wtorek, 28 lutego 2017

Rodzic - nauczyciel

Udostępnij ten wpis:


Wczorajszy dzień spędziłam z dzieciakami na dworze.Gdy tylko robi sie ciepło prujemy na plac zabaw.Dzieciaki poczuły powiew wiosny i chciały się rozbierać.Miałam już jedną aferę z mamą, więc nie pozwalam.Z drugiej strony przy 14 stopniach dzieciaki były ubrane jak na Syberię.Nie pozwól się rozebrać, to się zapoci, pozwól, to się również zapoci, z tym,że go dodatkowo przewieje:)

Wiem,że jestem trochę po drugiej stronie barykady bo nie jestem MATKĄ ale..
Dzisiejsi rodzice biegną z każdą drobnostką do dyr.Nie ma rozmowy z wychowawcą, nauczycielem, jest od razu dyr, tudzież kuratorium.
Ostatnio była afera, obijająca się właśnie o kuratorium bo koleżanka wpisała dziecku uwagę w dzienniku elektronicznym.Uwaga taka skutkuje oceną z zachowania i się zaczęło!
Panie ze świetlicy nie mają takiego prawa!Bo dzieciak ma być grzeczny na lekcji, poza nią już nic nie musi.Jakiś koszmarny absurd!
Druga specjalność niektórych rodziców to dyscyplinowanie nauczycieli, obsługi przy dziecku.
Dziecko jest świadkiem jak matka zwraca pani sprzątającej uwagę bo nie sprząta tam gdzie trzeba tylko koło jej nóg.Ustawiamy pracę nauczycielom i innym pracownikom.
Rodzice są cudowni ale trafiają się tacy,że odechciewa się wszystkiego.
Ja wiem,że to są ich skarby największe ale dajcie pracować.
Mamy fantastyczną kadrę, jesteśmy w czołówce, jeśli chodzi o poziom nauczania i niech tak zostanie.

Jak sobie przypomnę moje dzieciństwo, to moja mama miała w nosie to co się dzieje w szkole, dopóki nie działa mi się krzywda.Teraz drzwi od gabinetu dyr się nie zamykają.Od kilku lat rada rodziców nie może się dogadać i ciągle zmienia się kierownictwo, bo wiecznie się kłócą.
Boję się o rosnące pokolenie.Nie nauczone szacunku do ludzi.
Kiedy mnie w podstawówce pani zwracała uwagę żebym podniosła papier, rzucałam się na kolana,teraz dziecko powie,że to nie jego.Szkoła nic nie zdziała, jeśli nie będzie między nami współpracy, opartej na szacunku, akceptacji i zaufaniu.Wiem,że nauczyciele też potrafią być różni i nie bronię tu nikogo.
To jest ciężki zawód, praca z młodym człowiekiem,totalnie wyczerpujący ale też wdzięczny.
Bywają momenty trudne ale też takie,że łza się w oku zakręci.
Uwielbiam je przede wszystkim za szczerość, choć potrafi być bolesna hahaha, za radość z prostych rzeczy, ulotnych chwil i prawdę, której nam często brakuje.
Dzisiaj sobie trochę ponarzekałam z panią sprzątającą ale potem mijam taką małą mordeczkę na korytarzu i to juz jest nieważne.

Wczoraj dowiedziałam się,że nie żyje ojciec jednego z uczniów,miał 52 lata,zawał.Nie mogłam w to uwierzyć!Był zamożny ale umiał się dzielić i nawet nam jako placówce pomagał.Młody człowiek.
Tak naprawdę nigdy nie wiemy co nas zżera.Dlatego banalnie, cieszmy się każdym dniem!

Drugi dzień w szkole przeżyty:)Chyba się nawet wczoraj opaliłam wiosennym słoneczkiem:)

PS Dziękuję za wszystkie rady dotyczące wiejskiej sielanki;)
Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 27 lutego 2017

Marzenia..

Udostępnij ten wpis:




,,Nie pozwól żeby Twoje marzenia zostały tylko marzeniami".



Zawsze myślałam,że dobrze je mieć,rzadziej żeby je spełniać.

Kiedyś marzyłam o dalekich podróżach, księciu na białym koniu;)
Może dlatego,że chciałam żyć życiem innych.Porównując się, myślałam,że też tego chcę.
Już nie chcę.Teraz moje marzenia dotyczą mnie samej i tego co da mi spokój i spełnienie.

Oglądałam wczoraj jakieś wiadomości.W jednym materiale informacja o Oskarach, sukniach, nominacjach, w drugim o chorobie,terminacji, cierpieniu.
Jak różne mamy problemy, jak różne marzenia.Dla jednego najważniejsza jest nowa para butów, dla drugiego kolejny dzień bez bólu i cierpienia.

Dziś rozmawiałam z koleżanką, dobre dwadzieścia lat starszą ode mnie.Ona cierpi, jest chora.Każdy dzień to dla niej walka z bólem.Uczę się od niej pokory,wdzięczności za to co mam.
Co jakiś czas potrząsa mną i pokazuje jakie mam szczęście.
Mam, wiem to,czasem o tym zapominam.

Wiem, mam juz świra na tym punkcie ale wiocha, to ostatnio moja obsesja.
Mnóstwo czytam o ludziach, którzy wynieśli się na wieś,oglądam domy, szukam działek.
Kiedyś myślałam,że to nigdy nie nastąpi.Marzyłam ale nigdy nie sądziłam,że to może się spełnić.
Jest plan.Po rozmowach z S. daliśmy sobie 3-4 lata na przeprowadzkę.Chcemy kupić działkę pod Wrocławiem.Dom na pewno będzie drewniany, może z bali, może w stylu skandynawskim.
To,że to nabiera kształtów daje mi niesamowitą siłę, napęd na cztery koła.
Moje marzenia mają szansę się spełnić.Nie chcę żadnych luksusów.Ważne by było blisko przyrody.Psy będą miały gdzie ganiać,a mnie budzić będą kury, a nie silniki samochodów.

Od lat jestem namawiana na kupno mieszkania.Nikt nie rozumie, dlaczego do tej pory tego nie zrobiliśmy.Bo może nie chcemy jak wszyscy?Bo może co innego sprawia nam przyjemność i poczucie spełnienia?Bo może przeszkadza mi jak para za ścianą uprawia miłość,załatwia swoje potrzeby fizjologiczne,smaży kiełbasy na balkonie,drze japę do bladego świtu?

Brakuje mi tylko jednego elementu no może dwóch do pełni szczęścia.To tak niewiele.
Warto czekać.



Pozdrawiam Tangerina;)

niedziela, 26 lutego 2017

TO coś

Udostępnij ten wpis:
Dzieje się ze mną coś dziwnego.Może to kwestia obejrzanych filmów, przeczytanych książek, wywiadów, może tego,że zbliżam się do wieku, w którym niczego już nie muszę udowadniać.
Czuję trudną do opisania harmonię,zbliżający się przełom.
Może w końcu przestanę się buntować?Czuję,że jestem blisko.
Tak naprawdę niewiele mi do szczęścia potrzeba.Wiem gdzie szukać.Już wiem gdzie moje miejsce.
Spokój.
Pozdrawiam Tangerina;)

piątek, 24 lutego 2017

Dzikość serca

Udostępnij ten wpis:


Właśnie wróciliśmy z kina.Film rewelacyjny!
Muzyka idealnie współgrała z obrazem.Zdjęcia,miejsce akcji filmu,fabuła,jestem pod wrażeniem.
To jest jeden z tych filmów po którym już nic nie jest takie jak dawniej.

Mogłabym być taką Duszejko. Ciągnie mnie do takiego życia jak wilka do lasu.To jak żyje, jakie wyznaje wartości, jakim jest człowiekiem.
Marzę o wyjściu na spacer z psami w samej piżamie,grzać buzię w porannych promieniach słońca.
Mieszkać w domu, do którego przychodzą sarny, dziki,lisy.To jest prawdziwe życie.To, które wiodę wydaje się sztuczne i nie moje.Ilekroć jestem w górach, na wsi, czuję,że chcę tam zostać.Nie potrafię tego opisać, to takie poczucie,że tam jest moje miejsce, blisko natury, gdzie czas płynie powoli.
Główna bohaterka ma dwa piękne psy, które budzą ją rano.Oglądając film, widziałam siebie.Tak chciałabym żyć.Niespiesznie, prawdziwie, w zgodzie z tym co w środku.

Wielokrotnie  byliśmy w Kotlinie Kłodzkiej, ale ta w filmie jest bajkowa!Nie dziwię się Tokarczuk,że tu znalazła swoje miejsce, które inspiruje ją do takiego pisania.

Film polecam.Jest dużo przemocy w stosunku do zwierząt i już na początku zastanawiałam się czy to dla mnie.Parę razy się poryczałam oczywiście ale żadne zwierzę nie ucierpiało podczas kręcenia tego filmu.Nieoczywiste obsadzenie ról.Fantastyczna rola Mandat.To chyba jej pierwsza duża rola.W końcu ktoś wyciągnął ją z szuflady - rozlewisko.Nawet Gierszał,za którym nie przepadam mnie zaskoczył.
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie muzyka.Dla mnie muzyka odgrywa ogromną rolę.Musi mi pasować do zdjęć.




Polowania,bezduszność,zabijanie dla przyjemności, ohyda!Nigdy tego nie zrozumiem.Jak można być dumy z zadawania bólu i cierpienia?Jak można mieć przyjemność z oglądania przerażonego zwierzęcia?Obdzierać ze skóry by zrobić sobie piękne futro lub czapkę.Nosić coś ze świadomością,że ta rzecz była okupiona cierpieniem i bólem.

Jestem za najwyższymi karami dla ludzi stosujących przemoc wobec zwierząt.
Uwielbiam moje psy i nie wyobrażam sobie,że ktoś mógłby zrobić im krzywdę.Boję się pomyśleć o tym jak mogłabym się zachować.

Dużo we mnie emocji, dużo przemyśleń.
To my sami niszczymy przyrodę.Wydaje nam się,ze mamy do tego prawo.Jesteśmy tu gośćmi.Zagarniamy coraz więcej bo nam się należy.Nie prawda!Człowiek od wieków żył w zgodzie z naturą, korzystał z jej darów nie niszcząc jej. Dążymy do samozagłady.Wycinamy drzewa,zażeramy się mięsem,polujemy,zanieczyszczamy środowisko.Mam nadzieję,ze nastąpi opamiętanie.

Po tym filmie bardziej niż kiedykolwiek mam poczucie,że nie jestem z miasta.Moje miejsce jest na wsi, w górach, gdziekolwiek byle blisko natury..


Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 23 lutego 2017

Na co do kina?

Udostępnij ten wpis:


Na pewno na Moonlight i Pokot.
Moonlight to film Barego Jenkinsa.Opowiada historię czarnoskórego chłopca dorastającego w biednej dzielnicy Miami.Matka chłopca jest uzależniona od narkotyków, których dostarcza jej przyjaciel głównego bohatera.Czuję,że to będzie mocne kino.

Moonlight


Pokot Agnieszki Holland. Ekranizacja książki O.Tokarczuk,,Prowadź swój pług przez kości umarłych".Akcja dzieje się w Kotlinie Kłodzkiej.W niewyjaśnionych okolicznościach giną myśliwi.Śledztwo na własną rękę prowadzi Janina Duszejko, emerytowana inżynierka.Czy to kara za karmienie się śmiercią zwierząt?
Dla mnie zabijanie zwierząt dla sportu czy przyjemności jest okrutne.Temat bardzo na czasie w kontekście tego co dzieje się teraz w Polsce.
Po tym zwiastunie już nie ma odwrotu.Jutro kino!

Pokot

Skończyliśmy oglądać trzeci sezon Dicte:( Co prawda poprzednie były o niebo lepsze ale i tak szkoda,że to koniec.


Przestaję ufać swojemu ciału.Boli mnie prawa strona brzucha, a owulację mam w lewym jajniku.

Poczytałam trochę o Medfeminie. Robią tam badanie drożności nową metodą HyFoSy.
Prawdę mówiąc pierwszy raz spotykam się z tą metodą.Wydaje się mniej inwazyjna w porównaniu z innymi metodami.Zobaczymy co powie lekarz.Kompletuję już swoją dokumentację medyczną.
Może trzeba będzie zrobić świeże badania.

Zaczynamy znowu o TYM rozmawiać.Mój chłop zaczyna szukać dla siebie suplementów w sklepie wegańskim.Znowu się zacznie.Jestem już zmęczona tematem, ale z drugiej strony wiem,że czasu zostało mało i to ostatni moment.Zobaczymy..

Mamy osiem pączków i niezawahamy się ich użyć:)
Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 22 lutego 2017

Jestem z miasta

Udostępnij ten wpis:

W związku z  wycieczką do miasta poczyniłam pewne obserwacje.
Kocham Biskupin i Sępolno!Te dwie dzielnice są moim zdaniem najpiękniejsze we Wrocławiu.Jest w nich pewna tajemnica.Gdy poruszam się komunikacją miejską, świat wygląda inaczej.Mam czas na obserwowanie tego co dzieje się za szybą.A dzieje się wiosna!Dziś jest u nas 11 stopni.W powietrzu czuć już tą zwiewną panienkę.Mimo miejskiego smrodu oddychałam pełną piersią.Ludzie też juz jakoś tak na wiosennie.Uśmiechnęłam się na widok kobiety w zielonych spodniach, żółtej bluzce i kolorowych butach.Tak!Niedługo buchnie zielenią.

Jak zawsze kolejka do Starej Pączkarni

Mural przy Galerii Arkady

Jadąc do centrum czuję się jak dziecko na wycieczce.Przydało by się trochę prowiantu i słodkie picie:):)Uwielbiam obserwować ludzi, to jak się zmienia wszystko dokoła.Powstają nowe restauracje, jadłodajnie,inne znikają.Jedne kamienice pięknieją, inne niszczeją.Budują się hotele, domy mieszkalne, zmienia się ten Wrocław.Chyba nie nadążam;)
Zimą nie chce mi się ruszać z domu.Jestem takim trochę niedźwiedziem.Lubię ciepły koc,pachnącą kawę i książkę, film.Wiosna natomiast wysysa mnie z domu.Mam ochotę na bycie przez duże B.
Wiosną chętniej idę do kina, jeżdżę rowerem,jem na mieście.Nastraja mnie pozytywnie,ładuje moje życiowe baterie ;)

Od dłuższego czasu prowadzę obserwacje dotyczące korzystania z telefonów.Na 10 osób na przystanku, osiem grzebie w telefonie.To samo jest w autobusie, sklepie,o zgrozo w samochodzie.
Ludzie nie potrafią już czekać.Nie wiedzą co mają ze sobą zrobić.Potykają się o własne nogi, bo widzą jedynie ekran smartfona. Ileż to razy, ktoś właził wprost na mnie bo był tak zaaferowany swoim wirtualnym życiem.Dzieciaki robią dokładnie to samo.Siedząc pod salą wszystkie co do jednego korzystają z telefonu.Wygląda to przerażająco gdy nie ma między nimi komunikacji face to face.

Wizyta u lekarzy
Ortopeda ponaciskał, powyginał, pokręcił moją głową i orzekł: pięknie!
Wystawił zaświadczenie o zakończeniu leczenia.
Brakuje mi tylko dokumentów od fizjoterapeuty ale ten obiecał je wysłać do piątku.

Ginekolog zbadał i orzekł:pęcherzyk w lewym, jakże upartym jajniku.
Stwierdził,że dziś lub jutro nastąpi jego eksplozja.Kazał się nie zrażać,tym,że jajowód jest niedrożny i próbować.Ano próbujemy,co zrobić;):)
Kazał mi brać podwójną dawkę aktywnego kwasu.Prawdę mówiąc szlag mnie trafi jak rano zaczynam kompletować suplementy.Czuję się trochę jak Adaś z Dnia świra. Juz dobiłam do 5 tabletek i towarzystwo ciągle się powiększa.
Wróciłam do clexane. Zaciskam zęby i kluje ten mój biedny, posiniaczony brzuch.
Często mam wrażenie,że po latach leczenia dysponuje większą wiedzą od niejednego lekarza.Dziś było podobnie.Skierował mnie na badanie kardiolipidów ale bez przekonania.To ja gadałam tradycyjnie, to ja pytałam, to ja dociekałam.
Kazał mi pojawić się za kilka dni w celu sprawdzenia czy eksplozja miała miejsce.Umówiłam się na sobotę do jakiegoś dziwnego pana.
Na szczęście idę wcześniej do fryzjera, co niewątpliwie poprawi mi humor i poczucie,że jaja niekoniecznie pękają ale chociaż mam niezły fryz.

Odebrałam auto od mechanika.Cena za naprawę 900zł. Śmiałam się,że teraz jedziemy do sklepów i oddajemy to, co kupiliśmy w Factory w sobotę:)Jest ból ale co zrobić.
Auto śmiga bajkowo:)

Jutro ploty z koleżanką;):)

Chodzi dzisiaj za mną ta piosenka..



Pozdrawiam Tangerina;)

wtorek, 21 lutego 2017

Bezdzietność.Moja przyszłość?

Udostępnij ten wpis:

Odkąd przyjechaliśmy tylko piorę.Dzisiaj zaczęłam prasować z obawy,że nie będziemy mogli niedługo wejść do pokoju.Sterta rosła i rosła.Jest nas dwoje i zawsze zastanawiam się skąd tego tyle.

Jutro odbieram dokumentację medyczną dotyczącą leczenia po wypadku.W zeszłym tygodniu neurolog orzekł,zdrowa i zdolna do wszystkiego:)Był nieco zdziwiony,że tak szybko doszłam do siebie.Szybko?Dla mnie to całe wieki!
Ortopeda jutro zakończy leczenie i składam papiery do ubezpieczyciela.Pewnie teraz się zacznie zabawa.
Umówiłam się od razu do ginekologa.Załatwię wszystko za jednym zamachem.
Nie oczekuję cudów bo to lekarz, u którego byłam gdy dowiedziałam się o ciąży.Przeciwnik in vitro i clexane. Chcę tylko sprawdzić czy wszystko ok.Jestem w okresie okołowulacyjnym i w sumie dobrze by było dowiedzieć się czy ta owulacja w tym cyklu była, jest, czy będzie.

Ostatnio studiowałam życiorysy wrocławskich ginekologów.Było tego trochę:)
Zdecydowałam się na dr pracującą w Medfeminie. Umówiłam się na 21 marca.Kobieta podobno ma pojęcie o niepłodności.Widziałam,że specjalizuje się w laparoskopii.Może w końcu ktoś mnie oświeci w temacie udrażniania jajowodów.Jedni zalecają, inni odradzają.Pat.

Dużo myślałam ostatnio o tym co dalej.Poczytałam o przemyśleniach innych kobiet o bezdzietności i trochę oswajam temat.Powoli godzę się z tym,że i mnie może on dotyczyć.
Ten wyjazd pozwolił mi spojrzeć na wszystko z dystansu.Było cudownie, mimo,że otaczały nas rodziny z dziećmi.Może też właśnie dlatego;)Napatrzyłam sie na takie sytuacje,że momentami oddychałam z ulgą,że mnie to nie dotyczy.
Bezdzietność nie jest zła albo dobra.Wiem,że życie bez może być równie wartościowe, fascynujące i piękne.Tak naprawdę nie wiem jak może być inaczej bo nigdy nie miałam dziecka.
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, matka czwórki dorosłych już dzieci.
Ona:dobrze mieć chociaż jedno dziecko
Ja:A skąd wiesz, skoro nigdy nie byłaś bezdzietna?
I tak naprawdę o to w tym chodzi.Nikt z nas nie wie jak to jest.Nie ma czego porównywać bo nie znamy dwóch stron medalu.

Staram się szukać pozytywnych stron takiego stanu rzeczy i znajduję coraz więcej.
Myślę,że szczęście w dużej mierze zależy od tego czy godzimy się z pewnymi stanami rzeczy, czy ciągle walczymy,kopiemy się z życiem.
Zauważyłam,że czuję się szczęśliwa w momentach totalnej akceptacji, wdzięczności za to co mam.Czuję taki spokój i ciepło.Lepiej smakuje kawa, jedzenie podane z miłością,życie smakuje lepiej.
Są momenty, w którym myślę jakby to było być matką ale to nie jest stan permanentny,zadręczanie się,żal i rozpacz.Albo przyjmę to co dostałam, albo będę całe życie nieszczęśliwa  czekając na coś, co może nigdy nie nastąpić.Mam wybór i ja wybieram to pierwsze.

Może to dziwnie zabrzmi ale dużo ze sobą rozmawiam.Pytam siebie co się dzieje, co czuję.
Może nie wspięłam się na wyżyny samoświadomości ale znam siebie dobrze.
Coraz częściej myślę,że moja niepłodność, to kwestia głowy.Chyba nadal nie załatwiłam sobie przyzwolenia na bycie odpowiedzialną za kogoś.Mam olbrzymią potrzebę wolności i ta wolność nie daje mi kotwicy.
Kobiety rodzą dzieci i jakoś specjalnie nie analizują.Niepłodność sprawiła,że jestem mistrzem analizy.

Ostatnio zastanawiałam się nad tym jak to natura sprytnie pomyślała,dała nam czas.Facet może zostać ojcem do 70 tki (patrz frontmen Rolling Stones), a kobieta?
Mężczyzna nie musi się martwić,że jego płodność z wiekiem się pogorszy.My tylko liczymy ile jeszcze...


Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 20 lutego 2017

Oto Polska właśnie!

Udostępnij ten wpis:
Jestem wkurzona,ba wściekła!
To co widzę w TV mnie przeraża, wkurza i wywołuję częste siarczyste wiązanki.
Wycinanie drzew na potęgę, polowanie na zwierzynę pod przykrywką niszczenia ogniska chorób, bezczelność,buta i przekonanie o własnej nieomylności.Wstyd na arenie międzynarodowej!Porównywanie Polski do Niemiec nazistowskich,przypisywanie Rosji winy na katastrofę smoleńską - spisek Tuska z Putinem, salutowanie aptekarzowi, totalna rozpierducha systemu edukacji i zdrowia.Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.
Koleżanka, która straciła ciążę leży w szpitalu od ponad dwóch tygodni.Najpierw czekali, potem czekali,teraz zdecydowali się podać zastrzyk, powodujący wchłanianie się zarodka.Nie podziałał.Czeka na drugą dawkę i teraz uwaga!Dziewczyna będzie tam leżała przez kolejny tydzień bo lek ten jest reglamentowany.Organizacje pro life traktują go jak środek aborcyjny!
Tak Ona rzeczywiście pragnie zabić swoje dziecko.Kilkanaście komórek,które zadomowiły się w jej jajowodzie i mogą zagrażać jej życiu.Nie wykonają laparoskopii bo idą procedurami, jedna po drugiej, tylko tej drugiej nie ma.Jest skazana na oglądanie pięknych, krągłych brzuchów i słuchanie bijących serduszek.Na jednej sali leżą kobiety z zagrożoną ciążą,po stracie i te które lada chwila urodzą zdrowego dzidziusia.Czy nikt w tym kraju nie ma serca?
Niedługo po stracie dziecka kobieta dostanie wezwanie na Policję, czy aby celowo jej nie straciła.
Ktoś powie:sama nie może mieć dzieci, a broni aborcji.A broni, bo nikt nie jest w stanie wejść w czyjeś buty i wiedzieć czym się kieruje.Jakim prawem oceniamy wybory innych?Każdy ma prawo decydować o sobie.
Stada owieczek zmierzają w niedzielę do pięknych, ogromnych świątyń.Bronią nienarodzonych..A kto pochyli się nad narodzonymi?Kto wykarmi dzieci w domach dziecka i pomoże im zaplanować przyszłość?Kto wykarmi bezdomnych i poda im rękę?Kto pomoże kobietom samotnie wychowującym dzieci, często niepełnosprawne, pozbawione samodzielnej przyszłości.Kto zmusi facetów do płacenia alimentów, którzy przez lata okradają swoje dzieci?
Czuję niesmak,złość i wściekłość.Nie w takim kraju chciałam żyć.
Wszędzie tylko procedury, przepisy, prawo, a gdzie jest człowiek w tym wszystkim?

Obejrzałam ostatnio film Ja Daniel Blake.Pisałam o nim kiedyś.Chciałam iść do kina ale się nie złożyło.Kilka dni temu znaleźliśmy go w sieci.
Film Kena Loacha.Reżyser jak zwykle porusza trudne tematy.Tym razem bohaterem jest Daniel, który boryka się z urzędniczą machiną.Człowiek jest tu tylko kolejnym numerkiem w kolejce.
Miejscami przerysowane ale zmuszające do refleksji.
Inne filmy tego reżysera:Whisky dla aniołów, Szukając Ericka,Club Jimmiego,Polak potrzebny od zaraz.


Z tej wściekłości umyłam wszystkie okna.Czarę goryczy przepełniła wiadomość od mechanika,że słono mnie będzie kosztowała naprawa wspomagania.Chyba,że chcę jeździć tylko na wprost;):)


Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 16 lutego 2017

Dziennik z wyprawy - dzień 6.

Udostępnij ten wpis:

Rano Lenka wrąbała jakiegoś ptaka.Tylko pióra wystawały jej z pyska.Co za wariatka.
Za karę, dla niej pewnie w nagrodę nie wzięliśmy jej na wycieczkę.Postanowiliśmy zostawić ich oboje.
Zawsze mam jakąś intuicję.Całe szczęście,że z nami nie pojechali.Było hardcorowo!
Przesieka cudowna!To chyba najpiękniejsza z karkonoskich miejscowości.Urzekła mnie ciszą, spokojem i pięknymi widokami.To taka wisienka na torcie naszych wycieczek.Na szlakach pustki.
Niestety zdjęcia tego nie oddadzą ale słychać było jedynie szum górskiego potoku i śpiew ptaków.

Najpierw skierowaliśmy się na Kaskadę Myi. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie oblodzony szlak.Żadne buty nie dałyby rady.Lodowisko!Wchodziliśmy na czworakach, a schodziliśmy rakiem.Ja zjeżdżałam na dupie bo miałam odpowiednie spodnie.S. zjechał na dupie nie z własnej woli.Rozwalił kolano i łokieć. Szczerze?Warto było;)Widok był cudowny!Jak zsuwał się prosto do potoku miałam przerażenie w oczach, a potem się śmiałam jak wariatka.Dupę miał całą w błocie:)No jak się bierze dwie pary spodni, to ma się problem.Ja mam chyba z pięć par!
Ciężko było jak diabli, chociaż droga była bardzo krótka.Dziękowałam Bogu,że nie wzięliśmy psów:)
Z psami i dziećmi nie ma się tam co pchać!Jest naprawdę niebezpiecznie!



Potem poszliśmy na Wodospad Podgórnej. Spotkałam swoją nauczycielkę z AWFu. Ale ten świat jest mały.
Ludzie  normalnie moczą dupska w  tym lodzie.Masakra!
Nie da się opisać tych widoków (nie mam na myśli wyrozbieranych morsów).
Przesieka jest trochę zaniedbana turystycznie.Piękne miejsce ale mało popularne, a jest naprawdę urokliwe.Już kombinujemy kiedy tu wrócić.
















Z wodospadu trafiliśmy do przemiłej pani, prowadzącej Bar pod wesołym misiem.
I teraz uwaga!Za kawę zapłaciliśmy 2,50zł!Za kawę, herbatę i dwa Horalky - 7,50zł!
Kawa była pyszna, właścicielka bardzo sympatyczna, rachunek bardzo przyjemny:)
Kawa 2,50!Jestem nadal w szoku:)Wczoraj zapłaciłam 8 zł, a nie nadawała się do picia.


Z wesołego misia, ruszyliśmy szlakiem żółtym do Jagniątkowa. Trasa bardzo malownicza, biegnąca lasem.Na szlaku żywej duszy.Cisza, spokój i piękne widoki. 
Spacerkiem szliśmy ok.1h w jedną stronę.
Obiad zjedliśmy w urokliwym miejscu -  w Gospodzie Wedle Bucków, zaraz przy zejściu ze szlaku.
Siedziałam jak zaczarowana.Uwielbiam chałupy z bali, a ta była cudowna.Pełno rzeźb i rękodzieła.
Zamówiliśmy placki warzywne z sosem grzybowym.Może tanio nie było, ale potrawa warta swojej ceny.
Ten sam właściciel posiada drewniane domki pod wynajem, tylko niestety nigdzie nie ma cennika i trzeba sie kontaktować z menagerem obiektu.
Przesieka mnie zauroczyła.Na pewno t u wrócimy.

Dziś chodziliśmy w samych bluzach.Nasze kurtki okazały się za ciepłe.Lepiej wziąć więcej niż mniej.
Wchodząc na szlak dobrze mieć suche koszulki do przebrania, najlepiej szybkoschnące.





Podsumowanie wyjazdu
Na pewno wykreśliłabym Karpacz z punktu do zaliczenia.Dla mnie miasteczko nastawione na wydrenowanie turysty z kasy maksymalnie.Wydaliśmy tam najwięcej na parking i jedzenie.Psy były przerażone, a my jeszcze bardziej.Może trasy turystyczne są atrakcyjne, jednak chyba nie tego szukamy.To czego szukamy znaleźliśmy na pewno w Przesiece, mój numer 1!Zero turystów, cicho i spokojnie.Okolica malownicza, widoki przepiękne.Wodospad i kaskada robią wrażenie.Jedyny minus to oblodzone szlaki, ale to akurat dotyczy wszystkich tras, którymi szliśmy.
Moim zdaniem bez porządnego obuwia, a nawet raków nie ma co startować bo można się nieźle potłuc.
W zimie wycieczki z psem są bardzo trudne.Nasze psy szybko się męczyły z racji trudnych warunków na szlakach.W miejscach zatłoczonych czuły się zdezorientowane i przestraszone.
Podróżując z psem musimy w bardzo przemyślany sposób planować wycieczki.Nie wszędzie wejdziemy z psem.Na terenie parku musimy trzymać psa na smyczy i posiadać książeczkę zdrowia.Najlepiej mieć przy sobie turystyczną, gumową miskę i wodę bo nie każdy pies jak nasza Lenka zjada śnieg:)
Po latach wyjazdu z moim S. wiem jedno.Gdybym liczyła na jego orientację w terenie umarłabym z głodu, zimna i pragnienia:D:D
Postanowiłam,że to ja będę planowała nasze wyjścia na szlaki i wyjazdy w góry.Umówmy się, ja noszę portki w naszym związku;):):)
Dziś był dzień bez kłótni;)Może dlatego,że to ja byłam szefem wyprawy:):)

Jutro wracamy.Zajedziemy do mojej mamy na obiad i kawę i nach Breslau!:)
Mimo kilku zonków było super!

Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 15 lutego 2017

Dziennik z wyprawy - dzień 5.

Udostępnij ten wpis:

Jakuszyce z psem.
Wypad do Jakuszyc z czworonogiem, to jak tańcowanie w zabłoconych butach po świeżo umytej podłodze.Nie polecam!Jakuszyce to przede wszystkim raj dla narciarzy i niech tak zostanie.
Z psem nie wejdziecie na żaden szlak.Wcale się nie dziwię.Tyle przygotowań, żeby jakieś psisko narobiło dziur łapskami:)Sami jesteśmy sobie winni bo można było to sprawdzić wcześniej.S. się zapienił ale moim zdaniem nie miał powodu.Sam by chyba nie chciał,żeby ktoś mu psuł wymuskane trasy.Szczerze mówiąc trochę zazdrościłam ich tych nart.Nigdy nie miałam na nogach biegówek,
a wygląda to na całkiem fajne spędzanie czasu.Trasy gładziutkie jak pupa niemowlaka!
Oczywiście była awantura.Nie będę psuła ludziom tras i koniec, bez dyskusji!
Popytaliśmy trochę i pokierowano nas na Halę Szrenicką.
My jak zwykle bez mapy!W ogóle nie wyciągamy wniosków i nie uczymy się na błędach!Pakowanie dzień przed wyjazdem na wariata.
Ruszyliśmy szlakiem ale wiedzieliśmy,że raczej tam nie dotrzemy.Było już późno, śniegu po kolana,
a psy wiadomo bez entuzjazmu.Trasa cudowna!To się nazywa zima!Zaspy miały po 1,5 m!
Trudno się szło bo nogi zapadały się w śniegu nam i psom.I tak nie było tragedii bo śnieg był w miarę ubity, na świeżym nie dalibyśmy rady w ogóle.
Po drodze spotkaliśmy parę z psem znajdą.Przy nich wyglądaliśmy blado.Elegancko przygotowani, pies na szelkach, a nie jak nasze pociągowe.Trochę pogadaliśmy i ruszyliśmy dalej.Ok 14.00 podjęliśmy decyzję,że nie ma sensu iść dalej.Lenka zaczęła się pokładać.Jak się położyła, to ciężko ją było ruszyć z powrotem.
Wróciliśmy do Jakuszyc i ruszyliśmy na obiad do Szklarskiej Poręby.Tam powtórka
z Karpacza.Tłok, hałas i paździerz.Psy zrobiły się niespokojne.Ciężko było się z nimi przeciskać między ludźmi.Na szczęście szybko znaleźliśmy jadłodajnię Restauracja Harnasie, ul.1 Maja 12.
Zamówiliśmy sobie smażony ser.Ceny niewygórowane, a porcje bardzo duże.Psy miały okazję odpocząć pod stołem:)Dzieciaki  je wypatrzyły niestety i już nie było spania.
Odwiedziliśmy jeszcze cukiernię i do domu.Lenka cała się trzęsła z zimna.
Tylna kanapa auta jest w stanie krytycznym.Mamy co prawda matę dla nich, ale jest jednym wielkim bagnem:), z resztą one również.W domu musieliśmy ich jakoś umyć.Kupiliśmy Lence mały ręcznik
z mikrofibry, który sprawdził się idealnie.Mały i szybko schnie.













Jakuszyce to na pewno nie miejsce dla psów.Wszędzie zakazy.Pies może nam towarzyszyć jedynie, kiedy z nim biegamy i faktycznie są przystosowane do tego celu trasy.Jeżeli kiedyś tu jeszcze wrócimy to z nartami:)Jutro ja planuję wycieczkę bo muszę wziąć sprawy w swoje ręce;) Myślę,że udamy się do Przesieki.Byłam tam w liceum na wycieczce szkolnej.Zobaczę czy coś pamiętam;)



Pozdrawiam Tangerina;)

wtorek, 14 lutego 2017

Dziennik z wyprawy - dzień 4.

Udostępnij ten wpis:

Rano podjęliśmy dość ryzykowną decyzję o pozostawieniu kudłatej dzieciarni w domu.Ja byłam większą optymistką,S. bał się,że zastaniemy zdewastowany pokój.

Bardzo się palą do wyjścia:):)



Lenka ogląda TV

Udało mi się go jakoś namówić i ruszyliśmy sami do Świeradowa Zdroju.Byłam tam kiedyś jako dziecko na białej szkole.Pamiętam,że nie bardzo chciałam iść z grupą na Stóg Izerski i skłamałam, że boli mnie brzuch.Teraz postanowiłam,że się na niego wdrapiemy.
Trasa krótka, malownicza, idealna na 2-3h.
Wyruszyliśmy czerwonym szlakiem, zaczynającym się przy ul.Konstytucji 3 maja.
Szlak biegnie drogą asfaltową na zamianę z kamienistą (teraz mocno oblodzoną).Ciężko się wchodziło.Śnieg ubity, zmarznięty, droga śliska i wąska, miejscami biegnąca przez podmokły teren (but wpadł mi po kostki).Chłopak przed nami szedł w rakach.Nie wiem czy raki ale porządne buty z konkretną podeszwą wskazane.Po jakiejś godzinie byliśmy na górze.Widoki cudowne!
Zamówiliśmy po olbrzymim pączku w schronisku i delektowaliśmy się widokami.Kawy nie polecam;)Pół odniosłam.










Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zboczyli ze szlaku:)Dwa gamonie!Na szczęście dwa, bo dwa pozostałe zostały w domu:)
Zeszliśmy do centrum ok 16.00.Byłam zszokowana ilością nazw niemieckich, sklepów, aptek, kantorów.Sama pochodzę z miejscowości granicznej ale u nas nie ma tego na taka skalę.Gdy przekraczam granicę niemiecką nie znajduję tego zjawiska u naszych sąsiadów.Są polskie informacje,ekspedientki mówią po polsku ale nie ma wyrąbanych na całą szybę polskich napisów.
Czułam się trochę dziwnie.W Polsce czy w Niemczech?

Oczywiście S. po tej wędrówce był głodny jak wilk.A głodny, znaczy zły i zaraz będzie awantura:)
I była.Wywiózł mnie do jakiejś restauracji, gdzie zasiadały same starsze panie, a miejsce wyglądało jak z żurnala!Nie chciałam tam zostać.Nie lubię takich miejsc.No i się zaczęło:D:D Awantura gotowa!
Psy w domu, późno,głodni.Jako, że nic konkretnego nie znaleźliśmy po drodze, wróciliśmy do domu w ciszy:D Zostały nam sojowe parówki z mikrofalówki:):) Strach się do niego odezwać;)

Pokój cały,psy stęsknione:)Dobrze,że je zostawiliśmy,ta wycieczka byłaby dla nich za ciężka.
Prawdę mówiąc chciałam iść w góry bez nich.Wyrodna psia matka!;)

Pozdrawiam Tangerina;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia