie można zjeść całkiem pyszne słodkości.
Za domem jest mnóstwo miejsca na relaks z widokiem na góry.Psy mają gdzie pobiegać.
Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to,że wszystko słychać.Drewniane podłogi robią swoje.Dziś przyjechała jakaś rodzina z dziećmi, więc dudnienie daje się we znaki.
Nie wiem, czasem mam wrażenie,że rodzice na wakacjach totalnie odpuszczają, oczywiście nie wszyscy;) Jak wychodziłam z psami dzieciaki robiły totalny armagedon, skacząc w butach po sofach, które są dostępne dla wszystkich gości.Nie mówię już o wrzasku.
Przemyślenia na dziś, szukać raczej domków bo my jednak nie nadajemy się do masowego wypoczynku.Lubimy sobie poczytać, a tupot małych nóżek jednak trochę to utrudnia.
Jesteśmy już stare dzikusy i ciężko nam dogodzić.Nie chcemy przeszkadzać innym ale tego samego oczekujemy w zamian.
Ogromny plus tego miejsca to regulamin, który zabrania organizowania głośnych imprez.
Wiadomo,że wakacje to okres rozluźnienia często przy pomocy alkoholu, a co za tym idzie niekontrolowanych wybuchów radości lub frustracji;)
Ten wyjazd to dobra okazja do podglądnięcia jak funkcjonują takie miejsca.
Na pewno nie planujemy tak dużej ilości pokoi, maksymalnie trzy.
Chcemy by nasza chata przyciągała specyficznego gościa - psiarzy, seniorów, ludzi którzy chcą odetchnąć od zgiełku i pędu wielkiego miasta.
Będzie prosto i spokojnie.Żadnego alkoholizowania się, hałasu i chamstwa.
Mamy coraz więcej pomysłów i gdzieś to wszystko zaczyna być spójne.Mamy zbliżoną wizję tego miejsca, a to najważniejsze.
sobota, 11 sierpnia 2018
Świeradów.Dzień trzeci - Harrachov.
Spędziliśmy ten dzień w Harrachovie.Wybraliśmy spacerową trasę na Wodospad Mumlawy.
http://www.karkonosze.pl/wodospad-mumlawy-pl/wycieczki
http://www.karkonosze.pl/wodospad-mumlawy-pl/wycieczki
Docieramy tam w ciągu pół godziny.Miejsce urokliwe.Można zatrzymać się na kawę lub strawę w dwóch punktach.Wybraliśmy niebieski szlak na Krakonosovą Snidane 1030 m. Dojście zajmuje jakąś godzinę ale trasa jest monotonna, prowadząca drogą asfaltową.
Komu mało, może pokusić się o spacer na Labską Boudę ( ok 4 km od Krakonosovej Snidane).
Prawdę mówiąc dla nas ta trasa okazała się nudna i męcząca.Miałam wrażenie jakbym pokonywała drogę na Morskie Oko.Nie jestem fanką asfaltowych szlaków, stopy dostają nieźle popalić.
Lubię wracać inna drogą niż przyszłam, niestety w tym przypadku było to niemożliwe.
Na szlaku mnóstwo ludzi z psami.Nasze czworonogi jakoś sobie poradziły ale drugi raz nie wybrałabym tego szlaku.
Uwielbiam Czechów.Jakoś nie mogę sobie wyobrazić wkurzonego Czecha.Mają piękny, melodyjny język, który bawi mnie od lat.
Poza tym odbieram ten naród jako bardzo otwarty i pozytywny.
Może wieczorem obejrzymy po raz kolejny Butelki zwrotne;):)
Może wieczorem obejrzymy po raz kolejny Butelki zwrotne;):)
W Harrachovie mnóstwo ludzi.Lena zaczęła trochę świrować i czasami wchodziła nagle na ulicę.
Ruch uliczny ewidentnie nie jest jej żywiołem.Staraliśmy się zminimalizować jej stres, więc zjedliśmy szybko obiad, który smakował jak trociny - ser i frytki, małe zakupy - czekolady i piwo 0,0 i do domu.Byłam padnięta. Miałam wrażenie,że moje stopy ważą tonę.W sumie zrobiliśmy ok 20 km, a czułam się jakbym przeszła Himalaje.
Przestraszyłam się bo w pokoju seniorek nie mógł się podnieść.Łapy odmówiły mu współpracy.
Postanowiliśmy jutro zrobić przerwę bo on musi odpocząć, a nie chcemy go zostawiać w pokoju.
Wytargamy leżaki i zrobimy sobie czytanie w plenerze:)
Przez okno widziałam sarny.Mamy widok na Stóg Izerski:)
Jutro może opiszę miejsce, w którym jesteśmy bo jest dość ciekawe;)
Pozdrawiam Tangerina;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)