Trudny również pod względem relacji, decyzji. Otworzyłam bardziej oczy na to co się wokół mnie dzieje. Jak traktują mnie ludzie i czym się kierują. Mimo, że pilnuję swoich granic była nieostrożna i pozwoliłam innym je przekroczyć. Dziś wiem, że decyzja odejścia z pracy była najlepszą w moim , zaraz po decyzji o kupnie domu:) Zespół mnie pożegnał. Obiecałam sobie, że będę grzeczna i odejdę z podniesioną głową.
I tak też się stało. Nie uroniłam jednej łzy. Osoby, które przyspieszyły moją decyzję o zmianie pracy nawet nie zamieniły ze mną zdania. Sumienie, wstyd czy wyrachowanie?
Na koniec okazało się, że niektóre koleżanki podpisały się pod moimi pomysłami i działaniami.
Jakie to słabe! Ale w sumie nie powinno mnie to dziwić. Odchodzę z uśmiechem i wiarą, że jeszcze będzie mi dane pracować z ludźmi dla których praca to ciekawość dzieci, uważność na nie, a nie żarcie, picie kawy, plotki i pasożytowanie na innych.
Energia, którą trawiłam na wieczną walkę o godne warunki, będzie skierowana na pomysły, planowanie i działanie. Jestem ciekawa jak to będzie. W końcu czuję, że jestem wychowawczynią, nie ochroniarzem, strażnikiem, opiekunem. Moja głowa już jest otwarta na zmiany. Jeśli tu mi się nie spodoba, idę dalej. Już się nie boję zmian, wręcz przeciwnie jestem ich ciekawa.
Temat z domem stanął w miejscu. Człowiek, który ma wydać decyzję, poszedł na urlop.
Nie mamy na to wpływu. Jak się nie uda, trudno, widocznie tak miało być.
Zadzwoniła do nas babka, z którą kiedyś rozmawialiśmy o sprzedaży jej domu. Wtedy nie była zdecydowana. Teraz chce go sprzedać, więc jest jakaś alternatywa tyle, że dom też jest zabytkowy hahaha:)Co poradzimy na to, że kochamy stare domy, starych ludzi i stare psy?:)
Jutro zabieramy kudłatych na wiochę
W poniedziałek rada i wolność!
P.S na badaniach okresowych wyszło, że mam przewlekłe zapalenie krtani i powinnam iść na urlop zdrowotny!
Pozdrawiam Tangerina;)