piątek, 28 czerwca 2019

To chyba nie to

Udostępnij ten wpis:

Nasz ,,doradca":) odradza nam wczorajszy dom.Twierdzi,że sąsiedzi mogą nas wkurzać, a umiejscowienie również nie jest atrakcyjne.
Dziś po przespaniu się z tym domem:)też mam takie zdanie.Dom był piękny z zewnątrz, w środku mnie nic nie zachwyciło.Nie ma gdzie wyjść z psem (chyba że przed dom), a energia tego domu mi chyba nie odpowiada.Szukam jasnych wnętrz, ładnego widoku i pozytywnej energii.
Dojazd jest ważny ale chyba to nie priorytet bo jak zmienię miejsce pracy, dojazd zejdzie na drugi plan.
Jutro jedziemy do Prusic, choć sołtysowa mówiła,że tam zamieszkuje gangsterka:)
Później jedziemy do sołtysów i do naszej dobrej duszy, która pomaga nam wybrać chadziajstwo.
Jak dobrze,że Ją mamy.Wylewa nam na głowę wiadra zimnej wody litrami.Gdyby nie Ona, już pewnie płakałabym w jakiejś ruinie:):)

W mojej głowie przewija się artystyczna wioska.Nadal nie wiem jak tam wygląda sytuacja z nieczystościami i to mnie martwi, ponadto nie wiem jak to jest z wodą.Niby ze studni ale jak to  wygląda?
Chyba wynajem, to na tą chwilę najlepszy pomysł.Jak przetrwamy zimę, to zniesiemy wszystko.
Chciałabym,żeby już Dziadek mógł sobie poleżeć przed domem bo wchodzenie po schodach to dla niego Himalaje;/ ( mówię o psie oczywiście:):)

Moja kruszynka!Jedyne 36 kg!Myśli chyba,że waży 20dkg.





Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 27 czerwca 2019

To był dobry dzień

Udostępnij ten wpis:


To był dobry dzień.Byliśmy umówieni na oglądanie domu w Dolinie Baryczy.Odwiedziliśmy wioskę obok miejscowości, w której rzeczony dom stoi.Już tam kiedyś byliśmy.Piękna, spokojna wioska z mnóstwem poniemieckich domów.Rozmawiałam z sołtysową.Przesympatyczna osoba!
Zaczęła nam wyliczać, kto ewentualnie chciałby sprzedać dom.Zostawiliśmy im nasze ogłoszenie i umówiliśmy się na sobotę.Obiecali popytać i może uda się coś zobaczyć.
Jara mnie każda rozmowa z tubylcami, zachwyca mnie funkcjonowanie małych społeczności, rozczula mnie jacy ludzie potrafią być pomocni.Tego właśnie brakuje mi w mieście.Każdy zamyka się w swojej klatce, nie odpowiada dzień dobry, przemyka szybko po schodach.
Jestem pewna tego bardziej niż kiedykolwiek wcześniej:chcę mieszkać na wsi!Dużej, małej ale wsi nie sypialni dużego miasta.

Sama nie wiem co pisać o domu, który widzieliśmy.Może zacznę od plusów i zaskoczeń.
Dom ogromny.Wymieniona instalacja elektryczna, centralne, siła, prąd, szambo.Działka ponad pół hektara, piękna, zadbana, zacieniona z oczkiem wodnym.Wspaniały, oryginalny budynek gospodarczy ok 160m. Do stacji kolejowej 5 minut piechotą, a pociąg zatrzymuje się blisko mojej pracy.
Minusy.Sąsiedzi z jednej i drugiej strony, jednak to akurat mi nie przeszkadza.Wnętrze zupełnie nie nasze.Wykładziny, zasłony, ciemnica i ponuractwo, pokoje przechodnie.I znowu dylemat.Czy po remoncie będzie nasz?Czy tam zawsze już będzie taki klimat?
Największe wrażenie zrobił na mnie budynek gospodarczy.Pięknie zachowany, zadbany, spokojnie nadaje się na przerobienie na agro.
W sumie jest 6 pokoi.Na dole dwa przechodnie i na górze 4.U góry można zrobić dodatkową łazienkę.Coś co mnie uderzyło - okropny gorąc na piętrze.Strasznie się tam nagrzewa!
Lokalizacja dla nas idealna!Ja w pociąg, mąż też.Taniej i szybciej niż we Wrocławiu, tyle,że nie w głuszy, choć ta działka i zagospodarowanie jej robi wrażenie.
Cena 320tyś, nienegocjacyjna.
Jest miejsce dla kóz, kur i psów, a to bardzo ważne:)
Co myślicie?

Budynek gospodarczy






Wnętrze domu



Wczoraj byliśmy w Zawoni.Z Wrocławia jechaliśmy 30 minut!Dom jednak nie dla nas.Za płotem dwa psy w kojcu, trampoliny i pewnie głośno;)
Obejrzeliśmy dziś znowu tą słynna Zawonię ale tam nie ma stacji kolejowej, więc mój mąż miałby problem z wydostaniem się stamtąd.
Lecimy po linii Żmigrodzkiej ze stacjami kolejowymi.Porozwieszaliśmy kilka ogłoszeń.
Dostałam nowej energii:)Kontakt z sołtysem wydaje się najsensowniejszy.Ci ludzie wiedzą wszystko!Jutro odpoczywam bo ostatnio żyję za kółkiem;)

Zdecydowałam się na pewien krok.Od września idę na terapię.Okazuje się,że pani, która robiła mi masaż mauri prowadzi terapię na ludzi pracujących w oświacie nieodpłatnie.To jest koleżanka naszej znajomej.Może uporządkuję w końcu swoje plany, zweryfikuję marzenia, wyznaczę nowe cele.Ktoś chyba musi mi pomóc, ktoś obiektywny i niezaangażowany emocjonalnie.
Boje się ale bardziej chcę spróbować.Ostatnie lata dały mi popalić.

Przy okazji badań okresowych dowiedziałam się ciekawych rzeczy.Trafiłam na p.doktor z powołania.Wszystko mi tłumaczyła, kopnęła w tyłek bym w końcu o siebie zadbała.
Okazało się,że mam okulary, które niszczą mi wzrok.Zamiast minusów, które mi zalecono, mam plusy i tylko do czytania.Kosmiczny puls poleciła mi zbijać magnezem i potasem, brać acard i wycharatać migdały, które u mnie są siedliskiem za przeproszeniem syfu, z którym się zmagam od lat.Plan na wakacje: zrobić badania krwi pod kątem anemii, odwiedzić laryngologa i zadbać o swoje zdrowie psychiczne.

Dziś skończyłam zajęć\cia w przedszkolu!Zaczynam wakacjeeeeeeee!
Książki czekają:)A co do książek, zarezerwowaliśmy domek na Miedziankę!!!!!!
Hura, w końcu jedziemy na festiwal reportażu:):)Czas 23 -25.08.19r., miejsce Miedzianka!
Jeszcze nie ma programu ale jak tylko się czegoś dowiem, wrzucę na bloga.
P.S z miejscami krucho, więc radzę rozejrzeć się już teraz.Nam udało się znaleźć miejsce tylko na sobotę i niedzielę.


Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 24 czerwca 2019

Szukajcie, a znajdziecie?

Udostępnij ten wpis:

Tak jak pisałam w sobotę oglądaliśmy dom w Krośnicach.Wnętrze całkiem niezłe.Pokoje duże, ustawne.Jednak moim zdaniem cena nieadekwatna do stanu i miejsca, w którym ten dom stoi.
Działka ma jakieś 800m. Chałupa stoi przy drodze w pobliżu kościoła;/ Z każdej strony sąsiad.
Gość chce za tą skromną posiadłość 350tyś.




Jest tam co prawda budynek gospodarczy ale malutki, może na kilka kóz.
Dom wydaje się mały ale są tam trzy pokoje, kuchnia, łazienka na dole i poddasze z którego można zrobić jeszcze z dwa, trzy pokoje.Trochę jednak przeszkadza mi lokalizacja i cena, na to co tam zastaliśmy.
Dziś skusiliśmy się na miejsce, którego nie braliśmy pod uwagę.Okolice Strzelina.Byłam załamana kiedy nasza podróż zakończyła się po blisko 2 godzinach.Byłam pewna,że to zdecydowanie bliżej.Potem okazało się,że wybraliśmy złą drogę.
To z dom pod tytułem zaorać i postawić nowy ale jestem nim zachwycona!Gołe mury, odsłonięte kamienie, pełno chaszczy i totalny bałagan na podwórku.Wrzucić bombę i uciekać ale ta dzikość mnie kręci.Miejscowość artystyczna.Mnóstwo zapaleńców, którzy coś tworzą i prowadzą otwarte domy:)Podziwiam właścicielkę za to,że będąc sama z małym dzieckiem zdecydowała się na zamieszkanie w tym miejscu.Czy ja potrafię tak skoczyć na główkę nie wiedząc czy nie przywalę w kamieniste dno?Boję się jak diabli.Nie wiem czy ja się nadaję do prowadzenia agro, czy przebywanie ciągle z obcymi ludźmi, którzy oczekują atencji to moja bajka?A jak mi się nie spodoba?
A jak zajadę się codziennymi dojazdami do pracy?A jak to, a jak tamto..Głowa mi pęka.
Może dało by się wynająć ten dom i zobaczyć czy to dla nas?Właścicielka skłonna jest nam to wynając ale nie ukrywa,że jak znajdzie się kupiec sprzeda to w pieruny.Dlaczego?Dlatego,że jej praktycznie tam nie ma, a dom wymaga opieki.
Jak tam jest pięknie...Nie mogłam się ruszyć..








Dól to strefa warsztatowa.Koza, jakieś łoże, wyjście na podwórko, łazienka i mały pokój.U góry 4 pokoje, łazienka, kuchnia i poddasze do adaptacji.
Na posesji drugi dom z potencjałem z rewelacyjnymi oknami wykuszowymi, sklepieniami oraz stodoła z wyjściem na pole.Nie ma sąsiada zbyt blisko.Pociągiem do Wrocka jakaś godzina.
Nie wiem czy nie ma tam wilgoci bo trochę jakby zaciąga ale to chyba nie jest sprawa beznadziejna.
W pobliżu Henryków, Ziębice, Kłodzko.
Mimo tego zaniedbania terenu to miejsce z moich marzeń.Jest historia - na dole była kiedyś kuźnia, jest fantastyczny orzech dający cień,jest cisza i fajna społeczność.
Minusem jest zdecydowanie odległość o naszego miejsca pracy ale myślę,że można by to rozwiązać.
Co życie przyniesie, zobaczymy.Jeśli to miejsce dla nas, poczeka.
Cena 250tyś.

Jako,że byliśmy już blisko Kłodzka, pojechaliśmy zobaczyć dom w Starym Wielisławiu.
Nie mam zdjęć bo to dom na pewno nie dla nas.Powitały nas schody do nieba, których nasz pies by nie pokonał.Dom duży ale równie duży byłby nakład środków finansowych.
Po 7 godzinach jeżdżenia padam na pysk ale było cudownie.Te widoki!
W środę -Zawonia, do końca tygodnia może jeszcze Żmigród.Szukajcie, a znajdziecie..
Pozdrawiam Tangerina;)

niedziela, 23 czerwca 2019

Miłość przyszła poźniej

Udostępnij ten wpis:


Pamiętam jak ją zobaczyłam wśród ogłoszeń i później gdy spotkałyśmy się na żywo.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia.Na tamtą chwilę moje działania były irracjonalne, mocno egoistyczne.Chciałam by przestało boleć.Nie byłam jej pewna.Na początku się jej bałam, szczególnie od momentu gdy wystawiła zębiska.Potem wydała mi się krucha i spragniona miłości.
Kręciła się koło nas ale był w niej strach i niepewność.Nie wiem kiedy nastąpiła zmiana, kiedy poczuła,że jest dla nas ważna i nie zrobimy jej krzywdy.Pies rozkwita z każdym dniem.Moja miłość do niej wybuchła.Nie wyobrażam sobie już życia bez tej suczyny:)Jest cudowna, oddana, wierna i taka wdzięczna za wszystko.Widzę miłość w tych czarnych, figlarnych oczyskach.Przy niej się znowu śmieję, oddycham swobodnie, jestem spokojna, złapałam balans.
Ten pies dał mi więcej niż mogłam oczekiwać.
Jej była właścicielka już nie pyta co u niej, a to tylko dowód na to,że nikt za nią nie tęskni.
Ten pies miał właściciela ale nie miał  z nim emocjonalnej więzi.
Zawsze kochałam zwierzęta ale ta miłość rośnie z każdym rokiem i jestem przeszczęśliwa,że mogę ją okazać tym sierściuchom.
Nasz drugi pies zaczął mnie rozczulać.Ma już 12 lat i nie wiem ile jeszcze z nami zostanie.Staram się mu poświęcać więcej uwagi, częściej go przytulać, okazywać mu więcej zrozumienia i pielęgnować w sobie cierpliwość.
Psiury zostały wykąpane i wyczesane.Ina miała koszmarne kołtuny!Jeden miał dobre kilkanaście cm.
Jest piękna!Uprzedziłam panią,że może ją chapnąć.Ona była grzeczna i spokojna jak niemowlę.Byłam z niej dumna!Ten pies rozkwita i to wspaniałe patrzeć na ten proces:)





Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 20 czerwca 2019

Gdy człowiek myśli,że wychodzi na prostą

Udostępnij ten wpis:


Nie było zabiegu.Pojawiły się nowe guzy tym razem na węzłach chłonnych oraz kolejne ognisko po wylewie w mózgu.
Lekarz jest zaniepokojony kolejnym wylewem.Skąd się biorą, co je powoduje?
Mój mąż jest cholerykiem i szybko się zapala ale robi się niebezpiecznie.Wylewy są małe ale są i pytanie czy czeka go duży wylew czy na tym się skończy.Dostał skierowanie do neurologa by znaleźć przyczynę.
Guza na razie nie zoperują bo pojawienie się kolejnych na węzłach może wskazywać na przerzuty.W takiej sytuacji lekarz zaleci radioterapię.Kolejna wizyta za dwa tygodnie. Mam  nadzieję,że ten koszmar szybko się skończy.Zamiast lepiej jest coraz gorzej.Kiedy myślisz,że wychodzisz na prostą, życie zasadzi ci takiego kopa,że nie wiesz jak się nazywasz.
Najważniejsze,że na tą chwilę guz nie jest złośliwy i miejmy nadzieję,że tak zostanie.

Jutro jedziemy z owcą do fryzjera.Ciekawe czy nie chapnie pani groomerki;)
W sobotę oglądamy chałupę w Krośnicach.Właściciel rzucił cenę z kosmosu.Zobaczymy jak ceglany domek wygląda w środku.
Znalazłam fajną chatę.Może uda nam się ją obejrzeć w przyszłym tygodniu.Wygląda idealnie - cegły, kamienie, surowizna i prostota:)Ciekawe kiedy w końcu znajdziemy swoje miejsce na ziemi..


Pozdrawiam Tangerina;)

niedziela, 16 czerwca 2019

Wakacyjnie

Udostępnij ten wpis:


Jakoś trudno mi uwierzyć w to,że już za kilka dni zakończy się rok szkolny.
Ten drugi semestr przeleciał migiem.Pozostaje mi jeszcze przedszkole ale tylko do końca czerwca.

Długo nie mieliśmy planów na wakacje bo w sumie nie wiedzieliśmy czy już nie kupimy domu.
Wszystkie domy z listy zostały skreślone, a mój mąż znalazł dla nas cudowne , wakacyjne miejsce.
Jeśli lubicie wakacje z dala od zgiełku, w klimatycznych miejscach, polecam Wam stronę https://slowhop.com.To miejsce gdzie znajdziecie oferty wypoczynku inne niż na bookingu.
Tu jest klimat, piękno i ludzie, którzy stworzyli miejsca wyjątkowe, niepowtarzalne.
My zarezerwowaliśmy sobie Manichatkę:)https://slowhop.com/pl/p/manichatki-chatka-mani-sowy.html.Już nie mogę się doczekać.Wygląda jak raj na ziemi!Nasze psy będą zachwycone.
Znaleźliśmy fajną stronę, gdzie znajdziecie miejsca przyjazne psom!
https://doginclusive.com/

Mój mąż w tym tygodniu jedzie na operację.Guz rośnie.
Przyrost tkanki może uniemożliwić usunięcie go w późniejszym czasie.
Jest ryzyko przecięcia strun głosowych ale ryzyko jest przy każdym poważnym zabiegu.Lekarz powiedział,że hospitalizacja potrwa kilka dni, potem pewnie jakaś rehabilitacja.
Mamy stresa ale trzeba to zrobić.
Ten rok daje nam popalić.Poważny egzamin dla naszego związku.Gdy mój mąż pracował, widywaliśmy się bardzo rzadko, teraz jesteśmy ze sobą non stop.To dla mnie wyzwanie bo jestem osobą, która potrzebuje czasu dla siebie.Na szczęście potrafimy o tym rozmawiać.
Nie wiem czy będzie mógł wrócić do pracy, do tej pracy, która wymaga pracy głosem.Nie wiem co będzie dalej.To ma tez wpływ na mój niepokój związany z kupnem domu.Zaczynam się zastanawiać czy to jest dobry moment na taką decyzję.
Póki co teraz dostaje zasiłek chorobowy.Nie jest on mały ale wypłacany jest nieregularnie.Nie możemy nic zaplanować bo nigdy nie wiemy kiedy i czy będą na koncie pieniądze.

Jesteśmy juz uzależnieni chyba od wypraw w Dolinę Baryczy.Rozkleiliśmy wczoraj dziesięć ogłoszeń.Spotkaliśmy autochtonów.Mamy swojego człowieka w jednej z miejscowości, który szuka dla nas domu:) Pan Stanisław jest naszym jednoosobowym biurem nieruchomości:)
Zaprowadził nas w jedno miejsce ale okazało się,że człowiek chce sprzedać pół domu.Jak już wyjeżdżaliśmy, zadzwonił,że ma coś dla nas.Nie chciało nam się już wracać, więc zobaczymy ten dom może w przyszłym tygodniu.
Kilka miesięcy temu znaleźliśmy dom w Krośnicach.Wtedy sąsiadka dała nam niewłaściwy numer do właścicielki i sprawa przycichła.Teraz na domu wisiało ogłoszenie, więc od razu zadzwoniliśmy.
Niestety kobieta nie mogła rozmawiać, więc umówiliśmy się na telefon w tygodniu.
Krośnice są dobrze skomunikowane z Wrocławiem.Jest tam wszystko czego potrzebujemy, więc było by super gdybyśmy coś tam znaleźli.

Ina się socjalizuje.Mamy dwa razy więcej sprzątania bo strasznie gubi sierść.
Powoli się oswaja.Na smyczy chodzi wzorowo, spuszczona przybiega wołana.
Uwielbiam jej wariactwa:)

Na koniec chciałam polecić kilka filmów: Most nad Sundem, Motyl - Still Alice, serial - Easy, Gloria Bell.



Pozdrawiam Tangerina;)

piątek, 7 czerwca 2019

Dzikuska

Udostępnij ten wpis:

Ina

Serce powoli twardnieje.Staram się nie rozpamiętywać i zająć myśli czymś innym.
Przez ostatnie kilka dni nie malowałam oczu bo ryczałam bez przerwy.
Nie wyobrażałam sobie,że można tak cierpieć po stracie zwierzęcia.Dopiero teraz dociera do mnie ile ten pies dla mnie znaczył, jaki był ważny, jak wiele radości mi dawał.
Była z nami tak krótko, a tyle wniosła do naszego życia.

Inka jest do niej bardzo podobna charakterem.Jest żywiołowa, uwielbia się bawić, ciągle chodzi, wszystko wącha, wszystko ją interesuje.Tych kilka dni pokazało jak bardzo ten zwierzak spragniony jest uwagi i miłości.Nie okazywano jej raczej zainteresowania, nie przytulano jej, nie głaskano.
Kilka dni temu chciała ugryźć mojego męża bo odganiał ją od miski Dziadka.
Byłam przerażona bo nasze psy nigdy nie reagowały agresją, chyba że w obronie.
Na szczęście S. poradził sobie bardzo dobrze.Stanowczo ją odgonił i nie pozwoli się zbliżyć, choć chciała przeprosić.Na początku się bałam,że może za szybko podjęliśmy tą decyzję, bo Dziadek potrzebuje spokoju ale teraz wiem,że nikt jej niczego dobrego nie nauczył.Ona potrzebuje przewodnika stada, kogoś kto pokaże jej jak wygląda normalne życie.
Jakieś 1,5 roku żyła jak dziki pies.Jadła na raz 1,2 kg karmy co sprawiło,że wygląda jak niedźwiedź.Najłatwiej kupić wielką puszkę i podać psu na raz.
Wczoraj byliśmy z nią u wety.Waży 36 kg!Przy takim sposobie żywienia, zaraz miałaby problemy ze stawami.Dajemy jej dwa razy po 200g. Musi stracić ok 5kg.
Sierść ma tak skołtunioną,że nawet się za to nie biorę.Za tydzień zajmie się nią profesjonalista.
Szkoda mi jej.Przez 7 lat była hodowana, a nie wychowywana.Nikt o nią nie dbał jak należy ale to się zmieni.Ten pies ma potencjał, szybko się uczy i jest bystry.Damy jej wszystko czego potrzebuje:)

Wczoraj byliśmy drugi raz w starej szkole.Ten dom jest cudowny ale chyba nie dla nas.
Dojazd do pracy to byłaby droga przez mękę.Mój mąż by w nim tylko nocował, biorąc pod uwagę kiepską komunikację.Zabraliśmy na oględziny P.Joannę z Rumianego Jabłuszka.Była zachwycona miejscem ale sprowadziła nas na ziemię.Szybko licząc koszt remontu przekroczyłby 250tyś., więc więcej niż przewidywaliśmy.Łazienka w każdym pokoju to koszt ok 45tyś, ogrzewanie ok 30 tyś, wygospodarowanie dla nas kuchni i łazienki ok 40tyś itd, itd...
Poza tym zapytała nas jak chcemy prowadzić agro jak pracujemy tyle godzin?A jak nam nie wyjdzie, to po co nam 250m2?Dobrze,że mamy kogoś kto zadaje trudne pytania:)
Chyba trzeba odpuścić.Żal mi okropnie bo to bajkowe miejsce ale ta bajka może stać się naszym horrorem.
Z domkiem w Dolnie Baryczy nie wyszło.Właściciele zawiesili sprzedaż bo babka od której mieli kupić mieszkanie się rozmyśliła.Jesteśmy w punkcie wyjścia.Nie mamy nic na oku.
Może to nie nasz czas?Może czeka na nas coś wyjątkowego?;)


Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 3 czerwca 2019

Ten pies wyciągnął mnie z mroku..

Udostępnij ten wpis:
Ten weekend był ciężki.
Sobotę mieliśmy zaplanowaną już wcześniej i postanowiłam nie zmieniać planów bo siedzenie w domu skończyło by się całodziennym rykiem.
Mój mąż podarował mi masaż na urodziny. Był to szczególny rytuał  ma - uri. Technika pochodzi z Nowej Zelandii, polega na szczególnym uciskaniu określonych części ciała.Bardzo ważna jest muzyka, bardzo spokojna i relaksująca.Ten zabieg był mi bardzo potrzebny.Oczywiście ryczałam ale ten płacz mnie oczyszcza i przynosi ulgę.
Potem poszliśmy do kina.Choć na chwilę mogłam zapomnieć o tym wszystkim ale ilekroć sobie ją przypominałam, łzy płynęły mi ciurkiem.
Najbardziej bolesne jest to,że mam przed oczami jej ostatnie chwile, kiedy jej oddech stawał się już niesłyszalny, a oczy nie reagowały gdy do niej mówiłam.Leżałam koło niej na podłodze, a ona powolutku ode mnie odchodziła.Nie mogła już z nami zostać, nie miała już siły...
Serca mi pęka na samą myśl,że ona była chora, a my nie mogliśmy jej pomóc bo nie wiedzieliśmy co się dzieje, weterynarz również. Anaplasma nie jest śmiertelna i tego się chwyciłam.Wierzyłam,że skoro podajemy jej leki, wyjdzie z tego.Zalane krwią płuca wskazują na jakiś nowotwór, guz lub wylew.Moja biedna, mała Lusia.Na szczęście długo się nie męczyła, a ja mogłam być przy niej obecna gdy odchodziła.S. pomagał przy reanimacji.Dziękuję za tego człowieka, który zawsze broni słabszych i pomaga, kiedy tylko może.
Muszę odwiedzić klinikę i podziękować lekarzom za opiekę, walkę i ogromne serce.

Może to szaleństwo, może to za wcześnie ale w sobote przeglądałam ogłoszenia z psami.
Nagle pojawiła się Ona, suka Goldena. Patrzyła na mnie cudownymi oczami.
Właścicielka chorowała, a skutkiem ubocznym była alergia na sierść.Sprawdziłam odległość od Wrocka - 50km. Zadzwoniliśmy od razu, choć była godzina 8.30.Umówiliśmy się na niedzielę i jest już z nami.Ogromna, kudłata jak gruba owca.Mieszkała na podwórku.Jest zaniedbana.Ma pełno kołtunów, ranę na czole.To nie Lena i nigdy nie będzie!Lena była fantastyczna i wyjątkowa, nikt mi jej nie zastąpi.Nigdy o niej nie zapomnę, nie ma takiej możliwości!


MOJA LENKA





Ina, tak ma na imię..Jest wulkanem energii, szaleństwa.Na pewno wymaga zabiegów fryzjerskich i odchudzenia.Wczoraj udało nam się ją wykąpać.Łatwo nie było ale wygląda o niebo lepiej.
Jesteśmy umówieni do groomera na przyszły tydzień.Moja mama mówi,że wygląda jak podhalańczyk i coś w tym jest;)
Jest trochę zestresowana nowym miejscem ale ogólnie jest dobrze.Dziadek ją zaakceptował i to jest najważniejsze.Odkąd Lenka odeszła leżał w miejscu,w którym odchodziła.
Ina uwielbia się bawić.Ciągle podchodzi by ją głaskać.Jeszcze jest nieufna ale powoli się oswaja.Je suche, choć właścicielka twierdziła,że nie ruszy.Ładnie chodzi na smyczy i reaguje na swoje imię.
Poznajemy się.Myślę,że damy jej to, czego nie miała w domu.Troskę, opiekę i ogromną miłość.

Dziś miałam ciężki dzień w pracy.W przedszkolu dziewczyny bardzo mi pomogły bo nie byłam w stanie prowadzić zajęć.Jak ktoś poruszył temat, odpływałam rzeką łez.
Wiem,że to potrwa i muszę wylać ich całe wiadra by poczuć spokój.Wiem,że biega sobie po zielonych łąkach i wścieka się jak w domu.Nic jej nie boli, nie cierpi, odczuwa spokój... ..

Nikomu w pracy nie mówiłam,że ją wzięliśmy Inę.Chyba bałam się oceny,że to za wcześnie.
Ja nie chcę zapomnieć, chcę pamiętać ale też chce pomagać innym, a wiem,że ten pies tam nie był szczęśliwy.
Myślimy o trzecim.Jak już osiądziemy na swoim miejscu na ziemi, weźmiemy Warciaka z fundacji.
Tak mi ciężko,że Lenka nie doczekała przestrzeni, domu, wolności...
Damy ją innym psiakom.
To koniec bo nadciąga fala łez..

Przedstawiam Wam Inę lat 7







Pozdrawiam Tangerina;)

sobota, 1 czerwca 2019

Lena odeszła..

Udostępnij ten wpis:


Serce mi pęka.Nie mogę w to uwierzyć ale Leny już z nami nie ma..
Wczoraj nastąpiło gwałtowne pogorszenie jej stanu.Jeszcze rano bawiła się zabawką, biegała i nic nie wskazywało na nadchodzący dramat.
S. czekał na mnie byśmy razem wyszli z nimi na spacer.Ok. 18.00 poszliśmy się przejść.Już nie chciała spacerować, ciągle się zatrzymywała lub kładła w trawie.Ostatnio ciągle tak robiła, więc jakoś nas to nie zaniepokoiło.Po spacerze leżała.
W domu w pewnym momencie chciała podejść do miski, jej krok był chwiejny.Ja już wiedziałam,że coś jest nie ta bo taka sama sytuacja miała miejsce zaraz po transfuzji.Położyła się i odchodziła.Czułam ,że to koniec.Miała niemalże białe dziąsła, przyspieszony oddech i nieobecny wzrok.
Nie mogliśmy się dodzwonić do kliniki, a gdy się już udało, Lena zaczęła tracić przytomność.
Jak zbiegaliśmy z nią do auta, krzyczałam,że ona nie oddycha.
Pani Ola powiedziała,że Lena umiera.Próbowała ją reanimować ale bez rezultatów.
Prawdopodobnie dostała zatoru bo z pyszczka pociekła jej krew.
Na szczęście mogliśmy ją tam zostawić bo obecność jej w domu rozbiła by mi serce na milion kawałków.
Jestem załamana.Tak bardzo mi jej brakuje, nie mogę sobie poradzić.Była taka zwariowana i cudowna.Zawsze przychodziła do mnie do sypialni i zasypiałyśmy razem i razem się budziłyśmy.Kładła się wtedy na grzbiecie i zaczynała swoje wygłupy.
Nie byłam gotowa na odejście 7 letniego psa. Pamiętam jak do nas trafiła.Zahukana, przestraszona, a potem rozkwitła bo daliśmy jej całą naszą miłość.Mam nadzieję,że była z nami szczęśliwa i jest teraz gdzieś na zielonej trawie z innymi wariatami.
Mam nadzieję,że te łzy kiedyś się skończą..
Kocham Cię wariatko!













Pozdrawiam Tangerina;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia