Obudziłam się niestety nie z twarzą Merlin Monroe ale czerwonym jak piekło obliczem.
Mistrzostwo świata, opalić się w strugach deszczu.
Dziś ma być znośnie,więc zamierzam spędzić dzień w terenie.
godzina 10.30
Leje.Żadna niespodzianka hahaha.
Czekam.cierpliwie ubrana w nie do końca suchy strój.Twarz płonie.
Wyszlam ok 12.00
Po drodze kawa i wyczekiwanie czy zaraz nie lunie.
Przeszłam się do portu.Niebo czarne.
Zaczęło padać na szczęście przelotnie.
Zainstalowałam sie na plaży i sie zaczęło.
Po jednej stronie instaluje sie duża rodzina,po drugiej również.Spokoju nie będzie.Zmieniam lokalizację.
Zeszłam tylko na przekąskę i wracam.Jest szansa na słońce.Biala flaga.
Bałam się,ze będzie czerwona bo czytałam,że mnóstwo zostało zamkniętych przez silne prady i ogromne fale.
godzina 16.30
Jest Cudownie.Nie ma wiatru,świeci słońce.
Woda cieplutka.
To chyba najbardziej przyjemne dzień.
Mało deszczu dużo słońca.
Udało mi się jeszcze wejść do wody.
Tylko raz niestety bo razem ze mną nad morze wybrała się również miesiączka.
godzina 19.00
Ogarnąwszy się i przebrawszy w pobliskiej toalecie:)wróciłam na plażę.
Twarz mi nadal płonie.
Mnóstwo ludzi,morze spokojne.
Jutro wyjeżdżam.
Tęsknie już za moją watahą.
Było przyjemnie.
Pogoda mnie nie rozpieszczała i nieustannie się ubrałam i rozbierałam ale to był dobry czas.Bardzo tego potrzebowałem.
Siedzę sobie i obserwuję morze❤️
Widzimy się za rok;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.Na każdy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam odwiedzających:):)