poniedziałek, 26 listopada 2018

Obyś cudze dzieci uczył

Udostępnij ten wpis:


Wróciłam do pracy.Wczoraj miałam gigantyczny kryzys, trzęsienie ziemi, tsunami łez.
Nigdy nie sądziłam,że moja praca będzie dla mnie kulą u nogi, ciężarem, który ciężko będzie udźwignąć. Siedziałam i ryczałam na samą myśl o powrocie do coraz bardziej odmóżdżającym zajęciu. Juz nawet nie narzekam na pieniądze ale na system, na reformę, która zniszczyła wszystko jak tornado.Mam wrażenie,że wznoszę się w powietrze, a ktoś strzela do mnie jak do kaczki.Jakoś przetrwać i nie dać się zjeść.
Jestem nieco przerażona moim stanem.Zawsze jakoś tam człowiek narzekał ale byłam ciekawa, miałam zapał i chęci.Teraz uszło ze mnie powietrze.Zaczęłam się zastanawiać czy nie mam depresji.
Każdy dzień to jak wspinaczka na Mont Everest.
Ja już nawet się nie denerwuję, wpadam w stupor, dryfuję.

Może jestem niewdzięczna?Mam pracę,a niektórzy jej nie mają.Powinnam dziękować za to co mam.Ale czy człowiek może udawać,że jest szczęśliwy?

W piątek wracałam od fryzjera.To co działo się na mieście przyprawiało mnie o gęsia skórę.
Ludzie wpadli w jakieś szaleństwo.Czarne szaleństwo konsumpcjonizmu.
Stałam w gigantycznych korkach, obserwując jak kierowcy toczą pianę z ust.Wjeżdżanie przed auta, cwaniactwo i chamstwo sunące ulicami jak szlam, jakiś koszmar.Koleś dojechał do mnie tak blisko, myślałam,że zaraz wyjdzie i mnie uderzy.Nie wierzyłam,że to dzieje się naprawdę.
Mieszkam na przedmieściach i na co dzień nie widzę tego cyrku.Patrząc na to wszystko poczułam ogromną chęć ucieczki za miasto, jak najszybciej, teraz, już!
Nie chcę żyć w tym pędzie, stresie, pogoni.Szybciej, wyżej, na równi z innymi.
Obserwuję wszechogarniający egoizm i brak szacunku dla innych.Co się z nami dzieje?
Czy to bezstresowe wychowanie, wpajanie dzieciakom,że one są najważniejsze,że ich prawa nie kończą się tam gdzie zaczyna się wolność innych?
Bądźmy dla siebie wystarczająco dobrzy.Puśćmy kogoś w korku, uśmiechnijmy się do obcego bo może on dziś tego potrzebuje, przytrzymajmy komuś drzwi, nawet jak się spieszymy.
Uwielbiam starszych ludzi.Są wśród nich oczywiście malkontenci i agresorki ale jest w nich mądrość, szacunek, współczucie i prosta dobroć.Cholernie mi tego brakuje wśród mojego pokolenia.
Ten świat przestaje mi się podobać.Trzeba zagryźć zęby i nie dać się stratować.
Oj Czesławie, jakie to aktualne...

Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 21 listopada 2018

Dobrze w domu być

Udostępnij ten wpis:
Jutro powinnam wrócić do pracy ale chyba nie wrócę.
Nadal mam kaszel, a głos specjalnie się nie naprawił.Idę dziś na kontrolę.Od razu sprawdzę wyniki badań.

Błogo jest mi w domu.Otula mnie jak macica.Jest ciepło i bezpiecznie.Mały azyl, do którego nie dochodzą dźwięki z zewnątrz.
Nadrabiam zaległości czytelnicze.Mąż donosi mi ciągle nowe książki i gazety:)
Moja głowa zrobiła się lekka jak piórko.Mogę w końcu skupić się na przyjemnościach.
Uwielbiam patrzeć jak  śpią moje psy.Czasem śni im się coś i przebierają łapkami, szczerząc zębiska.
Kocham ich miłością nieskończoną.Wdzięczna jestem losowi,że trafiły do nas.Mam nadzieję,że są szczęśliwe.S. wczoraj widział mnie w akcji na spacerze.Zostałam skarcona.Stwierdził,że to one wychodzą ze mną na spacer i zupełnie nad nimi nie panuję.Chyba coś w tym jest;)

W końcu mam czas na wszystko i nawet okropne prasowanie traktuję jak medytację;)
Jestem w szpagacie pomiędzy błogim spokojem, a pędem.Spokój jest dobry na czas jakiś ale potrzebuję też wyzwań, ruchu, zmiany, kontaktu z ludźmi, głośnego śmiechu.
Życie jest słodko  - gorzkie.Kiedy lukier spływa po pączku można się nieźle ubabrać.
Nuta goryczy pozwala docenić prozaiczne czynności, sytuacje, coś nad czym się na co dzień człowiek nie zastanawia.Lubię te chwile dla siebie ale lubię też chwile z ludźmi, choć czasem jest ciężko zdystansować się do pewnych spraw.

Mam ogromny apetyt na książki dla dzieci.W pracy staram się propagować czytelnictwo ale prawdę mówiąc mam luki w literaturze dla dzieci.Postanowiłam rozpocząć poszukiwania fajnych, rozumnych lektur dla najmłodszych.Czekam na jakieś Wasze propozycje;)
Teraz napaliłam się na lektury traktujące o ,,inności", wykluczeniu, migracjach.
Poluję na Chłopca z Lampedusy.
Stworzę sobie domową biblioteczkę i będę zabierała do szkoły:)

Odwiedziłam dziś kosmetologa.Nigdy nie robiłam sobie zabiegów na twarz i postanowiłam w końcu to zmienić.Umówiłam się z panią na diagnozę potrzeb mojej skóry ale wstępnie ustaliłyśmy już plan działania.Skupimy się na poprawie jędrności, wyrównaniu kolorytu skóry i odżywieniu.Żadnych igieł!

Dobrze w domu być:)


Pozdrawiam Tangerina;)

piątek, 16 listopada 2018

Przychodzi baba do lekarza

Udostępnij ten wpis:
Nie znoszę wizyt lekarskich jak pewnie większość z nas.
Stresuje mnie to niezmiennie od lat.Na szczęście rzadko choruję.
Zaczęłam tracić głos (dobrze że nie zmysły).Myślałam,że przejdzie ale było coraz gorzej.
Wizja zwolnienia była kusząca.Uległam pokusie;)
Pani doktor miała zielone włosy.Przeczytałam na plakatach,że zajmuje się też chirurgią estetyczną.
Stuknięta, zastanawiałam się czy mi zaproponuje zabieg:)
Diagnoza - zapalenie krtani.Normalna choroba zawodowa, która dopada mnie raz w roku w okolicach włączania grzejników.Szkolne grzejniki płoną!
Mówię jak mikrobi tudzież przechodzący mutację młodzieniec.

Korzystając z okazji,że nie pojawiam się u lekarza za często, poprosiłam o skierowanie na badania moczu i krwi.I tu zawsze czuję się jakbym okradała NFZ.Nieśmiało spoglądam w oczy wyroczni i czekam na odpowiedź.O dziwo dostałam bez zbędnych pytań.Skończyłam 40 lat, chcę o siebie zadbać i należy mi się jak psu micha.Zielonowłosa wypisała skierowanie i dała zwolnienie na kilka dni.Bez poczucia winy i wyrzutów sumienia zostanę w domu, w ciszy i spokoju.
Poprosiłam o tabletki uspokajające tak na wszelki wypadek gdybym znowu zaczęła świrować.
I tu już zielonowłosa mocno się opierała.Wysłuchałam wykładu,że każdy się denerwuje i powinnam przestać. Hahahahaha:)Dzięki za radę!Od dziś przestaję!
W mojej karcie wynalazła hydroksyzynę przepisaną dwa lata temu i dała z bólem serca.
Jedno zdanie utkwiło mi w pamięci.Po tym jak powiedziałam,że nie rozumiem tego stresu bo ostatnie miesiące to pasma sukcesów, usłyszałam,że może zawiesiłam sobie wyżej poprzeczkę i chyba coś w tym jest.Czy ja chcę skakać wyżej?Czy nie skaczę wystarczająco wysoko?Temat do rozważań na zwolnieniu z mówienia i słuchania, chociaż z tego zwalniam się codziennie co doprowadza S. do furii:):)

Są plusy choroby!Mogłam spokojnie zrobić zakupy, napić się w spokoju kawy i spałaszować świeżego pączka z różą.Nikt mi nie wrzeszczy nad uchem, jedyny hałas to pranie tłukące się w łazience.
W Biedrze dostrzegłam książkę, która zawsze mnie kusiła ale nie wiedziałam komu ją będę czytała.
Miałam to w nosie.Wzięłam.Przeczytam dzieciom w szkole.Odważne dziewczyny dla odważnych dziewczyn.Te historie są niesamowite!
Koło Maszy też nie mogłam przejść obojętnie.Uwielbiam rosyjskie bajki, a te ilustracje...
Po powrocie do domu przeczytałam od razu dwie..sobie:):)





Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 12 listopada 2018

Corner Cottage

Udostępnij ten wpis:


Fregata została zdeklasowana!
Corner Cottage wysunął się na prowadzenie!
Fantastyczne, cudowne, bajkowe miejsce!

To był fantastyczny weekend.
Miejsce okazało się spełnieniem naszych marzeń o ciszy, bajecznych widokach, idealnych miejscach do spacerów z psami.Ten dom!Niepozorny z zewnątrz, kojący w środku.Belki stropowe, kominek, moglibyśmy wprowadzać się od ręki:)Nasz klimat, styl.Wchodzisz i czujesz się jak u siebie.
Zjeździliśmy już kilka fajnych miejsc ale to mnie oczarowało.
Brak zasięgu, więc telefon służył mi jedynie jako aparat fotograficzny.TV włączane było na pół godz by zobaczyć co się na świecie dzieje.W kominku hulał ogień, a człowiek zapominał o całym świecie.
Zegara nie było w domku, więc czas leniwie sączył się przez palce.Gdy zgłodnieliśmy ruszaliśmy do Puchaczówki, serwującej dania, których nie jadłam nigdzie indziej.Fantastyczne kopytka w sosie grzybowym z serem pleśniowym, kotleciki gryczane i burger z kaszy jaglanej!
Obsługa przemiła,psy mile widziane, dana wspaniałe czyli wszystko czego szukamy w restauracjach.

Kąty Bystrzyckie skradły moje serce.To chyba najpiękniejsze miejsce w górach!
Cisza, spokój, żadnych turystów, tylko przemykające płochliwe sarny.
Słowa nie oddadzą piękna tego miejsca.Dodaję więc obrazy...
Wracamy tam w styczniu.Tym razem spędzimy tam tydzień:)





















Dla zainteresowanych podaję link do bookingu: Corner Cottage
Pozdrawiam Tangerina;)

wtorek, 6 listopada 2018

Puścić cugle..

Udostępnij ten wpis:





Pogadałam sobie ostatnio ze sobą i zawarłyśmy umowę.Doszłam do wniosku,że idealnym rozwiązaniem obecnej sytuacji będzie akceptacja tego, czego zmienić nie mogę.
Odpuściłam sobie pewne sprawy, które zatruwały mnie do imentu.
To niesamowite jak głowa działa na ciało i odwrotnie.
Od kilku dni nic mnie nie bolało, nie miałam ściśniętej klatki piersiowej.
Porobiłam jesienne porządki w głowie i pozwoliłam sobie na bycie nieidealną, nie do końca wzorowo przygotowaną ale spokojniejszą.
Weekend zapowiada się cudownie!Jedziemy do domku w górach.Wzięłam nawet urlop na piątek, więc jedziemy już przed południem.
Tylko spokój może mnie uratować:)

DESIDERATA
    Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

     Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

     Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

     Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

     Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.

Ciągle aktualne...



Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 5 listopada 2018

Bohemian Rhapsody

Udostępnij ten wpis:


No muszę się podzielić!
Czekałam na ten film!Miałam nadzieję,że w końcu ktoś zekranizuje historię petardy rokowej jaką było Queen.Bałam się szczerze mówiąc,że będzie to łzawa historia o geju umierającym na Aids.
Ryczałam jak bóbr.Nie wiem czy to kwestia muzyki, która dociera do trzewi, czy historii samotnego, nieszczęśliwego człowieka.Rewelacyjnie dobrani aktorzy!Momentami nie wiedziałam czy to Brian May:) czy jakiś sobowtór.Niesamowite ale członkowie zespołu wyglądali jak żywi.
Idealna równowaga między muzyką,a historią życia Freddiego.
Wzrusza (choć tylko chyba ja ryczałam:)), porusza, luzuje szczękę.
Oczywiście obok nas usiadła rodzina potwornickich, którzy przeszkadzali ale szczerze mówiąc byłam tak zaczarowana filmem,że nic mnie nie było w stanie wyprowadzić z równowagi.
Oglądałam i pomyślałam,że niczego tak nie żałuję jak tego,że nigdy nie miałam okazji zobaczyć ich na żywo...

Ciarrrryyy....







Pozdrawiam Tangerina;)


sobota, 3 listopada 2018

Czasem mam ochotę wysiąść

Udostępnij ten wpis:



Na początku września byłam oazą spokoju.W cierpliwości mogłam zanurzyć się po pas.
Październik kończę z napadami duszności, bólami w klatce piersiowej i stosem leków na wszystko.

Ten rok miał być inny.Miałam dać sobie oddech, zluzować gumę w gaciach i skupiać się na małych radościach.Okazuje się,że jest gorzej niż było.Zacytuję Miałczyńskiego - ,,Praca, która była moim powołaniem, okazała się udręką za grosze".
Nie wiem co jest ze mną nie tak.Czy nie nadążam za programem, czy ten szczurzy pęd zaczyna mnie tratować.Czuję,że to co kiedyś sprawiało mi radość teraz wywołuje ból brzucha.

W tym kieracie nawet nie mam czasu zastanowić się, dojść do tego co się dzieje.
Chyba trochę przeceniłam swoje siły.Doszłam do wniosku,że za dużo od siebie wymagam, stawiam sobie coraz wyżej poprzeczkę, staję na palcach, nie potrafię odpoczywać.
W robocie coraz większe ciśnienie.Ciągle oceny, sprawozdania, wykazywanie się..
Teraz mają nas oceniać co trzy lata.Dyplomowany ma ponad dwadzieścia kryteriów oceny.
Człowiek ciągle musi udowadniać,że jest najlepszy,że zasługuje na 500 +!
Zaczyna mnie to dusić, uwierać, czuję,że doszłam do ściany i albo rozbije go łepetyną albo zmienię swoje życie.
Praca z dziećmi nie daje mi już tej satysfakcji.Nie chodzi o dzieci ale o system, który zdominowały papiery, warunki, w których musimy pracować, ludzi, których ten system zmienia na gorsze.
Dzieci w tym nie ma.Są przypadki, diagnozy, prognozy..

Gubię jak liście gdzieś swoją radość.Na jej miejscu pojawia się grymas znudzenia.
S. każe mi odpuścić i pieprznąć czasem te książki bo przecież nic się nie stanie raz raz będę przygotowana na czwórkę, a nie piątkę.
Moje myśli ciągle gdzieś pędzą.Nie potrafię już po prostu się polenić.
A to sterta prasowania, a to pranie, a to psy, a to przygotować się do zajęć, mam za mało czasu, mam za mało energii.
Nigdy wcześniej nie bolała mnie głowa, teraz to nagminne.
Zaopatrzyłam się w leki uspokajające.Może to przejściowy kryzys ale sądzę,że to taki groszek co pije cię w dupę,żeby oznajmić - zmień coś do cholery bo zwariujesz!

Wracam do domu jak do portu.Nie mam ochoty się z niego wyłaniać.
Zakopuję się w moim nowym uszakowym fotelu, nakrywam miękką, bawełnianą narzutą i chcę w końcu przestać się smagać batem po dupie, zluzować cugle i ruszyć galopem po zielonych łąkach.
Muszę jeszcze trochę wytrzymać.Marzenie o domu trzyma mnie w pionie i nie pozwala się poddać.I On, moja ściana, oparcie, mój mąż.




Pozdrawiam Tangerina;)

piątek, 2 listopada 2018

Uczucia

Udostępnij ten wpis:


Nazbierało się trochę we mnie, więc pewnie posypią się posty.
Wczoraj byliśmy na Koterskim.Siedem uczuć powinni obejrzeć wszyscy,przede wszystkim rodzice i nauczyciele.Od lat powtarzam,że zamiast wtłaczać dzieciakom do głów wiadomości, których nigdy w życiu nie wykorzystają, warto by nauczyć ich jak radzić sobie z tym co czują.
Lekcje wychowawcze są takie tylko z nazwy odkąd pamiętam.
Może gdyby zwrócono większą uwagę na emocjonalną stronę małego człowieka mielibyśmy mniej nerwic, uzależnień, samobójstw.
Pamiętam jak mówiono nam,że złości czuć nie wolno,że nie wolno się bać, a chłopcy nie płaczą.
Gówno prawda, tylko że te przekazy nadal funkcjonują.To co pakowano w nas latami dzień w dzień, wyskakuje nagle z worka i nie wiadomo co z tym zrobić.
Uwielbiam Koterskiego, a po tym filmie mam do niego jeszcze większy szacunek.
Przypomniały mi się szkolne lata, durnowate rymowanki, debilne zabawy ale nie zamieniłabym ich na to co mają teraz dzieciaki za nic w świecie.
Wielu nauczycieli podkopywało moje poczucie własnej wartości choć i tak już mocno kulało, w domu człowiek dostawał kolejną dawkę gorzkich słów, które do dziś dźwięczą w uszach.
Warto zastanowić się nad słowami, którymi strzelamy codziennie w nasze dzieci, uczniów.Wydaje nam się,że spływają po nich, a to nie prawda.Polecam film!

Mój mąż obsypuje mnie prezentami i po ślubie jak na razie to się nie zmieniło.
Dostałam od niego trzy płyty do auta Pablopavo,Stinga I Shaggy i Nosowską.
Odpaliłam dziś Kaśkę i oszalałam!Odkąd płyta wjechała do odtwarzacza nie wyjeżdża z niego.
Nareszcie!Petarda, pocisk, który ma moc bomby atomowej!
Mocna, prawdziwa,wyzbyta babcinego popierdywania i nieśmiałego skubania spódnicy.
Prowadziłam samochód i mogłabym z nią jechać na koniec świata.Wywala słowa, które siedzą w mojej głowie.Te same strachy, te same myśli, te same obserwacje rzeczywistości.
Dzięki Bogu w końcu zrzuciła starą skórę i mocno tupie nogą.
Kaśka, dzięki za Basta!!!!

O ślubie słów kilka...
Miałam o nim nie pisać, to takie osobiste przeżycie...
Było cudownie.Pogoda była piękna..pod nogami szeleściły żółte i czerwone liście, słońce przebijało się przez korony drzew.Lepszej pogodny nie mogliśmy sobie wymarzyć.
Miałam na sobie sukienkę w kolorze pudrowego różu sięgającą do ziemi.Moja świadkowa zadbała o delikatny makijaż,kwiaty, fryzurę ogarnęłam sama:)
Mało brakowało, a byśmy się spóźnili na ślub.Wpadliśmy do USC na ostatnią chwilę.
Nie chcecie wiedzieć jakie plugastwa padały z moich ust  gdy prowadziłam samochód ( wiozłam się sama na ślub co było zabawne).
Mój mąż śmiał się przez całą przysięgę aż się popłakał ze śmiechu.Myślę sobie ładnie, zaraz każe mu to powtarzać:)Pierścienie wjechały na pace i po ślubie:):)
Pojechaliśmy na kameralny obiad do Zielonej Oliwki, zrobiliśmy kilka zdjęć w jesiennym anturażu i wróciliśmy do domu.Ot cały ślub:)
Bez nadmuchanej otoczki, przerostu formy nad treścią.Matki nawet były grzeczne i się polubiły;)
W przyszłym tygodniu jedziemy we czwórkę na weekend w góry.Mam nadzieję,że będzie równie miło:)
Dzień przed ślubem dostałam nagrodę dyrektora, więc miłych chwil było wiele.
Teraz tylko czekam na dowód z nowym nazwiskiem.



Przez ostatnich kilka tygodni wzrastała we mnie fala złości, frustraci i żalu ale o tym w następnym poście.



Pozdrawiam Tangerina;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia