czwartek, 30 marca 2017

Sezon na bociany rozpoczęty!

Udostępnij ten wpis:


Rano pojechałam do neurologa.Bardzo miła pani dr tłukła mnie młotkiem po rękach i nogach.Mogłam złożyć skargę na jej agresywne zachowanie hahaha:)
W kolano mnie już tłukli ale po rękach, nawet nie wiedziałam,że tak tez sprawdza się odruchy.
Pomacała karczycho i uznała,że spięte.
A jak ma być rozluźnione jak jestem w ciągłej spinie.
Jutro joga,a  na poniedziałek koleżanka załatwiła mi masaż.

Potem korzystając z wolnego przed pracą pojechałam na badania tsh i homocysteiny. TSH 0,89,
FT4 21,1.Wynik homocysteiny za 5 dni.
Jak nigdy kolejka!
Nabyłam swój ulubiony Medicoverowy jogurt z owocami i smothie z malin.
Pani w  sklepiku ma rewelacyjne smakołyki.

Szkoła 
Scenka pierwsza:
Dzwonię do mamy ucznia z informacją,że zajęcia są odwołane i zaraz zamykamy świetlicę.
Ona mnie częstuje tekstem: przecież nie wsiądę w samolot!
A ja mam wsiąść bo może też mam dziecko w przedszkolu, albo nie ma go kto odebrać!
Za chwilę samolotem przyleciał dziadek.Dało się?

Scenka druga:
Informuję rodzica,że jego syn popchnął kolegę, ten przewrócił się i płakał.
Ojciec długo nie reaguje na moją obecność (trzy razy mówię:dzień dobry).Jest wyraźnie zainteresowany tym co w telefonie.Mówię do niego, on nadal grzebie w telefonie!Czy to się dzieje naprawdę?Po czym pyta:czy uderzył go bez powodu?Nie mam więcej pytań, ręce podnoszę z podłogi.

Pisze do mnie S.:widziałem trzy bociany!
Ja odpisuję:a ja małego jelonka:)łap dzieciaka!

Wyjechałam z domu o 7.20, pracowałam do 16.30, a wróciłam po 18.00
Bo oczywiście była robota na już.
Szkoda mi psów, które siedziały tak długo same.Zafundowałam im długi spacer polami.
Najgorsze jest to,że jutro będzie podobnie.I niech mi nikt nie mówi,że nauczyciel ma luz.

Jutro nie strajkujemy.Wszyscy są bardzo zadowoleni z warunków pracy!
Dyrekcja pewnie się cieszy.



Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 29 marca 2017

Złe dni

Udostępnij ten wpis:


Zastanawiam się czy cierpliwości wystarczy mi na moje ewentualne prywatne dziecko.
Chyba mam jej coraz mniej.Szybko się denerwuje,atmosfera w pracy znowu napięta.
Ostatnio mam dni pod tytułem zmieniam pracę.
Jest ich coraz więcej, pojawiają się coraz częściej.
Poruszam się po sinusoidzie. Raz jestem na szczycie, raz spadam centralnie na pysk.
Może ja mam borderline?
Raz wydaje mi się,że jest super,żeby zaraz stwierdzić,że to nie dla mnie.

Mam też problem z podporządkowaniem się.Zawszę muszę się ścierać, no może nie zawsze ale jak coś wydaje mi się absurdalnym rozwiązaniem, potrafię się stawiać.Dobre to i złe.Nikt mi nie wchodzi na głowę i wszyscy wiedzą,że ze mną pewne akcje nie przejdą, a z drugiej kosztuje mnie to dużo energii.
Chaos i bałagan drenuje mnie z sił witalnych.Nie potrafię pracować przy biurku zastawionym klamotami, kubkami, żarciem, walającymi się kartkami.A takie biurko często zastaję w robocie.
Czasem myślę,że powinnam pracować sama.Praca w zespole jest fajna o ile jest wspólny front, inaczej staje się karą.
Nie wiem może faktycznie wymyślę dla siebie inne zajęcie.Może wioskowa świetlica, gdzie sama będę decydowała co i kiedy mam robić.

Dzisiaj miałam taki jeden z kryzysowych dni.Miałam ochotę trzasnąć drzwiami i opuścić pokład.

W domu czekało na mnie mnóstwo miłych rzeczy.Mój S. ugotował nam trzy obiady na nadchodzące dni,posprzątał i upiekł ciasto bananowo - marchewkowe:)
Najlepsze jest to,że Lena wrąbała mi się do rowu z wodą, a S. pomył podłogi.Ustaliłam z Leną,że jakby co to deszcz ją zmoczył.Deszcz niestety tak nie cuchnie:):)Ale jakoś nie odkrył naszego sekretu.Szybko ją wysuszyłam:)

Jak dobrze wrócić do domu po kiepskim dniu i usłyszeć:kochanie jemy?
Ugotowane, zakupy zrobione, posprzątane, kawa podana pod nos.Czasem myślę,że nie zasłużyłam, a może jednak?
Dziękuję Ci,że jesteś!

Pozdrawiam Tangerina;)

wtorek, 28 marca 2017

W garze buzuje!

Udostępnij ten wpis:

Od rana kąsam.Pokąsany został najpierw S. i w sumie na nim skupiła się moja kąśliwość.
Wstałam chyba lewą nogą bo nic się takiego nie stało, co mogło mnie rozdrażnić.
Czuję,że wszystko we mnie buzuje.

Lubię wtorki.Jedyny dzień w tygodniu gdy kończę o 16.00.Dzień wydaje się dłuższy, mam czas choćby na zrobienie sobie paznokci.W pozostałe dni czas zasuwa,tylko się obejrzę i ciemna noc.
Może jestem kiepsko zorganizowana, a może nie jestem zorganizowana w ogóle;)

Nie zrobiłam wczoraj tego rezonansu.Po przeanalizowaniu sytuacji, pani odesłała mnie do domu.Umówiłyśmy się na kontakt za dwa tygodnie, kiedy będę już pewna.
Zmarzłam jak pies, błądziłam pół godziny i nic nie załatwiłam.

W czwartek mam neurologa.Cały dzień poza domem.
Dobrze,że weekend mam wolny.Muszę przygotować się do rozmowy z dyr.
Kwiecień zapowiada się aktywnie

Dzwoniłam dziś w sprawie aerial jogi.Idę w piątek na próbę.Zobaczymy czy to dla mnie.
Gdzieś tam z tyłu głowy mam ciągoty na powrót do capoeiry.Spodnie gdzieś mam.
Teraz to musiałaby być grupa dla seniorów hahahaha:)

Tęsknię za rowerem ale do pracy pedałowałabym dobrą godzinę.I ten ciągły remont drogi!
Niekończące się korki!

Nic nie czytam, nic nie oglądam.Wygląda,że nic nie robię,a jestem ciągle zmęczona.Dobre.
S. się wkurza,że gada mi sto razy to samo:):)
Wiosna?


Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 27 marca 2017

Komisja lekarska

Udostępnij ten wpis:

Złożyłam papiery o odszkodowanie i się zaczęło.Rano musiałam jechać do ortopedy.
Pan był bardzo tajemniczy.Powiedziałam jak jest, czyli że ból ustał i pojawia się tylko przy dłuższym schylaniu głowy.
Z resztą to wszystko napisał mi mój ortopeda.

Rozumiem,że taki wizyty są niezbędne przy długotrwałym leczeniu ale ja poskładałam się do kupy najszybciej jak się dało i widzę, że to podejrzane.
Chcą ocenić mój uszczerbek na zdrowiu.W bełkocie ubezpieczyciela takowego nie ma bo nie doszło do przerwania tkanek czy złamania.Domagam się odszkodowania za ból i cierpienie,psychiczne przede wszystkim.To cierpienie było pół roku temu.Czy Oni chcą mi udowodnić,że tego cierpienia jednak nie było?
Zaraz jadę na rezonans.Człowiek wystoi się w kolejce żeby się na niego dostać, a tu proszę, z marszu.
Widzę ,że przeciwwskazaniem jest ciąża.A co jak jestem w ciąży?
W czwartek wizyta u neurologa.Nie mam rzeczywiście co robić tylko latać po lekarzach i to w godzinach późno wieczornych.
Coś czuję,że bez walki się nie obejdzie.
Pozdrawiam Tangerina;)

niedziela, 26 marca 2017

Domek nad jeziorem

Udostępnij ten wpis:

Niestety wszystko przemija i weekend również dobiega końca.
Było cudownie!
Wczoraj nie udało mi się wrzucić zdjęć, więc dzisiaj to nadrobię.

Specjalnie wybraliśmy drogę przez wioski żeby nie zanudzić się jazdą autostradą.
Uwielbiam podziwiać małe domki,zadbane obejścia.
Widzieliśmy stadka jelonków i bociany brodzące w wodzie:)

Fregata okazała się klimatycznym miejscem.Restauracja gustownie urządzona, obsługa przemiła, jedzenie pyszne.Byliśmy mile zaskoczeni.
Nasz domek oddalony był od pensjonatu o kilkadziesiąt kroków:)
Młoda dama wręczyła nam klucze, powiedziała co i jak i mogliśmy podziwiać okolicę.

Pisałam o fantastycznym widoku.Domek był położony nad jeziorem,którego strzegła tama.Zresztą była jedną z atrakcji turystycznej.
Domek składał się z łazienki zlokalizowanej niejako w piwnicy,salonu z kuchnią i kominkiem oraz sypialni na piętrze.

Byłam zachwycona widokiem na jezioro.Siedziałam godzinami i gapiłam się przez okno.Nabrałam gazet ale szkoda mi było tego widoku i nic nie przeczytałam.
Nigdzie nie byliśmy.Postanowiliśmy,że to będzie totalne lenistwo.Potem się okazało,że to ja tak postanowiłam bo S. w sobotę rano wyruszył bo jedzenie.Zjedliśmy wszystko w piątek wieczorem,więc nie mieliśmy wyjścia.
Z racji rajdu, o którym pisałam drogi były nieprzejezdne do 16.00.
S. wyszedł o 9.00 i wrócił o 12.00 kładem bo nie chcieli go puścić.Przywiózł go ktoś z obsługi rajdu.
Wiedziałam,że tak będzie ale mnie nie słuchał.Podczas rajdu nie ma wędrówek.Auto może w każdej chwili wylecieć z drogi.Ale jak się nigdy nie było na rajdzie to wie się lepiej;)
Ja się bawiłam przednio.Uwielbiam samochody i ryk silników to muzyka dla moich uszu.
Auta okrążały wielokrotnie jezioro, więc mogłam je obserwować przez okno.

Mój rycerz wrócił bez strawy,zziębnięty i kontuzjowany.
Przemknęliśmy jakoś do Fregaty na obiad, potem rozpaliliśmy kominek i nie ruszaliśmy się z chałupki do niedzieli.

Jedyne co mi przeszkadzało to niska temperatura w domku.Gdy przyjechaliśmy, mimo rozpalonego kominka wskazywała 15 stopni.Dopiero w niedzielę podskoczyła do 20.
Siedząc w wannie obserwowałam kaczychy za oknem.
Nie pamiętam takiego weekendu, gdzie całkowicie wyłączyłam się z myślenia o wszystkim tak naprawdę i skupiłam się na pięknych widokach, zapachach,cieple bijącym z kominka i samych przyjemnych rzeczach.

Najlepsze było to,że jak w sobotę wieczorem pojechaliśmy po jedzenie, wylądowaliśmy w sklepie pod zamkiem Grodno, w którym byliśmy w zeszłym roku:)Gamonie!

Jestem zachwycona tym miejscem!
Pytaliśmy o wolne terminy ale niestety do września wszystko zajęte.Poprosiliśmy o kontakt gdyby coś się zwolniło.Pani ma się z nami kontaktować.Może coś w maju się uda znaleźć.












Restauracja i pensjonat:
















Zainteresowanych odsyłam do strony: Fregata Zagórze Śląskie

Pozdrawiam Tangerina;)

sobota, 25 marca 2017

Zagórze Śląskie. Fregata

Udostępnij ten wpis:
Jest cudownie!Fantastyczne miejsce.
Wszystko wygląda tak jak na zdjęciach.
Jedyny minus to chłód,który mimo palenia w kominku nie znika.
Zniknął za to S.,który rano wyszedł po sprawunki.W Zagórzu odbywa sie rajd samochodowy.Drogi sa wyłączone z ruchu.Ze względów bezpieczeństwa S.został zatrzymany przez Policję.Mam nadzieje,ze zaraz go puszczą bo w kominku ciemno,ja posilam sie florentynkami i wczorajszą kanapką:)
Jestem głodna i zmarznięta ale widok z okna rekompensuje mi te niedogodności:):)
Jest pięknie!!!
Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 23 marca 2017

Weekend we dwoje

Udostępnij ten wpis:

Zaczęłam się niepokoić,że mój blog znowu zamieni się w blog niepłodnościowy i ten temat będzie dominujący.Nie chcę tego.Mam już jeden blog o in vitro i starczy.
Starania o dziecko to jakiś element mojego życia ale element, nie centrum mojego życia.
Muszę przejrzeć moje suplementy bo zrobiło sie tego dużo, za dużo.
Zostaję przy: Koenymie Q10,Polocardzie,Ovarinie,Metylofolianach i Betaninie.

Cały dzisiejszy dzień myślałam tylko o wyjeździe.Było ciężko. Dwóch chłopaków dało mi popalić.
Działąją na siebie jak płachta na byka.Sami nie sprawiają większych problemów ale razem to jakiś wulkan agresji!
Robiłam z dzieciakami ozdoby wielkanocne.Niektórzy nawet się postarali:)Inni zrobili szybko i byle jak.Dlatego nie uznaję zmuszania dzieci do czegokolwiek bo to bez sensu.

Chata wysprzątana (żeby teściowa nie przykleiła się do podłogi)hhihih.
Jutro mam wolne.Musiałam wziąc urlop bezpłatny.Ot taki urok pracy w szkole.Masz wolne kiedy są wakacje, ferie ale jak potrzebujesz dzień wolny w ciągu roku, to masz problem.
Po raz pierwszy chcę jechać i leżeć do góry tyłkiem,moczyć się w wannie,wcierać wonne olejki i byczyć się na ostro.Jak ten domek wygląda jak na zdjęciu, to nie wyjdę z niego do niedzieli!

PS Kama jak czytasz,wiedz, że ogromnie się cieszę!!!!Nie mogę w to uwierzyć,że przeszłaś tę drogę i jest!Od porażki i braku nadziei, przez zwątpienie do tego telefonu.
Gratuluję, mamo!!!;*


Ostatnio to śpiewam w aucie;)



Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 22 marca 2017

W powietrzu czuć wiosnę

Udostępnij ten wpis:

Jadąc do roboty zauważyłam na drzewach pierwsze pąki!
Wiosna przyszła.Już nie ma odwrotu:)
Trawniki wysypane kolorowymi krokusami.
Ludzie ściągają zimowe odzienie.
W powietrzu czuć jej zapach.

Od poniedziałku w pracy spięcia.Dziś dla odmiany ja wdałam się w ostrą wymianę zdań.
Jestem bardzo wrażliwa na ton, więc jeśli tylko wyczuwam atak,przywołuję przeciwnika do porządku.
Jestem w stanie przyjąć nawet miażdżącą krytykę, jeśli nie towarzyszy jej oskarżycielski ton,
natomiast zwykła uwaga wypowiedziana w sposób atakujący, działa na mnie jak płachta na byka. 
Zauważyłam,że niektórzy nawet tego nie kontrolują.Szacunek jest dla mnie bardzo ważny i każdy jego brak, traktuję bardzo poważnie.

Zaopatrzyłam się w leki


Te dwa Miositogyn i Ovarin mam brać chyba zamiennie.Oczywiście nadgorliwa kupiłam jedno i drugie;)Wzięłam tez Polocard, bo Acardu w tej dawce nie było.
Z tego co czytałam na ulotkach, skład mają podobny do Inofemu. Regulują gospodarkę hormonalną.
Mówiłam dr o moich dziwnych cyklach z plamieniem i może te specyfiki przepisała mi z myślą o uregulowaniu cyklu.

Mój niuniek przeciął sobie poduszeczkę na łapce.Biedaczek mocno krwawił.Całą chatę miałam we krwi.Ta świruska nie dała mi się nim zająć bo oczywiście ona jest najważniejsza.
Mam nadzieję,że się szybko zagoi.
Wszędzie pełno szkieł i śmieci,szlag mnie trafia!Ludzie wyrzucają do lasu wszystko!Karałabym bardzo surowo.Jak można tak robić?!

Ciesze się na weekend.Wyjeżdżamy tylko we dwoje.Opiekunka do psów przyjedzie z oddalonego o 160 km królestwa ziemniaków:)Mama S. przyszła z pomocą.Mam nadzieję,że uda jej się zapanować nad kudłatymi.
Pozdrawiam Tangerina;)

wtorek, 21 marca 2017

Chyba nie jest najgorzej;)

Udostępnij ten wpis:

Jestem bardzo zadowolona.Wizyta trwała 40 minut.Pani dr przeglądała nasze papiery, przeprowadziła wywiad i orzekła.Zachodzę w ciąże naturalnie, więc jest duża szansa na ciążę.
Przy mojej mutacji powinnam brać acard, podwójną dawkę, clexane od pozytywnego testu i encorton.
Poleciła zbadanie tsh. Stwierdziła,ze jestem szczuplutka (już ją kocham) i może być coś w kierunku hasi.
Tyle lat leczenia, szwędania się po ginekologach i chyba trafiłam:)
Rzeczowa, cierpliwa, słuchająca, uważna.

Podczas usg wszystko tłumaczyła.Endometrium ładne 8,3mm.
Pęcherzyk na dniach eksploduje.Ładny w prawym jajniku.Do weekendu nie wytrzyma, więc trzeba brać się do roboty;)Zaleciła jakieś leki, których nie znam.
Muszę to wszystko przeanalizować.
Za miesiąc mamy przyjść na kontrolę.
Plan jest taki.Dajemy sobie pół roku intensywnych prób.
Po tym czasie zaproponowała in vitro w Nowum. Na razie to nie wchodzi w grę.
Ustaliłam z S.,że in vitro na tą chwilę odpada.Może kiedyś zmienię zdanie ale nie teraz.

Ponarzekałam trochę na lekarzy, więc pewnie czuła się nieswojo ale musiałam z siebie to zrzucić.
Najważniejsze,że daje nam szansę.Mówiła o kobietach w podobnym położeniu, które zachodziły w ciążę, nawet po 40 tce.

Odradziła przepychanie jajowodu bo grozi to ciążą pozamaciczną i jajowód może się gdzieś pozwijać i zrosnąć.

Tchnęła we mnie wiarę i nadzieję.

Dziś wzruszyłam się gdy przepuszczałam na pasach człowieka z psem.
Drugi raz mnie walnęło, gdy usłyszałam śpiew dzieciaka.
Nie wiem co się ze mną dzieje.Na starość robię się strasznie ckliwa.



Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 20 marca 2017

Krejzi Lena

Udostępnij ten wpis:

Jakiś nerwowy dzień.Wszyscy chodzili podminowani.Wybuchła mała awantura w robocie.Tym razem nie ze mną w rolach głównych. Ciężko się pracuje w takiej grupie.Ile bab tyle pomysłów i charakterów.Czasem trzeba pokazać palcem bo nikt się sam nie domyśli.Staram się nie dymić ale czasem się nie da;)

Odkrycie na dziś.O 18.00 jest jasno!Jupijaj!
Nareszcie mogę wyjść z psem i widzę gdzie jest:)Niestety nie widzę co zjada, a ostatnio zjada odchody innych psów.Martwię się bo nigdy tego nie robiła.Karmę mają taką samą.Nie wiem czy robi to z czystego łakomstwa (chociaż to dosyć szokujące), czy jest chora.
Puszcza też koszmarne bąki ale tutaj znam winowajcę.Ona łyka w locie!Nałyka się powietrza i jest czad,dosłownie czadzi jak skunks.

Ten pies to wcielenie szaleństwa!Tyle lat spokoju i mamy szurniętą Lenkę.
Czasem lejemy jakie odstawia harce.Kładzie się na plecach i zaczyna zabawę,sama ze sobą.
Musi być wszędzie pierwsza i najważniejsza.Reaguje na psy w TV, warczy i szczeka.To samo jak zobaczy psa przez okno.Sadzi sie jak nie dostaje żarcia.Zaczyna warczeć i stękać.Jest taka komiczna.
Wskakuje mi na ramiona jak wracam z pracy i ciągnie wszystkie swoje dobra - kocyk, węzeł.
Ten pies wniósł tyle radości, śmiechu do naszego życia.Seniorek jest kochany ale ona  to taki krejzol.
Wczoraj przemyciłam ją do łóżka podczas popołudniowej drzemki.S. by mnie chyba zabił:)
Mamy małe tajemnice, o których on nie wie;)
Chcieliśmy ją wysterylizować w tym miesiącu ale nie wiem czy się wyrobimy.Nie mam kiedy zrobić jej badań.Może jutro S. z nią podejdzie do wety.

Idę szukać papierów na jutrzejszą wizytę.Nie wiem co brać, nie wiem co z tego będzie.

Wysłałam papiery do Proamy. Zobaczymy jaką kasę mi zaproponują.Tanio skóry nie sprzedam;)Za dużo mnie ten wypadek kosztował.

Jutro jedziemy oddać odzież.Dzisiaj podzwoniłam w kilka miejsc bo okazuje się,że niektóre organizacje mają jej nadmiar.

Za tydzień mam zamiar iść na jogę.Dosyć odkładania w nieskończoność.
W ten piątek wyjeżdżamy ale w następny muszę ruszyć zad.




Pozdrawiam Tangerina;)

niedziela, 19 marca 2017

Wiosenne porządki

Udostępnij ten wpis:


Weekend we dwoje.W końcu mogliśmy rozsiąść się wygodnie z gazetami i delektować się spokojem.
Podzieliliśmy się tradycyjnie robotą.Ja odkurzam, On myje podłogi,ja robię pranie, On robi obiad.Jakoś wszystko układa się naturalnie.
Ostatnio rzadko trafiają się nam wolne weekendy.Dwa poprzednie spędziłam na kursach, On w pracy.
Marzy mi się wyprawa do miasta na moim białym dwukołowcu.Ostatnia moja jazda rowerem okazała się ciążową wyprawą;)

Spakowaliśmy dwie ogromne torby z ciuchami.Bez żalu pożegnałam się z rzeczami, których nie noszę od lat i tylko przekładam z kąta w kąt.Poczułam się lekka, a miejsca na półkach i w szafach przybyło.
Jutro zadzwonię do Stowarzyszenia Brata Alberta, może potrzebują odzieży.
Niektóre rzeczy miałam kilka razy na sobie, więc szkoda mi je wyrzucić.Może komuś się przydadzą.

W głowie też przydałoby się nieco poukładać na półkach.Dzisiaj doszłam do wniosku,że za dużo od siebie wymagam.Narzuciłam sobie za duże tempo i czuję napięcie, wieczną gonitwę myśli.
Przez najbliższe dwa miesiące będzie się dużo działo w robocie.Mam poprowadzić warsztaty dla nauczycieli,wziąć udział w dwóch kursach, przeprowadzić konkurs, nauczyć dzieciaki układu fitness, kiermasz, wizyta w Domu opieki itd, itd.Oczywiście wszystko musi być idealne.Cholerna pani idealna!Chciałabym być czasem przeciętna,Porażek wolałabym nie analizować tygodniami.
Jeszcze wczoraj przyszło mi do głowy żeby zapisać się na kolejny kurs zarządzania oświatą - STOP. W porę powiedziałam sobie - uspokój się wariatko!Gdzie tak pędzisz?

Dzisiaj trochę poćwiczyłam i podjęłam próbę medytacji.Potrzebuję wyciszenia umysłu.Chyba czas sponiewierać się fizycznie.

We wtorek wizyta u ginekologa.Kolejny stres.Nawet nie wiem czego mam po tej wizycie oczekiwać.

Mam nadzieję,ze ten tydzień nie wykończy mnie jak poprzedni.




Pozdrawiam Tangerina;)

piątek, 17 marca 2017

Nie wiem

Udostępnij ten wpis:

Dziś jest jeden z tych dni, kiedy myślę,że nie dam rady,że praca w szkole mnie wykańcza.
Patrzę na niektóre dzieci, a jest ich coraz więcej i zastanawiam się co robią rodzice.
Dzieci nie słuchają, są pyskate,nieuprzejme,złośliwe dla innych,nie mają szacunku dla dorosłych.
W zabawach potrafią być okrutne i ranić słowem innych, odrzucać, izolować, celowo sprawiają przykrość.W kontakcie z nauczycielem mogą dyskutować w nieskończoność.
Dziś widzę wszystko w czarnych kolorach, nie mam sił,czuję,że tracę serce do tej roboty.
Jeszcze rodzice..
Dziś przyszła mama, która prosiła o zwrócenie uwagi na jej córkę bo uwaga upadła podczas zabawy.
Czy ja mogę przewidzieć, kiedy upadnie dziecko bawiąc się w berka?
Czy dziewczynka ma siedzieć cały dzień na ławce bo nie daj boże upadnie i ubrudzi spodnie lub zedrze kolana?
Może to ja jestem jakaś niedzisiejsza ale takiego cyrku jak teraz nigdy nie widziałam.
Nie wiem czy bardziej mi żal dzieci czy rodziców, którzy za kilka lat będą gorzko płakać.
Ja zamykam drzwi i idę do domu, gdzie mam ciszę i spokój, ich czeka kilkanaście lat z dzieckiem, które nie będzie ich szanować bo nikt go tego szacunku nie nauczył.
Na dwudziestkę dzieci w klasie jest ok 5 -6 uczniów, którzy uniemożliwiają prowadzenie zajęć.U pedagoga i psychologa drzwi się nie zamykają.Dzieci potrzebują uwagi,a uwaga kierowana jest w ich stronę często gdy zaczynają sprawiać kłopoty.Dzieci nie mogą wytrzymać bez telefonu.Są rodzice, którym zakaz korzystania z telefonu się nie podoba.Są sytuacje, gdzie po kiepskiej ocenie, dziecko wykonuje telefon do rodzica i zaczyna się dyskusja.Nauczyciele siedzą w domu i odpisują na długaśne maile od rodzica, często tłumacząc się z postawionej oceny i swojej decyzji.
Ostatnio usłyszałam,że skarga dotyczyła straszeniem wpisania uwagi przez nauczyciela.Podobno zarzucono mu zaburzanie wolności osobistej dziecka.A gdzie my w tym wszystkim?Nauczyciel niedługo nie będzie miał żadnych narzędzi dyscyplinujących ucznia.
Podnieść głosu nie wolno (tylko jak mówisz po raz 6ty to nie ma odzewu)bo pani krzyczy.Pani krzyczy bo ma często 40 -50 osób na sali i inaczej nikt jej nie usłyszy.
Wpisać uwagi nie można bo to zamach na wolność dziecka
Trzeba ważyć każde słowo
Wiem jestem nauczycielem,jestem wykształcona ale jestem też człowiekiem i mam prawo na słabość i popełnianie błędów.Mam prawo się zdenerwować i podnieść głos, skoro wielokrotne spokojne upominanie nie działa.
Dziś rodzic nam powiedział,że on by te dzieci pozabijał na naszym miejscu ale my jesteśmy nauczycielami,jesteśmy przygotowane na takie sytuacje (jego słowa).
Nie dajmy się zwariować.Bezstresowe wychowanie nie działa.
My wszystkiego nie zrobimy.Nie ukształtujemy człowieka bez pomocy rodziców, bez współpracy, wsparcia.
Moja koleżanka się zwalnia.Mówi,że ma dość.Każdy tylko liczy lata do emerytury.
Obserwuję niektóre nauczycielki i widzę jak się postarzały.Nie ma już blasku w ich oczach.

Albo jestem kiepskim nauczycielem albo mam kiepski dzień.
Jestem gotowa na ciosy.Walcie śmiało.
Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 16 marca 2017

TE rozmowy

Udostępnij ten wpis:


Niedawno okazało się,że osoba z mojego otoczenia ma podobne doświadczenia.Podobne, bo obie mamy problem z płodnością.Podobne, bo Ona przeżyła koszmar straty nie raz i nie dwa.
Dzisiaj po raz pierwszy udało nam się porozmawiać dłużej. Zawsze gdzieś w przelocie, pospiesznie,po wierzchu.
Dziś było mocno, poruszająco. Rozmawiałyśmy ale tak naprawdę rozumiałyśmy się w pół słowa,czasem nie trzeba było kończyć zdania bo wiedziałyśmy co będzie dalej.
Jej doświadczenia są tragiczne,parę razy zaszkliły mi się oczy.
Brakowało mi takiego zrozumienia, empatii.Obie wiemy jak to jest.Obie przeżywamy podobne rozterki.Obie spotykamy się z niezrozumieniem otoczenia.
Nie mogłyśmy się nagadać.
Po kilku stratach usłyszała od lekarza,że to się zdarza, próbować dalej.Skąd się biorą tacy lekarze?
Przez nich tracimy szanse,przez nich tracimy cenny czas.
Potem okazuje się,że mamy 40 lat i nadal nie wiemy gdzie tkwi przyczyna niepowodzeń.
Tak bardzo chciałabym,żeby jej sie udało.Przed nią drugi transfer.Mam nadzieję,że szczęśliwy.


S. coraz częściej mówi o dzieciach.Wczoraj powiedział,że złapał się na tym,że śledził kilkuletnią dziewczynkę, która była na zakupach z mamą.Nigdy nie mówił o dzieciach w ten sposób.Myślę,że dla niego to jest ten czas.Czas wicia gniazda, czas świadomości naszej sytuacji.
Często rozmawiamy co dalej.Kiedyś te rozmowy były nerwowe i kończyły się podniesionymi głosami.Teraz jest inaczej.S. łyka suplementy, sam inicjuje rozmowy,szuka lekarza.
Nie chcę mu odbierać nadziei ale ja czuję,że nasze materiały genetyczne nie współgrają.
Czasem myślę,że pewnie z innymi partnerami mielibyśmy gromadkę dzieci ale nie mielibyśmy tego co mamy teraz.
Myślę,że z wiekiem nasza relacja nabiera innej barwy.Wchodzimy w inny wymiar:)
Ostatnio usłyszałam,że z każdym rokiem kocha mnie bardziej.
Dla mnie to jest melanż przyjaźni z miłością.Silny,nierozerwalny.
I pomyśleć,że moglibyśmy się minąć..



Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 15 marca 2017

Chwile

Udostępnij ten wpis:


Miłe chwile na dziś:
Poranne żarty z S
Śpiewanie w samochodzie,
Wycieczka żłobkowiczów, trzymających się bawełnianego węża,
Gołębie wzbijające się w powietrze,
Wiosenne słońce,
Krokusy na trawnikach,
Śpiew ptaków,
Śmiech dzieci podczas zabawy,
Robienie dekoracji,
Widok zaspanej Leny,
Mycie samochodu,
Sernik i kawa podana przez ukochanego,
Zapach obiadu po powrocie z pracy.
Dzisiaj jestem szczęśliwa..



Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 13 marca 2017

Znowu dałam sie nabrać

Udostępnij ten wpis:


Po raz kolejny dałam sie wciągnąć w tą nieczystą grę.
Po raz kolejny dałam się nabrać jak dziecko.
Tyle lat mnie niczego nie nauczyło.

Nie myślę o tym, kiedy jest na czas ale jeśli tylko nie pojawi się w porę, zaczynam świrować.
A może jednak, nie to nie możliwe, a może jednak się udało?
Nie, nie udało się.
Rozkręciła się na dobre wczoraj wieczorem.
Płakałam,chociaż to nie pomaga.
Płakałam ze złości,że znowu udało jej się mnie nabrać.
Głupia, naiwna..

Jeszcze kilka miesięcy i mój plan urodzenia do 40 tki się nie ziści.
Bądź na czas albo nie przychodź w ogóle, to boli, to okrutne.
Pozdrawiam Tangerina;)

niedziela, 12 marca 2017

Co u licha?

Udostępnij ten wpis:

Dziś mam pierwszy wolny dzień.Nic nie muszę, nigdzie nie idę.
Rano zrobiłam sobie długi spacer z psami.Mimo zimna i złości na brak śmietników na psie niespodzianki było przyjemnie.Głowa nieco wywietrzona.

W piątek powinnam dostać okres.Wczoraj jedynie delikatne plamienie.Przez chwilę mnie ścięło z nóg i myślałam,ze to już ale od wczoraj cisza.Brzuch mnie boli jak na okres.
Cierpliwie czekam i odliczam dni do wizyty u ginekologa bo ewidentnie coś nie gra.Gdyby nie to,że niedawno robiłam usg, pomyślałabym,że mam jakieś torbiele.
Więc albo:
a) przekwitam
b) cykl mi się wydłużył
c) jestem w ciąży
d) oszalałam
(właściwe podkreślić)

Nie wiem czy to nie hormony.Przez cały tydzień chodziłam nieobecna, przewracałam się o własne nogi.
Zapomniałam nawet o zastępstwie, co mi się nigdy w życiu nie zdarzyło!
Albo to jakiś mega PSM albo starość:D
Z furii wpadam w totalne otępienie.
Co u licha?

Pozdrawiam Tangerina;)

sobota, 11 marca 2017

Rysunek

Udostępnij ten wpis:

Dzisiaj byłam na warsztatach rysowania pastelami.Uwielbiam pastele suche, daja fajny efekt rozmycia, zwiewności.Korzystam z nich w pracy przy konturowaniu dekoracji ale tak naprawdę nie umiem posługiwać się tą techniką profesjonalnie.

Na warsztatach byłyśmy tylko trzy plus prowadząca.Byłam nieco zaskoczona ale okazało się to plusem, ponieważ każdej z nas plastyczka poświęcała dużo uwagi, co było by niemożliwe przy dużej grupie.

Zrobiłyśmy dwie prace.Pastelami suchymi i olejnymi.Olejne wymagają dużej dokładności, suche dają możliwość pewnej niedbałości.
Pomyślałam najpierw kurczę, sześć godzin i dwie prace to coś mało ale jak się wkręciłam zleciało migiem i nawet nic nie zjadłam, zapomniałam o śniadaniu:)które zjadłam na obiad, zatem obiad będzie na kolację hahaha:)Prawie jak u Barei!


Jak mnie to uspokaja, wycisza, relaksuje!Za mną siedziała dziewczyna, która ciągle narzekała,że nie umie,że to nie dla niej i tak 6 godzin!Nie bardzo rozumiem po co przyszła, skoro ta technika jej nie odpowiada.
Faktycznie jest to trudne ale nikt nas tam nie oceniał.Każdy rysuje jak potrafi.
Dowiedziałam się jak rozmywać kolory, jak dobierać barwy, jak wysunąć przedmioty, postacie na pierwszy plan.Mogłabym tak rysować do wieczora:)
Zajęcia ruchowe  plastyczne najbardziej mnie relaksują i nic nie zmieniło się od czasów dzieciństwa;)
Napaliłam się na warsztaty ceramiczne ale raczej już nie wycisnę już  nic od dyr.
Dostałam środki na trzy kursy, bez przesady, chociaż są nauczyciele, którzy nie palą się do korzystania ze szkoleń.Nie wszystko na raz;)W tym miesiącu jeszcze jeden kurs, a w przyszłym dwa.
Dopiero skończyłam arteterapię,więc chyba narzuciłam sobie za duże tempo.


Na wakacje prowadząca planuje plener.Nie chce jeszcze nic planować ale może się skuszę dla własnej przyjemności.
Interesują mnie jeszcze akwarele i tempera ale to może już w przyszłym roku bo na jesień planuję zrobić podyplomówkę ze sztuki.Matko!Chyba oszalałam!:):)

Moja wypocona wypocina:)
Pastele suche


Pozdrawiam Tangerina;)

czwartek, 9 marca 2017

Ale jak tak, bez dziecka?

Udostępnij ten wpis:


Odbyłam wczoraj dziwną rozmowę z koleżanką z pracy.
Zaczęłyśmy niebezpiecznie schodzić na temat dzieci.Ona matka gimnazjalisty i dwuletniej dziewczynki.
Ja niematka.
Opowiadałam jej o swoich planach wyprowadzki za miasto.Mówiłam o tym,że dojazd do szkół nas ominie bo raczej dzieci mieć już nie będziemy i się zaczęło.Ale jak to?PODDAJESZ SIĘ?!
Co to znaczy poddać się?
To,że biorę pod uwagę inny scenariusz niż bycie matką?
To,że zaczynam akceptować obecny stan rzeczy i przestałam się dręczyć?
To,że nie mam ochoty przechodzić tego koszmaru od nowa?

Ten tekst ostatecznie opuścił moją szczękę:ale komu zostawicie swój majątek?A jak zachorujecie?
Jaki k.. majątek?Drewnianą chałupę i stary samochód?
Jak będę kupką popiołu raczej będę miała głęboko w poważaniu, kto zamieszka w mojej chacie i będzie się woził moją bryką.Litości!
Ej, a poza tym, planując powiększenie rodziny, nie myślę o opiekunie na starość i spadkobiercy, tylko o małym człowieku, który będzie wolny!
Chciałabym mu pokazać jakie życie może być piękne gdy spojrzeć na nie w odpowiedni sposób,
że każda chwila jest cudowna i niepowtarzalna,
że ludzie są inni, w różnorodności jest piękno,
że ludzie mogą być źli i trzeba być ostrożnym
że ludzie są także dobrzy i empatyczni i takimi trzeba się otaczać w życiu
że trzeba sobie pomagać
że zwierzęta są cudowne i kochają bezwarunkowo,
że każdy ma prawo marzyć i realizować swoje marzenia
że każdy człowiek zasługuje na szacunek
że czasem brakuje sił ale warto się podnosić i iść dalej
że warto być odważnym i iść swoją drogą
że warto być sobą
że ważne jest poczucie humoru
że miłość jest piękna
że przyjaźń jest ważna
że wszystko mija.

Chciałabym Ci to wszystko powiedzieć i pokazać ale wiem,że możesz mnie nie znaleźć.
Dlatego staram się to wszystko przekazać moim dzieciom, z którymi spotykam się codziennie w pracy.

Dopuszczam do siebie myśl o niematce ale widzę,że inni mają z tym większy problem..




Pozdrawiam Tangerina;)

środa, 8 marca 2017

Siła kobiet

Udostępnij ten wpis:



Chciałabym Wam wszystkim życzyć
wspaniałych, radosnych ludzi  wokół siebie,
marzeń i odwagi by je realizować,
siły by móc zmieniać to co można zmienić,
cierpliwości i determinacji w realizacji celów,
akceptacji siebie z całym worem wad i zalet,
zdrowia by jak najdłużej cieszyć się życiem,
radości takiej z głębi siebie,
uważności, by żadna piękna  chwila Wam nie uleciała,
miłości wokół siebie,
dobra, które wróci do Was jak bumerang,
wsparcia ze strony innych kobiet,
czasu dla siebie bez poczucia winy,
piękna wokół 
wszystkiego co piękne i najlepsze!




Pozdrawiam Tangerina;)

wtorek, 7 marca 2017

Matka idealna

Udostępnij ten wpis:


Jestem po lekturze książki Natalii Fiedorczuk pt.,,Jak pokochać centra handlowe".
To już druga pozycja książkowa o macierzyństwie, która rozrzedza trochę tę lukrową masę.
Wszędzie czytałam jakie to macierzyństwo jest super ekstra i na pewno każdemu się spodoba cały jego wachlarz, począwszy od słodkiej kupy maluszka, po pierwsze słowo, krok, uśmiech.
Jest lukier ale jest też pot i łzy, jest nuda i izolacja, radość i złość, zachwyt i rozdrażnienie,wzruszenie i wściekłość.Jest strach i niepewność czy aby na pewno jestem dobrą matką.
Co właściwie znaczy dobrą?Taką, która czyta wszystkie poradniki, ubiera dzieciaka w eko ciuchy, karmi tylko najlepszymi papkami dla niemowląt, nosi w chuście, kupuje wózki i zabawki z najwyższej półki?
Kto pomyśli,że ja akurat nie mam prawa wypowiadać się na ten temat bo matką nie jestem i co ja mogę o tym wiedzieć.Nie trzeba być chorym,żeby leczyć;)
Mam nieco empatii, potrafię obserwować i wyciągać wnioski, a widzę,że kobiety potrafią być dla siebie okrutne.Łatwo oceniają, bardzo chętnie udzielają złotych rad, kiedy nikt je o to nie prosi.Niektórym wydaje się,że tylko one wiedzą jak powinno wyglądać macierzyństwo i jaka powinna być DOBRA MATKA.
Myślę,że wiele kobiet po tej lekturze popuści gumę w majtach macierzyństwa.Odetchną z ulgą,że nie są świrnięte, psychiczne i złe.Myśl o wyjściu z domu, trzaśnięciu drzwiami ma wiele matek i nic w tym złego, dopóki dziecku nie dzieje się krzywda.
Nie wiem jaką będę matką o ile w ogóle będę ale chciałabym być normalną, nie idealną.

Kiedy w moim życiu pojawiła się myśl o dziecku, zaczęłam poszukiwania książek o macierzyństwie.
Namiętnie zaczytywałam się w perypetiach matek,dla których dziecko okazało się totalnym zaskoczeniem.Chciałam znaleźć haczyk.Czy na pewno to dla mnie?Czy to moja historia?Czy podołam?Szukałam czegoś, po czym stwierdzę, nie dzięki.
Każda jednak kończyła się stwierdzeniem,że warto było.Mimo znoju i często gnoju;)warto.
Oto moja biblioteka dotycząca macierzyństwa:


Wczoraj wybrałam się na zakupy.Korzystając z okazji,że S, miał wolne ruszyłam na poszukiwanie wiosennych butów.To było ciekawe doświadczenie.Zawsze pruje do domu bo trzeba wyjść z psami.
Tym razem było inaczej.Na totalnej luźnej gumie szwędałam się po sklepach.Nie to żebym uwielbiała zakupy ale czułam luz.W jednym ze sklepów obuwniczych mikry człowieczek tak mi pisnął do ucha,że gnałam z tego sklepu ile sił w nogach. Jezuniu czy ja faktycznie dałabym radę znosić taki pisk?
Czasem myślę,że może faktycznie góra wie co robi, że tego dziecka mi nie dała...

Były lody,biżuteria, spodnie i poczucie,że nie muszę się spieszyć do domu.Nowe.



Dziś uzupełniałam dokumentację.Stwierdzam z całą stanowczością,że nie jestem zwierzęciem biurowym,o księgowości nie wspomnę.Firma splajtowałaby natychmiast.
Praca z papierami to nie moja bajka.Nie znoszę tabelek, rubryczek, cyferek.
Kartki spadały na podłogę, a ja siedziałam jak kołek.Tragedia!
Musiałam zrobić parę rund korytarzem bo dostawałam oczopląsu.
Dopiero jak zaczęłam tańczyć wróciłam do siebie.
Pomimo 10 godzin z dziećmi nie czuję zmęczenia, a to coś nowego;)

Znowu mam plamienie.Zaczynam myśleć o menopauzie.Kurna, może to już?Wściekliznę też mam lekką.Wszystko mnie drażni, nie mogę się skupić.
Może powinnam zbadać hormony?



Pozdrawiam Tangerina;)

poniedziałek, 6 marca 2017

ARTETERAPIA - emocjonalna mandala

Udostępnij ten wpis:


Wczoraj zakończyłam kurs z arteterapii.Uważam,że to były dobrze wydane pieniądze.
Mam uprawnienia do prowadzenia zajęć terapeutycznych.
Pamiętam jak zapisywałam się na ten kurs.Nie było już miejsc i wskoczyłam z listy rezerwowej.To było jakoś zaraz po powrocie ze zwolnienia, po wypadku.Czułam się fatalnie zarówno fizycznie jak i psychicznie.Dzisiaj sobie myślę,że to miejsce czekało na mnie.Zamiast terapii indywidualnej, odbyłam terapię grupową;)Poznałam fajnych ludzi,wyciszyłam się,odprężyłam i oderwałam sie od tego co mi wtedy ciążyło jak kula u nogi.Zatraciłam się w procesie tworzenia.Na własnej skórze mogłam przekonać się,ze terapia przez sztukę działa.Uwielbiam zajęcia plastyczne zarówno prowadzić jak i uczestniczyć w nich ale tu była także choreoterapia, drama, praca z ciałem.
Szczerze mówiąc nie potrafię wejść w improwizację, czuję jakiś wewnętrzny opór,może dlatego,że człowiek mimo wszystko chce kontrolować swoje reakcje i wystawia się na ocenę.W arteterapii podoba mi sie właśnie to,że nie ma ocen.Nikt nie ocenia nas pod kątem wartości artystycznej wytworów, więc nikt z nikim się nie porównuje i nie ma poczucia,że jest gorszy.
Wchodząc w proces tworzenia człowiek całkowicie się wyłącza i to jest niesamowite.Czasem siedzisz i myślisz, kurczę, nic mi nie przychodzi do głowy, a tu nagle olśnienie!To chyba tak jak z pisaniem.Czasem jest dziura i brak weny, a jak juz się zacznie, słowa same spływają na ekran, papier.
Każdy z nas może być twórczy.Twórczość można rozwijać, doskonalić.
Niezależnie od talentów, przekonań o ich braku, arteterapia działa.
Ostatnie zajęcia były poświęcone osobowości terapeuty.Dowiedziałam się ciekawych rzeczy.
To co wkurza nas u innych, mam na myśli cechy charakteru,prawdopodobnie sami posiadamy i tego w sobie nie akceptujemy.Jeżeli reagujemy nadmierną złością na egoizm innych, gdzieś w głębi duszy sami jesteśmy egoistami;)tylko trudno się nam do tego przyznać;)
Cechy, jakie u innych lubimy, są pewnie również i naszymi cechami;)U mnie wszystko pięknie się sprawdziło;)Poza tym więcej wybaczamy bliskim niż obcym, mimo,że często zachowują sie podobnie.

Zmienić zachowanie u innych,szczególnie u dziecka, możemy jedynie akceptując dzieciaka takim jaki jest.Prawdziwy kontakt opiera się na uważności, chęci poznania, akceptacji.Nie mylmy tego z akceptacją złego zachowania.Często działamy stereotypowo. Kopnął kogoś - zły, odburknął - lekceważący.Często to tylko maska, pod którą kryje się prawdziwe cierpienie.Żeby dogrzebać się do kolejnych warstw potrzeba dużo determinacji, cierpliwości i otwartości.Sama popełniam mnóstwo błędów ale chcę być być lepsza w tym co robię.To jest proces, który trwa całe życie.

Dziś usłyszałam  - po co ci kolejne studia? Jakoś dziwnie to brzmi w ustach nauczyciela, który powinien się kształcić całe życie.Ja lubię się uczyć i chcę się rozwijać, dla siebie, dla innych.
Życie jest tak ciekawe,że trzeba go brać garściami, korzystać z tego co niesie.
Chcę sobie nabierać je wielką łychą i smakować z zamkniętymi oczami.Czasem jest słodkie, czasem kwaśne ale może dlatego jest takie nieprzewidywalne i zaskakujące.Nie ma smaków złych lub dobrych są po prostu inne.


Myśli kreują rzeczywistość i to nie pusty frazes.To jak myślimy o ludziach, determinuje to jak ich traktujemy.
Często nasze myśli mają się nijak do rzeczywistości.
Taka nauka dla mnie.Nie oceniać za szybko.Nie ułatwiać sobie życia posługując się stereotypami.

Myślę,że te zajęcia mnie uratowały na tamtą chwilę.Zniknęła gdzieś melancholia.
Zassałam jakąś kosmiczną energię kobiet z grupy.Razem można więcej.

Zastanawiam się nad napisaniem programu, który będę prowadziła od przyszłego roku,chociaż ten rok będzie pełen niewiadomych.

Wczoraj obejrzeliśmy Prostą historię o morderstwie Jakubika.Obgryzłam skórki, co znaczy ni mniej ni więcej,że film trzymał w napięciu;)
Temat niby znany i oklepany ale opowiedziany w sposób nieoczywisty.



Pozdrawiam Tangerina;)

piątek, 3 marca 2017

Dawno tak nie czekałam na weekend

Udostępnij ten wpis:

Jestem wykończona tym tygodniem.Trzy osoby są na zwolnieniu i musieliśmy wykazać się niezwykłą ekwilibrystyką by nie zwariować.
Dzieci po feriach głośne i nieposłuszne.Albo odwykłam przez dwa tygodnie od hałasu, albo się starzeję, albo dzieci nadawały na wyższych tonach.Łeb odpadał;)
Jakoś dojechałam do piątku. Ufff.
Najgorsze jest to,że dziewczyn ma nie być przez najbliższy tydzień.

Wczoraj jeszcze miałam radę podsumowującą I semestr.O 19.00 byłam w domu ale jeszcze zdążyłam zrobić paznokcie bo na radzie zdarłam lakier prawie ze wszystkich.Taka byłam aktywna:)
Przez tą reformę jestem w lekkim zawieszeniu z awansem.Dyr nie ma dla nas, awansujących czasu i wcale mu się nie dziwię, a ja za bardzo nie wiem co dalej.
Mam program ale czy uda mi sie go realizować w przyszłym roku?
Nikt nic nie wie.

Jutro mam ostatni zjazd kursu z arteterapii.Zapisałam się na dwa kolejne kursy: pastele i związany z technikami plastycznymi.Podobno przyszły już pieniądze na doskonalenie nauczycieli.Cieszę się bo nie liczyłam,że szkoła mi to sfinansuje.Myślałam,że kasa przyjdzie dopiero w kwietniu - maju.
Marzec zapowiada się intensywnie.Dwa kursy i wyjazd do Zagórza.

Puszczę tą szkołę z torbami;)Szukam jakiejś podyplomówki ale nie chcę działać pochopnie.Ta dogoterapia cały czas jest w mojej głowie ale muszę to przemyśleć,żeby się nie  okazało,że papier wrzucę do szuflady i na tym się skończy.
Zrobiłam instruktora fitness kilka lat temu i dupa.Mogę szaleć z dziećmi ale z dorosłymi się wstydzę:):)Poza tym musiałabym ciągle się rozwijać bo wachlarz zajęć jest ogromny.

Obejrzeliśmy świetny film pt. ,,Zjazd absolwentów".Na początku nie wiedziałam,że to paradokument i oglądając go miałm wrażenie,że to dzieje się naprawdę.Szwedzka artystka próbuje skonfrontować się z ludźmi, którzy prześladowali ją w szkole.Bardzo ciekawy projekt.Temat dla mnie nowy.Jakoś wczułam się w jej rolę.Może dlatego,że sama nie byłam gwiazdą klasową,ze względu na piegi.Piegi to zło:):)Dziś je uwielbiam ale wtedy to był koszmar.Próbowałam wszystkiego żeby się ich pozbyć.
Ten film zrobił na mnie wrażenie.Dosłownie czułam te emocje.Dobrze im pocisnęła:)





Obejrzeliśmy w zeszłym tygodniu również Manchester by the sea.S. zachwycony, ja wynudzona jak mops, patrzyłam tylko na zegarek.Nie wzruszył, nie wzburzył, nic ze mną nie zrobił. Casey Affleck miał cały czas taką samą minę.Cały film na jednej nucie emocjonalnej.Dla mnie słaby, chciaż temat bardzo mocny.

Za to znaleźliśmy rewelacyjny film, na którym pewnie wzorowali się twórcy Bell Epoque, pt. ,,Tabu"
Film Ridleya Scotta.Akcja dzieje się w 1814r, w Londynie.
Awanturnik Tom Hardy wraca po 10 latach z Afryki z diamentami.Staje do walki z Kampanią Wschodnioindyjską, odmawiając jej sprzedania rodzinnego biznesu.
Fajny klimat tamtych czasów, dobra gra aktorska, nie to co u nas Małaszyński drewniak.


Jutro nie odpocznę, mało tego pewnie wrócę zajechana twórczo:)
Pozdrawiam Tangerina;)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia