Odebrałam właśnie pismo z prokuratury.Umorzyli postępowanie.Coś tak czułam bo nie wezwali mojego S. na przesłuchanie.Uznali,że nie nastąpił rozstrój organizmu powyżej 7 dni.
Może i nie nastąpił ale moje życie zjechało kolejką górską na sam dół i nie możne ruszyć.
Jestem w rozsypce.Wstaję, myję się, ubieram jak robot.Przestępując drzwi szkoły dostaję mdłości, a brzuch kurczy mi się do rozmiaru małego orzecha.Jakbym wstępowała do Mordoru.
Nie chcę mi się z nikim gadać, nikogo słuchać.Nic mnie nie cieszy, na nic nie mam siły.
Ludzie omijają mnie szerokim łukiem.Rozmawiałam dziś z koleżanką i padło słowo depresja.Delikatnie dała mi do zrozumienia,że zmieniłam się nie do poznania i może to być słowo na D.Powiedziała mi,że jestem zupełnie inną osobą, bez energii, radości.
Sama się tak czuję.Mam wrażenie,że nie jestem sobą.Jakoś funkcjonuję z naciskiem na jakoś.
Czy ma rację?Czy nadciąga jeszcze większa fala smutku?
Nareszcie weekend.Mogę spokojnie usiąść z filiżanką kawy i popatrzeć przez okno.
Zatrzymać się..
W pracy ciężka atmosfera.Postanowiłam przyjąć pewną strategię, która działa.Wykonuję swoje obowiązki najlepiej jak potrafię i unikam konfliktów.Niestety mimo tego słyszę,że znowu mam focha!Tak focha bo według niektórych mówienie otwarcie o tym co mi się nie podoba nazywane jest FOCHEM!
Wiem,że świata nie zmienię.Otwarta rozmowa traktowana jest jak atak, nic nie zmienia, zaostrza tylko relacje.Boli mnie to bo nie o to mi chodzi.Niektórzy o prostu nie potrafią przyjąć krytyki.Od razu wystawiają pazury i szykują się do walki.Nie ma refleksji, zastanowienia się nad tym, czy faktycznie czegoś nie można by zmienić.Więc mam wybór albo mówić co mnie boli i dostać po głowie,zostać sfochowaną i wyautowaną, albo nic nie mówić, ładnie się uśmiechać w pracy, a płakać w domu.Żaden wybór nie jest dobry.Chciałabym być bezpieczna z tym co czuję, mówię ale tak nie jest.Asertywność jest chyba przereklamowana.Mogę być asertywna ale dużo zależny od odbiorcy.
Wdarła się dyktatura.Wiem,że jest ciężko ale kiedyś dostawałam polecenia, teraz rozkazy.
Ciągle się zastanawiam czy tylko mnie to przeszkadza, czy tylko ja mam odwagę o tym mówić?
Postanowiłam nie opowiadać o swoim życiu osobistym.Doszłam do wniosku,że praca to nie miejsce na terapię.Od razu poczułam tego efekt.Wszyscy zastanawiają się co mi jest.Wiem niestety,że to nie wynik troski, a jedynie ciekawości.Kto zrozumie,że dwa lata ładowałam w siebie hormony jak gęś,przeszłam trzy straty,użerałam się z komornikiem,miałam wypadek,który mnie dobił?
Dla wszystkich jestem biedną sfochowaną bezdzietną.Dlaczego nie cieszę się z ciąż koleżanek, narodzinami wnuczki koleżanki, dlaczego nie skaczę z radości?Każdy patrzy na manie jak na wariatkę, która dziwnie się zachowuje.Ciężko przebić się przez mur braku empatii.Każde narodziny dziecka w pracy to powód do wypieków ciast, poczęstunków,spotkań, dla mnie to wbicie ostrza w samo serce.Rosnące brzuchy,opowieści o małych rączkach.Wiem,że to normalna kolej rzeczy ale można by mi tego oszczędzić i uszanować to co czuję ale najgorsze jest to,że nikt tego nie rozumie.
Wczoraj mały chłopczyk mi powiedział:lubię Panią:)czym rozwalił mnie na łopatki.Często to słyszę ale on był taki prawdziwy.
Usłyszałam też od dziewczynki,że to były najlepsze zajęcia z gimnastyki korekcyjnej w jej życiu.Niby nic, a serce mi rosło.To dla nich mi się chce..
Dziękuję,że mimo mojej niepłodności mam możliwość pracy z dziećmi.Często zazdroszczę matkom fajnych dzieciaków.Lubię obserwować jak się witają, jakie mają relacje:)
Uwielbiam przysłuchiwać się rozmowom małych ludzi.Sama często dosiadam się do nich, gram, koloruję, rozmawiam.To takie ulotne chwile, dla których warto pchać ten głaz...
Dziękuję!
Kemal łamignat mnie wczoraj zmasakrował.Znowu szarpną mnie tak,że myślałam,że głowa odpadła i zaraz potoczy się pod stół.
Opowiedziałam dziś o tym mamie.Zakazała mi tam chodzić bo podobno słyszała,że jakiś kręgarz złamał komuś kręgosłup.Powiedziała:urwał głowę!Śmiałam się jak wariatka:D Urwał głowę:)Od razu sobie to wyobraziłam i śmiałyśmy się jak szalone:)
Mam nadzieję,że demony oddaliły się na jakiś czas.
Czasem jeden uśmiech dziecka powoduje,że świat wydaje się bezpieczny i bardziej kolorowy..
Mam wrażenie,że czas się skurczył jak sweter w praniu.Brakuje mi go ostatnio bardzo.Wracam do domu, wychodzę z psem, pokręcę się i jest noc.
Doszło mi obowiązków, więc pracy jest więcej.
Wkurzają mnie godziny karciane.Pani minister obiecała je zlikwidować i niby są zlikwidowane, niby.
Rzeczywistość wygląda tak,że nikt tak naprawdę nie wie jak się z nich rozliczać, ewidencjonować i kto ma kontrolować ich realizację.Dobrej zmiany ciąg dalszy.
