Został mi tydzień urlopu,a w zasadzie 4 dni bo w poniedziałek wracam do pracy.
Czytam wpisy na forach nauczycielek i nauczycieli i jestem przerażona.
Zdecydowana większość wpisów to lękowe historie związane z powrotem do pracy. Wiedziałam,że jest źle ale chyba nie zdawałam sobie sprawy że aż tak!
Ja mam lekki stresik ale wynikajacy raczej z niewiadomej.Jest to raczej rodzaj ekscytacji.
Ale jest wielu,którzy nie wrócą bo zwyczajnie mają dość.
A przypominam,że wielu nauczycieli jest w wieku emerytalnym lub pracuję na emeryturze.
I jak słyszę ile to my mamy wolnego,jak mamy fantastycznie,ile przywilejów!
Jak widać ani wolne ani przywileje nie sa ratunkiem dla zajechanych belfrów.
I już nawet nie chodzi o pieniądze bo przecież zarabiamy miliony ale o komfort pracy,warunki,atmosferę, brak wsparcia i szacunku.Jesteśmy nieustannie grillowani przez społeczeństwo.Nazywają nas nierobami bo mało pracujemy i ciągle narzekamy.Tylko dlaczego jakoś nikt się nie pali do pracy w szkole skoro mamy tak świetnie?Jestem skłonna się założyć,że większość hejterów uciekłaby po jednym dniu w szkole z krzykiem.
Nie wypowiadam się na temat pracy innych, ponieważ nie mam pojęcia jak ta praca wygląda z perspektywy pracownika.
Dla mnie każde zajęcie choćby nie wiem jak skromne jest ważne.Nie dzielę ludzi ze względu na zajmowane stanowisko,status społeczny.Ważny jest dla mnie człowiek i jego stosunek do innych.
Niestety obserwuję,że coraz więcej jest hejtu,oceniania i wymądrzania się na tematy,o których nie mamy pojęcia.
Gdyby nie te przerwy w pracy,uwierzcie mi że połowa nauczycieli rzuciła by to w cholerę. Obciążenie psychiczne jest tak duże,że wielu nie wyrabia na zakrętach.
Odpowiadamy za życie i zdrowie dzieci,a oprócz tego za wyniki.
Do tego bardzo trudna praca z Rodzicami.
Są fantastyczni Rodzice ale też tacy,którzy wypisują wiadomości po nocach i oczekują natychmiastowych odpowiedzi.
Na każdą informacje o zachowaniu dziecka reagują agresją i groźbami.
Pracuję w szkole 20 lat,a dopiero teraz odczuwam stres związany z kontaktem z Rodzicami.Nigdy nie wiadomo czy wybuchnie bomba czy tylko kapiszon.
Bardzo lubię swoją pracę bo mogę realizować się na wielu płaszczyznach ale pracuje się coraz trudniej.
Jest coraz więcej dzieci z orzeczeniami,opiniami,z trudnościami w zachowaniu.Czasem na grupę przypada 5-6 uczniów,którzy wykazują ogromne trudności w funkcjonowaniu.I o ile jeśli mamy orzeczenie powinien być nauczyciel wspomagający (często go nie ma bo nie ma ludzi do pracy) o tyle na dziecko z opinią takiego nauczyciela nie ma.
Ja mam bardzo wymagająca grupę i myślałam,że nie dociągnę do urlopu.
Byłam wykończona psychicznie.
Szukałam zewsząd pomocy ale zasoby szkolne są ograniczone.Jeden psycholog na kilkaset dzieci.Potrzeby są ogromne i będą coraz większe.Jaki psycholog przyjdzie do szkoły skoro może otworzyć własny gabinet?Jaki nauczyciel wspomagający przyjdzie do pracy do dziecka,które kopie,gryzie i ucieka?
W mojej grupie temat otarł się o Sąd i Policję.Wracałam do domu i zostawałam z tym wszystkim.Dodać do tego moje problemy osobiste i miałam głowę 6/9.
Zanim ocenicie naszą pracę zastanowienie się proszę czy to co chcecie powiedzieć to cała prawda o zawodzie nauczyciela.
Życzę spokojnego powrotu do szkoły:)
Wczoraj tak pięknie zachodziło u mnie słońce ❤️
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.Na każdy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam odwiedzających:):)