Zachwycam się zimą.W końcu sypnęło śniegiem.Nie lubię tej pory roku gdy jest szaro i zimno ale gdy tylko zrobi się biało, pojawia się magia.
Jak byłam dzieckiem uwielbiałam wpatrywać się w niebo i łapać językiem biały puch.
Rano na szybie znalazłam piękne malowidła.
W głowie już ferie.Po raz pierwszy wyjedziemy we czwórkę.Trochę się boję jak to będzie bo suczka jest arcynieposłuszna!Zeżre wszystko co znajdzie.Nie mam już do niej siły.Przez pięć lat psa niczego nie nauczono.Już zaczynam myśleć,że oddali ją bo nie mogli sobie z nią poradzić.
To dzikuska!Kocham tę bestię ale muszę się za nią wziąć bo tak dalej być nie może.
Chyba trzeba do niego wrócić bo od poronienia minęło pół roku.Miałam być zaraz w ciąży..
Wczoraj trafiłam na zdjęcia usg, na których widać małego bąbla.Zrobiło mi się żal.
Przeszukałam również szafę w poszukiwaniu zaginionego smoczka.Znalazłam go wypranego w jednej z marynarek.Miałam ją ostatnio na transferze.Ten smoczek był cały czas w kieszeni.Przyniósł mi chwilowe szczęście.Beta była pozytywna.
Od dwóch cykli stosuję testy owulacyjne.Pozytywne wychodzą w 12 dc.Tylko nie wiem, który jajnik pracuje bo ból jest po obu stronach.Według kalendarzyka w dniu, kiedy powinnam mieć owulację jest już dawno po, więc przestałam się nim sugerować, a bardziej obserwuję swój organizm.
Dzisiaj chciałam umówić się do lekarza ale mój kazał mi wrócić z ,,efektem".Efektu nie ma, więc nie wracam.Przekopałam internet by znaleźć kogoś sensownego ale bez szału.Boję się znowu bezowocnych zabiegów, badań i rozmów.Czas mija nieubłaganie.Zostało mi kilka lat i koniec.
Czuję,że grunt pali mi się pod stopami.Osiągam mistrzostwo ekwilibrystyki.
Dziś uzupełniłam zapasy suplementów.Nie było actifolinu, więc skusiłam się na metylofolian Solgaru. Opakowanie zawiera 50 tabletek.Tanie nie nie jest to dobra firma.Dokupiłam również acard.
Mój zestaw na dziś: metylofoliany, B complex, acard,wit.D i Trimetylogliceryna - TMG.
Z TMG się przeprosiłam bo wzięłam tylko kilka zaraz po wizycie u dietetyczki.Wczoraj trochę o nim poczytałam i wracam.
PS Koleżanka w szpitalu.Podejrzenie ciąży ektopowej.Jestem w totalnej rozsypce.
Tylko my dwie wiemy jakie to cholernie trudne.Nikt z naszego otoczenia tego nie przeżył.Muszę być teraz wsparciem i schować swój pieperzony egoizm do kieszeni..
Trochę przestraszyłam się swojej szczerości.Pomyślałam,że osoba o której piszę trafi do mnie.Wiem,że to mało prawdopodobne ale możliwe.
Wiem,że niepłodnym nie muszę tu niczego wyjaśniać ale może kilka słów dla osób, które nie mają pojęcia z czym się zmagamy.
Tu nie chodzi o konkretną osobę.Nie chodzi o to,że nie chcę,żeby ktoś miał dziecko.To dzieje się poza naszą kontrolą.Uczucia dotyczą mnie samej i tego jak reaguję na określone informacje, sytuacje.
I nic tu nie pomoże stwierdzenie ja nigdy.. Nie odczuwam przykrych emocji. Kłamie ten, kto tak mówi.
Cieszę się,że ktoś jest szczęśliwy ale to nie zmienia faktu,że mogę czuć jednocześnie smutek, nie związany z sytuacją tej osoby ale moją.
Nie mylmy zawiści z zazdrością, smutkiem,żalem.
Zamykanie bloga nie załatwi sprawy.Potrzebuję interakcji, informacji zwrotnych.
Może ktoś czuje to co ja i myśli o sobie jak najgorzej.Uczucia pojawiają się czy tego chcemy czy nie ale od nas zależy jak sobie z nimi poradzimy.
Bałam się tej chwili jak diabli, choć wiedziałam,że wkrótce nadejdzie.
Moja koleżanka jest w ciąży.Przegrałam w wyścigu o pozytywną betę, wielki brzuch i aplauz.I to pewnie nie koniec.Przegram jeszcze nie raz i czas się do tego przyzwyczajać.
Nie ja będę obwieszczać tą wesołą nowinę.
Nie ja będę pokazywać zdjęcia usg.
Nie ja będę wybierać imię, wózek i kolor ścian.
Nie ja.
Ja natomiast będę walczyła by ładnie się uśmiechać, choć serce krojone jest na małe kawałki.
Ja będę musiała wysłuchiwać kolejnych relacji z wizyt lekarskich
Ja będę musiała oglądać czarno - białe zdjęcia
Ja będę musiała składać się na piękne śpioszki.
Boli jak cholera chociaż bardzo się staram.Próbuję rozluźnić usta by ich kąciki poszybowały wysoko, by nikt nie poznał jak boli.By nikt nie powiedział,że nie potrafię cieszyć się ze szczęścia innych.
Zakładam maskę wesołej koleżanki, która składa gratulacje i życzy by ciąża rozwijała się wzorowo.
Ciąże obcych nie robią na mnie wrażenia.Tu wiem,że będę musiała zmagać się z tym codziennie, dzień po dniu.
Odczuwam olbrzymi dysonans.Coś zgrzyta miedzy tym co o sobie myślę i tym co czuję.
Czuję pieprzoną zazdrość, której nie znoszę, choć wiem,że to normalne,zdrowe uczucie i każdy je zna doskonale, choć nie zawsze potrafi to przyznać.
Pędziłam do domu w jakimś stuporze, nie zważając na ograniczenia prędkości i sytuację na drodze.Wpadłam w jakiś tunel,wąski i ciemny jak moje myśli.
Posprzątałam całe mieszkanie ale nie pomogło, nadal boli i rozrywa mi serce.
To cholerne uczucie znają tylko niepłodne.Tak cholernie paskudne!
Człowiek myśli,że ma to za sobą, a to wraca jak bumerang i prawie urywa mi głowę.
Muszę znaleźć w sobie siłę.Wiem,że nic nie zmienię, nie mam na to wpływu.
Jeszcze dowiedziałam się,że znajomy mojego S. trzyma dla nas wózek.Wątpię,że się przyda.
Pewna jestem jedynie tego,że żyję, dziś w tej godzinie, minucie bo boli jak diabli..
Przed chwila z nią rozmawiałam.Plami.Beta jest za niska.Cholera, przecież wiem,że pierwszej ciąży nie donosiła.Dlaczego na hasło: ciąża, rozsypuję się jak kryształ?
Zazdrość wcisnęłam głęboko.Do diabła, chcę być wsparciem, a nie kulą u nogi.
Długo się broniłam ale poległam.Od kilku dni łamie mnie w kościach i jestem marudna jak małe dziecko.S. twierdzi,że zachowuje się jak facet z reklamy leku na grypę.Zamieniam się w marudnego dzieciaka.Ma rację niestety.Sama nie mogę ze sobą wytrzymać.
Jakoś się doczłapię do weekendu.
Wczoraj mieliśmy radę.Przyszły rok to jedna wielka niewiadoma.Nie wiadomo czy się przenosimy,nie wiadomo ile będzie etatów,w zasadzie nic nie wiadomo.
Poproszono o zdeklarowanie się osób wybierających się na emerytury w wiadomym celu.Dyrekcja musi zrobić siatkę godzin i oszacować ilość etatów.Mam nadzieję,że mnie nie wyleją.
Współczuję dyrekcji.To będzie dla nich ogromne wyzwanie.
Znajomi chcą nas odwiedzić z noworodkiem.W zasadzie znajomi S.Poproszę żeby poszedł do nich.To chyba za wiele dla mnie.
Na kursie rozmawiam najczęściej z dwoma dziewczynami.Ostatnio siedziałam z jedną z nich.Okazało się,że jest w 5mc. Ja to mam szczęście!Zaczęła mi opowiadać o ciąży, pokazywać zdjęcia z usg.Uśmiechałam się ale było mi smutno.Też mogłabym się już pochwalić brzuchem.
Wiem,że to wszystko muszę jakoś przeżyć,znieść.
S. dzwonił dziś do Poznania bo miasto refunduje in vitro.On jest tam zameldowany.Dziwne,że sam podjął inicjatywę i wszystkiego się dowiedział.Za dużo biurokracji, a ja już chyba nie mam siły na kolejne podejście.Jeszcze cały czas mam nadzieję.Jeszcze tli się malutki płomień..
Poprzedni weekend spędziłam rozwijając się twórczo.Miałam kolejne spotkanie na kursie arteterapii.Grupa mocno się zintegrowała, a ja po raz pierwszy poczułam się dobrze na grupie.
Zagapiłam się i zaplanowaliśmy wyjazd na ferie w pierwszym tygodniu, a okazało się,że mam ostatni zjazd.Poprosiłam dziewczyny o przeniesienie tego spotkania na inny termin.Na szczęście się udało bo S. urwałby mi głowę;)
Zajęcia mnie wypompowały.Kładłam się spać ok 20 -21.00.Te zajęcia mają naprawdę terapeutyczną moc.Wchodzę w nie całą sobą.Byłam uczestnikiem wielu szkoleń i kursów ale te są wyjątkowo interesujące i dobrze przygotowane.Tematem sobotniego spotkania była praca z dzieckiem z zaburzeniami zachowania.Wróciłam trochę do dzieciństwa,do tego jakich nauczycieli spotkałam na swojej drodze i co wnieśli do mojego życia.Byłam bardzo aktywnym dzieckiem, wszędzie było mnie pełno.łaknęłam uwagi i pochwał.Nie miałam tego w domu.Nie byłam wybitną uczennicą ale moja nauczycielka potrafiła pochwalić mnie za drobiazg.Czułam się ważna,dostrzeżona.Potrafiłam wszystko załatwić,przewodzić grupie i na tym bazowała, pozwalając mi działać.
Na kursie prowadząca przeczytała nam bajkę o orle.Orzeł żył wśród kur, nie wiedząc o tym,że nim jest.Pewnego dnia dostrzegł go kupiec i postanowił pokazać mu jak jest wspaniały.Nie zrażał się niepowodzeniami, próbował i próbował,aż w końcu orzeł uwierzył w swoją moc i rozpostarł skrzydła.Tak często jest z dziećmi.Podobno wystarczy jedna dorosła osoba w życiu dziecka,która da wsparcie, uwierzy, tchnie nadzieję.Ta osoba może zmienić wszystko, mimo niesprzyjających warunków rodzinnych, sytuacyjnych, bytowych.Myślę,że to ważna nauka dla nas wszystkich.Nie trzeba być nauczycielem, ważniejsza jest uwaga,umiejętność słuchania.Dzieci, które z pozoru wydają się niegrzeczne,często żyją w piekle, o którym nie mamy pojęcia.Tak niewiele trzeba by pomóc, by zmienić życie młodego człowieka.W tym pędzie, chaosie, często o tym zapominam.
Mamy ponad 400 dzieci pod opieką.Nie znam historii rodzinnych wszystkich ale postaram się skupiać nie tylko na zachowaniu ale na tym co ono maskuje.
Dzieci mają tendencję do umniejszania swoich dokonań.Często porównują się z innymi.Ostatnio pochwaliłam świetny wynik chłopaka, a on na to,że kolega był lepszy.
Zawsze jest coś za co można pochwalić i tego trzeba szukać..
Dzieciom trudno zaufać dorosłym,tym bardziej, gdy dorosły jest agresorem.Często trzeba przebijać się przez gruby mur, wyjmując cegłę, po cegle...
Dostałam wiatru w skrzydła.Zapisałam się na dwa warsztaty plastyczne.Chcę zrobić coś dla siebie, a rysowanie i tworzenie, sprawia mi ogromną radość.Mam mnóstwo pomysłów,Wiosna zapowiada się bardzo pracowita.
S. zasypał mnie prezentami.Książki, ubrania, piękny kubek z zaparzaczem.
Dostałam książkę kucharską Wegan Nerd.Wczoraj zrobiliśmy falafele.Przepis okazał się niewykonalny!Kulki roztapiały się w gorącym oleju.Nie wiem,czy pani zrobiła je kiedykolwiek.
Musiałam ratować obiad klopsikami sojowymi:):)
Dziś S. zrobił gulasz warzywny na winie.Ta potrawa na szczęście się udała i była pyszna!
Mam nadzieję,że to jedyny zonk w tej książce.Obserwuje jej bloga i tych falafeli tam nie ma.Przypadek?:):)
Dziś robię pastę ze słonecznikiem i suszonymi pomidorami:)
W pracy rozdaję dziewczynom przepisy.Może któraś dzięki temu będzie zdrowsza;)
Mój zakwas się udał.Popijam pól szklanki dziennie.W moim sklepiku takowy kosztuje 4zł, więc nie wiem czy się będę bawiła w tygodniowe kiszenie.
W szkole pomór.Połowa nauczycieli na zwolnieniu!Dzieci również garstka.
S. chory, ja się trzymam jakoś:)
Zrobiłam sama hybrydy;)Trzymają się jeszcze;) Nie było tak źle:)
Głowa mi pęka.Dopiero wróciłam z pracy.To był ciężki dzień, szczególnie emocjonalnie mnie rozłożył.
Odwiedziłam rano z dzieciakami Dom Opieki dla Osób Starszych.Dzieci przygotowały kartki i krótki występ, piosenki wierszyki.Czułam,że może być ciężko ale poległam.To spotkanie uderzyło w czułą strunę.Ci ludzie..Tak bardzo mi było przykro chociaż nic złego im się nie dzieje ale ta bezradność, zależność..uderzyła we mnie z taką siłą,że ryczałam przez całe spotkanie.Nie wiem co się stało.Może to,że nigdy nie miałam babci z prawdziwego zdarzenia, a może to,ze Ci ludzie przypomnieli mi co jest w życiu ważne i jak każdy z nas skończy, a może to uświadomiłam sobie,że czas nieubłaganie mija..To było jedne z najważniejszych doświadczeń w moim życiu.Mocne,poruszające.
Od jakiegoś czasu myślę o pracy z seniorami.Wywołują u mnie ogrom emocji, wyzwalają potrzebę opieki, rozczulają.Pisałam już o tym w poście Starcy i dzieci.
Czy tą wrażliwość można przytępić?Czy po jakimś czasie człowiek nie reaguje w ten sposób?Czy ja się do tego nadaje?
Dowiedziałam się,że jedna z pań została przywieziona przez syna i siłą pozostawiona.Dzieci zostawiają dziadków na święta.Gdy wyjeżdżają, rodzice stają się ciężarem.Jak tu nie ryczeć?Co za świat?!
Rozmawiałam z babunią ok 80 letnią.Ona twierdzi,że ma 90 ale opiekunki przekazały mi,że ściemnia;)Była słodka, dobra, ciepła.Kilka razy opowiadała mi to samo bo miała demencję ale i tak skradła moje serce.Opowiadała mi o rodzinie, rodzicach, swoim życiu.Nie chciałam stamtąd wychodzić.Chcę to pociągnąć.Nie wiem jeszcze jak ale to na pewno nie będzie jednorazowa akcja.Myślę o zbiórce gier, wspólnych warsztatach plastycznych, zwyczajnych pogawędkach.
Dzisiaj mam głowę nabitą po sam sufit.Muszę się z tym przespać,przemyśleć.
Jeśli macie wokół siebie samotne, starsze osoby, uśmiechnijcie się, pomóżcie, zagadajcie bo czasem rozmowa znaczy więcej niż nam się wydaje..
Czy mi wypada?Skąd wiadomo,że coś wypada, a coś nie i kto o tym decyduje?
Prowadzę zajęcia sportowe z dziećmi i bardzo często bawię się z nimi.Dziś grałam w zbijaka.No nie mogę się opanować!Zresztą dzieciaki mają większą radochę ale największą chyba mam ja:)
Czuję się jak baterie uwalniają energię, jaką sprawia mi to przyjemność.
Czy nauczycielka biegając za piłką jest ok?Dla mnie jest, więc chyba to nic złego.Ile jeszcze tak pociągnę?Czy za 10 lat będę miała jeszcze tyle pary i czy to nadal będzie ok?
Kiedyś myślałam,że takie wejście w grupę spowoduje zatarcie granic nauczyciel - uczeń ale tak się ie stało.Dzieciaki doskonale wiedzę, kiedy jest zabawa i żarty, a kiedy wracamy na ziemię;)
Czasem zdarza się,że w towarzystwie dzieci, jakiś chłopiec powie:dziewczyny:D, powie,,Ty" ale zaraz przeprasza.To jest miłe bo dowodzi tylko tego,że nie ma spinki, dystansu,czują się dobrze w moim towarzystwie.Lubię takie dni jak dziś, kiedy mogę znowu bezkarnie szaleć, śmiać się głośno, ekscytować jak dziecko:)Czasem gdy w coś gramy wrzeszczę głośniej od nich:D
Ostatnio molestują mnie grą w Dobble, a w zasadzie ja molestuję ich,żeby ze mną grali.
Gra polega na odnalezieniu przedmiotów, zwierząt, które figurują na karcie położonej na środku, wśród swoich kart.Gra super rozwija spostrzegawczość i refleks.Ja drę się najgłośniej.Te karty są juz takie zniszczone!Każdy je miętosi z nerwów:)
Mam nadzieję,że stara nauczycielka grająca w karty będzie nadal OK!;):):)
P S Polecam serial Midnight sun! Rewelacja!Cudowny szwedzki klimat, Laponia, renifery i oczywiście zagadka kryminalna;)
Dziś przyszło na świat dziecko naszych znajomych.Cudowna, maciupka dziewczynka.
Cieszę się ale łzy smutku spływają po twarzy.Dziś dotarło do mnie,że może już nie być mi dane..
Gdybym miała 10 lat mniej..Gdybym zachodziła w ciąże, jak inne kobiety, łatwo,jedząc podłe żarcie i ćmiąc faje jak lokomotywa.Gdybym wcześniej zauważyła,że może być trudno.Gdybym..
Są dni takie jak dziś,że czuję się staro.Rozmowy koleżanek z pracy o wcinaniu wiesiołka,robieniu testów.Wiem,że one zaraz będą cieszyły się z pozytywnych testów,spacerowały z wózkami,nosiły zwiewne sukienki, a mnie pojawi się kolejna zmarszczka, pozbędę się następnej komórki jajowej,przywitam kolejną miesiączkę.Nie zadręczam się tym na co dzień ale są takie dni..
Koleżanka przygotowuje się do in vitro.Jest starsza ode mnie.Widzę jaką pokłada w tym nadzieję,Kibicuję jej z całych sił bo wiem,że to jej ostatnia szansa na dziecko.Posiada ogromne pokłady miłości..
Póki co podziwiam małe rączki,stópki dzieci koleżanek.Moja radość miesza się ze smutkiem.Jakoś ciężko to wytłumaczyć.Jakoś dziwnie życie się układa..S. pociesza, ociera łzy ale chyba nie rozumie,że mój zegar niedługo wybije 12..Czy dane mi będzie przekonać się jak to jest?
Dzisiejszy dzień był taki, za jakim od dawna tęskniłam.
Dokopałam się do jakichś swoich starych płyt z Zumbą,tańcami Klanzy i szaleliśmy na całego!
Dzieciaki nie miały dość:)Ja straciłam głos i trochę wody:D Było fantastycznie!!
Mogę skakać, tańczyć do upadłego!Nareszcie!To już chyba ja sprzed wypadku.Hałas już nie sprawia mi bólu.w głowie się nie kręci, no chyba,że kręcę się w kółko z dzieciakami:)
A one chciały więcej i więcej:)Niedługo bal karnawałowy, więc damy czadu:)
Wracam do formy!
Muszę się do czegoś przyznać.Ja,totalny laik jeśli chodzi o kosmetyki,paznokcie i inne babskie szaleństwa,kupiłam sobie zestaw do hybryd:D Mój S. lał jak to zobaczył:)Skwitował:już widzę, jak Ty to będziesz robiła hahaha:)
Ano hahaha bo moje paznokcie i skórki to obraz nędzy i rozpaczy!Obrywałam skórki do krwi,paznokcie miałam słabe i rozdwojone.Moje ręce nadawały się do tego,żeby trzymać je jedynie w kieszeniach i nikomu nie pokazywać.Pewnego dnia koleżanka zaproponowała,że się mną zajmie.
Zgodziłam się jedynie ze względu na to,że może w końcu uda mi się pozbyć koszmarnego zwyczaju skubania suchych skórek.
Zrobiła mi już zabieg po raz drugi.Skórki mam w idealnym stanie, a paznokcie są mocne i długie:)
Zamówiłam zestaw Semilac. Nie wiem jak się do tego zabrać bo zdolności i cierpliwość u mnie słabe.Na razie poczekam.Za jakiś tydzień będę musiała je zmienić i spróbuję zrobić sama.
A jeszcze niedawno moje paluchy były pokrwawione!
Dziś na spacerze zgubiłam kolczyk.To był piękny komplet Yes.Dostałam go pod choinkę.
Czułam,że go posieję bo nie miał porządnego zapięcia, a u mnie musi być konkret:)
Bardzo mi przykro ale będzie okazja by kupić nowy:D
Zakwas gotowy.Mam nadzieję,że zaimpregnuje mnie na całą zimę;)
Miesiączka przyszła dwa dni wcześniej.W zasadzie to plamienie.Pierwszy raz w życiu odwaliła mi taki numer.Chyba faktycznie czas udać się na jakąś wizytę kontrolną.
Z domówki nici.Od kilku dni dokucza mi ból brzucha.Od poronienia, jakieś tydzień przed miesiączką zaczynają dokuczać mi skurcze.Te zaczęły się już w czwartek.Wydęło mnie jak balon.Do tego ból jajnika.
Postanowiłam odwołać wizytę bo nie chciałam siedzieć skrzywiona i skupiać na sobie uwagę.
Dwa dni przeleżałam w łóżku.Dziś jest nie lepiej.Dyszę jak stara babcia.Brzuch mam taki,że w nic się nie mieszczę.Super!Najpierw ból miesiączkowy, potem owulacyjny.Czy kobiety nie mogą mieć trochę luzu?!
Zawsze zaczynało mnie boleć w dniu miesiączki.Nie wiem, czy leczenie narobiło mi zamieszania w organizmie, czy to starość;)
Ostatnio jak powiedziałam koleżance ile mam lat, jej szczęka długo leżała na stole.Chyba wszyscy znajomi zatrzymali się na 36:D bo to nie pierwsza taka reakcja znajomej:D
Czas nie stoi w miejscu.Mimo tego,że mój plan macierzyński nieco się skomplikował, śmiało mogę powiedzieć,że moje życie zaczęło się po 30 tce i dopiero teraz zaczynam się nim naprawdę cieszyć.
Mam większą świadomość siebie, swoich wad i zalet, nie ścigam się, nie porównuję, mam większy dystans i nie mam potrzeby udowadniania niczego nikomu.Bardziej się lubię niż kiedykolwiek!
Kiedyś człowiek chciał wszystkim dogodzić, zabiegał o atencję, teraz zależmy mi na zupełnie czymś innym.Nie chcę niczego naginać, niczego udawać.Mam ugruntowane poglądy, których nic nie zmieni.Cieszę się,że spotkałam człowieka, który je podziela, wytrzymuje ze mną, choć nie jest łatwo;)Może to banał ale chciałabym po prostu być dobrym człowiekiem. Mieć poczucie,że nikomu nie robię krzywdy świadomie.Mam bliźniaczą duszę, jedną nadwrażliwą, ryczę na reklamach,gdy dzieje się krzywda ludziom i zwierzętom i drugą, która po walce podnosi się silniejsza i twardsza od stali.Mam plany i marzenia, które kroczkami staram się realizować.Czasem biorę na siebie za dużo, czasem robię kilka rzeczy na raz, często nie słucham bujając w obłokach, za co S. chce mnie często zadusić:)Jestem szczęśliwa czasami, często nie permanentnie.Mam doły jak każdy, które są tylko drobnymi kamykami pod nogami.Potykam się, czasem upadam ale idę dalej bo jestem cholernie ciekawa, dokąd ta droga prowadzi..
Kurde a miało być zupełnie o czymś innym:)
Znaleźliśmy w końcu nocleg na ferie!Wspaniała miejscówka w górach!
Będzie chłopiec!Moja bratowa spodziewa się syna:):)Będę ciocią, nie ma odwrotu:)
Jeszcze jakoś trudno mi w to uwierzyć!
Książki dla S. są fantastyczne!To książki kucharskie, cudownie wydane!Jerozolima zawiera przepisy kuchni izraelskiej i palestyńskiej.Piękne zdjęcia!Niektóre przepisy opierają się na mięsie, więc dokupiłam drugą część Cała obfitość.Ta pozycja zawiera wyłącznie przepisy kuchni wegetariańskiej.
Podoba mi się to,że oprócz przepisów,możemy poczytać o historii oraz tradycji kuchni żydowskiej.
Wczoraj obejrzeliśmy Jestem mordercą.Historia Marchwickiego jest mi znana, dlatego może film mnie koszmarnie znudził, podobnie jak Czerwony Pająk.
Jeśli kogoś interesuje historia wampira ze Śląska, polecam pozycję Przemysława Semczuka Wampir z Zagłębia.Ta pozycja trzyma w napięciu i przedstawia bardzo dużo szczegółów śledztwa.
Psiarnia coraz bardziej się do siebie zbliża:)Wyglądają słodko kiedy śpią przytuleni do siebie:)
lub pracują na komputerze:)
Dzisiaj domówka u koleżanki.Przygotowany na tą okoliczność pasztet zamarzł na balkonie:)Muszę go zaraz reanimować.U nas minus 15 stopni.Mamuniu!!!W końcu jak jest zima, to musi być zimno;)
Mam nadzieję,że kobieta mieszkająca na łące, w drewnianym domku spędziła tą noc w noclegowni.
Rozmawiałam z sąsiadem.Twierdzi,że Ona nie chce opuścić tego miejsca.Ludzie ją tam dokarmiają.Na szczęście często widzę tam Straż Miejską.
Miałam nie poruszać tematów związanych z polityką i innych, które wywołują nieprzyjemne uczucia ale chyba muszę.
Nie ma we mnie zgody na rasizm i ksenofobię.Ja wiem,że źle się dzieje, terroryzm wkrada się jak mała gnida, która rozrasta się do niebotycznych rozmiarów.Wiem,że giną niewinni ludzie i cierpię z tego powodu.Nie ma we mnie zgody na walkę z innowierstwem.
Nie ma we mnie też zgody na zezwierzęcenie,totalne zatracenie się w nienawiści rasowej, etnicznej, religijnej.
Ostanie zdarzenie w Ełku spowodowało kolejną falę nienawiści, która przetacza się przez Polskę.
Zginął człowiek i nikogo nie tłumaczę ale to co działo się później mnie przeraża.
Ludzie nie dzielą się na czarnych, białych, muzułmanów i chrześcijan ale na dobrych i złych.
Jesteśmy najpierw ludźmi i to jacy jesteśmy dla siebie powinno mieć znaczenie, a nie to w co wierzymy, jakim językiem mówimy i jaki mamy kolor skóry.
Boję się o obcokrajowców i jest mi wstyd.Stereotypy rządzą!Czy możemy ocenić człowieka po tym jak wygląda?Otyły to leniwy, stary to nic nie warty, niepełnosprawnego trzeba zgnębić bo jest inny.
A my przecież boimy się INNEGO.Przykład nastolatka, który odebrał sobie życie bo nie psował, nie wyglądał jak wszyscy.
Dużo ostatnio o tym myślę.Skontaktowałam się ze stowarzyszeniem Nigdy Więcej.Mój facet z nimi kiedyś współpracował bo tępił rasizm w sieci.Poprosiłam o materiały, scenariusze, które mogłabym wykorzystać w pracy z dziećmi.Niestety, nie dysponują nic podobnym, dostosowanym do grup wiekowych, z którymi pracuję.
Dostałam za to naklejki, materiały, które można rozdać dzieciom i namiar na fundację Dialog z Białegostoku.Dostałam od nich książkę pt. ,,Przygody Innego". Jest to zbiór scenariuszy poruszający temat emigracji, uchodźstwa, niepełnosprawności i starości.
Chciałabym przeprowadzić cykl zajęć bo myślę,że takie tematy spokojnie można poruszać już z uczniami w młodszym wieku szkolnym.
Dziś odrabiałam lekcje z dzieckiem z trzeciej klasy.Jedna z czytanek poruszała temat inności.
Byłam mile zaskoczona,że jednak takie treści są poruszane.Mam nadzieję,że nie znikną wraz ze zmianami w systemie edukacji.
Moje dziewczynki zostały wyróżnione w konkursie plastycznym (ale chwalipięta):)
Cieszę się bardzo!Dziewczyny naprawdę bardzo się napracowały, a ja specjalnie jechałam na drugi koniec miasta zawieźć prace.
Jest mi przykro kiedy dzieci się napracują,a nikt tego nie docenia.Nie każdy może wygrać niestety;)
Dzisiaj cały dzień przysypiałam.Pogoda w kratkę.Przez zadymy śnieżne, po ulewy i wichry;)
Ja chcę słońca!
Wczoraj wpieniona napisałam maila z prośbą o wyjaśnienie sytuacji z książkami.Dzisiaj rano już dostałam smsa,że przesyłka oczekuje w punkcie.Bardzo dziwne,że wczesnym rankiem moja paczka dotarła do sklepu. Wcale się nie zdziwię jakby się okazało,że ona była już wczoraj.
Plan naprawczy po raz kolejny wprowadzony w życie:)
Rano zjedliśmy kuskus z owocami.
Mój biedny chłop wstał rano specjalnie by zrobić mi zdrowe jedzenie do pracy.Obdzieliłam nim koleżanki.
Po raz kolejny dziś usłyszałam:Co Ty taka szczęśliwa?!
Ano szczęśliwa:)Chyba faktycznie stan umysłu widać bo uśmiech nie znika z mojej twarzy.
A nie przepraszam, zniknął na dłuższą chwilę dziś, kiedy dowiedziałam się,że książki urodzinowe dla S. nie dotarły.Myślałam,że mnie szlag trafi!Upominek świąteczny nie dotarł, prezent również, chociaż na Świecie Książki pani mnie zapewniała,że na 2.01 będzie.
Tak, byłam zła, a kto by nie był.
Wróciłam do domu z pustymi rękami i to ja dostałam prezent, bo mój facet gotował dla nas cały dzień i kupił mi koszulę.Czułam się fatalnie.To ja w tym dniu powinnam go obdarowywać.
Zrobił fantastyczny smalec z fasoli, pasztet z soczewicy i pieczone buraki.
Smalec jest genialny!!!Sama do niego parę razy się przymierzałam ale trochę mnie przeraziło moczenie fasoli.Lubię szybko, już;)A ten cwaniak zrobił z fasoli w puszce;):)
Zakwas buraczany wstawiony.Teraz tylko czekać tydzień:)Z czekaniem u mnie kiepsko;)
Sylwester zakończyłam o 23.00.Dawno mnie tak nie ścięło.Nie, nie piłam po prostu Morfełusz zaciągnął mnie do łóżka;)
Obudziły mnie fajerwerki i piszczące psy.Miałam wrażenie jakby mi ktoś postawił armatę na balkonie!Moje biedaki telepały się w kącie przytulone do siebie.
Nowy Rok spędziliśmy pod kocami, oglądając kryminały.Odkryliśmy kilka ciekawych serii, Shetland i Case.Ten pierwszy spodobał mi się głownie przez klimat w jakim dzieje się akcja,drugi to islandzka produkcja.Dochodzenie dotyczy zabójstwa nastoletniej baletnicy.
Chyba obejrzeliśmy już wszystkie skandynawskie seriale.Trzeba przerzucić się na angielskie,równie dobre.
Dzisiaj pierwszy dzień w pracy.Było całkiem spokojnie.Rodzice szybko odbierali dzieci.Może niektórzy mają jeszcze urlopy.Po takiej długiej przerwie zawsze ciężko mi wrócić.W domu było tak dobrzeeeee:)Miałam ambitne plany towarzyskie podczas przerwy świątecznej, skończyło się na przewalaniu się pod kocem.Trochę udało mi się nadrobić gazeciane zaległości.Przeczytałam zaległe DF z października;)oraz WO sprzed kilku tygodni.
Nie robię zazwyczaj noworocznych postanowień ale wskazówka wagi mnie lekko przeraziła.Dwie paczki od przyszłej teściowej zawieruszyły się gdzieś pod skórą:)Za dużo cukru!
Dziś wypad do Lidla.W koszyku produkty na zakwas buraczany, mnóstwo sałat, humusów,orzechów i kasz.
Wracam do diety, którą przepisała mi dietetyczka.Stawiam na kiszonki:)Jak nie znoszę ogórków kiszonych, tak te od mojej mamy są fantastyczne!
Muszę ograniczyć kawę bo ostatnio się rozbestwiłam.Trzy dziennie to stanowczo za dużo.Poza tym chyba mleko mi nie służy bo po każdej białej kawie nie czuję się dobrze.
Dziś rano wkroczyłam do kuchni pełna energii.Na śniadanie płatki jaglane, kawa bez mleka.Potem dużo zielska i owoców,kolacja jaja z sałatką caprese.
Zima, zimą ale obrosnąć tłuszczem nie zamierzam;)Postanowiłam,że rano będę ćwiczyła.Pobudka o 8.00 i dawaj;)
Ciekawe jak S. , który przyłączył się do mojej akcji.Dziś był lekko poddenerwowany;)
Mam nadzieję,że ten kolejny zryw zakończy się sukcesem.
PS.Zrobiłam sobie w tym cyklu test owulacyjny.Wygląda na to,że owulację miałam ok 9- 10dc. Trochę dziwna sprawa przy 28dc. W 11dc miałam już słabą drugą kreskę.