Dzisiaj zaczepiłam dziewczynę, która podobnie jak ja siedzi w ciemnym worku niepłodności i straty.
Jest chyba w podobnym wieku.Straciła kilka ciąż.Nie udało nam się długo porozmawiać ale zrobiłyśmy pierwszy krok.
W pracy dziś spokojnie.Miałam zastępstwo za koleżankę rano i faktycznie rano jest lepiej.Dzieci przed lekcjami są jeszcze chętne do zajęć.Po lekcjach nie mają już siły na nic.Chciałyby się pobawić, a nie siedzieć w skupieniu.
Małe przylepy oblepiają mnie czasem,że nie mogę się ruszyć:)Obserwuję niektóre dzieciaki i jestem pełna podziwu.Elokwentne, samodzielne i życzliwe.Widzę jak wielką robotę robią rodzice.
Jest sporo dzieci z problemami już w pierwszej klasie.Często już siedmiolatki mają komisje wychowawcze, co kiedyś było nie do pomyślenia w tym wieku.
Czasy są koszmarne do wychowywania dzieci.Muszę pomyśleć o jakichś zajęciach o emocjach bo tu jest największy problem.Zamiast reformować system, warto byłoby zreformować program.Ładowanie treści, które się tym dzieciom nie przydadzą jest ważniejsze niż komunikacja i radzenie sobie z emocjami.
Byłam juz dwa razy u fizjoterapeuty.We wtorek tak mnie wyszarpał,że coś mi strzeliło w kręgach;)
Szyja boli mniej.Mam ćwiczyć ale nie mam kiedy.Przypominam sobie jak kładę się spać lub jadę samochodem.Jutro kolejna wizyta.
Przyszła wczoraj wieczorem i zalewała cały dzisiejszy dzień.Fala tsunami uderzyła z ogromną siłą..
Zalała mnie smutkiem, bezsilnością i beznadzieją..
To było jakieś mistyczne przeżycie.Zanosiłam się od płaczu.
Tylko przekroczyłam próg szkoły czułam,że znowu nadciąga.Nie mogłam z nikim rozmawiać.łzy leciały, a ja nie mogłam tego opanować.Nie chciałam pocieszenia, zainteresowania.Chciałam wylać ten smutek do ostatniej kropli.
Płakałam i nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na pytanie co się ze mną dzieje..Coś tąpnęło, maska zaczęła się kruszyć..Maska pt. ,,He,j popatrz jaka jestem silna", ,,Daję radę".Nie daję.
Myślałam,że to przeżyłam i wszystko jest za mną ale chyba żałoba dopadła mnie teraz, a może to kumulacja stresogennych sytuacji:poronienia, wypadku i powrotu do pracy.A może poczucie utraty sterowności statku na którym podróżuję przez życie?Mam wrażenie,że steruje ktoś inny,że coraz więcej nie zależy ode mnie i choćbym stawała na głowie, tak już zostanie.Fale walą o burtę, a ja boję się,że woda wedrze się na pokład i zmiecie mnie z niego.
Mój perfekcjonizm i nadkontrola najpierw wpędziła mnie w anoreksję, potem we współuzależnienie, teraz zatapia moje poczucie sprawczości.
Kiedyś czytałam,że ludzie, którzy dają z siebie 100% szybko się wypalają.Może to już?
Czułam się wypalona rok temu, idąc na urlop i chyba ogień nie zapłonął mimo odpoczynku.
Szukam przyczyn i pomysłów na to co się ze mną dzieje mam mnóstwo.
Może to przejściowe, możne kryzys, może wypływają na wierzch szumowiny, których miało juz nie być.Może przesadzam, a może jest poważnie..
Smutek..Wymazuje jak gumka wszystkie małe radości i łapie za gardło...Nie mogę złapać oddechu..
Boję się,że to się powtórzy i nie dam rady pracować.
O dziwo koleżanka, która w ogóle mnie nie zna bo jest nowa uderzyła w sedno.
,,Bo Ty chcesz żeby wszystko było poukładane, idealne,jasne i przejrzyste"..a tu tego nie ma..
PS
Mój ukochany zrobił mi dzisiaj moje ulubione kruche pierogi z jabłkiem i cynamonem.Powiedział,że rozprawi się ze wszystkimi, którzy robią mi krzywdę;)
Nie mogę się odnaleźć w chaosie.Nie podoba mi się organizacja pracy ale nie chcę znowu się ścierać.Jest ciężko..
Rozchorowałam się.Czuję się fatalnie!Dawno się tak źle nie czułam.Mój organizm nie może przestawić się na wysokie obroty.
Dzisiaj było kilka promyków słońca:)Przytulanie dzieci, słowa chłopca,że mnie lubi i że podobały mu się zajęcia.Bardzo mi dzisiaj pomógł:)Rwał się do pomocy i prawie poprowadził za mnie zajęcia.
Dzieci są super:)
Dowiedziałam się,że jedna z dziewczynek jest adoptowana.Zawsze zastanawiałam się dlaczego jest taka wrażliwa.Już wiem,że przeszła piekło..
To był najcięższy dzień od kilkunastu lat.Mamy zapisanych ponad 400 dzieci.Chyba nie byłam świadoma do czego wracam.Po roku przybyło ponad 100 dzieci.
Nie wiem czy w tych warunkach dotrwam do emerytury.Podejrzewam,że lepiej raczej nie będzie.
Prawdopodobnie dostanę pieniądze na kurs i sprzęt do zajęć sportowych.To cieszy i na tym się skupiam..
Zastanawiam się nad dalszym pisaniem bloga.Może powinnam pisać jedynie dla siebie..
Przygotowywałam się na ten moment od dawna ale jednak mała szpilka wbiła mi się w serce.Moja bratowa jest w ciąży.
Zadzwoniła mama zdać relację z remontu i na koniec nieśmiało przekazała mi hot newsa.Jako,że nie przepada za synową nie skakała z radości.Może dzięki temu jest mi lżej.Gdyby okazała jak bardzo się cieszy, pewnie bardziej by bolało, a tak boli troszeczkę;)
Ciesze się bo mój brat jest starszy ode mnie o 8 lat, więc dla niego to ostatni dzwonek na dziecko.Podejrzewam,że wpadli.Myślę,że to Ona zaplanowała wszystko.Mój brat niedawno mówił,że to jeszcze nie czas na dziecko.
Podobno jest dopiero po teście, a już wszystkim się chwali.Dla niej to takie naturalne...
Niepłodne czekają z wieściami jak najdłużej, ciągle się boją.
Jest mi dziwnie.Myślałam,że bardziej mnie zaboli.Może to już za mną?
Mój ojciec podobno wniebowzięty..
W pracy ciężko.Zespół się nieco rozrósł i jakoś nie mogę się odnaleźć.
Sprawa z intrygą wyjaśniona.Laska oczerniła koleżankę, mnie i szefową.Poległa na całej linii.Wyjaśnione ale zabolało.Niestety długo pamiętam krzywdy.Już nie będzie tak samo.Nie zaufam jej już nigdy.
Czas zacząć patrzeć na siebie, a inni niech sami sobie radzą.Zawsze próbowałam być ratownikiem i każdy wychodził po moim łbie z szamba.Dosyć tego.
Wkręciłam się w pracę.Dziś sprzątałam w domu papiery.Powyciągałam stare dokumenty, scenariusze zajęć,książki z zabawami.Zapisałam się na listę rezerwowych,na szkolenie z arteterapii.Jestem nakręcona!:)Co prawda jeszcze nie wiem czy dyr da mi kasę i czy wskoczę na listę ale jest ekscytacja.Już kiedyś miałam ochotę na ten kurs ale nie wyszło.Może tym razem?
Szukam szkoleń, kursów, planuję awans swój i dziewczyn.Jest co robić.
Wracam do domu padnięta i już nic mi się nie chce.Dzieciaki wysysają ze mnie soki witalne:)
Ostatnio grałam z nimi w zbijaka.W takich chwilach wracam do szkoły.Czuję się jak dzieciak, któremu zawsze było mało ruchu:):)
Nie byłam wybitnym uczniem;)Oczywiście najlepsze oceny miałam z wfu i plastyki:D:D
I choć czasem padam na pysk, to myślę że zawód wybrałam idealny dla siebie:)Mogę być dzieckiem codziennie i nie odczuwać poczucia winy, zażenowania.Dobrze się bawić i bawić innych.
Teraz przychodzą już do mnie wolontariuszki, które niedawno były w 1, 2 klasie.Czas leci, dzieci rosną i cudownie jest obserwować jakimi ludźmi się stają:):)a ja mogę w tym uczestniczyć.
Uwielbiam tę piosenkę!Mam ochotę tańczyć:)Ta kobieta jest super!:)
Wczoraj wróciłam po 8 godzinach pracy z dziećmi i bełkotałam ze zmęczenia;)Ktoś powie:phi, każdy tyle pracuje ale wystarczy pomyśleć o zgrai dzieciaków w domu przez osiem godzin i chyba mnie zrozumie;)
Na szczęście dziś zbadałam ostatnią grupę.Musze zaraz usiąść i wybrać dzieci na zajęcia.
Zauważyłam,że niektóre dzieci zrobiły się grzeczniejsze, inne wręcz przeciwnie, zaczęły dokazywać.
Chłopiec, który był aniołkiem w 1 kl. teraz odzywa się niegrzecznie i w ogóle nie słucha.
Inny, który rozwalał zajęcia teraz jest tak spokojny,że nie mogę w to uwierzyć:)
Czas mi szybko mija.Dziś w końcu zrobiłam porządek w szufladach i szafkach.Znalazłam materiały, których ostatnio sie naszukałam.Mnóstwo nowych nauczycieli, duża rotacja, duży bałagan;)
Doszło do pierwszej afery.Jedna z dziewczyn oskarżyła inną o słowa, których nie powiedziała, a tłumacząc się z sytuacji, kiedy w końcu wszystko wyszło na jaw, oskarżyła o to mnie!!!
Nie do wiary jak jedna osoba może skłócić zespół.Miałam juz tego nie ruszać ale nie pozwolę by ktoś mnie oczerniał,żeby siebie wybielić.
Wczoraj miałam cały dzień z głowy.Chciałam pomóc, a okazało się,że wiadro pomyj wylało się na mnie.Odkąd ta osoba zaczęła z nami pracować, ciągle dochodzi do nieporozumień.Napuszcza jedne osoby na drugie.Jest mi przykro.Czuję się jakby mi ktoś nóż wbił w plecy.
Jutro chyba doprowadzę do konfrontacji bo będzie mnie to męczyło.
Co kieruje ludźmi, którzy tak się zachowują.Pinokio jest wśród nas..
Byłam wczoraj na pierwszym zabiegu.Koleś okazał się sympatyczny i profesjonalny.Wymasował mnie elegancko:)Zalecił określone ćwiczenia i nakleił taśmy.Czuję lekkie odciążenie ale przy dłuższym pochylaniu głowy, czuję piekący ból.
Umówiłam się na kolejny zabieg w piątek.
Mam mnóstwo pomysłów ale nie mam czasu ani siły na realizację.Mam nadzieję,że organizm przywyknie do nowego trybu ON.
Dzisiaj pojechałam do pracy kilka godzin wcześniej z zamiarem przebadania dwóch klas pod kątem wad postawy.Udało mi się przebadać tylko jedną.Ciągle coś wypada.A to pasowanie, a to Dzień Nauczyciela.Nie mam kiedy się za to zabrać.
Zbadałam pierwszą klasę.Dla mnie wszystkie powinny korzystać z zajęć bo płaskostopie ma prawie każde.Ciężko będzie mi wybrać.Będę musiała skupić się na wadach sprzężonych.
Kilka osób miało już skierowanie z poradni.Dużo dzieci ma stopy płasko - koślawe.Będę musiała zmontować jakąś grupę.
