Odliczam dni do końca roku szkolnego.Poza tym tonę w papierach, teczkach koleżanek.
Piszę i piszĘ i końca nie widać.Chciałam krótko i konkretnie ale to nie jest takie proste.
Ciągle słyszałam,że dyplomowany to już ho ho, więc zeszły rok to była kulminacja działań.
Prawdę mówiąc wracając po urlopie byłam pewna,że wszystko przepadło, więc olałam temat.Potem się okazało,że rok mam zaliczony i tylko wszystko się wydłuży.
Pierwszego roku awansu prawie nie pamiętam, w drugim coś tam notowałam, a mijający był w sumie najciekawszy i najbogatszy w działania.
Zastanawiałam się ostatnio po co mi to wszystko, skoro mam coraz większe wątpliwości co do mojej szkolnej przyszłości.Człowiek udowadnia przed komisja ile to on nie zrobił dla szkoły i ucznia, pokazuje papiery żeby dostać parę złotych więcej.Znam wielu nauczycieli, którzy nie podchodzą do egzaminu.Nie wystarczy robić, trzeba to wszystko jeszcze opisać i przeanalizować.
Tony papierów i straconego czasu.I jak słyszę o prestiżu to śmiech mnie ogarnia.
Trzy kierunki studiów, kursy instruktorskie, mnóstwo kursów, szkoleń, warsztatów, konferencji i dostajesz jak Adaś Miałczyński, pensję jakby ktoś w pysk strzelił.
Dostałam podwyżkę 111zł netto!WOW!Nie wiem co z tym zrobić.Wystarczy na paliwo,żeby dojeżdżać tydzień do pracy.
Jak czytam te komentarze,że trzeba było wybrać inny zawód..A nie można pracować i robić co się lubi za godną pensję?
Jakbym chciała zrezygnowac w pracy w szkole, to po pięciu latach mogłabym wrócić ale byłabym znowu stażystą.Cały awans się kasuje.To jakiś absurd!
W zeszłym roku mieliśmy problem,żeby kogoś zatrudnić.Nie ma z kogo wybrać!
I teraz męczymy się z nowymi, którym się nic nie chce, nie mają podejścia do dzieci, elementarnej wiedzy pedagogicznej, nie potrafią panować nad emocjami.Niestety będzie coraz gorzej bo kto będzie chciał uczyć za 1700zł?
Obawiam się,że jak na emeryturę odejdą bardzo dobrzy nauczyciele zostanie pustynia.Jakoś czarno to widzę.
LECZENIE
Wszyscy mnie pytają co postanowiłam.
Moje zdanie zmienia się permanentnie ale od jakiegoś czasu czuję,ze już nie chcę się leczyć.
Nie mówiłam tego jeszcze S. ale wspomnienia o tym jak to wyglądało skutecznie mnie zniechęcają do kolejnego podejścia.Jakbym miała być matka to bym była raz, drugi i trzeci.
Za miesiąc skończę 40 lat.Czuję,że to będzie przełom.
Potrzebują zmiany.Mam wrażenie,że niebawem moje życie przewróci się do góry nogami i w końcu będzie takie o jakim marzyłam.
Jak dotąd wszystkie moja marzenia sie spełniały i mam nadzieję,że to największe spełni się także.
DOM.
Miał być z bali.W tym temacie trochę sie zmieniło.
Teraz chcę domu z duszą.Starego, z szachulcowym murem lub ceglanego, kamiennego.
Chcę by ściany przesiąknięte były historią.Drewniane krokwie,podłogi,stare okiennice.
Poddasze, ganek, stodoła z możliwością przebudowy.Mały ogród, piękny widok,cisza i spokój.
Wolnostojący, z dala od sąsiadów, grilla, wrzasków.
Poważnie myślę o domu z możliwością prowadzenia działalności agroturystycznej.Rozważam kilka możliwości zarobkowania z dala od miasta.
Kierunek Kotlina Kłodzka lub Dolina Baryczy.
Mam nadzieję,że uda nam się coś znaleźć.Zdaję sobie sprawę,ze może być różnie.Nie znajdziemy tego co chcemy, nie dostaniemy kredytu, coś nam stanie na drodze ale tak się uparłam i jestem tak zdeterminowana,że nie odpuszczę!
Póki co mamy zarezerwowany domek w Bieszczadach. Jedziemy w sierpniu jak już się wszystko przetoczy.