Jutro znowu pojadę wcześniej, więc ten tydzień będzie dość długi;)
Miałam się już nie odzywać ale się nie da.Wiem,że przypłacę to zaraz zdrowiem.Nie mogę patrzeć na jawną niesprawiedliwość.Tyle razy sobie mówiłam,że nie będę walczyła za innych, jeśli im nie zależy ale nie umiem.Młode boją się odezwać, starszym już wszystko jedno, a mnie szlag trafia.
Muszę zluzować bo zaraz znowu będę musiała isć na urlop.Jestem na siebie zła.Obiecałam sobie,że robię co do mnie należy i nie fikam;)
Nie mogłabym chyba pracować w korpo, bo szkoła powoli zmierza w tę stronę.Każdy patrzy tylko na siebie.Wyścig szczurów udzielił się również nauczycielom.
W piątek rozdane zostały nagrody dyrektora.Oczywiście zrobił się kwas.Każdy patrzy po sobie i robi się małe bagno.Kocham dzieciaki ale coraz trudniej się pracuje i współpracuje.Ludzie nie palą się do pomocy.
Nie wiem jak wytrzymam.Nie potrafię udawać,że czegoś nie widzę.
Może za bardzo się przejmuję?Spalam się..
PS W kinie było osiem osób z nami.Film ok ale jak już ktoś czytał książkę to szału nie robi.
Nie pasowali mi Ci aktorzy do obrazu, który miałam w głowie.Książka o niebo lepsza!
Kilka zdjęć z wczorajszej wycieczki do Karpacza.Spodziewaliśmy się śniegu ale jego ilość nas zaskoczyła.Na Śnieżkę nie dotarliśmy. Mgła i śnieg sprawiły,że wejście okazało się niemożliwe.
Przemoczona, zmęczona ale szczęśliwa o 20.00 dotarłam do ciepłego domu, w którym czekała na mnie niespodzianka.Dostałam piękną bransoletkę z bursztynami:)Spóźniony prezent na Dzień Nauczyciela;)
Padłam na twarz o 21.00.
Czeka mnie ciężki tydzień, więc dziś idziemy do kina na Dziewczynę..Mamy już bilety bo ostatnio dla nas zabrakło;)
Przed chwilą byłam na spacerze z psem. Spotkałam dwie sąsiadki, radośnie szczebioczące i przyszła chwila refleksji.
Czy to nie jest czasem tak,że ludzie traktują bezdzietne jak pariasów, izolują, wykluczają, czy to my same sobie to fundujemy?
Nie wiem jak u Was ale u mnie w pracy funkcjonuje zasada, wedle której dzieciate mają lepsze godziny pracy.Urlopy są dla wszystkich w tym samym czasie, bo wakacje mają wszyscy, natomiast wiem,że w firmach bezdzietne mają do wyboru mało atrakcyjne terminy urlopów.
Czy kobiety posiadające dzieci są lepszymi rozmówcami, mają więcej do powiedzenia, są bardziej atrakcyjne towarzysko, czy wręcz przeciwnie?
Ja często czuję się jak wykluczona.Nie wiem co to kolka,ząbkowanie,nie znam najnowszych zabawek.W towarzystwie mam czuję się jakbym siedziała gdzieś w nogach i nikt mnie nie widział.Zapadam się w sobie..
Czy matki czują się tak samo w towarzystwie bezdzietnych?Czy to są dwa zbiory, bez wspólnego mianownika, czy jednak coś nas łączy?
Wybawiłam się dziś za ten cały rok:)Cieszę się jak dzieciakom zabawa sprawia przyjemność, jak się cieszą i chcą jeszcze.Są też takie, którym żaden rodzaj zajęć nie odpowiada.Cały czas się nudzą, a co za tym idzie przeszkadzają innym.
Chłopiec mnie dziś pyta, czy za tydzień we wtorek też będą takie zabawy i to jest dla mnie sygnał,że to co robię ma sens.
Jestem typem plastyczno - ruchowym, raczej nieśpiewaczym, chociaż gram na gitarze;)Totalne dno wokalne.Śpiewam tylko w aucie:)Więc albo prowadzę zabawy ruchowe, gry zespołowe albo paćkam się w farbie, coś wycinam i rysuję.
Dzisiaj robiłam to i to.
Rano byłam u neurologa.Jestem bardzo zadowolona.Nie bynajmniej z mojego stanu zdrowia, bo mam wrażenie,że czuję się coraz gorzej.Mam zawroty głowy, bóle migrenowe,kłopoty z koncentracją, bóle szyi.
Koleś mnie zbadał od stóp do głów.Kazał mi sie rozebrać, a ja z posiniaczonym od clexane brzuchem.Pozaglądał w gały,sprawdzał równowagę, odruchy,ponaciskał mięśnie.Jak mnie złapał w okolicach ramion, myślałam,że oszaleję.Od razu poszedł prąd do głowy.
Dał mi skierowanie na mnóstwo zabiegów.Terapię igłami (nie aku), terapię manualną i kinesjotaping. Pierwszy lekarz, który mnie zbadał, nie zaglądając jedynie w oczy, chociaż ten szpitalny, nawet w oczy nie spojrzał;)
Był wkurzony,że zrobili mi po raz kolejny TK.Powiedział,że to Hiroszima!!!Mam już w przeciągu roku nie robić żadnych naświetlań!Od kołnierza podobno tez się już odchodzi.
Pytał czy chcę zwolnienie.Bardzo bym chciała;)ale pozabierali by mi wszystko.
Od ortopedy mam jeszcze kinezyterapię, więc się trochę nazbierało.Jutro zadzwonię do fizjoterapeuty.Dostałam namiar na dobrego specjalistę od urazów sportowych.
Niestety wszystko płatne ale wezmę rachunki i odzyskam z OC sprawcy.
Mam problem z zajęciami z korekcyjnej i nie wiem czy mi ich nie zabiorą.Okazało się,że mogę je robić dopiero ok 17.00 i wątpię czy jakiś rodzić przyprowadzi tak późno dziecko.Świetni koledzy pozabierali nawet popołudniowe grupy.Został mi ochłap i za cholerę nie mogę nic wymyślić. Zaczynam pracę o 11.00, a grupy które dostałam kończą o tej godz. lekcje;/
Wice dyr mnie dopadła i pytała czy się dogadaliśmy bo inaczej moje godziny rozpisze innym.
Nie wiem czy coś z tego będzie. Już się napaliłam.Każdy myśli o sobie i tyle!
Jutro święto.Zgłosiłam się do roboty bo wolę to,niż siedzieć i ładnie się uśmiechać.Mnie osobiście pasował by dzień totalnie wolny od zajęć i nasiadówek!Nie lubię tej całej szkolnej szopki.
I pomyśleć,że chciałam iść do Policji albo do wojska:D, a wylądowałam szkole.Ja, która nie znosiłam szkoły!:):)Miałam zawsze mnóstwo uwag bo biłam się z chłopakami.
Dobrze,że nie skończyłam w szarej garsonce, grubych rajtach, okularach i z francowatym wyrazem twarzy:D
Dziś już lepiej, lepiej nie mówić:D Nie żartuję, było całkiem dobrze.Nie wiem czy to zasługa kawy czy szkolnych murów ale miałam pełne baterie:)Powoli wkręcam się w tę machinę.To jest jednak to co kocham.Mogę być wkurzona maksymalnie ale kiedy podchodzi do mnie mała istota bez zębów i mówi:proszę Pani..to wszystko mija..
Dziś dzieciaki przepytywały mnie ze swoich imion.Sprawdzały czy pamiętam.No nie powiem, było kilka zonków. Zwalam na wstrząśnienie czachy i wytrząśnięcie kilku imion.
Dzieciaki porosły.Przychodzi już kolejne pokolenie, braci, sióstr, kuzynów.Często to małe miniaturki rodzeństwa:)Oglądam buźkę i od razu wiem czyj to brat lub siostra:)Ale jestem stara;)
Poczytałam im trochę.Od razu widać kto sam czyta lub czytają mu rodzice.Jestem załamana!Specjalnie wybieram książki, które są zabawne ale nawet to nie pomaga.Dzieci nie potrafią się skupić 15 minut!
Sprawa z moją korekcyjną się komplikuje.Kolega zajął mi salę.Zostaje mi środa, czwartek i niestety piątek.W tym tygodniu chciałabym zbadać dzieci ale nie wiem czy dam radę.Tempo kosmiczne!Dopiero wróciłam, a już mam robić wszystko na wariata.Lubię porządnie się przygotować i jeśli się czegoś podejmuję, musi być na tip top.Często mi to przeszkadza, bo szybko się spalam.Pani perfekcyjna!Chciałabym czasem zluzować..
Wygrzebałam dziś moje notatki ze studiów.Na szczęście mam gotowy plan zajęć z praktyk.Dobrze,że zrobiłam te studia, bo teraz dzięki dobrej zmianie, nie ma pieniędzy na nic!
Karcianych miało nie być, a są i niczym się w sumie nie różnią.Świetny sposób by nie płacić za zajęcia dodatkowe.
W piątek mamy Dzień Nauczyciela.Wszyscy mają święto oprócz kocmołuchów ze świetlicy.Dla ministerstwa my nie jesteśmy nauczycielami.I potem się dziwić,że nikt nas tak nie traktuje.
Mamy dyżury.
Chciałabym prowadzić w - f ale trzymają etaty.Mam ich na oku;)
W sobotę jedziemy do Karpacza.Skrzyknęło się kilku nauczycieli i jedziemy:)Zabieram S.
Pogoda ma być ładna, więc wyjazd zapowiada się obiecująco.Wyjeżdżamy o 7.00, wracamy o 20.00.Mamy już opiekuna do psa:)Wpadnie znajomy i wyprowadzi kudłatego.
Miałam prowadzić fitness na przerwie ale niestety z racji mojego kalectwa;)w tym roku impreza odpada, nad czym ubolewam bo to uwielbiam!Ciekawe kogo władują na minę:D
Zawsze bawiłam się lepiej niż dzieci:D
Jutro S. jedzie po mój dowód rejestracyjny.Biedaczysko swój wolny dzień poświęci.Moja mamuśka ma mu przekazać tajemny pakunek:)Obiecała dobrą kawę:)
Tak mnie wzięło na wspominki:))Stare, dobre czasy:)Czasem tęsknię za treningami...
Padam na pysk.To był ciężki dzień.Nawet mi się dziarsko wstawało.Budziłam się co kilka godzin.Zawsze tak mam, kiedy muszę wstać bardzo wcześnie.Wstałam o 5.20.Z domu wyjechałam o 5.45, a o 6.15 byłam juz w szkole.Nadgorliwa;)Pracę zaczynałam o 6.45.
Musiałam najpierw odgruzować biurko.Muszę mieć porządek bo inaczej nawet się do niego nie zbliżam.Pierwsze dzieci pojawiły się ok 6.45.Taka drobnica;)
Jedna dziewczynka mnie rozwaliła!Chciałam ją złapać za rękę bo nie usłyszałam jej nazwiska, a ona podaje mi rękę i się wita:D Śmieszne te dzieci:)Wyczaiłam już potencjalnych gagatków.
Ciężko mi było funkcjonować w hałasie i chaosie.Gardło mnie już drapie.
Zdążyłam już zasygnalizować co mnie wkurza i pewnie bez zadym się nie obędzie.Znowu usłyszę,że tylko ja mam problem.Inni też mają, tylko o tym nie mówią.Pewnie niektórzy przeklinają dzień, w którym wróciłam do pracy.
Bałagan w książkach,w szafkach,za liczne grupy w małych pomieszczeniach!Wiem,że to walka z wiatrakami ale nie będę siedziała cicho.
O 12.00 byłam już w szpitalu. O naiwności ma!Myślałam,że o 13.00 będę już po, a weszłam na badanie o 15.20,głodna (od wczoraj nie jadłam i nie piłam), rozdrażniona i zmęczona dziecięcym wrzaskiem.Poznałam kilka starszych pań w kolejce.S. się ze mnie śmiał,że mam koleżanki:)Lubię pogadać ze starszyzną;)
Badanie - koszmar!Wkładanie wenflonu było bardzo bolesne.Nie mówiąc już o kontraście.Jak mi zapodała petardę, to myślałam,że zjadę!Zrobiło mi się ciepło i odleciałam.
Po badaniu musiałam pół godziny posiedzieć.Wynik dopiero za tydzień.Wyszliśmy ze szpitala o 16.00 i jedno o czym marzyłam, to jedzenie.Do kina już nie poszliśmy bo łeb mi rozsadzało.
Pojechaliśmy do Korony na zakupy ale zaparkowałam koło Decathlonu.Za diabła już nie będę się pchała w środek!
Nakupiłam sobie klamotów do szkoły, jak dziecko:)Flamastry, zszywacz, dziurkacz, koszulki i inne duperele.
Będę miała zajęcia z gimnastyki korekcyjnej ale po moich godzinach pracy, co nie bardzo mi odpowiada.Liczyłam na zajęcia przed pracą.Kto późno przychodzi..
Teraz muszę ścisnąć poślady i wziąć się do roboty.Spotkanie ze stażystkami, odgruzowanie mojego planu rozwoju, badanie dzieciaków i ustalenie grup z korekcyjnej.
Wczoraj skończyłam czytać Za grosze pracować i (nie) przeżyć.Amerykańska publicystka Barbara Ehrenreich przeprowadziła dwuletni eksperyment .Postanowiła zatrudnić się na najgorzej opłacanych stanowiskach,kelnerki,sprzątaczki,salowej, pracownika hipermarketu.Celem eksperymentu było sprawdzenie czy uda jej się przeżyć jako pracownik niewykwalifikowany.
Wciągnęłam tą książkę jak tornado.To niesamowite jak traktowani są ludzie, którzy muszą walczyć codziennie o przetrwanie.Brak przerw,brak opieki medycznej,brak praw obywatelskich ale przede wszystkim totalny brak szacunku dla nich i ich pracy.Niby wiemy,że ludzie tak żyją ale byłam wstrząśnięta.
Nie można tej historii przenieść na polskie realia, bo nikogo raczej nie będzie stać na zamieszkanie w hostelu za najniższą krajową.
W sumie chyba najbardziej poruszyła mnie historia zatrudnienia w Wal Marcie.Tam pracownik nazywany jest wspólnikiem,żeby łatwiej identyfikował się z firmą i miał poczucie,że pracuje na swój zarobek.Barbara miała za zadanie sortowanie ubrań, które zostawiali klienci w przymierzalniach.
To uderzyło mnie szczególnie bo nigdy nie zdarza mi się zostawić szmat w przymierzalni i jak widzę hrabiny, rzucające łachy gdzie popadnie, szlag mnie trafia.Jasne,że ktoś ma płacone za tą robotę ale chyba nikomu korona z głowy nie spadnie, jak poświęci pięć minut na odwieszenie ubrań na swoje miejsce.Ludzie zachowują się jak rozpuszczone bachory.W domu dbają o porządek, a przychodzą do sklepu i zachowują się koszmarnie.
Druga sytuacja, której nie znoszę (nie opisana w książce) to rozmowy przez telefon, kiedy przychodzi do płacenia. Noż k...wa!Jak można tak robić?Przecież to totalny brak szacunku!!!Ciekawe czy taka osoba byłaby zadowolona, gdy załatwiając sprawę w urzędzie, urzędniczka rozmawiałaby z koleżanką przez telefon?Najgorsze jest to,że ludzie nie widzą w tym nic niestosownego.
Ostatnio jechaliśmy autobusem.Siedzi taka młoda pinda, obok stoi dziadek.Myślicie,że ustąpiła miejsca?Gdzież tam!Udawała,że go nie widzi!Musiałam nią lekko wstrząsnąć.
Wczoraj odebrałam auto.Nareszcie!Jakoś dziwnie mi się jechało:)Najważniejsze,że sucho i ciepło bo wymarzłam się i zmokłam ostatnio jak pies.
Na Policji byłam ok.14.00.Komisariat śmierdzący nieprzetrawioną gorzałą.Tragedia!
Zadzwoniłam z telefonu w okienku i zeszła po mnie policjantka.Cieszyłam się,że przesłuchuje mnie kobieta.Była bardzo sympatyczna.Poinformowała mnie o moich prawach jako świadka i pokrzywdzonego.Musiałam opisać całe zdarzenie.Zadawała mi bardzo szczegółowe pytania.Na większość nie potrafiłam odpowiedzieć bo już częściowo nie pamiętam detali, jak np. czy ktoś jechał przede mną, za mną.
Dobrze,że mam to już za sobą.Musiałam znowu sobie przypominać to wszystko.
Teraz wezwą na przesłuchanie sprawcę .Biegły oceni czy moje obrażenia to uszczerbek na zdrowiu powyżej 7 dni i sprawa albo ruszy, albo ją umorzą.
Dziś załatwiłam lekarza medycyny pracy.Pytała mnie o wypadek.Namawiała mnie na sprawę sądową.
Brawurę i głupotę należy karać.Mandat zapłaci i zapomni, a jak trochę go pociągają po przesłuchaniach, to jego poczucie komfortu ewidentnie zmaleje.Niech się boi, tak jak ja teraz, wsiadając za kierownicę!
Mam już papiery, więc mogę wracać do pracy.Zamieniłam się na poniedziałek z koleżanką.Przyjdę na ranną zmianę,żeby zdążyć na tomograf.
Witaj szkoło po raz drugi, chociaż do poniedziałku wszystko się może zdarzyć;)
Kolejna wycieczka z prowiantem do szpitala.Wpadłam z jęzorem na wierzchu o 8.30.Przemiła pani wyłoniła się z gabinetu z dwoma karteczkami, co dla mnie oznaczało,że mnie znowu nie przyjmą.Wręczyła je i próbowała zniknąć za drzwiami.Wpadłam za nią.Kolejna szarpanina o przyjęcie.Dla mnie jest to uwłaczające!Czuję się okropnie,że muszę błagać o pieprzoną karteczkę i jestem skazana na łaskę lekarza!Wypisał jeszcze dwie.Odetchnęłam z ulgą, chociaż byłam juz wnerwiona jak 150!Kolejny sprint po numerek do potwierdzenia wizyty.Mogłam z tą kartką stanąć bez kolejki ale jakoś nie miałam śmiałości ustawić się przed schorowanymi dziaduszkami.Odstałam swoje i dawaj na górę pod gabinet.Nagle kobieta czekająca na wizytę mdleje i wali głową w podłogę.Masakra!Zawieźli ją na Sor. Wyglądało to makabrycznie!
Już wiem dlaczego klamka na zewnątrz jest zatrzaskowa.Żeby nikt nie wisiał na niej cały dzień:):)Drzwi się zamykają i koniec.
O 10.00 wylazłam ze szpitala, szczęśliwa, że moja działalność żebracza dobiegła końca!
Tomograf mam na poniedziałek ale z wynikiem pójdę już prywatnie.Moja noga więcej tam nie postanie!
Spotkaliśmy się w kinie.Film słaby.Allen trochę się skończył.Wolałam jego stare filmy.Te ostatnie są mam wrażenie takie same.Klimat lat 30 tych był cudowny, no i NY, poza tym przewidywalny.Mojemu chłopakowi się podobał.Twierdzi,że to cały Allen.Może i tak ale może warto byłoby zrobić film co kilka lat, niż siepać nim co roku.Ludzie by zatęsknili, a On może by wymyślił ciekawą historię;)
Udało nam się znaleźć Belfra na necie.Rewelacja!Za młodym Szturem nie przepadam, ale serial bardzo dobry.Jestem pod wrażeniem jakości polskich seriali i nie mam u na myśli Klanu:D
Artyści, Belfer,Pakt, Komisja morderstw (film niezły ale obsada do kitu).Polacy robią ostatnio rewelacyjne kino!
Lało jak cholera, a ja taszczyłam pieprzoną parasolkę wielkości oszczepu,torbę wypchaną prowiantem,książkami i forsą dla mechanika (ciężkie pieniądze).W tramwaju miałam shizę,że wszyscy chcą mnie okraść:D
Marzyłam tylko o tym żeby to cisnąć w kąt! Zmarzłam jak pies!
Dopiero było 30st, a teraz zima!
W drodze powrotnej pojechaliśmy do mechanika.We wtorek wieczorem zobaczyłam piękną sumę na koncie.Niestety musiałam się z nią pożegnać.
Auto, cymes!Kawał dobrej roboty.Zostawiłam mu dokumenty do przeglądu bo stwierdził,że on mi go załatwi.Naprawił mi głośnik, który charczał przez rok.
Jestem zadowolona.O dziwo jeszcze kasa mi została;)
Teraz mam problem z dowodem.Mam wybór, albo jechać po niego 160 km, albo czekać aż mi go wyślą.Niestety nie mam jak pojechać bo wracam do pracy, jak im wyślę wynik badania technicznego, nie będę mogła jeździć;/Tak źle i tak niedobrze;(
W Biedrze dopadliśmy się do literatury.Upolowaliśmy Białystok.Biała siła, czarna pamięć, w cenie której w księgarni nie zobaczę, 25zł i Inną duszę Orbitowskiego, również w tej cenie.
Na Białystok polowaliśmy od dawna, a tu taka okazja.Inna dusza tez zapowiada się ciekawie.
Jadę na przesłuchanie, a potem szaleć z trzylatkiem:)Odwiedzę koleżankę z pracy.Będziemy się wściekać, tzn. ja z młodym, nie z koleżanką:)
Jutro medycyna pracy.Na szczęście pojadę już autem:)
Brygida rewelacyjna!Geriatryczna pierworódka (może mnie to czekać), stare bezdzietne pudło (to już jest).
Jakoś z tą twarzą ma coś nie tegens i dziwnie się oglądało.Ma czoło jak moje po wypadku.Gładkie i napięte jak tafla wody.
No i tak..Nawet Bridget ma dziecko!Szlag by to trafił:D Ostatni bastion zdobyty i nie ma się z kim identyfikować;)Tak zawsze mogłam powiedzieć,że Ona ma gorzej;)
I Patrick Dempsey hmmmmm...Zły wybór Bridget, bardzo zły:D
Będziesz żałować!
Zjednoczone stany..dziwne.Dużo gołych tyłków i siusiaków.Dołujące, samotne, zdesperowane kobiety.Nudziłam się prawdę mówiąc.Jedynie klimat lat 80 tych nastroił mnie nostalgicznie.Film ma mnie poruszyć albo bawić do łez.Tu nie było ani jednego, ani drugiego.Nuda panie, nuda!
Dzwoniła do mnie policjantka.Jestem z nią umówiona na czwartek.Ma mnie przesłuchać w sprawie wypadku bo tak jak pisałam złożyłam doniesienie do prokuratury.
Auto mi zabrali wczoraj,a moje jeszcze w warsztacie.Najdalej na czwartek będzie do odbioru.Byłam dziś zobaczyć jak się sprawy mają.Auto wygląda jak nowe!Lepiej niż przed wypadkiem;)Drzwi nowe, nieobite.Jestem zadowolona.Wszystko mi pokazał, wytłumaczył.Niestety musieliśmy wymienić 4 felgi bo tej jednej nie można już nigdzie dostać.Wczoraj podobno TU wysłał mi pieniądze.Jak tylko dostanę,robię przegląd i wsiadam do mojej czarnej strzały.Mój mechanik jeździł za felgami na drugi koniec Wrocka!Czekałam na niego i pogadałam sobie z jego żoną.Kobieta jest dobrze po 50 tce, a gadało mi się jak z koleżanką.Zauważyłam,że chyba lepiej się dogaduję ze starszymi.Może jestem mentalnym geriatrykiem :D?
Dzisiaj wstałam o 6.00.Tarabaniłam się 1,5h do szpitala i pocałowałam klamkę.We wtorki lekarz nie przyjmuje.Jutro czeka mnie kolejna wyprawa.Korki są kosmiczne i w sumie dobrze,że mam na popołudnie bo na pewno bym się spóźniała.Kiedyś tę trasę robiłam w 20 minut!Niech już te remonty się skończą!
Mój lekarz wystawił mi receptę na clexane. Zamówiłam od razu trzy żeby nie latać kilka razy w miesiącu.
Uzbrojona w kalosze, termos i parasol podróżowałam komunikacją miejska.Kurde, fajnie było:)
Trochę się zgubiłam na Grunwaldzie, czułam się jak turystka;)Wracając, specjalnie wysiadłam przystanek wcześniej bo było pięknie.Wypogodziło się, słoneczko świeciło i pachniało liśćmi:)Prawdziwa, cudowna jesień!
Ten tydzień mam z głowy.Jutro szpital, w czwartek Policja, w piątek lekarz medycyny pracy.Nie mam kiedy się umówić do fizjoterapeuty.
Jest zadyma ale wszystko zaczyna się układać nareszcie;)
Po szpitalu jedziemy do kina na Allena:)To będzie mój 6 film w ciągu ośmiu dni:)Chyba mój rekord!
Czarno na ulicach..
Czarno w kinie..
Czarno w niektórych sercach i umysłach.
Jestem za możliwością wyboru.
Jestem za edukacją i dostępem do antykoncepcji.
Jestem za szacunkiem.
Jestem za człowieczeństwem lekarzy i pielęgniarek,których słowa czasem ranią bardziej niż żyletki.
Pogoda niesprzyjająca protestom.Wrocław zalany deszczem,jeszcze ciepłym ale juz jesiennym.
Czekam na film bo pomyliłam oczywiście godziny.Wcinam panini i obserwuje ludzi.
I nie chce mi sie wierzyć,ze kiedys pójście samej do kina bylo dla mnie problemem.Podoba mi sie to bardzo:)
Idę na stukniętą Brygidę i Zjednoczone stany miłości.
Odszkodowanie podobno w drodze na konto.Czekam..
Pozdrawiam Tangerina;)
Popłynęłam..Jestem głodna kina.Jutro wybieram się na dwa filmy.Muszę wybrać między Zjednoczonymi stanami miłości, Juliettą,Bridget,Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham.Chyba,że na Brygidę pójdziemy razem w środę.
Uwielbiam tę wariatkę!
Plany filmowe na październik: Nazywam się Daniel Blake,Dziewczyna z pociągu,Wołyń, To tylko koniec świata.Ciekawa jestem tego Blakea!Film Kena Loacha (Whiskey dla aniołów, Szukając Ericka, Klub Jimmiego - uwielbiam!).Opowiada historię mężczyzny, który po zawale stara się o rentę i zderza się z bezdusznością urzędników.Mimo swoich problemów,postanawia pomóc samotnej matce.Walka o szacunek, historia prawdziwej przyjaźni....
Sama muzyka mnie już rozkłada...
Nie wiem tylko czy po powrocie do pracy zdążę te plany zrealizować. Czy nie będę zajechana jak koń.
Dawno nie widziałam tak dobrego filmu!I za to kocham kino.Za emocje,które towarzyszą długo po końcowych napisach.Uwielbiam siedzieć w kinie do końca.
Charakteryzacja,głos,gestykulacja główych bohaterów - rewelacja!!Chwilami sie zastanawiałam czy to mówi Ogrodnik czy Tomek.W kilku scenach głos byl podłożony,reszta to kawal dobrej roboty aktora.
W zeszłym roku pasjami oglądałam filmiki Zdzisława na youtubie. Oglądając dzisiaj film,.miałam deja vu. Tak jakbym widziała Zdzisława.
Ten charakterystyczny sposób mówienia, zaciąganie, wszystko idealnie oddane przez Seweryna.
Jestem w szoku!Gadaliśmy chyba przez godzinę.Jesteśmy zgodni,że napięcie było budowane do połowy filmu,potem trochę spadło ale nie ma się co dziwić bo każdy kto zna historię ich życia wie, że umierali jeden po drugim.
Ich życie wydawałoby się takie inne od naszego, a jednocześnie takie zwykłe.
Te ich rozmowy,o życiu o sensie o codzienności.Razem i osobno..
I wreszcie ten sarkazm, poczucie humoru, bardzo bliskie mojemu,ta ironia,to robienie sobie żartów ze wszystkiego.Może to dziwnie zabrzmi ale Tomek jest mi bliski.
Czytając ich biografię miałam poczucie,że to ktoś zupełnie zwyczajny, a jednak kryjący wielką tajemnicę, która wciągała jak tornado.
Tomek na pozór radosny, w środku walczył z ogromnym bólem egzystencjalnym.Oczekiwał od życia filmowych emocji. Dla mnie zupełnie fascynująca postać.
Nie chcę wszystkiego opowiadać,polecam.Aż trudno uwierzyć ile lat czekał ten scenariusz na zielone światło.Gdyby nie Skolimowski i Grzebałkowska, filmu by pewnie nie było.To ona przetarła szlaki.To ona skrupulatnie spisała każdy skrawek ich życia.Komu spodoba się film, zachęcam do lektury Portretu podwójnego.
My skierowaliśmy dziś od razu swe kroki do księgarni po muzykę z filmu(genialne hiciory lat 80tych) i biografię Tomka, napisaną przez Weissa.Tom jest dość opasły bo ma ponad 700 stron.Dałam radę Grzebałkowskiej (trochę nudna na początku ale potem nie sposób ją odłożyć), więc dam radę Weissowi.
Mój ulubiony filmik:
Mogłabym pisać i pisać ale trzeba to obejrzeć.
Jeszcze mam wypieki.Film mnie poruszył.Fantastycznie odzwierciedlił rzeczywistość.Genialna, powtarzam genialna rola Seweryna.Jestem pod ogromnym wrażeniem!Bardzo cenię go jako aktora.
Dla mnie jeden z najlepszych filmów ostatnich lat!
Jeden z utworów z filmu
To był cudowny dzień!
Kino, obiad,księgarnia,Stara pączkarnia:)i jesień!Uwielbiam!